poniedziałek, 8 grudnia 2014

life couldn't get much sweeter (DaeJae)

Przeniosłem się do nowego liceum po całym roku spędzonym w poprzednim. Kilka pierwszych dni czułem się obco w tej klasie. Miałem wrażenie że nigdy się nie zaaklimatyzuje. Poddenerwowany nieuniknionym wygłoszeniem referatu przed całą klasą, postanowiłem coś zjeść. Może dzięki temu poczuje się lepiej. Udałem się na stołówkę, kupiłem jakąś sałatkę i rozejrzałem się za wolnym miejscem. I właśnie wtedy ktoś na mnie wpadł.
- Kurde, nic ci nie jest? - wyciągnął do mnie rękę żeby pomóc mi wstać.
- Wszystko w porządku, tylko..moja sałatka...
- Odkupię ci ją!
- Nie trzeba.
- Ale to moja wina, chodź.
Poza sałatką dla mnie, kupił z 6 hamburgerów i duże frytki. On ma zamiar to wszystko zjeść?
- Może zjemy razem?
- E.. no dobrze.
Gdy zasiedliśmy do stolika, pierwszą rzeczą jaką zrobił było odpakowanie hamburgera. Nawet się nie przedstawił.
- Jestem Yoo Youngjae. - zacząłem nieśmiało i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Wybacz, gdzie moje maniery...- powiedział koleś wycierający ręce brudne od sosu w koszulkę. No parodia. - Jestem Jung Daehyun. Chwila, czy my nie jesteśmy przypadkiem w jednej klasie?
Przyjrzałem mu się dokładniej. Rzeczywiście. Nawet siedziałem z nim raz na matematyce.
- Ano tak.
- A więc, jaką mamy teraz lekcję?
- Biologię. Będę musiał przeczytać mój referat. Tak szczerze, to się boję.
- Dlaczego? - przechylił głowę na bok, uśmiechając się.
- Bo coś może pójść nie tak.
- Wszystko będzie dobrze. A jeżeli się pomylisz, to co z tego? Każdemu może się zdarzyć.
W jakiś magiczny sposób jego zwykłe słowa niezwykle mi pomogły.
- Dziękuje.
- Za co?
- Już mi lepiej. Idziemy na lekcję?
- Jasne, tylko skończę tego hamburgera.
Jakim cudem zjadł to wszystko? Zaczęło mnie to wręcz fascynować. Zanim dotarliśmy pod salę, Daehyun spytał czy chcę z nim usiąść. No tak, to był ten chłopak którego nikt nie lubił. A przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Zgodziłem się. W końcu, do mnie także nie pałali sympatią. Z referatem poszło mi świetnie.
- Pójdźmy gdzieś po lekcjach!
- Dobra.
I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Okazało się że mieszkamy blisko siebie. Dosłownie ulicę dalej. Po szkole także spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, bo odrabialiśmy razem lekcje. Tak było po prostu szybciej i lepiej. Z czasem doszłem do wniosku że jest moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Mogliśmy zawsze ze sobą pogadać o wszystkim. Do tego miał niesamowite poczucie humoru. Nie dało się z nim nudzić. Nie zrozumiałem dlaczego nikt w klasie go nie lubił. Nie pytałem go o to i nie miałem zamiaru.
Jednak pewnego dnia wszystko się wyjaśniło. Przed pierwszą lekcją grupka chłopaków z naszej klasy śmiała się z czegoś wspólnie, ciągle spoglądając na Daehyuna lub wskazując na niego palcem. Zaczęło mnie to irytować. Podszedłem do nich.
- O co wam chodzi?
- O patrz, pewnie będzie go bronił. - wszyscy zaczęli się smiać.- i tak pewnie nie wiesz co zdarzyło się rok temu, nie?
- Nie mam pojęcia. - spojrzałem na Dae który był jeszcze zaspany i zawstydzony siedział z opuszczoną głową.
- A więc Daehyunnie, opowiesz twojemu chłoptasiowi czy my mamy to zrobić?
- Zostawcie go. - Daehyun złapał mnie za rękaw i biegnąc zaciągnął mnie przed szkołę.
- O co chodzi? Jaki chłoptaś? Czy oni myślą że my...nie...
- Na prawdę chcesz wiedzieć?
- Tak.
- Ale proszę, nie opuszczaj mnie tak, jak zrobili to wszyscy.
- Ale dlaczego miałbym to robić?
- Jeżeli chcesz wiedzieć, chodź ze mną. Nie będziemy stać tak przed szkołą.
Po drodze do parku żaden z nas nie powiedział ani słowa. Dopiero gdy usiedliśmy na jednej z ławek Daehyun odezwał się.
- A więc, na początek wiedz że nie jest mi łatwo o tym mówić, ale jeżeli mam opowiadać to tobie to w porządku.
Zżerała mnie ciekawość, jednak nie pośpieszałem go.
- Wiesz już że nie zdałem, prawda?
- Tak, mówiłeś o tym.
- Rok temu przyjaźniłem się z chłopakiem który nazywał się Minhyuk. Był wtedy w pierwszej klasie. Świetnie się dogadywaliśmy. I spędzaliśmy dużo czasu razem, mimo że mieszkał dość daleko. Pewnego razu zaprosił mnie do kolegi na imprezę. Oczywiście nie odmówiłem mu. Schlał się do tego stopnia że zaczął podrywać wszystkich równie schlanych chłopaków dookoła. Wkurzyło mnie to więc odciągałem go od nich. Gdy odsuwałem go od kolejnego gościa, obrócił się tak że upadłem na plecy i wtedy mnie pocałował. Kolejnego dnia spotkałem się z nim gdzieś w tym parku. Myślałem że skoro mnie pocałował to on może też był we mnie zakochany. Tak, kochałem go. Jednak po tym co zrobił później, znienwidziłem go. Wyznałem mu że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Jednak fantazja zbytnio mnie poniosła. On po prostu wyśmiał mnie prosto w twarz i powiedział 'Głupi pedał! Myślałem że byliśmy przyjaciółmi a ty trzymałeś się blisko mnie żeby mieć lepszy widok na mój tyłek. A po tym co powiedziałeś, to ludzie mi będą wierzyć i wyjdzie na to że to ty kleiłeś się do każdego gościa na imprezie. Okrutne? Ty i tak jesteś gorszy'. Chciałem go wtedy po prostu zabić. Jednak odszedł zanim się obejrzałem. Życzyłem mu najgorszego. Nadal tak samo go nienawidzę. Jak można winić kogoś za to że się zakochał? - kończąc był bliski płaczu i wyraźnie zły. Przytuliłem Daehyuna gładząc go ręką po plecach.
- Nie wiem. Tacy ludzie nie są normalni.
- Wiesz, myślałem że teraz po prostu uciekniesz i nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz.
- Nie jestem aż tak głupi.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- I nie przejmuj się nimi wszystkimi. Po prostu ich olej.
Kolejnego dnia oboje poszliśmy do szkoły. Tamci się pewnie tego nie spodziewali. Jednak musieli się odezwać gdy spotkaliśmy ich w łazience.
- Jak tam Daehyun, opowiedziałeś swojemu chłopakowi o wszystkim?
- On nie jest moim chłopakiem. A jak tam ty i Minhyuk? Zrobiliście to już? - uśmiechnął się szyderczo. Uwielbiałem gdy zaczynał denerwować ludzi. A miał do tego niezwykły talent.
- Patrz jaki wyszczekany. Twój chłoptaś też jest taki?
- Jaki mój chłoptaś? O czym ty mówisz?
- Przecież wy jesteście razem. Wszyscy to wiedzą. - oboje spojrzeliśmy na siebie wybuchając śmiechem.
- Dojebałeś.
- A więc udowodnij to że nie jesteście razem.
- Ciekawe jak? Mam ci przynieść pisemko sądowe że mam wpisane w metryce 'kawaler'?
- Nie, idioto. Pocałuj go.
- Co?! Jesteś nienormalny. Niby w jaki sposób to ma udowodnić że nie jesteśmy razem?
- Jeżeli go nie pocałujesz to będzie znaczyło że chcecie ukrywać swój związek na wszystkie możliwe sposoby. A jeżeli to zrobisz to będzie wiadomo że to tylko po to aby nam udowodnić że nie jesteście razem.
- Yaoista, nie wiedziałem. Twój argument jest idiotyczny, no ale jeżeli życzysz sobie fanservice'u to proszę.- przyciągnął mnie za koszulkę do siebie i szybko pocałował.
- Szczęśliwy? Podniecony? Jak tak to dzwoń po chłopaka. Na razie! - machnął ręką i wyszliśmy z łazienki.
Po szkole jak zwykle zrobiliśmy razem stertę prac domowych a potem wybraliśmy się na spacer.
- Hej Jae, nie jesteś zły, prawda?
- Czemu miałbym być?
- Dlatego że cię pocałowałem.
- Jesteś głupi. Przecież to nic takiego.
- Ah, no tak.
Wróciliśmy do domu i jak co piątek siedzieliśmy w moim pokoju rozmawiając. Jednak on cały czas wydawał się przygnębiony. Po pewnym czasie nie mogłem już tego znieść.
- Co się stało?
- Nic.
- Jasne. Przecież zachowujesz się jakby ci matkę i ojca zabili.
- Czyli jak?
- No.. tak!
- Wydaje ci się.
Złapałem jego twarz w obie ręce, tak żeby patrzył mi prosto w oczy.
- Na pewno?
Odetchnął ciężko.
- Nie, nie jest dobrze.
- To co się stało?
- Głupio mi się do tego przyznać.
- Powiedz.
- Po prostu boje się że zaczniesz myśleć jak tamci idioci, że kiedyś będę myślał o tobie w ten sposób a ty wystraszysz się i mnie zostawisz. - spuścił głowę w dół mówiąc cicho - A ja nie chce cię stracić.
- Zwariowałeś? Nigdy cie nie opuszcze.
- Na prawdę?
- Tak. Chodźby nie wiem co.
Rzucił mi się na szyję i szepnął do ucha
- Nawet gdybym się w tobie zakochał?
- Wiesz, to byłoby mi całkiem na rękę...
Odsunął się gwałtownie.
- O czym ty mówisz? - nawet nie zauważyłem jak bardzo się rumienię. Nie powiedziałem ani słowa. Po prostu przysunąłem się bliżej i go pocałowałem. Był zszokowany. Siedział i patrzył na mnie.
- Przepraszam...
Wtedy się ocknął.
- Za co?
- No za to. - mówiłem coraz ciszej.
- Powinienem ci raczej za to dziękować.
- Co? Jak to?
- Wiesz jak długo na to czekałem?
- Na to aż cię pocałuje? Przecież już raz to zrobiliśmy...
- Na to aż się szczęśliwie zakocham.
- Czyli ty też..? - byłem przeszczęśliwy. Wtuliłem się w niego mocno.
- Oh, nawet nie wiesz jak bardzo. - pocałował mnie czule w usta. Zacząłem oddawać pocałunek, sprawiając że nabierał on namiętności. Złapał za guzik od mojej koszuli i odpiął go. Potem kolejne. Wodził dłonią po moim torsie co chwilę lekko ściskając moje sutki. Rozpiąłem powoli jego bluzę, następnie zdjąłem koszulkę rzucając ją gdzieś na bok. Dae ściągnął mi spodnie razem z bokserkami i sięgnął po jakiś krem stojący na szafce obok łóżka. Wylał odrobinę na palce i wsunął jeden delikatnie we mnie. Bolało, ale znośnie. Zacisnąłem wargi żeby nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Następnie wsunął drugi. Bolało bardziej, jednak nadal powstrzymywałem się żeby nie jęknąć z bólu. Obrócił mnie na brzuch, ściągnął spodnie i wylał trochę kremu na swojego penisa, wmasował go i wszedł we mnie powoli. Zacisnąłem ręce na kołdrze i jęknąłem przeciągle. Daehyun, przytrzymując mnie za biodra, poruszał się coraz szybciej. Bolało okropnie, jednak uczucie którego doznałem po chwili było przecudowne i nie do opisania. Po tym gdy oboje doszliśmy, Daehyun położył się koło mnie, objął, pocałował w czoło i szepnął "kocham cię". Leżeliśmy tak chwilę patrząc sobie w oczy. Jednak żaden z nas nie chciał ich zamknąć i w końcu zasnąć.
- Chodźmy już spać.
- Dobrze.
Daehyun zamknął oczy a ja leżałem patrząc na niego i myśląc o tym jak słodko wygląda gdy śpi. Pogłaskałem go po głowie.
- Youngjae? - mruknął cicho.
- Nie mogę zasnąć.
Wtedy zrobił coś niesamowicie uroczego. Zaczął śpiewać mi kołysankę. Oh, on był wspaniały.
- Dziękuję. Kocham cię. - przytuliłem go i zasnąłem.
Kolejne dni i tygodnie mijały nam cudownie. Nie mogło mnie spotkać nic wspanialszego. Nie posiadałem się ze szczęścia. W szkole zachowaliśmy jednak przyjacielskie stosunki. Przecież mogłaby wyniknąć z tego jakaś nie fajna sytuacja. Ludzie potrafią być okrutni. Po szkole jednak spotykaliśmy się i zachowywaliśmy jak normalna para. I te chwile były wspaniałe. Cieszyły mnie najmniejsze rzeczy które robiliśmy razem. Jednak nic, co było tak wspaniałe nie może trwać nieprzerwanie idealnie. Pewnego razu poszliśmy razem coś zjeść, a potem do parku w którym było przepięknie. Byłem zachwycony. Stanąłem na chwilę przy jakimś drzewie gapiąc się na spadające z niego płatki kwiatów. Daehyun podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Podoba ci się?
- Bardzo.
Nie zważając na to że jest tu pełno ludzi, po prostu mnie pocałował. Potem złapał mnie za rękę i odprowadził do domu. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie kolejny dzień w szkole. Przyszliśmy normalnie do szkoły, jednak każdy dziwnie na nas patrzył. Nie rozumiałem o co chodzi. Popatrzyłem na Daehyuna, łapiąc go za rękaw, ale on był tak samo zaskoczony. Zacząłem się niepokoić. Spojrzałem na jedną z dziewczyn z naszej klasy. Trzymała w ręku telefon i patrzyła raz na ekran, raz na nas, z miną jakbyśy jej wymordowali pół rodziny.
- Wiesz może o co chodzi? - przeraziła się gdy do niej zagadałem. Pokazała nam zdjęcie na którym na którym wyraźnie byliśmy my. Niby nic takiego, zwykłe zdjęcie, gdyby nie fakt że całuje się na nim z Daehyunem. Przeraziłem się.
- Skąd to masz? - wręcz krzyknął Dae.
Równie wystraszona co ja, uciekła do łazienki.
- Co jeżeli ktoś jeszcze to widział?
- Wszyscy widzieli - odpowiedział mi ten sam koleś który kazał wtedy Daehyunowi mnie pocałować.
- Jak to?
- Każdy dostał te zdjęcie.
Nie chciałem słyszeć więcej. Wybiegłem ze szkoły. Chyba pierwszy raz udało mi się biec aż tak szybko. Mimo tego że przez łzy nieustannie cisnące mi się do oczu ledwo co widziałem drogę, w mgnieniu oka znalazłem się w domu. W moim ciepłym łóżku.
Okryłem się kołdrą i bijąc się z myślami, płakałem. To wszystko nie dawało mi spokoju. Załamałem się. Nie wiem nawet co takiego popchnęło mnie do tego co zrobiłem potem. Wyszedłem do łazienki i zamykając za sobą drzwi osunąłem się po nich w dół. Po chwili leżałem zamoczony po szyję w gorącej wodzie. Myślałem że kąpiel w jakiś sposób pomoże. Nie wiedziałem co teraz robić. Przecież wszyscy to widzieli. Jestem skończony. Zauważyłem gdzieś na półce wymienne żyletki do maszynki. Wziąłem jedną, chwile się jej przyglądałem a po chwili przejechałem lekko po ręce, bolało ale nie tak bardzo jak myślałem. Chciałem poczuć ulge, dalej jeździłem żyletką po ręce. Spojrzałem na moje żyły, przyłożyłem ostre narzędzie i dociskając przejechałem wzdłuż nich. Zaczęła mi lecieć krew, coraz bardziej i bardziej. Zanurzyłem krwawiącą rękę w wodzie i zamknąłem oczy. Jedyne o czym teraz myślałem to śmierć.
Nie mogłem się ruszyć. Czy ja umarłem?
- Youngjae?
Chyba jednak nie skoro słyszę moje imię. W dodatku od kogoś, od kogo lubiłem słyszeć je najbardziej.
- Daehyun? Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. - nachylił się nade mną i dopiero wtedy zobaczyłem jego czerwone, zapłakane oczy.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Teraz już tak - uśmiechnął się, jednak nadal płakał. - a jak się czujesz?
- Trochę słabo, ale nie jest tragiczne. Jak długo już tu jestem?
- Od wczoraj.
- A ty?
- Też od wczoraj. Odkąd wezwałem karetkę.
- Czyli to ty mnie znalazłeś?
- Na szczęście tak.
- Dziękuję - Byłem mu na prawdę wdzięczny. Chciałem podnieść się i wtulić się w niego. Poczuć ciepło jego ciała. Jednak byłem za słaby. - i przepraszam.
- Za co?
- Za to że siedziałeś tu, martwiąc się o mnie. Jestem strasznym idiotą.
- Nie mów tak. Wiesz? Rok temu chciałem zrobić to samo. Jednak coś mnie powstrzymało.
- Co takiego?
- Pomyślałem wtedy że zmarnowałbym szansę na to, że kiedyś znajdę kogoś z kim będę szczęśliwy. I znalazłem - mimo tego jak bardzo cieszyłem się słysząc to, odwróciłem głowę w bok i zacząłem płakać.
- Czemu płaczesz?
Przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć. Leżałem, dalej płacząc. Daehyun złapał mnie za rękę.
- Jae?
- Bo... przez to że jestem tak durnym egoistą, mogłem cię stracić.
- Przestań. Przecież najważniejsze że nic ci nie jest.
Znowu tylko płakałem. Tym razem ze szczęścia. On był wspaniały.
- Nie płacz już, proszę. Nie lubię tego
- Wybacz.
Przyłożył rękę do mojego policzka, po czym otarł łzy spływające z oczu. Nachylił się nade mną, pocałował w policzek i delikatnie przytulił. Nie wiem jakim cudem udało mi się unieść rękę i objąć go.
- Youngjae..
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, oppa.
Przez jakiś czas jeszcze siedział przytulony do mnie, jednak chwilę te musiała przerwać nam pielęgniarka z lekarzem.
- Przepraszam, czy mógłby pan wyjść? Musimy przeprowadzić badania.
- Dobrze. - pocałował mnie w usta i wyszedł. Ich mina była bezcenna. Po jakichś 20 minutach skończyli i zawołali z powrotem Daehyuna.
- Wszystko jak na razie jest w porządku. Jeżeli nic się nie zmieni za 2 dni będzie mógł opuścić szpital.
- Dobrze, dziękuję. - i wyszli.
- Daehyun?
- Tak Jae?
- Zostaniesz ze mną?
- Jasne. Zawsze. Na zawsze.
- Dziękuję.
Jakoś pół godziny później wpadła jak burza moja mama.
- Youngjae! Co się stało?!
- Mamo, opowiem ci wszystko jak wyjdę ze szpitala. Teraz nie mam siły.
- Dobrze. A jak się czujesz? Wszystko w porządku?
- Całkiem dobrze. Tak.
- A jak długo jeszcze tu zostaniesz?
- Lekarz mówił że może za dwa dni wyjdę.
- To wspaniale. Tylko, nie będę mogła tu z tobą zostać.
- Rozumiem, masz pracę i tak dalej. Daehyun ze mną zostanie.
- Dziękuje. Tylko, czy ty nie masz teraz szkoły?
- Youngjae jest ważniejszy.
Chwilę jeszcze z nami porozmawiała, zostawiła trochę jedzenia które kupiła dla mnie i żegnając się wyszła.
- Nie wiem czy będę mógł jej o wszystkim powiedzieć.
- Dasz radę.
- Nie wiem. Ale nawet gdyby mi się udało, nie mam pojęcia jak ona to przyjmie. Jak będzie zła?
- Dlaczego miałaby być? Ty nie zrobiłeś nic złego.
- Ale może być zła o to, że chciałem ją zostawić samą. Ona się bardzo dla mnie stara.
- Nie martw się o to. Twoja mama na pewno cię zrozumie.
- Mam nadzieję.
- Nie przejmuj się tym. Teraz śpij, musisz odpoczywać.
- Dobrze. - zasnąłem, jednak cały czas czułem że jest blisko mnie. Gdy się obudziłem cały czas siedział w tym samym miejscu, trzymając mnie za rękę.
- Która jest godzina?
- Jakoś 3 w nocy.
- Dlaczego nadal nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć.
- Idź spać. Ty też potrzebujesz odpoczynku.
- Okei. Dobranoc. - pocałował mnie w policzek i położył się na fotelu który stał obok.
Dwa dni później rzeczywiście wypisali mnie ze szpitala. Jednak musiałem na siebie uważać. Mama całkiem dobrze wszystko przyjęła. Na początku chciała wysłać mnie do psychologa ale zapewniłem ją że dam sobie radę. Zostałem jeszcze kilka dni w domu a Daehyun przychodził do mnie po szkole.
Któregoś dnia przyszedł wyraźnie podekscytowany. Podszedł do mojego łóżka i pocałował mnie w usta.
- Coś się stało?
- Nie, to nic takiego. A jak się czujesz?
- Dobrze.
- To świetnie.
Chwilę siedział tak, uśmiechając się do mnie.
- Dae?
- Tak?
- Co głupiego znowu zrobiłeś?
- Ja...w sumie...
- Mów.
- No dobra. Więc, spotkałem Minhyuka i tak jakoś od słowa do słowa... no po prostu mu przywaliłem.
- Że co?! - mimo braku sił, podniosłem się do siadu.
- No bo to wszystko jego wina.
- O czym ty mówisz?
- No bo on zrobił te zdjęcia i wysłał je wszystkim.
- Boże...
- Przez niego mogłeś zginąć. Nienawidzę go jeszcze bardziej.
- Ale przecież... eh, Daehyunnie. - wtuliłem się w niego. - ale nic takiego mi się nie stało.
- Ale mogło. A wtedy bym sobie tego nie wybaczył.
- A ja nie wybaczyłbym sobie gdyby coś stało się tobie. Przecież on i jego znajomi mogą ci coś zrobić.
- Spokojnie, nic mi nie zrobią.
- Jak to?
- Bo... pamiętasz o tym co ci mówiłem, że kleił się wtedy do każdego chłopaka na imprezie, nie?
- No tak, ale co to ma do rzeczy?
- Jedna z dziewczyn która tam była robiła mu zdjęcia. No i ja je wszystkie nadal mam. A on o tym wie i wie co mogę z nimi zrobić.
- Serio?
- Tak. Wiedziałem że kiedyś się na pewno przydadzą.
- Nawet bardzo. - przytuliłem go mocniej. - Hm, a co ze szkołą?
- Jak to co?
- Ja nie chcę tam wracać...
- Czemu nie?
- Oni wszyscy wiedzą... no i - złapałem go za koszulę - wolałbym spędzić cały ten czas z tobą.
- Wiem Jae, ja też. I wiesz co? - uniósł moją brodę do góry - Mógłbym spędzić z tobą całe moje życie.
Byłem przeszczęśliwy. Nigdy nie sądziłem że spotka mnie coś tak pięknego.
- Dlaczego płaczesz?
Byłem tak zapatrzony w jego, śliczne, brązowe oczy że nawet o tym nie wiedziałem. Zawstydziłem się i upadając na łóżko, schowałem moją zaczerwienioną i zapłakaną twarz w poduszce.
- Jae? Coś nie tak? - Daehyun kładąc się obok, szturchnął mnie w ramię.
Odwróciłem się w jego stronę.
- Dae... - zacząłem gładzic jego włosy.
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - wtuliłem się w niego mocno. Mógłbym tak leżeć całe wieki. Przy kimś kogo kochałem najbardziej na świecie.
- Najbardziej... - wymruczałem cicho i wręcz upajając się jego zapachem, zasnąłem.

~~~

A więc, wspomniany wyżej wpierdol z dedykacją dla Mayu. I, żeby nie było nieporozumień, specjalnie nazwał go 'oppa' bo uznałam że będzie to ukesiowe i słodkie :I dziękuje, dobranoc~ <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz