wtorek, 6 stycznia 2015

I just want you (Hanjoo)

To był ten dzień. Tak właśnie ten. Ten który miał być najpiękniejszym w moim życiu. Wstałem z łóżka szalenie szczęśliwy. Spojrzałem na zegarek. Była 10. Trochę mało czasu mi zostało ale ma pewno zdążę. Muszę zdążyć. Wyszedłem z pokoju. Akurat przez korytarz przechodziła moja mama
- No nareszcie, myślałam że zaśpisz.
- Nie mógłbym. - uśmiechnąłem się do niej.
Dziś miałem ochotę jedynie się do każdego uśmiechać. Dzielić się z ludźmi tym jaki byłem szczęśliwy. I dobrze wiedziałem że nic a nic nie popsuje mi tego wspaniałego dnia.
Zjadłem coś na szybko, wziąłem prysznic i ubrałem to co mama mi starannie przygotowała, czyli mój ciemnoniebieski garnitur i błyszczące buty. W górnej kieszonce marynarki miałem małego, różowego kwiatka. Jakoś dodawał uroku temu poważnemu strojowi. Siedziałem nakładając odrobinę makijażu na twarz gdy nagle ktoś wpadł, usiadł mi na kolanach i łapiąc moją twarz w małe dłonie pocałował mnie czule w usta. To był Hansol.
- Witaj, Hansollie~
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty też. - uśmiechnąłem się. - ale wiesz? Podobno patrzenie na pannę młodą przed ślubem przynosi pecha. - zaśmiał się uroczo.
- Nie martw się. Chyba nie wierzysz w przesądy? Ja zawsze będę z tobą, nieważne co się stanie. - i jak zwykle zrobiło mi się ciepło na sercu. Nie mogłem trafić na nikogo lepszego.
- Ah, kocham cię. - złapałem go za brodę i pocałowałem.
- Ja ciebie też. Jestem taki szczęśliwy.
- Hej, musimy już iść.
- Oh racja, nie możemy się spóźnić.
Wstał, złapał mnie za rękę i oboje wyszliśmy na zewnątrz, prosto do samochodu. Pojechaliśmy do urzędu. Byli tam wszyscy. Prawie cała, moja i Hansola, rodzina. No i oczywiście on. Najcudowniejszy człowiek na ziemi. Mój ukochany Kim Hansol w białym garniturze. Wyglądał cudownie, jak anioł.
Oboje już byliśmy gotowi. Wszyscy byli. Podpisaliśmy jakieś papiery. Pierwszy uniosłem jego dłoń i wsunąłem na palec srebrną obrączkę. Potem on zrobił to samo. Uśmiechnąłem się do niego.
- No to... możecie się teraz pocałować.
Złapałem za jego trzęsące się dłonie, przysuwałem się bliżej i bliżej i gdy nasze usta prawie się dotknęły... obudziłem się. Z hukiem walnąłem się głową w sufit. Wybranie góry na łóżku piętrowym nie było dobrym pomysłem. Dotknąłem swojego bolącego czoła. Odetchnąłem z ulgą, nie nabiłem guza. Położyłem się z powrotem i dopiero dotarło do mnie jaki piękny miałem sen. Dotarło do mnie również to, że wróciłem do szarej rzeczywistości gdzie nigdy się to nie stanie. Nie w tym kraju i nie z Hansolem. Przecież byliśmy jedynie przyjaciółmi... wykorzystanymi do tego by rozsławić zespół naszym bromance. Super. Mi to położenie w ogóle nie pasowało. Zwłaszcza że przez to wszystko Hansol stał się dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Ale co się dziwić gdy ciągle mnie przytula, próbuje pocałować, robi sobie ze mną zdjęcia, nawet w naszych układach i klipach jest pełno, tak zwanego, Hanjoo. Pairing roku. Szkoda że nie był prawdziwy. I to mnie bolało najbardziej. I nie ważne jak bardzo bym chciał, nie mogę nic z tym zrobić. Bo przecież to Hansol, tak łatwo go zranić i stracić jego zaufanie. Był strasznie wrażliwy. Kiedyś popłakał się gdy nie chciałem złapać go za rękę na lotnisku.
Szkoda że tej nocy nie udało mi się już zasnąć, bo liczyłem na kolejny sen z najbardziej uroczą istotą we wrzechświecie. Przynajmniej w snach mogło być tak pięknie. Tak, jak chciałem by było. Zamiast tego leżałem znowu płacząc.
Kolejny dzień. W planach mieliśmy jakiś fanmeeting. On jak zawsze usiadł koło mnie, co chwilę mnie przytulał... no i po prostu był Hansolem. Hansolem którego udawał. Takim, jakim znali go fani. Mam wrażenie że prawdziwego Hansola znałem tylko ja. Zapłakany wiecznie dzieciak. Czasami myślałem że nawet Yano uchodził za bardziej wydoroślałego. Ale takiego Hansola kochałem. Takiego który niczego nie musiał udawać. No i był niezwykle słodki. Ogólnie cały był dla mnie idealny. Ale to chyba normalne wrażenie gdy kogoś lubi się aż tak bardzo. Cieszyłem się z tego że mogliśmy być chociaż przyjaciółmi. Ale to oczywiste że czegoś mi brakowało.
Wróciliśmy do dormu. Usiadłem przed telewizorem na jednej z kanap i przełączałem kanały. Trafiłem na jakąś komedię romantyczną. No nic i tak nie było nic lepszego.
- Hej, co oglądasz? - odwróciłem głowę w bok. To był Hansol.
- Umm, w sumie sam nie wiem. Jakaś komedia.
- Mogę oglądać z tobą?
- Jasne.
Usiadł obok i chwilę siedział tak nie odzywając się, dopóki coś go nie rozśmieszyło w filmie. Wtedy wylądował na mnie i bez namysłu po prostu objął moje ramię. A ja po raz kolejny miałem ochotę wtulić się w to drobne ciałko i już nigdy nie wypuszczać go z moich objęć. Ale coś jak zawsze mnie powstrzymywało i zachowywałem się ozięble.
- Przytul mnie.
Zamurowało mnie. Nie nie nie. Nie zrobię tego. Nie.
- Proszę.
Nadal nic nie zrobiłem. Moja twarz stała się czerwona. Jak zawsze.
- Dlaczego nie chcesz? B-joo...
- Hansol, nikogo tu nie ma. Nie musisz udawać.
- Ja wcale nie udaje. - wstał i pobiegł do siebie. Chciało mi się płakać. Znowu to zrobiłem. Znowu go zraniłem. Dlaczego byłem tak głupi że nawet nie potrafiłem pójść do niego i przeprosić? Zamiast tego nadal siedziałem gapiąc się głupio w telewizor. Moje wewnętrzne przemyślenia przerwał Hojoon który dzielił z Hansolem pokój.
- B-joo, co się stało Hansolowi?
- Sam nie wiem.
- Idź do niego. Płacze cały czas i nikt nie może go uspokoić.
- Skoro nikt nie może mu pomóc, sądzisz że mi się uda?
- Jak dotąd wychodziło ci to. Proszę, idź do niego. To Hansol, on może się kompletnie załamać przez jakąś głupotę.
- Masz rację.
Niepewnie złapałem za klamkę i odetchnąłem ciężko. Hansol leżał na swoim łóżku a obok niego był Jenissi. Gdy tylko mnie zobaczył wstał i wyszedł. Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem rękę w jego kierunku by pogładzić go po plecach.
- Hansol. Ja przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Naprawdę przepraszam. Nie płacz już, proszę.
- B-joo? To ty? - podniósł głowę z poduszki.
- A kto inny?
Usiadł na łóżku, popatrzył na moją twarz, wdrapał mi się na kolana i przytulił mocno do siebie. Nie miałem wyjścia i także go objąłem. Czułem po woli że przestaje płakać a jego oddech się uspokaja.
- Dlaczego nie chciałeś zrobić tego wcześniej?
- Bo jestem idiotą. Przepraszam.
- B-joo...- odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. - mogę cię pocałować?
CZEKAJ ŻE CO. CO. Zajęło mi trochę by to do mnie dotarło. Nie odpowiadając mu, po prostu sam wbiłem się w jego śliczne, różowe usta. Przytuliłem go.
- B-joo... ja naprawdę nic nie udaje, bo ja cię kocham. Bardzo cię kocham.
- Oh Hansollie~
- Tak?
Pocałowałem go w czoło i zaśmiałem się lekko gdyż przypomniał mi się mój sen ze ślubem.
- Nic... po prostu też cię kocham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz