Minął już mój pierwszy miesiąc w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dziecięcym. Coraz bardziej lubiłem przychodzenie tutaj. Junhong zmienił się. Oczywiście na dobre. Byłem dumny i szczęśliwy. I jednocześnie z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochiwałem. Ale ciężko mi było się do tego przyznać nawet przed samym sobą, więc na razie nawet mu o tym nie wspominałem.
Był poniedziałek. Jak zwykle rano wstałem wcześnie i popędziłem do szpitala. Po pomocy przy śniadaniu chciałem iść do Junhonga, ale zostałem wezwany do ordynatora.
- Dzień dobry. Czy coś nie tak?
- Wszystko w porządku. I to jak najlepszym. A to wszystko dzięki panu.
- Dzięki mnie?
- Oczywiście, odkąd pan się tu pojawił Junhong zmienił się nie do poznania.
- Naprawdę? - niedowierzałem, bo myślałem że tylko ja dostrzegam w nim poprawę.
- Tak. I chciałem panu za to podziękować.
- Oh, cóż... w końcu po to tu jestem. Umm... mógłbym o coś spytać?
- Jasne.
- Czy Junhong ma jakieś szanse by dostać przepustkę na weekend?
- Oh... myślę że teraz tak. Ale on nie...
- Ah, spokojnie. Chciał tylko mnie odwiedzić.
- No dobrze. Także, myślę że mógłbym się zgodzić na ten weekend. Wiem że mogę panu ufać.
- Naprawdę?
- Tak.
- Oh, ja... dziękuję bardzo!
- Nie ma za co. - uśmiechnął się do mnie.
- To ja... ja już pójdę. Do zobaczenia. I jeszcze raz dziękuję.
- Do widzenia.
Poszedłem szybko do Junhonga. Siedział na łóżku i czytał książkę którą mu pożyczyłem.
- Hej, mam dobre wieści~
- Hej! Ah, tak? Jakie?
- Byłem u ordynatora i zgodził się na przepustkę.
- Naprawdę? Jejku jak się cieszę! Dziękuję! - rzucił mi się na szyję a po chwili pocałował mnie w policzek. Oh.
- Oh.. ja też się cieszę. Starałeś się cały czas więc teraz nawet nie próbuj tego wszystkiego zepsuć.
- Nie zepsuję, obiecuję ci to! Jejkuu jak się cieszę! A kiedy mogę wyjść?
- O to nie pytałem, ale myślę że w piątek.
- Ooo to świetnie! Nie mogę się doczekać! - wtulił się we mnie jeszcze mocniej i oparł głowę o moje ramię.
- Oh, ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - pogłaskałem go po głowie.
- Będę miał cię teraz tylko dla siebie. - odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Oh, Junhong. - spojrzałem na jego śliczne usta. Nie mogłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Pocałowałem go czule. Przez chwilę chyba nie wiedział co właśnie się stało, jednak potem złapał za materiał mojego sweterka i nieśmiale zaczął oddawać pocałunki. Złapałem go za biodra, usiadłem na łóżku i posadziłem go sobie na kolanach. Całowałem coraz bardziej namiętnie. Wsunąłem dłoń pod jego koszulkę dotykając jego miękkiej skóry na klatce piersiowej. Oh, miałem ochotę jak najszybciej zacząć ją całować. Junhong uroczo zamruczał mi wprost do ucha. Zjechałem niżej na jego szyje, liżąc ją i całując. Pozostawiłem też kilka malinek. Kompletnie tracąc resztki rozsądku zdjąłem mu koszulkę i w końcu mogłem poczuć pod swoimi wargami jego skórę. Oh, taka cudowna. Byłem tak szczęśliwy. Ale coś oczywiście musiało mi to popsuć. Ktoś zapukał do drzwi, grzecznie pytając czy może wejść bo ma leki dla Junhonga. Dopiero wtedy przypomniało mi się że jestem nadal w szpitalu. Boże, co ja chciałem zrobić. Junhong szybko zeskoczył ze mnie i ubrał koszulkę, krzycząc że może już wejść. Mijając w drzwiach niską blondynkę, wyszedłem stamtąd i tego dnia już nie wróciłem. Czułem się zbyt upokorzony.
Nadszedł tak długo wyczekiwany piątek. To był najdłuższy tydzień w moim życiu. Wydawał się jeszcze dłuższy zważając na to jak się zaczął. Po zakończonej pracy i załatwieniu wszystkiego związanego z wyjściem Junhonga, poszedłem do niego.
- Hej Junhong~ i jak, gotowy?
- Hej - podbiegł bliżej i mnie przytulił. - tak! Jakoś od wtorku~
- No to możemy już iść.
- Oh, dobrze. Jestem taki podekscytowany.
Gdy tylko wyszliśmy za drzwi budynku uśmiech nie schodził z twarzy Junhonga. Odkąd go poznałem nigdy tyle się nie uśmiechał. Cieszyło mnie to. Wszędzie się rozglądał i gdy spostrzegł że już dawno wyszliśmy z obszaru szpitala, złapał mnie za rękę i trzymał ją aż dotarliśmy przed drzwi mojego mieszkania. Weszliśmy do środka a mój pies jak zwykle się na mnie rzucił domagając się spaceru i jedzenia.
- O, cześć Tigger, mamy gościa.
- Ohhh, jaki on rozkoszny. - pogłaskał go, a Tigger jak zwykle zaczął się cieszyć.
- Musimy wyjść z nim na spacer.
- Chętnie!
Przypiąłem psa do smyczy i podałem ją Junhongowi.
- Trzymaj go.
- Jejku~ chodź Tigger, idziemy!
Wyszliśmy z domu i spacerowaliśmy z Tiggerem przez całą godzinę. Widać było że Junhongowi się to podobało. Po długim spacerze wrociliśmy do domu i postanowiliśmy zrobić kolację. Oczywiście był to makaron bo ani on, ani ja nie umieliśmy gotować. Ale nie wyszło tak źle jak się spodziewałem. Najedzony usiadłem na kanapie a Junhong stanął za mną. Powoli zaczynał całować mnie po szyi. Swoje cieplutkie rączki wsadził mi pod koszulkę i masował moja klatkę piersiową. Robił tak przez dłuższą chwilę jednak w pewnym momencie przerwał i wyjął dłonie spod mojej koszulki.
- Yongguk, spójrz na mnie - odwrociłem się ku niemu i spojrzałem w jego śliczne oczy, usmiechnął się do mnie i przeskakując oparcie kanapy usiadł na mnie okrakiem. Kontynuował całowanie mojej szyi, przyznam że bardzo mnie to podniecało. W jednej chwili z szyi przeniósł się na moje usta. Całował mnie tak energicznie a zarazem czule, ohh nikt nie dorówna jego pocałunkom. Nagle znowu przerwał.
- Yongguk?
- Tak Junhong?
- Chce to zrobić, z tobą, TERAZ.
- Ale Junhong, przecież to...
- Pedofilia? Nie myślałeś o tym dwa lata temu rozbierając tamtego chłopaka...
- Ale Junhong..
- Dobra, nieważne! Zapomnij - był już na skraju płaczu. Proszę cię Junhong, nie... ah nie mogę patrzeć na to jak płacze.
- Um Junhong, przepraszam. Po prostu to przez tamte zdarzenie... ah ja też tego chcę - odrazu rozpromieniał.
- Naprawdę? - nadal mam wątpliwości ale nie chce go ranić, zrobię wszysto.
- Tak - szeroko się uśmiechnął lecz po chwili jego uroczy uśmiech zamienił się w uśmiech pełen pożądania. Spojrzał mi głęboko w oczy i nie odrywajac wzroku zdjał ze mnie koszulkę, następnie schylił się, zębami rozpiął zamek od moich spodni i je zsunął. Kto jak kto ale ten dzieciak potrafiłby każdego podniecić. Siedziałem już tylko w samych bokserkach. Teraz moja kolej. Zdjąłem z niego koszulkę i zaraz potem spodnie. Położyłem się na niego. Junhong robił mi urocze malinki, a ja chcąc sprawić mu przyjemność poruszałem się tak aby nasze członki się o siebie ocierały. Ciche jęki Junhonga powodowały u mnie dreszcze. Jego głos, nawet w postaci jęku był niesamowity. W końcu po krótkiej zabawie nadszedł moment którego się obawiałem. Junhong niemal że błyskawicznie pozbył się ze mnie bokserek, a ja po chwili jego. Spojrzałem w te jego cudne oczka, było w nich pełno pożądania. Wbiłem się w jego usta i powoli w niego wszedłem, chciałem robić to jak najlepiej żeby to go nie bolało ale i tak krzywił się z bólu. Z każdym pocałunkiem przyśpieszałem aż w końcu bolesne jęki Junhonga zamieniły się w pełne przyjemności i zachwytu. Ciągle przyspieszałem i lustrowałem twarz Junhonga, była przeurocza i zadowolona. Kiedy byliśmy już blisko Junhong zaczal głośniej jęczeć i krzyczeć
- Yongguk, błagam sz-szybciej!
- Spokojnie, jeszcze chwila.
Wykonałem kilka mocnych i stanowczych pchnięć aż w końcu doszedłem. Junhong doszedł zaraz po mnie. Jego twarz mówiła wszystko, był szczęśliwy a taki był mój cel.
- Yongguk, kocham cię - zaraz czy on powiedział? Nie, niemożliwe.
- Ummm proszę?
- Ko-kocham cię - a jednak! Co mu odpowiedzieć? Sam nie wiem co do niego czuje.. a może jednak wiem...
- Ja, ja ciebie... też kocham.
- Będę cię częściej odwiedzał jeżeli obiecasz ze będziesz to robił często.
- Obiecuję. Kiedy tylko będziesz chciał. - pocałowałem go po raz kolejny w usta. - chodź już spać.
- Dobrze, ale ty ze mną.
- Zgoda - wstałem z kanapy, uniosłem Junhonga i zaniosłem go do mojej sypialni, prosto do łóżka. Po chwili Junhong zasnął, a ja przez cała noc leżałem i patrzyłem się na niego nadal nie wierząc co się pomiędzy nami wydarzyło.
Rano zauważając że Junhong się budzi, pocałowałem go w czoło.
- Dzień dobry~
- Dzień dobry Yongguk~ - uśmiechnął się do mnie.
- Wyspałeś się?
- Jak nigdy! Chciałbym tak się budzić codziennie. Przy tobie~
- Oh, ja też. - przytuliłem go.
- Jakie mamy dziś plany, kochanie?
- Zależy co chcesz robić.
- Chciałbym się znów z tobą kochać... ale chyba wybiorę najpierw spacer a potem hmmm kino? Tak kino! Proszę zabierz mnie do kina~
- Co tylko zapragniesz, mój kochany~
- Ohhh, kocham cie, jesteś wspaniały~!
- Junhongie~ jesteś słodki. - pocałowałem go delikatnie w usta. - też cię kocham.
- A ty jesteś najwspanialszą osobą jaką znam! - wtulił się we mnie.
- Oh, naprawdę? Dziękuję. - przytuliłem go mocniej.
- Zrobię ci śniadanie~
- Um, dobrze.
- To czekaj.
Wstał i wyszedł. Wrócił po kilkunastu minutach, już ubrany a w ręku trzymał talerz z goframi. Pachniały przepysznie. Tak też smakowały.
- Dziękuję, jesteś cudowny.
- Ale nie tak jak ty~
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. To było tak słodkie. Odstawiłem talerz i łapiąc za jego brodę pocałowałem go czule w usta.
Gdy Junhong także zjadł śniadanie, wzięliśmy Tiggera i wyszliśmy na spacer. A potem poszliśmy do kina. Junhong wybrał jakiś horror. Ciekawe czy zauważył że zasnąłem w połowie...
- Yongguk? Wstawaj!
- Ja wcale nie śpię! - od razu podniosłem się z miejsca.
- Jasne.
- No tak. Ah, chodź już.
Trzymając Junhonga za rękę wróciliśmy do domu. Był tak zmęczony że prawie od razu zasnął. Ja także.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz