*kilka miesięcy później*
Koichi:
Nadal byłem w związku z Meto, jednak teraz byłem bliżej z MiĄ znacznie bliżej. Oczywiście nadal kochałem tego malucha (czyli Meto) z barbie to była tylko przyjaźń. Meto jednak był bardzo zazdrosny jednak nie miał do tego powodu mimo tego postanowiłem mu to wynagrodzić. Zabrałem go do wynajętego domku na obrzeżach miasta, przy okazji kupując mu dużo mang ot taki prezent. Oczywiście Metoś o niczym nie wiedział to miała być niespodzianka.
-Meto skarbie-podszedłem do chłopaka i przytuliłem go od tyłu.
-tak?-odwrócił się w moją stronę twarzą i lekko pocałował
-bo musisz się spakować-powiedziałem z uśmiechem-chcę Cię gdzieś zabrać
-dobrze,a kiedy?-spytał się
-no najlepiej jakbyś spakował się do wieczora.-powiedziałem,a po tych słowach Meto poszedł się pakować. Jako że ja byłem już spakowany, zacząłem oglądać tv. Jednak szybko mi się to znudziło i jak na prawdziwego japończyka przystało zacząłem robić zdjęcia, głównie sobie i kotu. A właśnie, wspominałem już że mamy kota? Meto dość długo się pakował, a ja zrobiłem zdjęcia dla wszystkiego co możliwe. Będzie co wstawiać na instagrama i Amebe. W końcu skończył. Zabrałem jego walizkę i pojechaliśmy, bo czym szybciej tam się znajdziemy tym szybciej wrócimy znaczy tym dłużej tam będziemy. Tsuzuku miał opiekować się naszym kotem. Żegnaj kocie naprawdę Cię lubiłem. Chyba jednak zadzwonię do Mii aby go do Siebie zabrał. Wziąłem telefon i wybrałem jego numer.
-Cześć MiA jest sprawa, bo Yano (tak wiem inwencja Twórcza autorki powala) miał zostać z Tsuzuku, ale boję się że nie przeżyje tak więc mógłbyś go do siebie zabrać?-spytałem się
-Pewnie to ja idę po kota a ty zadzwoń do Tsuzuku- powiedział głos w słuchawce i się rozłączył. Teraz byłem spokojny.. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Było tu bardzo ładnie. Dużo zieleni, spokój i cisza. Widziałem, że Meto się cieszył wyglądał tak słodko. Zabrałem nasze walizki i weszliśmy do środka. Domek też był śliczny i był kominek.
Tsuzuku
Zabrałem Yano do domu. Lecz po jakimś czasie przyszedł MiA i chciał mi bezczelnie tego kota zabrać. Co to nie, barbie.
-Nie oddam ci go. -Powiedziałem
-Ale Koichi kazał mi go zabrać od ciebie
-Trudno, mógł się zdecydować na początku by dać go tobie.
-Bo wiesz, tak szczerze to on się boi o Yano.
-Jakby miał o co. To że lubię znęcać się nad ludźmi, nie znaczy że też nad zwierzętami.
-No ja mam nadzieję.
-Spokojnie kochany. -Powiedziałem, po czym zaprosiłem go do środka. Jak zwykle nie musiałem długo prosić. Zabawię się troszkę. Usiadł na kanapie a ja poszedłem zrobić herbatę.
-A ty co taki miły? -Powiedział gdy przeniosłem ciepły napój.
-Dla ciebie zawsze.
-Jakaś nowość.
-Przecież ja zawsze byłem dla ciebie miły. -Powiedziałem, po czym specjalnie wylałem na niego herbatę.
-No to to miłe nie było.
-Przepraszam, ale przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
Poszedłem do kuchni po ścierkę by go wytrzeć. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem wycierać mu koszulkę.
-C-co ty robisz?
-Wycieram cię. -Powiedziałem po czym spojrzałem mu w oczy, co sprawiło że uśmiechnął się do mnie. Uznałem to za dobry moment. Dobry moment żeby go pocałować, co najwyraźniej mu się podobało bo po chwili odwzajemnił mój pocałunek. Wbiłem palce w jego natapirowane włosy, przybliżając się do niego coraz bardziej i bardziej... I nagle MiA zrobił coś czego się nie spodziewałem. Złapał mnie w talii, podniósł, rzucił na kanapę i... Uciekł z mojego domu. A miało być tak pięknie. I co ja teraz zrobię? Chyba do niego zadzwonię, może wróci i mi się uda. Ale najpierw...
-Yano, chcesz jeść?
Ten kot przynajmniej mi nie ucieknie.
MiA
Nigdy bym się nie spodziewał, że on może coś takiego zrobić chyba od braku Meto w dupie mu się poprzewracało… jednak mogło to być miłe. Cholera może wrócić i przeprosić? O jezu, a jak on teraz robi coś kotu? WRACAM TAM. Wbiegłem do domu bez pukania czy jakiegokolwiek ostrzeżenia. Tsuzuku nie przestaje mnie zaskakiwać. Spodziewałem się jakichś modłów do szatana nad ciałem zamordowanego kota, a tu co? Nasz mały sadysta leży sobie na kanapie, ogląda Doraemona i niańczy kotka który leżał na jego piersi. Jego zdziwienie na widok mej przerażonej twarzy było jeszcze większe niż moje.
-Jednak wróciłeś? -Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Bałem się że zrobisz coś Yano.
-Jaaasne.
-No tak, ale widzę że wszystko w porządku, wiec pójdę już. -Powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi. Gdy już miałem wychodzić, coś rzuciło mi się na plecy, szepcząc do ucha 'zostań, proszę ' po czym zaczął gryźć moje ucho. Jak ja mam mu teraz odmówić? Nahh. Odwrócił mnie w swoją stronę i wbił się w moje usta. Chciałem przyciągnąć go bliżej siebie, ale on wtedy złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i wyciągnął z szafki obrożę którą mi założył. Mimo że nie wyglądałem na takiego, lubiłem takie rzeczy. Potem zawiązał mi oczy czerwoną przepaską. Zaczął mnie rozbierać i przywiązał do łóżka. Strasznie mi się podobało.
Koichi:
Nadal zastanawiałem się nad tym czy kot żyje. Żeby się nie zamartwiać zabrałem Meto na spacer. Poszliśmy do lasu, miałem w głowie scenę seksu na kamieniu, ale mój ukochany raczej się na to nie zgodzi. Gdy rozmyślałem nad tym,
-Koichi... tak w sumie to po co nam ten kot?-spytał się mnie Meto
-No bo koty są słodkie-odpowiedziałem mu i dalej zacząłem myśleć nad pieprzeniem go na kamieniu. Dla Meto chyba było zimno więc objąłem go ramieniem i postanowiliśmy wracać.
MiA:
Leżałem wykończony obok Tsuzuku. Byłem nagi i w brokacie, przytulałem się do wokalisty. Do pokoju wszedł Yano i położył się koło nas na poduszce. Tsuzuku miał bardzo miękkie łóżko, nawet lepsze niż moje. Spokojnie mógłbym tu zamieszkać gdybym codziennie miał takie atrakcje jak dzisiaj. Jednak musiałem już wstać i wracać do domu. Jutro może znowu odwiedzę mojego dobrego kolegę.
-MiA zostań na noc- usłyszałem głos Tsuzuku.
-Hmm, no dobrze. -Powiedziałem, po czym pocałowałem go delikatnie w usta.
-W sumie, mógłbyś zostać aż Koichi z Meto wrócą. Bo wiesz, jutro wieczorem przyjeżdża moja ciotka, a jak zostanę z nią sam na sam któreś z nas na 100% nie przeżyje.
-No dobra, najwyżej pomogę ci ukryć ciało. -Wywołało to lekko psychiczny śmiech wokalisty.
-To później pojedziemy po kilka moich rzeczy.
-Okej.
Wstaliśmy z łóżka na śniadanie. Co jak co, ale tak żyć to bym mógł. Po maratonie spongeboba pojechaliśmy po moje rzeczy. Postanowiłem zrobić Tsuzuku niespodziankę. Po południu poszedłem na miasto, mówiąc Tsuzuku że idę po perfumy bo mi się skończyły. Tak na prawdę poszedłem do umówionego wcześniej hodowcy kotów brytyjskich. Wcześniej chciałem kupić jednego dla siebie, ale postanowiłem wziąć dwa. Myślę że mu się spodoba. Wybrałem dwa identyczne różniące się jedynie płcią, dlatego wcześniej w sklepie zoologicznym kupiłem dwie, urocze obroże. Gdy wróciłem do domu Tsuzuku spał na kanapie, nie chciałem go budzić więc poszedłem do kuchni nakarmić koty.
-Barbieeee, jesteś w domu?
-Tak, chodź tu na chwilę, mam coś dla ciebie.
-O boże, Yano się samoistnie rozmnożył?
-Nie, kupiłem je dla nas, ten jest twój. - powiedziałem i podałem mu kota z niebieską obrożą.
-Matko, jaki słodki~
Nigdy bym nie pomyślał że nasz sadysta będzie tak zajarany opieką nad kotem. Wziął kotka pod pachę i poszedł szukać czegoś na posłanie dla niego. Ale na nic jego starania bo i tak potem wszystkie koty spały razem z nami w łóżku.
Tsuzuku:
Następnego dnia, czekając na ciotkę siedzieliśmy na kanapie oglądając telewizję i psując idealną figurę barbie różnymi, niezdrowymi przekąskami. Zacząłem karmić go pocky, uśmiechając się do niego. Opiekowanie się 4 kotami było świetne. Zwłaszcza tym największym. Pocałowałem go namiętnie w usta i zsuwając Yano na podłogę położyłem się na Mii, dalej go całując. Wysunąłem rękę pod jego słodką koszulkę z Hello Kitty gdy nagle...w progu stanęła moja ciotka i z przerażeniem w oczach krzyknęła
-PUŚĆ JOM, POWIEDZIAŁAM PUŚĆ JOM!
I wtedy jej durny różowy pudel zaczął na nas warczeć i szczekać jak opętany, koty uciekły do kuchni a ja siadając na kanapie powiedziałem spokojnie
-Ciociu, ta panienka to mój kolega z zespołu. Proszę, przywitaj się z MiĄ.
-Meeeee.. Witaj, jestem Arashi.
Ten cały czerwony jak burak odpowiedział cicho
-Dzień dobry.
Postanowiłem jakoś złagodzić całą sytuację
-Erm, ciociu przygotowałem ci pokój na górze. Aaa no i MiA zostanie tu przez te kilka dni kiedy będziesz u mnie.
-A wy... Razem... Tego?
-Może.
-Wy jesteście razem?
-Dobre pytanie, chyba nie. Ale TO często się nam zdarza.
-Oby nie za głośno.
-Spokojnie, twoja sypialnia jest daleko od moj.. Naszej.
MiA:
Boże, ale się wystraszyłem. Ale dlaczego Tsuzuku powiedział że nie jesteśmy razem? Czy chciał tylko ukryć to? Czy może... Chwilę, chwilę przecież widziała nas przed chwilą całujących się. A więc mój kochany sadysta nie uważa że jesteśmy razem. Fajnie, fajnie. Gdy Tsuzuku poszedł oprowadzać ciocię po domu, ja zasnąłem na kanapie. Nie chciałem spać dziś z nim, miałem go dosyć ale on i tak po jakimś czasie wziął mnie z kanapy i zaniósł do łóżka. Leżałem odwrócony do niego tyłem. TAK, BYŁEM OBRAŻONY. Tsuzuku wysunął rękę pod moją koszulkę
-Zostaw
-Obraziłeś się?
-Nie, wcale.
-Ale o co ci chodzi?
-O nic, idę spać.
Przytuliłem kota i udawałem że śpię. Jednak Tsuzuku nie dawał za wygraną
-kochanie.. -Szepnął mi do ucha i wtulił się w moje plecy. Dlaczego nie potrafiłem mu odmówić?! Odwróciłem się do niego a on uśmiechnął się do mnie tak słodko jak nigdy wcześniej a potem mnie pocałował.
-Czemu jesteś na mnie zły?
-Już nie jestem.-powiedziałem, uśmiechając się. To dziwne że nie umiałem się na niego gniewać. Czasami potrafiłem nie odzywać się do kogoś przez cały rok z naprawdę głupich powodów. Czy to coś znaczyło? Możliwe. Przytuliłem go i zasnąłem.
Tsuzuku:
Barbie spał wtulony we mnie a ja nadal zastanawiałem się czemu był na mnie zły. Przecież mówiłem mu że przyjedzie ciotka, głównie dlatego tu został. Analizując całą sprawę doszedłem do wniosku że chodziło mu o to ze powiedziałem "nie jesteśmy razem". No cóż, nie pozostało mi nic innego jak dać mu do zrozumienia że jednak mi na nim zależy. Rano zrobię mu śniadanie, a teraz pora spać. Wstałem rano z zamiarem zrobienia jedzeni dla kotów. Tak, MiA wlicza się do nich. Ale jednak ktoś mnie wyprzedził. Ciotka zrobiła tak okropne śniadanie że wolałbym zjeść MiĘ na śniadanie. Ewentualnie MiĘ. MiA też może być.Chcę MiĘ. Postanowiłem przygotować mu jakieś śniadanie i zanieść mu do łóżka. Ehh, no ale przecież ciotka zużyła prawie wszystko. Została tylko puszka tuńczyka, ketchup i trochę ryżu. A chciałem być romantyczny. Czyli jednak zjem MiĘ. Wróciłem do sypialni. Barbie już nie spał, leżał bawiąc się z kotem. Przywitałem go i położyłem się obok.
-Chcę śniadanie.-powiedziałem
-To zrób sobie, przy okazji możesz też dla mnie.
-Ale...
-Ale co?
-Ja chcę ciebie na śniadanie.
-Oho kolego, nie ma tak dobrze.
-Ale prooooszę! -powiedziałem i złapałem jego rękę. Myślał że go pocałuje, hehe. Ugryzłem go. Nagle MiA pisnął na cały dom i do pokoju wleciała ciotka.
-Tsuzuku zostaw ją!
-JEGO, CIOCIU, JEGO!
-Nie mam pewności...
-Ani ja ani on nie chcemy ci tego udowadniać.
-I ja raczej nie chcę tego widzieć.
-A żałuj ciociu, żałuj.
-Przestań! Jedyne co chcę widzieć to was za chwilę na śniadaniu.-po czym wyszła z pokoju.
-No to chodź, kocie.-powiedziałem i wsunąłem rękę pod jego uroczą koszulkę.
-To śniadanie zjemy później.
-Mmm, po co czekać? -pocałowałem go i zdjąłem z niego koszulkę. Gdyby kilka tygodni temu ktoś mi powiedział że będę miły dla Barbie, automatycznie bym go wyśmiał. A tu proszę, myślę o nim cały czas i to nie dlatego że muszę chować jego zwłoki. MiA leżał już całkiem nagi, ja z resztą podobnie. I gdy miałem już zaczynać...do pokoju ponownie weszła ciocia. MiA schował się pod kołdrę.
-Ups, chyba jednak poczekam na dole.-wyszła.
Jeszcze tylko tego brakowało.
-Ej, MiA, idziemy na dół?
-Ja stąd nie wyjdę. NIGDY.
-No to mam teraz na własność swoją sex-zabaweczkę?
-Ale ja nie jestem zabaweczką.
-Nie złość się, żartowałem.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. MiA nadal buraczejąc nie odezwał się ani razu. Zjadł szybko i poszedł nakarmić koty. Potem wyszedł z domu pod pretekstem kupienia więcej karmy. Ja zostałem z ciotką sam na sam i słuchałem jej wywodów na temat mojego małżeństwa. Koniecznie chciała mnie zeswatać z jakąś córką koleżanki. Czy to co widziała rano nie dało jej do zrozumienia że nie zamierzam się żenić? Machała mi przed twarzą zdjęciem tej dziewczyny
-Znasz jom? pytam, znasz jom?!
-Eee, nie.
-No to fajnie, przyjdzie dzisiaj o 17.
-Ale ciociu, ja mam MiĘ
-Przecież mówiłeś że nie jesteście razem.
-Bo to skomplikowane.
-Mnie to nie obchodzi, ona i tak przyjdzie.
Jak mnie denerwowała ta stara baba. No cóż do 17 mogę jeszcze cieszyć się życiem. Gdy MiA wrócił powiedziałem mu o wszystkim. Był lekko zdenerwowany, ale potem powiedział że pomoże mi ewentualnie ją spławić. Kochany MiA, zawsze mi pomoże. Nadeszła godzina mojej zagłady. Specjalnie ubrałem się jak ostatni menel. Usłyszałem pukanie, otworzyłem jej a ta mało co nie padła na zawał. Okazała się być fanką Mejibray. Tak więc nie mogłem jej po prostu powiedzieć że mam MiĘ i jej nie chcę. Powiedziałem o tym gitarzyście co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Usiadłem z nią na kanapie, a ta nie mogła wydusić z siebie poprawnego zdania. Prawie jak Mia w nocy...
-A więc, widzę że jesteś fanką. Jak ci na imię?
-Ha-ha-ha-haruko
-Ty się śmiejesz czy przedstawiasz?-spytał MiA który akurat wszedł do salonu.
Gdy go zobaczyła, myślałem że naprawdę zejdzie z tego świata (jak autorka w nocy gdy któryś z nas doda selfie na insta) Niestety...
Gdy rozmowa z nią zaczęła się ledwo co kleić. Ona zaczęła się kleić do MOJEGO Mii. Myślałem że serio na nią leci do momentu gdy ona przybliżyła swoją twarz do niego i powiedziała
-Lubię być dominowana.-Mia uśmiechnął się zalotnie i powiedział
-A ja lubię kimchi.
Ona prawie zeszła na zawał z zażenowania, a ja z Mią ze śmiechu. Gdy wróciła w miarę do świata żywych (a szkoda, szkoda), wybiegła z domu. W końcu.
Meto:
Koichi cały czas był zamyślony. Prawie w ogóle mnie nie zauważał.
-O czym tak ciągle myślisz?
-Martwię się o kota.
-Nadal? to może zadzwoń do Tsuzuku
-Dobry pomysł- uśmiechnął się i zadzwonił do wokalisty.
Koichi
Wybrałem numer i czekałem na odpowiedź. Nagle usłyszałem w słuchawce zdyszany głos Mii.
-eee co się tam dzieje?
-Serio chcesz wiedzieć?
-Dobra, chyba nie. Dzwonię by spytać jak tam Yano.
-Mhh, świetnie, ma nawet kolegów.
-Jakich?
-No kupiłem sobie i Tsuzuku kota.-rozłączył się. Widocznie przerwałem im...CHWILA, CO ONI TAM...boże.
Tsuzuku:
Śmiałem się wtedy niesamowicie, nie wiedziałem że Mia potrafi tak dobrze udawać przez telefon...Co ja bym dał za zobaczenie wtedy twarzy Koichiego...A co jeśli Mia w nocy też tak udaje? Wątpię, jestem za dobry.
Meto
Koichi wrócił do mnie z miną jakby kolega z zespołu dochodził mu przez telefon.
-Co się stało?
-Kolega z zespołu dochodził przez telefon.
-Tego to ja się nie spodziewałem. Który?
-MiA, chyba zamieszkał u Tsuzuku.
-Czekaj, MiA z Tsuzuku? jesteś pewny?
-Tak, Mia nawet kupił mu kota.
-Woooow, a mogliśmy im dać naszego, po co marnował pieniądze?
-Ale ja nie mógłbym oddać im Yano.
-Czemu nie?
-Bo to mój kot...czekaj, ty jesteś o niego zazdrosny?
-Ja? o kota? pff.
-Jasne.
-Serio miałbym być zazdrosny o kupę sierści?
-Tak.
-Ehh, weź tu z takim gadaj. Jak grochem o ścianę.
-Nieważne, to ja pójdę się umyć i przebrać, wyjdziemy gdzieś.
-Okej. Tylko nie siedź tam za długo.
-Taa.
Czekając na Koichiego czytałem mangę, jedną, drugą, trzecią. Jeju, ile on już tam siedzi?! Gdy brałem się za kolejną mangę w końcu wyszedł.
-Jak wyglądam?
-Jak emerytowany flaming z cellulitem.
-No bardzo śmieszne.
-Tak.
-Dobra, a ty już gotowy?
-No. 3 mangi temu już byłem.
-To idziemy.
Tsuzuku
Pojutrze Koichi i Meto wracają. A za trzy dni ciotka. A z jej wyjazdem MiA też wróci do siebie. Chyba zacznę go częściej odwiedzać. Zostanę sam, ale przynajmniej mam kota. Dzięki Mia. Następnego dnia zabrałem Barbie do wesołego miasteczka. Słodko wyglądał na karuzeli, ale nie pozwolił robić mu zdjęć, które i tak zrobiłem z ukrycia. Po wspaniałym dniu spędzonym razem wróciliśmy do domu. Ciotka nie wróciła jeszcze z zakupów. Siedziałem z Mią na stole i karmiłem go truskawkami. Potem wziąłem bitą śmietanę, odchyliłem jego głowę do tyłu i nalałem mu ją do buzi. Wyglądał tak słodko, pocałunek z nim był jeszcze słodszy. Niestety ciocia znowu wróciła w nieodpowiednim momencie. Ta to ma wyczucie czasu jak rasowa fujoshi. Złapałem Mię za rękę, zabrałem truskawki i bitą śmietanę i wróciliśmy do pokoju gdzie kontynuowaliśmy zabawę. Kolejnego dnia wrócił nasz uke-team. Oni także mieli idealne wyczucie czasu, weszli gdy własnie zacząłem rozbierać Mię.
-Witam witam nowożeńców! My po kota i zaraz się zmywamy. Będziecie mogli kontynuować.
-Chyba gdzieś śpi, możliwe że na górze w sypialni.-powiedziałem i zaprowadziłem go tam. O kurweczka. Trochę tam nabrudziliśmy (if you know what i mean)
-Widzę że się dobrze bawiliście. to czerwone to krew?
-Truskawki.
-O MÓJ BOŻE, YANO ŚPI W TYM SYFIE, JAK MOGŁEŚ?!
-Przecież to nie moja wina że Yano śpi gdzie chce. Btw spał z nami codziennie.
-O nie, mój kot przesiąknie gejozą!
-U ciebie wcale nie lepiej.
-Ale my nie serwujemy mu takich widoków co noc, jak wy. Moje biedne kociątko...
-Czyli mam rozumieć że śpicie odwróceni tyłkami do siebie jak dwie dziewice?
-Nie, kot śpi w innym pokoju.
-Okazujesz mu tyle miłości~
-Pff, ty mnie nie ucz kochać mojego kota.
-Chyba jednak będę musiał.
-Lekcje miłości od sadysty, tego jeszcze nie było. A co do miłości, jak wam się układa z Mią?
-Ale my nie jesteśmy razem.- Mimo tego że chyba kochałem Mię, jakoś nie umiałem się do tego przyznać.
-Tsaaaaa.
-Dobra, bierz tego kota i wypierdalaj. -powiedziałem z uśmiechem.
-Już, już, nie spinaj się tak babciu.
Koichi wziął kota i grzecznie wyszedł z domu. Oczywiście zabierając Meto, o którym mało co nie zapomniał. Wróciłem do Mii ale ten znowu (nie wiadomo czemu) był obrażony.
Koichi
-Widzę że wolisz kota bardziej ode mnie.
-Ktoś tu podobno nie był zazdrosny...
-....
-Nie zaprzeczyłeś, czyli to jednak prawda.- śmieszyło mnie to, ale gdybym zaczął się śmiać on obraziłby się na dobre. Kiedy wróciliśmy do domu Meto poszedł gdzieś z jakimś kolegą. Postanowiłem zaprosić MiĘ. Może on mi powie co mam zrobić. Przyszedł dość szybko. Wyżaliłem mu się i przytuliłem bo zachciało mi się płakać.
MiA:
Koichi leżał do mnie przytulony. Wyglądał tak niewinnie, a jednak dzisiaj to on był tym złym. Pachniał tak słodko. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go namiętnie. I tak byliśmy sami, a Meto miał wrócić dopiero za dwie godziny. To była idealna okazja, aby coś z nim zrobić. Zdjąłem mu bluzkę. basista wcale się nie opierał wręcz przeciwnie zaczął majstrować coś przy moim rozporku. Grzeczny Koichi, bardzo grzeczny. Gdy on robił mi dobrze, ja głaskałem jego miękkie włosy. Niestety nie robił tego tak dobrze jak jego chłopak którego miałem już okazję spróbować. Po chwili przyciągnąłem go do góry i pozbawiłem spodenek oraz bielizny. Położyłem go na brzuchu i bardzo delikatnie w niego wchodziłem, nie chciałem sprawić mu bólu. Po chwili znudziło mi się to więc przyśpieszyłem moje ruchy. Koichi jęczał bardzo głośno. Wtem nie wiadomo skąd pojawił się Meto. Różowo-włosy nawet go nie zauważył, a ja nie chciałem przerywać. Perkusista wybiegł z pomieszczenia, a ja nadal posuwałem swojego kolegę z zespołu. Dopiero kiedy doszedłem skończyłem to i zacząłem się ubierać. Mój przyjaciel leżał zmęczony na łóżku, pocałowałem go lekko i kazałem się ubrać. Zrobił to po czym poszedł po coś do picia. Posiedzieliśmy trochę, jednak postanowiłem wyjść. Nie wiem co było z Meto, ani czy mu wybaczy. Ale kto to wie? Chyba tylko on.
_____________________________
A więc to już ostatnia część. Liczę na to że ktoś skomentuje. A no i "jom" specjalnie tekst o flamingu zapożyczony z kpopowej parodi. Dziękujemy za przeczytanie ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz