Pierwsze opowiadanie napisane razem z Ylwą sooo enjoy :D dziękujemy dla Kpopowe suhory za możliwość użycia kilku tekstów :3
_______________________________________________-
Między Koreą północną a południową wybuchła kolejna wojna. Konkretnych powodów nie znałem, lecz wynikało to z pewnych nieporozumień. I w ten magiczny sposób, wytwórnie które zwykle ze sobą konkurowały, połączyły siły w trosce o nasze bezpieczeństwo. Postanowili więc wywieść nas do kraju o którym wiele osób nie ma pojęcia gdzie jest. Tak, mówię o Polsce. Do miasta, którego nazwy nawet nie potrafiłem wypowiedzieć, jak i reszta z mojego tymczasowego towarzystwa. A składało się ono z nas, Bap, Exo, Shinee, Bts i Topp Dogg. Zamieszkaliśmy w budynku w którym wcześniej znajdowało się liceum, ale miasto użyczyło nam go. Mimo tego że mieliśmy dwie większe grupy, zmieściliśmy się bez najmniejszego problemu. Nasz tymczasowy dom znajdował się w centrum miasta, blisko była pizzeria, bar azjatycki, warzywniak, księgarnia, duży park, przedszkole, sklep z dywanami, kościół i kilka innych budynków. Ogólnie okolica miła, nikt nas nie kojarzył, oprócz dwóch fangirls które nas wiecznie stalkowały i próbowały zwabić Taemina na mleko bananowe, lecz Minho bronił go dzielnie. Po jakimś czasie w którym niezbyt zwracaliśmy na nie uwagę, odczepiły się na trochę, czyli jakieś kilka dni, które okazały się ciszą przed burzą, a mianowicie porwały one Jongupa. Ale nawet one miały go dosyć więc dały mu worek słodyczy, kazały mu wracać i nie wzywać policji. Szczęśliwy Jongup po prostu wrocił i powiedział że był na spacerze a jakieś dziewczyny kupiły mu słodycze które później zjadł z częścią członków Topp Dogg i Zelo. Za mądry to ten nasz Uppie nie był, nawet nie odróżniał porwania od spaceru. Ale ważne że mu się podobało, one nic mu nie zrobiły a Himchan przestał się martwić. Po tym w miarę się uspokoiły, ale nadal podrzucały prezenty. Ostatnio dostałem kilka pomadek, błyszczyków i eyelinery a nawet przecier pomidorowy. Eyelinery użyłem tak jak każdy porządny kpopowiec, a pomadki....no cóż, Zelo nie narzekał. Dae z Jae prawie w ogóle nie pokazywali się reszcie na oczy, zawsze siedzieli w swoim pokoju, oczywiście wiadomo co uke-team tam robiło. Nie, nie mam na myśli oglądania kreskówek, co aktualnie robiła większość osób w holu, który przekształciliśmy w wygodny salon. Jednak po jakimś czasie nawet Zelo i Kookie się znudzili, więc wszyscy (teoretycznie) poszli spać. Ja z Żelkiem także. Ale przez szalejącą burzę, nie mogłem zasnąć.
- ej, Zelo, śpisz już?
- nie, hyung- odpowiedział z nutką strachu w głosie.
- jak chcesz, możemy spać razem.
Nie odpowiadając, zszedł pośpiesznie z góry piętrowego łóżka które (na nasze nieszczęście) nam się trafiło. Gdy wdrapał się pod kołdrę, wtulił się we mnie i zasnął. Wyglądał tak słodko, jak małe, bezbronne dziecko. Objąłem go, pocałowałem w czoło i sam zasnąłem. Postanowiłem po zwiedzać miasto. Zajęło mi to kilka dni. Pewnego razu gdy wróciłem z jednej z moich wypraw, zastałem ostro wkurzonego Zelo.
- Bang Yongguk, może mi łaskawie wytłumaczysz gdzie byłeś?!
- no bo ja...dywany oglądałem.
- dywany? Przez tyle czasu?
- no bo nie było żadnych ładnych.
- skoro nie było, to po co tam chodziłeś?
- myślałem że będzie jakaś dostawa.
- ta, oczywiście. A czemu z przedszkola zginęło dziecko?
- To Rapmon.
- Rapmon powiadasz? A przelewy na konto przedszkola, które znalazłem w naszym pokoju?
- Eh, no bo widzisz, tam jest napis "sprzedaż na raty" co nie?
- mhhm.
- I ja płacę, płacę, a dziecka jak nie było tak nie ma.
- no, kontynuuj.
- więc poszedłem tam i wziąłem to co mi się należy.
- BOŻE, BANG JESTEŚ IDIOTĄ! Gdzie masz to dziecko?
- Spokojnie, jest w bezpiecznym miejscu. Policja go nie znajdzie
- Na pewno?
- Tak.
Cały Zelo, nie martwił się o dziecko, tylko o to czy coś stanie się mi. Byłby dobrą żoną. Ale zdecydowanie wolę go jako faceta. Razem z moimi wspaniałymi kolegami postanowiliśmy wynająć lokal, który zmieniliśmy w biuro dzieci znalezionych. Oficjalnie funkcjonowało to jako przedszkole. A nieoficjalnie zmieniało się to w jeden wielki chaos, ale czego można było się spodziewać po wspaniałej przedszkolance V? Ale coż, tylko on okazywał chęć opiekowania się tymi dziećmi. Inni czasami przychodzili się z nimi bawić, najczęściej byli to maknae. Starsi woleli wykorzystywać małe dzieci do rzeczy które za nie robili, jak np. Sprzątanie, robienie kawy, pranie, chodzenie do sklepu. A żeby zrobiły cokolwiek wystarczy przekupić je słodyczami czy zabawką, czyż nie genialne? A do tego płacili mi, jakże genialnemu Yonggukowi. Spółka Rapmonster & Bang, była idealna. Ja załatwiałem sprawy organizacyjne a Namjoon chodził po mieście w poszukiwaniu dzieci, wabiąc je do nas kilkoma zdaniami których nauczył się mówić po polsku, a mianowicie 'cześć dziecko, chcesz poznać legendę o trzech palcach Rapmona?' "cześć chłopczyku/dziewczynko chcesz cukierka?' Lub 'Chodź ze mną, będzie fajnie, pobawimy się w dom' a dzieci, jak to dzieci były naiwne i szły za nim nawet gdyby prowadził je do Pedolandu. Jednak nasze faneczki nie były bezużyteczne, nauczyły go nawet wymawiać te zdania tak przekonywująco że nawet Onew by się skusił. Pomijając fakt że Onew leci tylko na kurczaki, a tych Rapmon też czasami używał do 'zbierania' dzieci. Niektóre nawet same do nas przychodziły. Przez nasz 'zakład' miałem mniej czasu dla Zelo, ale ten i tak udawał że wszystko jest w prządku. Jednak ja nie, gdyż znalazłem jego pamiętnik w którym wszystko było napisane. Postanowiłem spędzać z nim więcej czasu. Pewnego, sobotniego wieczora zabrałem go na spacer.
- Bangie, chodźmy na plac zabaw.
- nie jesteś na to za duży?
- nie~ -odpowiedział stanowczym głosem po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził na najbliższy plac. Kiedy przechodziliśmy koło kościoła, akurat kończyła się wieczorna msza. Obserwując ludzi wychodzących z budynku, zauważyłem kogoś, kto wyglądał znajomo. Nawet bardzo. Był to nikt inny jak Siwon. Ubrany w błękitny garnitur. Był on ostatnią osobą której bym się tu spodziewał. Myślałem że został w Korei i poszedł do wojska, a tu proszę, w polskim kościele, w tym samym miejscu co my. Oczywiście nie mogłem do niego zagadać, gdyż memu kochanemu Zelo bardzo się spieszyło. w końcu dotarliśmy na plac
- Gukkie pohuśtaj mnie- powiedział słodkim głosikiem, oczywiście nie mogłem mu się oprzeć. Zaczęło się na huśtaniu, a skończyło na tym że ja sam bawiłem się lepiej od maknae. Ale zrobiło się tak zimno że musieliśmy wracać. Żelkowi było tak zimno że oddałem mu własną kurtkę. Gdy wróciliśmy, wszyscy znowu siedzieli przed tv oglądając film 'Kill Bill', nawet Dae z Jae wynurzyli się z swego bunkru antysemowego. Jongup nic nie rozumiejąc, siedział z głupim uśmieszkiem wtulony w Himchana. Dobrze że nie oglądali straszniejszych rzeczy, wtedy wszystkie shipy naszych fangirl by się wyłoniły. Xiumin przytulił się do Luhana, co wywołało niesamowitą zazdrość u maknae exo, ale na szczęście tylko do tego stopnia że patrzył na niego morderczym wzrokiem. Ale oni się tym zbytnio nie przejmowali, a gdy Luhan zauważył Sehuna, pocałował pierożka w policzek. Zaśmiałem się, ale nikt nie wiedział czemu. Gdy film się skończył, wróciliśmy z Zelo do pokoju, który był tak zmęczony że nawet nie chciało mu się wdrapać na górę, w wyniku czego spaliśmy razem. Następnego dnia wszyscy postanowili wybrać się na miasto, ale ktoś musiał pilnować naszego "dormu", wypadło na Jongupa. Boże, za co? Cały czas martwiłem się o te że coś zrobi, ale Himchan zapewniał mnie że mieli wyczerpującą noc, więc napewno będzie spał cały dzień. Troszkę mnie to uspokoiło. Po powrocie Himchan opowiedział mi historię, jak to nasz Uppie pilnował dormu.
"Wyszedłem z dormu razem z Kibumem, Hansolem, Xero, Yano, Naktą, Sehunem, Suho, Xiuminem i Luhanem. Jako że było nas dużo, trochę czasu nam zajęło kupowanie potrzebnych nam rzeczy. Po obejściu kilku sklepów, oni postanowili jechać po coś do innego miasta. Ja nie miałem na to najmniejszej ochoty, więc zabrałem ich rzeczy i wróciłem. Zastałem tam Uppcia z naszymi faneczkami, siedzącymi raz z nim w salonie, popijając herbatkę, żartując i jedząc słodycze. Oczywiście poczęstowały mnie i postanowiły już wracać. Chyba się mnie bały.
- Jongup, dlaczego je tu wpuściłeś?
- Bo one były dla mnie miłe, wcześniej zabrały mnie na spacer a dziś przyniosły nam słodycze, a was nie było to musiałem coś z nimi zrobić. Wpuściłem je i zrobiłem herbatę. To chyba nic złego, nie?
- Tak, to coś złego.
- Ale czemu?
- Nie pomyślałeś o tym że te dwie szalone fanki, mogły cię np. porwać dla okupu czy coś?
- Ale one mnie lubią, hyung.
- Jasne.
- Przynoszą mi prezenty, i zawsze mają dla mnie czas, a nie jak ty.
Te słowa mnie lekko zabolały, MÓJ Upek wolał fanki ode mnie. Pięknie.
- No to jak wolisz je ode mnie, to droga wolna.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak pomyślałeś.
- Hyung, a skąd ty możesz to wiedzieć?
- Bo to magiczna magia.
- A umiesz coś jeszcze?
- Tak, ciągnąć za króliczka.
- Takiego z kapelusza?
- Tak, Upciu, tak. Ale chodź już spać, czeka cię długa noc~
- Dobrze.
Wtedy poszedł grzecznie spać, a ja posprzątałem salon, żeby nikt się o tym nie dowiedział."
No tak, mogłem się tego spodziewać. Ale tego że mój przyjaciel będzie AŻ tak wylewny, nie. No coż, tak to jest jak się żyje z Jongupem. Najważniejsze że nic się nie stało. Postanowiłem wstąpić do mojego biura dzieci znalezionych. A to, co tam zastałem zaskoczyło mnie w tym dniu najbardziej. Kris. Czy to jakieś spotkanie towarzyskie? Najpierw Siwon, teraz on. Ciekawe o czyim pobycie jeszcze nie wiem.
- Witaj Kris, co ty tu do cholery robisz?
- Ano, potrzebowałem dziecka w jednej sprawie.
- Tao ci nie wystarcza?
- On też tu jest?!
- Mhhm
- Dobra, ale na razie nie mów mu że tu jestem. Nikomu nie mów. Jutro o tej samej godzinie, przyprowadź mi Luhana, Minho, Sangdo, Naktę i Rapmonstera.
- Ale po co?
- Zobaczysz jutro. Proszę, zrób to dla mnie. Mogę ci nawet zapłacić, przyjacielu.
- Nie trzeba.
- A więc, zrobisz to?
- Okej.
Pożegnałem się i wyszedłem. Tego samego dnia zwołałem wyznaczonych przez Krisusa. Nie bardzo wiedziałem jak mam im to wszystko wytłumaczyć, ale ostatecznie zgodzili się i przysięgli że nikomu o tym nie powiedzą. Wtedy jeszcze nie wiedziałem w co się pakuję. Następnego dnia, przyszliśmy wszyscy do biura ale Kris kazał wchodzić nam pojedynczo. Mnie Kris kazał przyprowadzić Yano, płacąc mi. Jednak nikt nie szedł ze mną, co oznaczało że wyznaczył wszystkim godziny. Przyprowadzenie maknae Topp Dogg nie zajeło mi dużo czasu. Po dostarczeniu go, Kris zaprowadził go do innego pokoju, a mnie kazał usiąść z resztą w poczekalni. Siedząc tam, usłyszałem płacz Żelka. Tego było za wiele. Poszedłem go poszukać. Ale Kris zawołał nas do pokoju, gdzie były poustawiane klatki a w środku maknae....czekaj, czekaj, maknae..a więc co robił tu Xiumin? Za chwilę jednak uzyskałem na to odpowiedź.
- Rapmon idioto, miał być maknae a nie najstarszy hyung. -powiedział Kris
- Ale ja myślałem że on jest najmłodszy.
- Tobie od tego tlenionego blondu się we łbie poprzewracało.
Na co Rapmon już nie odpowiedział, był zbyt przygnębiony tym że jego Kookie też tu był. Wszyscy spoglądali na swych słodkich maknae no i Xiumina. Po zapaleniu wszystkich świateł, Kris wyjaśnił wszystko
- A więc panowie..i Luhan. W tych klatkach są wasi ukochani. Bang, nie zaprzeczaj, ja wiem co ty tam wyprawiasz z Zelo.
I w tym momencie gdy Kris oczekiwał mej odpowiedzi, usłyszeliśmy tylko ciche "Gukkie" z ust mojego małego Zelo. Mało co się nie popłakałem, ale w końcu zawsze byłem twardy i tym razem także pozostałem taki, jak żelki z biedronki które ostatnio kupiłem.
- Musicie wykonać 10 zadań, a mianowicie pierwszym zadaniem będzie test z matematyki, spokojnie Minho, nie będzie liczenia delt, wystarczy tabliczka mnożenia. Kolejne, jako że jestem fanem sztuki i artystą, musicie mi namalować piękne kółko, ale nie jakieś zwykłe, wysilcie się trochę i mnie zaskoczcie. Trzecim zadaniem będzie znalezienie kurczaków w parku, jeżeli ktoś znajdzie co najmniej 3,klucz dostanie od razu, ale każdy musi znaleźć kurczaka z własnym imieniem. Czwartym będzie bieg z przeszkodami z nagrobkiem na plecach po opuszczonym cmentarzu w lesie. Piątym zadaniem będzie przekopanie ogródka maczetą, każdemu wyznaczymy część lasu na 'ogródek'. Jeżeli myślicie że już nic was nie zdziwi, recytowanie biblii w oryginale powinno być idealne. Następnym zadaniem będzie zatańczenie kankana w tęczowej spódnicy z króliczymi uszami i gorsetem na głównym placu miasta. Ósme zadanie będzie polegać na jedzeniu kaszanki, kto zje najwięcej wygra. Przedostatnim zadaniem będzie spacer po rozżarzonych węglach z głową świni w rękach. TUMTUMDUM, panie panowie i jelenie, ostatnie zadanie czyli...AEGYO! Życzę powodzenia i możemy przejść do pierwszego zadania.
Zasiedliśmy w ławkach w innym pokoju. Kris rozdał nam kartki i długopisy. Test był banalny. Ale tak jak zwykle w szkole bywało, zawsze znalazł się ktoś lepszy ode mnie. Nie, to nie Minho. To tak oczywiste jak to że 2+2 nie równa się gwiyomi, czyli tak jak ten idiota napisał. Zadanie wygrał Sangdo, ale według zasad Krisa musiał uczestniczyć w reszcie zadań. Kolejne zadanie było także łatwe, ale artyzm (i autyzm) Krisa nie pozwolił wygrać nikomu, gdyż twierdził że jego kółko było najpiękniejsze. Wszyscy udaliśmy się do parku w poszukiwaniu kurczaków. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie to że były na drzewach a do tego mrożone z pierwszego lepszego supermarketu. Chyba była promocja na nie, trzeba później kupić na obiad. Bang do cholery, o czym ty myślisz? Odnalazłem swego kurczaka jako jeden z pierwszych. a gdy wszyscy znaleźli już po jednym.. okazało się że więcej nie było bo ktoś tu był idiotą i kupił za mało. Udaliśmy się więc na cmentarz w lesie, gdzie każdy dostał nagrobek, a raczej musiał go sobie wyrwać z ziemi. Nawet Luhanowi się to udało. Spodziewałem się innych przeszkód niż doły, murki, drzewa, korzenie, ludzie z toporami i chwasty. Tutaj by się ta maczeta przydała. Ale gdy byłem już przy końcu i prawie wygrałem, wyprzedził mnie Luhan. No prawdziwy jeleń, jak mu się to niby udało?! Przeszliśmy do wyznaczonych miejsc gdzie mieliśmy przekopać ogródek maczetami. Tym razem wygrał Minho. Następnie wszyscy udaliśmy się nad rzekę gdzie mieliśmy recytować biblię w oryginale, ale Kris się chyba przeliczył w naszych umiejętnościach gdyż nikt nie potrafił powiedzieć nawet zdania. A mogłem wtedy zagadać do Siwona...eh. Po dotarciu na plac Kris i jego pomoc w postaci fangirls, rozdali nam spódniczki, gorsety i królicze uszy. Ale to zadanie było tylko po to by Kris miał radochę i więcej subów na youtubie, także nikt z nas nie wygrał. Muszę się wsiąść w garść inaczej nie odzyskam Zelo. Kolejne Zadanie było chyba jednym z najgorszych, po 4 kaszankach miałem dość, ale Nakcie udało się ich zjeść aż 12, dzięki czemu wygrał. Przy kolejnym zadaniu, Krisowi przyszła do głowy myśl, by założyć nam spódniczki z trawy. Fajnie, fajnie, ja nie wiem co on i jego dusza artysty jeszcze wymyślą. Przedostatnie zadanie, został tylko Rapmon i ja. Ale takie już moje szczęście że głowa świni wypadła mi z rąk w połowie, dzięki czemu Namjoon wygrał. Hmm, może to i dobrze, wystarczy że zrobię aegyo i Żelo mój. Moje aegyo było ostatnie, ale myślałem że inni nie będą się starać, bo przecież mieli już klucze. Ale na moje jebane szczęście, wszyscy byli świetni. No coż, zapomniałem o moim image'u twardziela robiąc supermegaultra aegyo połączone z gwiyomi. Chyba na to Krisałek liczył, ponieważ wygrałem. Ale zanim wszyscy zabrali się do wydostania swoich ukochanych, zadałem jedno pytanie organizatorowi tego jakże wspaniałego 'konkursu'
- Kris, tak właściwie, po co było to wszystko?
- Potrzebowałem wyświetleń na jutubie, za hajs z jutuba baluj.
I nagle wszyscy walnęli zsynchronizowanego facepalma po czym otworzyli klatki i wrócili do domu. Ale ja z moim szczęściem, miałem problem z klatka i zostałem tam tylko z Zelo i Krisem. A gdy już udało mi się ją otworzyć, przytuliłem do siebie zapłakanego Zelo i nagle nie wiadomo skąd usłyszałem głos Jongupa
-Aleee tu faaajnie!
a tutaj mały making of co by nam się nie pomyliło xD
Fajnie napisane. Pozdrawiam i gratuluję.
OdpowiedzUsuń