środa, 12 listopada 2014

Piękny i Monster


"Piękny i Monster" 

Dawno, dawno temu żył sobie kupiec, który miał trzech pięknych synów. Chociaż dwaj starsi byli bardzo ładni, to najmłodszy syn, którego zwano Pięknym, był najurodziwszym z nich wszystkich. Poza tym, że był tak piękny, miał bardzo czułe serce, którego dobroć odbijała się w jego oczach i sprawiała, że zawsze wyglądał na szczęśliwego i radosnego. Jego starsi bracia byli samolubni i ciągle niezadowoleni, dbali tylko o klejnoty i piękne stroje, nic więc dziwnego, że ojciec najbardziej kochał najmłodszego. 
Pewnego dnia kupiec musiał udać się w długą podróż i zanim wyruszył w drogę zapytał każdego jaki prezent ma im przywieźć.
– Och, przywieź mi, ojcze, słodkie kokardeczki– powiedział najstarszy syn.
– A ja bym chciał sztuczne rzęsy – zawołał drugi.
– A co ty byś chciał, mój Piękny? – zapytał ojciec najmłodszego  ponieważ w przeciwieństwie do jego synów Piękny nie śpieszył się z odpowiedzią.
– Ja chciałbym, żebyś wrócił do domu jak najszybciej – powiedział Piękny. – Gdybyś też przywiózł mi białą różę, byłbym bardzo szczęśliwy.
Kupiec odjechał, a dwaj starsi bracia śmiali się z Pięknego, ponieważ poprosił o tak pospolity prezent.
– Masz mnóstwo róż w swoim ogrodzie – powiedzieli pogardliwie.
– Ale one wszystkie są czerwone, a ja bym chciał mieć białą – odrzekła Piękny. I zastanawiał się jak jego bracia mogli poprosić o tak bezsensowne rzeczy, gdy mogli pójść do pobliskiego skupu złomu...
Kupiec nie zapomniał o prezentach dla swoich synów i zanim wyruszył w podróż powrotną, kupił prezenty dla starszych synów. Ale nigdzie nie mógł znaleźć białej róży. Ludzie mówili, że już minęła pora kwitnienia róż, tak więc musiał odjechać bez prezentu dla Pięknego.
Robiło się już późno, a na drogach było ciemno i kupiec nie ujechał zbyt daleko, gdy uświadomił sobie, że się zgubił. Nie wiedział, gdzie jest, bo wszystko wokół wyglądało obco, i był pewien, że jeszcze nigdy nie jechał tą drogą. Już miał zawrócić i pojechać inną drogą, gdy ku swej radości zobaczył przed sobą światła i wkrótce dotarł do okazałego burdelu
– Muszę zapytać czy udzielą mi gościny na dzisiejszą noc – powiedział do siebie kupiec. Przejechał więc przez ogród i podjechał do wielkich drzwi. Ku jego zdziwieniu drzwi te były szeroko otwarte i nigdzie nie było widać żadnej służącej. Kupiec poszedł do stajni i uwiązał tam swego konia, a potem powrócił do głównej sali burdelu, gdzie znalazł na stole wystawną kolację. Wszystko było przygotowane jak na przyjęcie księcia. Dalej jednak nie było wokół żywej duszy, więc kupiec usiadł za stołem i zaczął ucztę, bo był bardzo głodny.
Kiedy skończył posiłek i poczuł się bardzo senny, zauważył drzwi wiodące do pokoju. Stanął na progu, zajrzał do środka i zobaczył, że była to sypialnia, w której wszystko było przygotowane dla niego – tak jak wcześniej kolacja. Był tak zmęczony, że od razu położył się do łóżka i spał głęboko do samego rana. Kiedy obudził się, zdziwił się jeszcze bardziej, bo zobaczył piękny, aksamitny strój gotowy do włożenia, a w sali jadalnej czekało na niego przepyszne śniadanie.
Czuł wielką wdzięczność dla swego tajemniczego gospodarza i gdy był już gotowy do drogi, pomyślał, że chciałby się jakoś odwdzięczyć.
Wciąż myśląc o swojej dziwnej przygodzie kupiec szedł powoli przez ogród. Nie zwracał uwagi na majtki które wszędzie się walały. Nagle   dostrzegł piękną białą różę rosnącą na krzaku ponad jego głowę.
– Och, w końcu będę mieć prezent dla Pięknego! – wykrzyknął z zadowoleniem i zerwał białą różę.
Ledwie urwał łodygę, gdy z pobliskich krzaków dobiegł przeraźliwy ryk i wyskoczyła z nich tzw. Monster.
– Kto kradnie moją białą różę? – zawarczała groźnie, gniewnie spoglądając na biednego kupca, który trząsł się ze strachu. – Zjawiłeś się w moim zamku, ja dałem ci wszystko, czego tylko mogłeś sobie zażyczyć, i taka jest twoja wdzięczność!
– Nie miałem zamiaru kraść – powiedział kupiec pokornie. – Mój mały syneczek  błagał mnie, abym przywiózł mu  białą różę, a ta jest jedyna, jaką udało mi się znaleźć.
– To moja ulubiona róża – odrzekł Monster  – i każdy, kto jej choćby dotknie, natychmiast ginie. Jednak puszczę cię wolno, jeśli obiecasz mi jedną rzecz – że wrócisz za miesiąc wraz z pierwszą istotą, jaka wybiegnie ci na spotkanie, kiedy wrócisz do domu.
Kupiec od razu się zgodził, zadowolony, że tak łatwo udało mu się wykpić. Miał tylko nadzieję, że na spotkanie nie wybiegnie jego ulubiona Lama, ale żółw, bo nie miał nic przeciwko rozstaniu z nim.
Niestety! Nie był to ani żółw, ani lama, ale ukochany syn kupca, Piękny! Przez cały poranek wypatrywał ojca z wieży, a kiedy zobaczył jak jedzie drogą, była tak szczęśliwy, że natychmiast wybiegł mu na spotkanie.
– Och, ojcze! Widzę, że masz dla mnie piękną, białą różę!
Ale ojciec tak pobladł, miał taki dziwny wyraz twarzy i patrzył na niego z takim smutkiem, że przestraszył się.
– Kochany ojcze, co się stało? – zapytał. – I dlaczego jesteś taki zmartwiony?
Wtedy kupiec zsiadł z konia i wziął rękę Pięknego. Kiedy szli przez ogród, opowiedział mu co się stało i jaką obietnice złożył Monsterowi.
– Ale ja nigdy, przenigdy nie wydam cię, mój mały pięknisiu – rzekł ojciec, gdy już opowiedział mu całą historię.
– Ale ojcze, obietnica to obietnica – odpowiedział Piękny. – Nie mógłbym pozwolić na to, byś z mojej winy złamał dane słowo. Pojadę z tobą na spotkanie z Monsterem i może okaże się, że wcale mnie nie skrzywdzi. To musi być dobra potworek, skoro lubi przetrzymywać małe dzieci jak ja.
Tak więc kupiec zgodził się na życzenie Pięknego, ale miał nadzieję, że zanim miesiąc się skończy, coś się wydarzy. Jednak miesiąc szybko minął i nadszedł dzień, w którym musiał wrócić z Pięknym do zamku Monstera.
Piękny jechał na kolanach ojca na jego własnym kucyku i tak w milczeniu przemierzali las, bo obojgu było zbyt smutno, by rozmawiać. Kiedy dotarli do burdelu, który kupiec tak dobrze zapamiętał, drzwi znów stały otworem, zupełnie jak poprzednio. Znów w sali jadalnej była przygotowana uczta, ale tym razem stół był nakryty na dwie osoby jak na typowe gejowskie spotkanie.
Biedny Piękny i jego ojciec w minorowych nastrojach zasiedli do kolacji, ale nie mogli nic przełknąć. Kiedy zegar wybił dziewiątą, na zewnątrz rozległ się okropny ryk, drzwi otworzyły się i wszedł Monster.
Chociaż wyglądał bardzo dziko i drapieżnie, jego głos brzmiał łagodnie i mówił do trzęsącego się kupca uprzejmym tonem.
– Czy to dla swojego syna ukradłeś moją różę? – zapytał.
– Tak, to jest Piękny – odpowiedział ojciec. – Złamałbym obietnicę, jaką tobie złożyłem, ale ten gówniarz mi nie pozwolił.
– Możesz zostać tutaj przez jedną noc – odpowiedział Monster – ale jutro musisz odjechać, zostawiając Pięknego ze mną. Będzie tutaj miał wszystko, czego zapragnie, jestem jedynym klientem, nie musisz się więc o niego martwić.
Tak więc następnego ranka biedny ojciec musiał odjechać samotnie. Było mu bardzo, bardzo smutno, ale Piękny wychylił się przez okno i uśmiechając się machał mu chusteczką na pożegnanie, tak aby pomyślał, że jest szczęśliwy.
I faktycznie wkrótce był już całkiem zadowolony i opanował go beztroski nastrój, bo miał w zamku wszystko, czego tylko sobie zażyczył. Jego sypialnia była najładniejszym pokojem, jaki kiedykolwiek widział – z różowo-różowymi ścianami, zasłonkami z najdelikatniejszego jedwabiu, oknem, przez które zaglądały róże i cudownym lustrem na stoliku. Piękny od razu domyślił się, że było to czarodziejskie zwierciadło, bo pod nim widniał złoty napis:
To jest ze szkła magiczne serce me,
Ukaże twe życzenia, gdy tylko zajrzysz w nie. 
I dzięki czarodziejskiej mocy mej 
Co sobie życzysz, ziści się.
– Za każdym razem, gdy będę nieszczęśliwy, będę mógł zobaczyć dom – powiedział Piękny, klaszcząc w dłonie. – Dzięki temu nigdy nie będę czuł się samotny.
Piękny nie miał się z kim bawić w dom i przez cały dzień był sam. Tylko w porze kolacji, kiedy zegar wybijał dziewiątą, a Piękny siadał przy wielkim stole w sali jadalnej, rozlegało się pukanie do drzwi i słychać było głos, który pytał:
– Czy mogę wejść, Piękny?
– Oczywiście, Monsterze – odpowiadał. Wtedy otwierały się drzwi i wchodził potworek.
Jedli wspólnie kolację, a potem Piękny siadał mu na kolanach i śpiewał. W miękkim świetle wysokich świec jego złote ale czarne włosy lśniły, a biedny Monster siedział jak zaczarowany słuchając jego głosu.
– Myślisz, że jestem bardzo brzydki? – zapytał Monster pewnego wieczoru. Jego głos brzmiał tak smutno, że Pięknemu było bardzo trudno odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
– Masz krzywą twarz – odrzekł w końcu z westchnieniem. – i jesteś bardzo brzydki.
– Więc pewnie mnie nienawidzisz – powiedział ze smutkiem.
– O nie, oczywiście, że nie! – rzekł Piękny. – Bardzo cię lubię.
– Och, Piękny! – zawołał. – Czy w takim razie wyjdziesz za mnie?
– Jak mogę wyjść za takiego potwora? – odpowiedział Piękny ze łzami w swoich błękitnych ale brązowych oczach. – Poza tym nie kocham cię wystarczająco mocno, aby cię poślubić.
Kiedy Piękny szedł tego wieczoru spać było mu bardzo smutno, ponieważ zrobił biednemu Monsterowi taką przykrość. I wtedy zatęsknił za tym, by znów zobaczyć dom i ojca. Podszedł do czarodziejskiego lustra i kiedy spojrzał, jego życzenie odbiło się na jego lśniącej powierzchni i Piękny zobaczyła swój stary dom i chorego ojca leżącego na łóżku.
Następnego dnia nie mógł ani bawić się z Monsterem, ani pracować, czekał tylko z niecierpliwością, aż nadejdzie czas kolacji. A kiedy otworzyły się drzwi i wszedł potwór, Piękny podbiegł do niej i zapytał czy mógłby wrócić do domu tylko na jeden tydzień, by zobaczyć się z ojcem.
– Jeśli odjedziesz, nigdy nie wrócisz – odrzekł powoli Monster.
– Obiecuję ci, że wrócę za tydzień, drogi potworku – powiedział Piękny popłakując.
Monster kiwnął głową i głęboko westchnął.
– No cóż, skoro tak tego pragniesz, to jedź – rzekł. – Ale weź ze sobą tę obrączkę. – I  włożył na palec Pięknego dziwną złotą obrączkę.
– Jeśli kiedykolwiek zapragniesz powrócić – powiedział – przed snem połóż tę obrączkę na stole, a kiedy się obudzisz, znów będziesz w swoim różowo-różowym pokoiku.
Piękny obiecał, że będzie uważać, aby nie zgubić obrączki, i jeszcze tego samego wieczoru spojrzał w magiczne zwierciadło, życząc sobie powrotu do domu. W jednej chwili różowo różowy pokój zniknął, a on sam znalazł się przy łóżku ojca, który płakał z radości, widząc znów swojego małego Pięknisia. Od razu zaczął zdrowieć – zdawało się, że sam widok syna przywraca mu siły, pewnie symulował.
Wkrótce jednak tydzień dobiegł końca i wtedy Piękny poczuł, że nie zniesie opuszczenia ojca. Podjął więc decyzję, że złamie obietnicę i zostanie w domu przez jeszcze jeden tydzień.
Nie mógł jednak przestać zastanawiać się co też biedny Monster o nim pomyśli i pewnej nocy, kiedy myślał o nim bardzo dużo, przyśnił mu się dziwny, smutny sen.
Wydawało mu się, że jest z powrotem w ogrodzie przy burdelu Monstera. We śnie podszedł do krzaku białej róży. Leżał pod nim potwór, taki chudy i blady, że wyglądał jakby umierał. Kiedy Piękny podbiegł usłyszał jej lament:
– Och, Piękny, złamałeś mi serce, bez ciebie umrę!
Wtedy Piękny obudził się z krzykiem i poczuł się tak nieszczęśliwy, że wyśliznął się z łóżka i położył magiczną obrączkę na stole, bo tak bardzo chciał znów zobaczyć swojego potworka.
Następnego ranka, tak jak powiedział Monster, Piękny obudził się w swoim różowo-różowym pokoiku i przywitały go zaglądające przez okno róże.
Przez cały dzień czekał niecierpliwie na porę kolacji i kiedy zegar wybił dziewiątą, wstrzymał oddech oczekując aż usłyszy głos Monstera pytający:
– Czy mogę wejść, Piękny?
Jednak nikt nie zapukał do drzwi i w zamku panowała głucha cisza.
– Och, co się stało z moim drogim potworkiem? – zawołał Piękny. I przypomniawszy sobie sen popędził do ogrodu, aby tam poszukać Monstera.
Pobiegł wprost do krzaku białej róży, a tam leżał on, tak nieruchomo i cicho, że Piękny pomyślał, iż nie żyje. Białe róże zwieszające się nad nim muskały go płatkami, ale on dalej leżał w bezruchu.
– Och, mój drogi! – zawołał Piękny, uklęknął przy ciele Monstera i zarzucił mu ramiona na szyję. – Wróciłem, by się tobą zaopiekować. Nie umieraj, teraz za ciebie wyjdę, bo kocham cię całym sercem.
Ukrył twarz w dłoniach i wybuchł płaczem.
Czy on naprawdę umarł? Coś się poruszyło. Piękny szybko podniósł wzrok i przez potoki łez zobaczył, że Monster  zniknął, a obok niego stoi urodziwy książę. Zaś burdel zamienił się w zamek
– Kim jesteś? – zapytał piękny. – I co zrobiłeś mojemu ukochanemu Monsterowi? Serce mi pęknie, jeśli go nie znajdę.
– Drogi Pięknisiu – powiedział książę. – Czy nie poznajesz mnie? To ja jestem Monster, który twoją miłość przywrócił do życia i dał jej szczęście. Rzucono na mnie zły urok i musiałem żyć w ciele potwora, dopóki nie znajdę pięknego chłopca, który pokocha mnie i zgodzi się za mnie wyjść.
– Jeśli naprawdę jesteś moim kochanym potworkiem, wyjdę za ciebie – odpowiedział Piękny.
Potem spacerowali razem po ogrodzie w świetle księżyca, a książę Rapmon zrobił dla Pięknego koronę z białych róż i założył mu na głowę. Razem poszli do czarodziejskiego lustra i kiedy Piękny w nie spojrzał, zobaczył swojego ojca jak resztę swych dni spędza w zamku razem ze swym synem Pięknym. Zaś kiedy książę Rapmon spojrzał w zwierciadło, ujrzał w nim wesele i pana młodego z wieńcem białych róż na głowie. Róże skłoniły się zwierciadłu, a zwierciadło różom, bo wiedziały, że życzenia te się ziszczą i że Pięknego i Monstera  czeka tylko szczęście. KONIEC~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz