czwartek, 20 listopada 2014

Ain’t it better later than never, baby?

- Mamo, Tato, odchodzę. - w końcu odważyłem się to zrobić. Był to zdecydowany krok w moim życiu. Myślałem nad tym długo i doszedłem do wniosku że to najlepsze rozwiązanie.
- A-ale jak to? Dlaczego?
-Nie wytrzymam dłużej. Przepraszam.
-Nie przepraszaj, wiemy że to nie twoja wina.
- Ale wybaczcie mi że was opuszczam.
- Jeżeli tak będzie lepiej, to w porządku. - Nie kryłem smutku. Płakałem juz od samego początku tej rozmowy, ale teraz wręcz wybuchłem. Zawsze dużo płakałem więc nie powinno to robić na nich większego wrażenia. Jednak było odwrotnie. Oni sami siedzieli przede mną roniąc łzy. Zanim jednak rzuciłem się na nich z objęciami powiedziałem ledwie słyszalnie przez łzy
- Tylko proszę was. Nie mówcie nic teraz chłopakom.
- Czemu?
- Nie chcę się z nimi teraz żegnać. Nie mógłbym wtedy odejść. Ale ja na prawdę muszę...
- Rozumiem.
Przytuliłem mocno Suho.
- Dziękuje ci, za wszystko, byłeś dobrym tatusiem. - poczułem jego łzy na moim odsłoniętym ramieniu. Jednak nie powiedział nic. Potem przytuliłem D.O.
- A ty Kyungsoo hyung, dbaj o siebie i nie zabij Chanyeola.
- Postaram się, ale niczego nie obiecuje...- uśmiechnąłem się mimowolnie a potem wypuściłem z objęć moją 'zespołową mamusię'.
Gdy już wyszli zacząłem pisać pożegnalny list. Przecież nie mogłem odejść tak zupełnie bez pożegnania.

"Kochani,
Wiem że teraz pewnie uznacie mnie za egoistę. Może słusznie. Ale wiem czego chcę i wiem że tak będzie lepiej. Chce także żebyście nie płakali za mną, nie odchodzę na wieczność. Obiecuje że jeszcze kiedyś się spotkamy. Na pewno. Mam nadzieje że będziemy dalej się kontaktować i przyjaźnić. Nie chcę was stracić. Jesteście dla mnie jak bracia. Jesteście moimi braćmi. I nigdy, przenigdy o was nie zapomnę. Wszystkie te lata spędzone razem były niezapomniane i najwspanialsze w moim życiu. I w sumie to trochę głupie że proszę was żebyście nie płakali, a sam siedzę nad tym listem płacząc. Żegnajcie, kocham was wszystkich.

                                                                                                                                      Tao ~"

Gdy wszyscy już spali wyszedłem z dormu. Strasznie ciężko było mi opuścić to miejsce. Przecież, było dla mnie wszystkim.
W samolocie do Chin postanowiłem się przespać. Byłem zmęczony. Od dwóch dni praktycznie tylko płakałem i pakowałem rzeczy. Lądując w Pekinie, czułem się wolny. W końcu. Co prawda będzie mi strasznie brakować dawnego życia, ale czuje że dam radę. Zatrzymałem się na jakiś czas u ciotki. Ale przecież nie mogłem tam siedzieć wieczność. Zacząłem poszukiwania mieszkania dla siebie. Na razie nie potrzebowałem pracy, miałem sporo oszczędności. Przerzucałem sterty gazet i internetowych ogłoszeń jednak nic nie znalazłem. Po kilku dniach miałem dosyć. Ale nie mogłem się poddać. Znalazłem jedno ładne mieszkanie blisko centrum. Umówiłem się z właścicielem żeby je obejrzeć. Na ustaloną godzinę przybyłem wprost pod jego drzwi. Zadzwoniłem do drzwi i zamarłem. Przede mną stał Kris. Kris który był moim przyjacielem, który zawsze mnie pocieszał, który zawsze był przy mnie, który pomagał mi we wszystkim, który odszedł bez słowa, który był moją pierwszą miłością. Poczułem ukłucie w żołądku. Miałem łzy w oczach. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Jedyne co zrobiłem to nieśmiały krok do przodu po czym wtuliłem się mocno w niego. A gdy on objął mnie swoimi ramionami wybaczyłem mu wszystko. To że odszedł. Że nas zostawił. Opuścił bez jakiegokolwiek pożegnania. Liczyło się tu i teraz. Byłem taki szczęśliwy.
- Cześć gege, tęskniłem.
- Oh, Tao. - przytulił mnie mocniej.- Co ty tu robisz?
- Chciałem obejrzeć mieszkanie.
- Ale jak to? Też odszedłeś?
- Eh, no tak.
- Ja..nie wiedziałem. Wejdź do środka.
Mieszkanie Krisa było bardzo ładne. Usiadłem na kanapie a on obok mnie.
-Więc byłeś kolejny? Nie spodziewałem się tego. Nie spodziewałem sie nawet tego że Luhan odejdzie.
- Tak. - powiedziałem lekko przygnębiony.
- To trochę zabawne że znaleźliśmy się w taki sposób.
- No. A tak właściwie, zajmujesz się teraz wynajmowaniem mieszkań?
- Tak, kupiłem kilka i zarabiam na nich nie ruszając się z domu. Interes życia.-rozsiadł się na kanapie z wielkim uśmiechem, zadowolony z siebie.
- Genialne.
- A ty? Co będziesz robił?
- Jak na razie chce kupić mieszkanie.
- A właśnie, chcesz je obejrzeć?
- Jasne, po to tu przyszedłem. - usmiechnąłem się do niego słodko.
- To chodźmy. To mieszkanie jest akurat obok mojego, będziemy sąsiadami.
- Naprawdę?
- Tak.
Weszliśmy do mieszkania. Było spore i nowoczesne. Spodobało mi się.
- Okei, jak na razie mi się podoba, tylko jest jedna ważna rzecz.
- Jaka?
- Można trzymać tu zwierzęta?
- Jasne, o ile nie będzie zbyt głośno.
- A to dobrze, Candy nie jest głośna.
- Kim jest Candy?
- Moim pieskiem, patrz! - podekscytowany pokazałem mu moją tapetę na której był mój ukochany piesek.
- Jaka urocza.
- No wiem, do tego jest strasznie kochana. Na pewno cie polubi!
- Mam nadzieję.
- Ciebie nie da się nie lubić gege.
- Tak?
- Tak - przytuliłem go znowu. Oh, tak bardzo mi tego brakowało.
Wróciliśmy do mieszkania Krisa.
- Chcesz może herbaty?
- Jasne.
Wyszedł do kuchni i po chwili wrócił. Zaczęliśmy rozmawiać o mieszkaniu. Po chwili rozmowy byłem zdecydowany aby je kupić. Następnego dnia zapłaciłem Krisowi i podpisałem jakiś pliczek papierów. Jeszcze tego samego dnia przywiozłem trochę rzeczy.
- Kris?
- Tak?
- Bo jeszcze nie mam tu łóżka, mogę dziś spać u ciebie?
- Jasne.
Chciałem położyć się na kanapie w salonie jednak Kris nalegał abym spał w jego łóżku. Nie protestowałem~ Wtuliłem się w niego i zasnąłem. Rano po śniadaniu postanowiliśmy wybrać sie po jakieś meble do mojego mieszkania. Po mału urządzałem swoje mieszkanie. Było w nim bardzo przytulnie. Gdy po jakimś tygodniu było prawie gotowe postanowiliśmy z moim przyjacielem to uczcić. Udaliśmy się do pobliskiego marketu kupując sporo alkoholu i jakieś przekąski. Bałem się że schleje się i zrobię coś głupiego. Przecież... ja nadal go kocham. Oh, w końcu przyznałem się przed samym sobą. Ale byłem dobrej myśli. Wracając ze sklepu wspominaliśmy jak to było gdy wszyscy byliśmy razem. Szkoda że brakiem zainteresowania nami ze strony wytwórni wszystko to zniszczyli. Byłem zły i smutny ale też szczęśliwy że jestem tu razem z Krisem.
Zaczęliśmy wypakowywać zakupy. Było tego sporo. Włączyłem jakąś muzykę i otworzyłem pierwsze piwo. Czułem się wspaniale. Po kolejnym jeszcze lepiej. Nie byłem zbyt odporny na alkohol. Po trzecim byłem nieźle wstawiony. Zacząłem tańczyć razem z Krisem. Po następnym zacząłem być senny. Może dlatego że zmeczyłem się tańcem? Nie wiem. Usiadłem na kanapie. Prawie zasypiałem ale jedna rzecz skutecznie mnie pobudziła.
- Hej Tao, patrz co mam~
Kris trzymał w ręku butelkę mojego ulubionego wina. Ucieszyłem się jak małe dziecko i zaklaskałem w dłonie. Chwiejnym krokiem dotarłem do kuchni po korkociąg. Po kilku kieliszkach już nic nie pamiętałem. Rano obudziłem się nagi i cały obolały. A coś, a raczej ktoś, przyklejony był do moich pleców. Oblałem się ogromnym rumieńcem. To był Kris. Odwróciłem się w jego stronę i czekałam aż się obudzi. Kompletnie nie wiedziałem co się stało. Po dłuższej chwili Kris zaczął mrugać oczami. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
- Czekaj...co? - kompletnie zbiło mnie to z tropu. A do tego zarumieniłem się jeszcze bardziej.
- O co ci chodzi? - popatrzał na mnie zdumiony.
- Bo ja... nie pamiętam co się wczoraj stało. Dlaczego jestem nagi?
- He, czy to nie oczywiste? - uśmiechnął się do mnie i znowu pocałował.
- Czekaj my...?
- Tak pando, przecież wyznałeś mi miłość.
- COOOO?! Ale... czekaj, ty tak po prostu to wykorzystałeś? Jesteś...- zatkał mi usta dłonią.
- To raczej było na odwrót kotku.
- Ale jak to?
- Może opowiem wszystko i odswieżę ci pamięć?
- Dobrze by było.-Usiadłem na łóżku okrywając się kołdrą.
- A więc, po tym jak osuszyłeś praktycznie sam całą butelkę wina, zacząłeś bawić się z Candy, a ja siedziałem obserwując was. Po chwili złapałeś mnie za rękę żebym do was dołączył. No i jakiś czas tak się z nią bawiliśmy, ale ona potem gdzieś poszła. Zaczęliśmy o czymś rozmawiać a ty cały czas patrzyłeś uważnie w moje oczy i gdy coś mówiłem, zgubiłem wątek patrząc z równą uwagą w twoje oczy. Nastała cisza. Jednak po chwili ty przybliżyłeś swoją twarz do mojej i nieśmiało mnie pocałowałeś. Szybko się odsunąłeś i zacząłeś przepraszać. Ale ja, nie widząc w tym twojej winy, uspokajałem cię bo przecież nic takiego się nie stało. Ty popatrzyłeś na mnie, bliski płaczu, ale jednak się uśmiechałeś. Wtedy to ja pocałowałem ciebie. Ale z większą śmiałością. Po dłuższej chwili gdy oderwałeś się ode mnie wydukałeś ciche 'kocham cię' i pocałowałeś namiętnie kładąc mnie na podłogę. Wsunąłeś mi rękę pod koszulkę. Opamiętując się, odsunąłem się od ciebie, wziąłem cię na ręce i zasniosłem do sypialni. No i wtedy my... no wiesz. Mam opowiadać dalej?
Siedziałem z otwartą buzią nie wierząc w to co właśnie usłyszałem. Moje najskrytsze marzenia się spełniły a ja nawet tego nie pamiętam. Moje zawstydzenie przewyższyć mogło jednynie to, jaki byłem szczęśliwy. Gdy się otrząsnąłem, bez namysłu rzuciłem się Krisowi na szyję.
- Gege?
- Tak?
- No bo wiesz...ja wyznałem ci miłośc, a czy ty...czy ty czujesz to samo?
- Oh, widzę że nadal nic nie pamiętasz.
- Jak to?
- Mówiłem ci to. Nawet więcej razy niż ty.
- A czy...mógłbyś powiedzieć to teraz? - nie wierzyłem w to co właśnie powiedziałem.
- Kocham cię, Tao.
I właśnie wtedy byłem bardziej szczęśliwy niż kiedykolwiek.
- Ja ciebie też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz