*kilka miesięcy później*
Koichi:
Nadal byłem w związku z Meto, jednak teraz byłem bliżej z MiĄ znacznie bliżej. Oczywiście nadal kochałem tego malucha (czyli Meto) z barbie to była tylko przyjaźń. Meto jednak był bardzo zazdrosny jednak nie miał do tego powodu mimo tego postanowiłem mu to wynagrodzić. Zabrałem go do wynajętego domku na obrzeżach miasta, przy okazji kupując mu dużo mang ot taki prezent. Oczywiście Metoś o niczym nie wiedział to miała być niespodzianka.
-Meto skarbie-podszedłem do chłopaka i przytuliłem go od tyłu.
-tak?-odwrócił się w moją stronę twarzą i lekko pocałował
-bo musisz się spakować-powiedziałem z uśmiechem-chcę Cię gdzieś zabrać
-dobrze,a kiedy?-spytał się
-no najlepiej jakbyś spakował się do wieczora.-powiedziałem,a po tych słowach Meto poszedł się pakować. Jako że ja byłem już spakowany, zacząłem oglądać tv. Jednak szybko mi się to znudziło i jak na prawdziwego japończyka przystało zacząłem robić zdjęcia, głównie sobie i kotu. A właśnie, wspominałem już że mamy kota? Meto dość długo się pakował, a ja zrobiłem zdjęcia dla wszystkiego co możliwe. Będzie co wstawiać na instagrama i Amebe. W końcu skończył. Zabrałem jego walizkę i pojechaliśmy, bo czym szybciej tam się znajdziemy tym szybciej wrócimy znaczy tym dłużej tam będziemy. Tsuzuku miał opiekować się naszym kotem. Żegnaj kocie naprawdę Cię lubiłem. Chyba jednak zadzwonię do Mii aby go do Siebie zabrał. Wziąłem telefon i wybrałem jego numer.
-Cześć MiA jest sprawa, bo Yano (tak wiem inwencja Twórcza autorki powala) miał zostać z Tsuzuku, ale boję się że nie przeżyje tak więc mógłbyś go do siebie zabrać?-spytałem się
-Pewnie to ja idę po kota a ty zadzwoń do Tsuzuku- powiedział głos w słuchawce i się rozłączył. Teraz byłem spokojny.. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Było tu bardzo ładnie. Dużo zieleni, spokój i cisza. Widziałem, że Meto się cieszył wyglądał tak słodko. Zabrałem nasze walizki i weszliśmy do środka. Domek też był śliczny i był kominek.
Tsuzuku
Zabrałem Yano do domu. Lecz po jakimś czasie przyszedł MiA i chciał mi bezczelnie tego kota zabrać. Co to nie, barbie.
-Nie oddam ci go. -Powiedziałem
-Ale Koichi kazał mi go zabrać od ciebie
-Trudno, mógł się zdecydować na początku by dać go tobie.
-Bo wiesz, tak szczerze to on się boi o Yano.
-Jakby miał o co. To że lubię znęcać się nad ludźmi, nie znaczy że też nad zwierzętami.
-No ja mam nadzieję.
-Spokojnie kochany. -Powiedziałem, po czym zaprosiłem go do środka. Jak zwykle nie musiałem długo prosić. Zabawię się troszkę. Usiadł na kanapie a ja poszedłem zrobić herbatę.
-A ty co taki miły? -Powiedział gdy przeniosłem ciepły napój.
-Dla ciebie zawsze.
-Jakaś nowość.
-Przecież ja zawsze byłem dla ciebie miły. -Powiedziałem, po czym specjalnie wylałem na niego herbatę.
-No to to miłe nie było.
-Przepraszam, ale przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
Poszedłem do kuchni po ścierkę by go wytrzeć. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem wycierać mu koszulkę.
-C-co ty robisz?
-Wycieram cię. -Powiedziałem po czym spojrzałem mu w oczy, co sprawiło że uśmiechnął się do mnie. Uznałem to za dobry moment. Dobry moment żeby go pocałować, co najwyraźniej mu się podobało bo po chwili odwzajemnił mój pocałunek. Wbiłem palce w jego natapirowane włosy, przybliżając się do niego coraz bardziej i bardziej... I nagle MiA zrobił coś czego się nie spodziewałem. Złapał mnie w talii, podniósł, rzucił na kanapę i... Uciekł z mojego domu. A miało być tak pięknie. I co ja teraz zrobię? Chyba do niego zadzwonię, może wróci i mi się uda. Ale najpierw...
-Yano, chcesz jeść?
Ten kot przynajmniej mi nie ucieknie.
MiA
Nigdy bym się nie spodziewał, że on może coś takiego zrobić chyba od braku Meto w dupie mu się poprzewracało… jednak mogło to być miłe. Cholera może wrócić i przeprosić? O jezu, a jak on teraz robi coś kotu? WRACAM TAM. Wbiegłem do domu bez pukania czy jakiegokolwiek ostrzeżenia. Tsuzuku nie przestaje mnie zaskakiwać. Spodziewałem się jakichś modłów do szatana nad ciałem zamordowanego kota, a tu co? Nasz mały sadysta leży sobie na kanapie, ogląda Doraemona i niańczy kotka który leżał na jego piersi. Jego zdziwienie na widok mej przerażonej twarzy było jeszcze większe niż moje.
-Jednak wróciłeś? -Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Bałem się że zrobisz coś Yano.
-Jaaasne.
-No tak, ale widzę że wszystko w porządku, wiec pójdę już. -Powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi. Gdy już miałem wychodzić, coś rzuciło mi się na plecy, szepcząc do ucha 'zostań, proszę ' po czym zaczął gryźć moje ucho. Jak ja mam mu teraz odmówić? Nahh. Odwrócił mnie w swoją stronę i wbił się w moje usta. Chciałem przyciągnąć go bliżej siebie, ale on wtedy złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i wyciągnął z szafki obrożę którą mi założył. Mimo że nie wyglądałem na takiego, lubiłem takie rzeczy. Potem zawiązał mi oczy czerwoną przepaską. Zaczął mnie rozbierać i przywiązał do łóżka. Strasznie mi się podobało.
Koichi:
Nadal zastanawiałem się nad tym czy kot żyje. Żeby się nie zamartwiać zabrałem Meto na spacer. Poszliśmy do lasu, miałem w głowie scenę seksu na kamieniu, ale mój ukochany raczej się na to nie zgodzi. Gdy rozmyślałem nad tym,
-Koichi... tak w sumie to po co nam ten kot?-spytał się mnie Meto
-No bo koty są słodkie-odpowiedziałem mu i dalej zacząłem myśleć nad pieprzeniem go na kamieniu. Dla Meto chyba było zimno więc objąłem go ramieniem i postanowiliśmy wracać.
MiA:
Leżałem wykończony obok Tsuzuku. Byłem nagi i w brokacie, przytulałem się do wokalisty. Do pokoju wszedł Yano i położył się koło nas na poduszce. Tsuzuku miał bardzo miękkie łóżko, nawet lepsze niż moje. Spokojnie mógłbym tu zamieszkać gdybym codziennie miał takie atrakcje jak dzisiaj. Jednak musiałem już wstać i wracać do domu. Jutro może znowu odwiedzę mojego dobrego kolegę.
-MiA zostań na noc- usłyszałem głos Tsuzuku.
-Hmm, no dobrze. -Powiedziałem, po czym pocałowałem go delikatnie w usta.
-W sumie, mógłbyś zostać aż Koichi z Meto wrócą. Bo wiesz, jutro wieczorem przyjeżdża moja ciotka, a jak zostanę z nią sam na sam któreś z nas na 100% nie przeżyje.
-No dobra, najwyżej pomogę ci ukryć ciało. -Wywołało to lekko psychiczny śmiech wokalisty.
-To później pojedziemy po kilka moich rzeczy.
-Okej.
Wstaliśmy z łóżka na śniadanie. Co jak co, ale tak żyć to bym mógł. Po maratonie spongeboba pojechaliśmy po moje rzeczy. Postanowiłem zrobić Tsuzuku niespodziankę. Po południu poszedłem na miasto, mówiąc Tsuzuku że idę po perfumy bo mi się skończyły. Tak na prawdę poszedłem do umówionego wcześniej hodowcy kotów brytyjskich. Wcześniej chciałem kupić jednego dla siebie, ale postanowiłem wziąć dwa. Myślę że mu się spodoba. Wybrałem dwa identyczne różniące się jedynie płcią, dlatego wcześniej w sklepie zoologicznym kupiłem dwie, urocze obroże. Gdy wróciłem do domu Tsuzuku spał na kanapie, nie chciałem go budzić więc poszedłem do kuchni nakarmić koty.
-Barbieeee, jesteś w domu?
-Tak, chodź tu na chwilę, mam coś dla ciebie.
-O boże, Yano się samoistnie rozmnożył?
-Nie, kupiłem je dla nas, ten jest twój. - powiedziałem i podałem mu kota z niebieską obrożą.
-Matko, jaki słodki~
Nigdy bym nie pomyślał że nasz sadysta będzie tak zajarany opieką nad kotem. Wziął kotka pod pachę i poszedł szukać czegoś na posłanie dla niego. Ale na nic jego starania bo i tak potem wszystkie koty spały razem z nami w łóżku.
Tsuzuku:
Następnego dnia, czekając na ciotkę siedzieliśmy na kanapie oglądając telewizję i psując idealną figurę barbie różnymi, niezdrowymi przekąskami. Zacząłem karmić go pocky, uśmiechając się do niego. Opiekowanie się 4 kotami było świetne. Zwłaszcza tym największym. Pocałowałem go namiętnie w usta i zsuwając Yano na podłogę położyłem się na Mii, dalej go całując. Wysunąłem rękę pod jego słodką koszulkę z Hello Kitty gdy nagle...w progu stanęła moja ciotka i z przerażeniem w oczach krzyknęła
-PUŚĆ JOM, POWIEDZIAŁAM PUŚĆ JOM!
I wtedy jej durny różowy pudel zaczął na nas warczeć i szczekać jak opętany, koty uciekły do kuchni a ja siadając na kanapie powiedziałem spokojnie
-Ciociu, ta panienka to mój kolega z zespołu. Proszę, przywitaj się z MiĄ.
-Meeeee.. Witaj, jestem Arashi.
Ten cały czerwony jak burak odpowiedział cicho
-Dzień dobry.
Postanowiłem jakoś złagodzić całą sytuację
-Erm, ciociu przygotowałem ci pokój na górze. Aaa no i MiA zostanie tu przez te kilka dni kiedy będziesz u mnie.
-A wy... Razem... Tego?
-Może.
-Wy jesteście razem?
-Dobre pytanie, chyba nie. Ale TO często się nam zdarza.
-Oby nie za głośno.
-Spokojnie, twoja sypialnia jest daleko od moj.. Naszej.
MiA:
Boże, ale się wystraszyłem. Ale dlaczego Tsuzuku powiedział że nie jesteśmy razem? Czy chciał tylko ukryć to? Czy może... Chwilę, chwilę przecież widziała nas przed chwilą całujących się. A więc mój kochany sadysta nie uważa że jesteśmy razem. Fajnie, fajnie. Gdy Tsuzuku poszedł oprowadzać ciocię po domu, ja zasnąłem na kanapie. Nie chciałem spać dziś z nim, miałem go dosyć ale on i tak po jakimś czasie wziął mnie z kanapy i zaniósł do łóżka. Leżałem odwrócony do niego tyłem. TAK, BYŁEM OBRAŻONY. Tsuzuku wysunął rękę pod moją koszulkę
-Zostaw
-Obraziłeś się?
-Nie, wcale.
-Ale o co ci chodzi?
-O nic, idę spać.
Przytuliłem kota i udawałem że śpię. Jednak Tsuzuku nie dawał za wygraną
-kochanie.. -Szepnął mi do ucha i wtulił się w moje plecy. Dlaczego nie potrafiłem mu odmówić?! Odwróciłem się do niego a on uśmiechnął się do mnie tak słodko jak nigdy wcześniej a potem mnie pocałował.
-Czemu jesteś na mnie zły?
-Już nie jestem.-powiedziałem, uśmiechając się. To dziwne że nie umiałem się na niego gniewać. Czasami potrafiłem nie odzywać się do kogoś przez cały rok z naprawdę głupich powodów. Czy to coś znaczyło? Możliwe. Przytuliłem go i zasnąłem.
Tsuzuku:
Barbie spał wtulony we mnie a ja nadal zastanawiałem się czemu był na mnie zły. Przecież mówiłem mu że przyjedzie ciotka, głównie dlatego tu został. Analizując całą sprawę doszedłem do wniosku że chodziło mu o to ze powiedziałem "nie jesteśmy razem". No cóż, nie pozostało mi nic innego jak dać mu do zrozumienia że jednak mi na nim zależy. Rano zrobię mu śniadanie, a teraz pora spać. Wstałem rano z zamiarem zrobienia jedzeni dla kotów. Tak, MiA wlicza się do nich. Ale jednak ktoś mnie wyprzedził. Ciotka zrobiła tak okropne śniadanie że wolałbym zjeść MiĘ na śniadanie. Ewentualnie MiĘ. MiA też może być.Chcę MiĘ. Postanowiłem przygotować mu jakieś śniadanie i zanieść mu do łóżka. Ehh, no ale przecież ciotka zużyła prawie wszystko. Została tylko puszka tuńczyka, ketchup i trochę ryżu. A chciałem być romantyczny. Czyli jednak zjem MiĘ. Wróciłem do sypialni. Barbie już nie spał, leżał bawiąc się z kotem. Przywitałem go i położyłem się obok.
-Chcę śniadanie.-powiedziałem
-To zrób sobie, przy okazji możesz też dla mnie.
-Ale...
-Ale co?
-Ja chcę ciebie na śniadanie.
-Oho kolego, nie ma tak dobrze.
-Ale prooooszę! -powiedziałem i złapałem jego rękę. Myślał że go pocałuje, hehe. Ugryzłem go. Nagle MiA pisnął na cały dom i do pokoju wleciała ciotka.
-Tsuzuku zostaw ją!
-JEGO, CIOCIU, JEGO!
-Nie mam pewności...
-Ani ja ani on nie chcemy ci tego udowadniać.
-I ja raczej nie chcę tego widzieć.
-A żałuj ciociu, żałuj.
-Przestań! Jedyne co chcę widzieć to was za chwilę na śniadaniu.-po czym wyszła z pokoju.
-No to chodź, kocie.-powiedziałem i wsunąłem rękę pod jego uroczą koszulkę.
-To śniadanie zjemy później.
-Mmm, po co czekać? -pocałowałem go i zdjąłem z niego koszulkę. Gdyby kilka tygodni temu ktoś mi powiedział że będę miły dla Barbie, automatycznie bym go wyśmiał. A tu proszę, myślę o nim cały czas i to nie dlatego że muszę chować jego zwłoki. MiA leżał już całkiem nagi, ja z resztą podobnie. I gdy miałem już zaczynać...do pokoju ponownie weszła ciocia. MiA schował się pod kołdrę.
-Ups, chyba jednak poczekam na dole.-wyszła.
Jeszcze tylko tego brakowało.
-Ej, MiA, idziemy na dół?
-Ja stąd nie wyjdę. NIGDY.
-No to mam teraz na własność swoją sex-zabaweczkę?
-Ale ja nie jestem zabaweczką.
-Nie złość się, żartowałem.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. MiA nadal buraczejąc nie odezwał się ani razu. Zjadł szybko i poszedł nakarmić koty. Potem wyszedł z domu pod pretekstem kupienia więcej karmy. Ja zostałem z ciotką sam na sam i słuchałem jej wywodów na temat mojego małżeństwa. Koniecznie chciała mnie zeswatać z jakąś córką koleżanki. Czy to co widziała rano nie dało jej do zrozumienia że nie zamierzam się żenić? Machała mi przed twarzą zdjęciem tej dziewczyny
-Znasz jom? pytam, znasz jom?!
-Eee, nie.
-No to fajnie, przyjdzie dzisiaj o 17.
-Ale ciociu, ja mam MiĘ
-Przecież mówiłeś że nie jesteście razem.
-Bo to skomplikowane.
-Mnie to nie obchodzi, ona i tak przyjdzie.
Jak mnie denerwowała ta stara baba. No cóż do 17 mogę jeszcze cieszyć się życiem. Gdy MiA wrócił powiedziałem mu o wszystkim. Był lekko zdenerwowany, ale potem powiedział że pomoże mi ewentualnie ją spławić. Kochany MiA, zawsze mi pomoże. Nadeszła godzina mojej zagłady. Specjalnie ubrałem się jak ostatni menel. Usłyszałem pukanie, otworzyłem jej a ta mało co nie padła na zawał. Okazała się być fanką Mejibray. Tak więc nie mogłem jej po prostu powiedzieć że mam MiĘ i jej nie chcę. Powiedziałem o tym gitarzyście co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Usiadłem z nią na kanapie, a ta nie mogła wydusić z siebie poprawnego zdania. Prawie jak Mia w nocy...
-A więc, widzę że jesteś fanką. Jak ci na imię?
-Ha-ha-ha-haruko
-Ty się śmiejesz czy przedstawiasz?-spytał MiA który akurat wszedł do salonu.
Gdy go zobaczyła, myślałem że naprawdę zejdzie z tego świata (jak autorka w nocy gdy któryś z nas doda selfie na insta) Niestety...
Gdy rozmowa z nią zaczęła się ledwo co kleić. Ona zaczęła się kleić do MOJEGO Mii. Myślałem że serio na nią leci do momentu gdy ona przybliżyła swoją twarz do niego i powiedziała
-Lubię być dominowana.-Mia uśmiechnął się zalotnie i powiedział
-A ja lubię kimchi.
Ona prawie zeszła na zawał z zażenowania, a ja z Mią ze śmiechu. Gdy wróciła w miarę do świata żywych (a szkoda, szkoda), wybiegła z domu. W końcu.
Meto:
Koichi cały czas był zamyślony. Prawie w ogóle mnie nie zauważał.
-O czym tak ciągle myślisz?
-Martwię się o kota.
-Nadal? to może zadzwoń do Tsuzuku
-Dobry pomysł- uśmiechnął się i zadzwonił do wokalisty.
Koichi
Wybrałem numer i czekałem na odpowiedź. Nagle usłyszałem w słuchawce zdyszany głos Mii.
-eee co się tam dzieje?
-Serio chcesz wiedzieć?
-Dobra, chyba nie. Dzwonię by spytać jak tam Yano.
-Mhh, świetnie, ma nawet kolegów.
-Jakich?
-No kupiłem sobie i Tsuzuku kota.-rozłączył się. Widocznie przerwałem im...CHWILA, CO ONI TAM...boże.
Tsuzuku:
Śmiałem się wtedy niesamowicie, nie wiedziałem że Mia potrafi tak dobrze udawać przez telefon...Co ja bym dał za zobaczenie wtedy twarzy Koichiego...A co jeśli Mia w nocy też tak udaje? Wątpię, jestem za dobry.
Meto
Koichi wrócił do mnie z miną jakby kolega z zespołu dochodził mu przez telefon.
-Co się stało?
-Kolega z zespołu dochodził przez telefon.
-Tego to ja się nie spodziewałem. Który?
-MiA, chyba zamieszkał u Tsuzuku.
-Czekaj, MiA z Tsuzuku? jesteś pewny?
-Tak, Mia nawet kupił mu kota.
-Woooow, a mogliśmy im dać naszego, po co marnował pieniądze?
-Ale ja nie mógłbym oddać im Yano.
-Czemu nie?
-Bo to mój kot...czekaj, ty jesteś o niego zazdrosny?
-Ja? o kota? pff.
-Jasne.
-Serio miałbym być zazdrosny o kupę sierści?
-Tak.
-Ehh, weź tu z takim gadaj. Jak grochem o ścianę.
-Nieważne, to ja pójdę się umyć i przebrać, wyjdziemy gdzieś.
-Okej. Tylko nie siedź tam za długo.
-Taa.
Czekając na Koichiego czytałem mangę, jedną, drugą, trzecią. Jeju, ile on już tam siedzi?! Gdy brałem się za kolejną mangę w końcu wyszedł.
-Jak wyglądam?
-Jak emerytowany flaming z cellulitem.
-No bardzo śmieszne.
-Tak.
-Dobra, a ty już gotowy?
-No. 3 mangi temu już byłem.
-To idziemy.
Tsuzuku
Pojutrze Koichi i Meto wracają. A za trzy dni ciotka. A z jej wyjazdem MiA też wróci do siebie. Chyba zacznę go częściej odwiedzać. Zostanę sam, ale przynajmniej mam kota. Dzięki Mia. Następnego dnia zabrałem Barbie do wesołego miasteczka. Słodko wyglądał na karuzeli, ale nie pozwolił robić mu zdjęć, które i tak zrobiłem z ukrycia. Po wspaniałym dniu spędzonym razem wróciliśmy do domu. Ciotka nie wróciła jeszcze z zakupów. Siedziałem z Mią na stole i karmiłem go truskawkami. Potem wziąłem bitą śmietanę, odchyliłem jego głowę do tyłu i nalałem mu ją do buzi. Wyglądał tak słodko, pocałunek z nim był jeszcze słodszy. Niestety ciocia znowu wróciła w nieodpowiednim momencie. Ta to ma wyczucie czasu jak rasowa fujoshi. Złapałem Mię za rękę, zabrałem truskawki i bitą śmietanę i wróciliśmy do pokoju gdzie kontynuowaliśmy zabawę. Kolejnego dnia wrócił nasz uke-team. Oni także mieli idealne wyczucie czasu, weszli gdy własnie zacząłem rozbierać Mię.
-Witam witam nowożeńców! My po kota i zaraz się zmywamy. Będziecie mogli kontynuować.
-Chyba gdzieś śpi, możliwe że na górze w sypialni.-powiedziałem i zaprowadziłem go tam. O kurweczka. Trochę tam nabrudziliśmy (if you know what i mean)
-Widzę że się dobrze bawiliście. to czerwone to krew?
-Truskawki.
-O MÓJ BOŻE, YANO ŚPI W TYM SYFIE, JAK MOGŁEŚ?!
-Przecież to nie moja wina że Yano śpi gdzie chce. Btw spał z nami codziennie.
-O nie, mój kot przesiąknie gejozą!
-U ciebie wcale nie lepiej.
-Ale my nie serwujemy mu takich widoków co noc, jak wy. Moje biedne kociątko...
-Czyli mam rozumieć że śpicie odwróceni tyłkami do siebie jak dwie dziewice?
-Nie, kot śpi w innym pokoju.
-Okazujesz mu tyle miłości~
-Pff, ty mnie nie ucz kochać mojego kota.
-Chyba jednak będę musiał.
-Lekcje miłości od sadysty, tego jeszcze nie było. A co do miłości, jak wam się układa z Mią?
-Ale my nie jesteśmy razem.- Mimo tego że chyba kochałem Mię, jakoś nie umiałem się do tego przyznać.
-Tsaaaaa.
-Dobra, bierz tego kota i wypierdalaj. -powiedziałem z uśmiechem.
-Już, już, nie spinaj się tak babciu.
Koichi wziął kota i grzecznie wyszedł z domu. Oczywiście zabierając Meto, o którym mało co nie zapomniał. Wróciłem do Mii ale ten znowu (nie wiadomo czemu) był obrażony.
Koichi
-Widzę że wolisz kota bardziej ode mnie.
-Ktoś tu podobno nie był zazdrosny...
-....
-Nie zaprzeczyłeś, czyli to jednak prawda.- śmieszyło mnie to, ale gdybym zaczął się śmiać on obraziłby się na dobre. Kiedy wróciliśmy do domu Meto poszedł gdzieś z jakimś kolegą. Postanowiłem zaprosić MiĘ. Może on mi powie co mam zrobić. Przyszedł dość szybko. Wyżaliłem mu się i przytuliłem bo zachciało mi się płakać.
MiA:
Koichi leżał do mnie przytulony. Wyglądał tak niewinnie, a jednak dzisiaj to on był tym złym. Pachniał tak słodko. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go namiętnie. I tak byliśmy sami, a Meto miał wrócić dopiero za dwie godziny. To była idealna okazja, aby coś z nim zrobić. Zdjąłem mu bluzkę. basista wcale się nie opierał wręcz przeciwnie zaczął majstrować coś przy moim rozporku. Grzeczny Koichi, bardzo grzeczny. Gdy on robił mi dobrze, ja głaskałem jego miękkie włosy. Niestety nie robił tego tak dobrze jak jego chłopak którego miałem już okazję spróbować. Po chwili przyciągnąłem go do góry i pozbawiłem spodenek oraz bielizny. Położyłem go na brzuchu i bardzo delikatnie w niego wchodziłem, nie chciałem sprawić mu bólu. Po chwili znudziło mi się to więc przyśpieszyłem moje ruchy. Koichi jęczał bardzo głośno. Wtem nie wiadomo skąd pojawił się Meto. Różowo-włosy nawet go nie zauważył, a ja nie chciałem przerywać. Perkusista wybiegł z pomieszczenia, a ja nadal posuwałem swojego kolegę z zespołu. Dopiero kiedy doszedłem skończyłem to i zacząłem się ubierać. Mój przyjaciel leżał zmęczony na łóżku, pocałowałem go lekko i kazałem się ubrać. Zrobił to po czym poszedł po coś do picia. Posiedzieliśmy trochę, jednak postanowiłem wyjść. Nie wiem co było z Meto, ani czy mu wybaczy. Ale kto to wie? Chyba tylko on.
_____________________________
A więc to już ostatnia część. Liczę na to że ktoś skomentuje. A no i "jom" specjalnie tekst o flamingu zapożyczony z kpopowej parodi. Dziękujemy za przeczytanie ^^
środa, 30 lipca 2014
sobota, 26 lipca 2014
Było ich zabrać (Jonglo)
Ficzek dla żartów żadna z nas nie shipuje tego ocipiałego pairingu XD
_________________________________
Mieliśmy wolny weekend. Starsi planowali coś już od tygodnia, pewnie jakiś wypad na imprezę. Ale jako że ja i Zelo jesteśmy najmłodsi, nie liczyłem na to że nas zabiorą. I tak było. Ale Zelo jak zwykel się sprzeciwiał
-Gukkie, ale czemu mnie nie zabierzesz?
-Zelo, jesteś za młody.
-Wcale że nie.
-A więc zostanę z tobą, jeżeli tak bardzo chcesz.
-Jak masz mi robić łaskę, to sobie idź- powiedział Zelo, jak dla mnie głosem zbuntowanego ukesia.
Yongguk hyung jednak został w dormie. Zelo nie odzywając się tego wieczora do Banga, poszedł spać. A hyung gdzieś wyszedł gdy tylko Zelo zasnął. Siedziałem w łóżku oglądając Krainę Lodu (3 raz dzisiaj, ale who cares?) i właśnie gdy miała nadejść moja ulubiona scena, podszedł do mnie Zelo z kilkoma butelkami w rękach.
-Jeśli nie pozwalają nam pić z nimi, będziemy pić sami
-To mogę sok pomarańczowy?
-Jongup, jesteś idiotą
-Kto się przezywa sam się tak nazywa
-Jongup, to nie podstawówka, trzymaj - powiedział po czym podał mi butelkę z czymś czerwonym.
Otworzyłem butelkę i napiłem się. Na początku było dziwne, ale po kilku łykach smakowało coraz bardziej. I jakoś tak wypiło mi się 4 butelki, chyba. Postanowiliśmy pograć w butelkę, ale że było nas za mało postanowiliśmy zadzwonić po Taemina, który przyszedł po 15 minutach. Zelo dał mu też kilka butelek i zaczęliśmy grać. Na początku było kilka głupich pytań, jakieś łatwe wyzwania, ale potem Taemin wypił już za dużo i kazał Zelo mnie pocałować. Myślałem że po prostu cmoknie mnie w usta i wróci na swoje miejsce, ale on całował mnie namiętnie i bardzo agresywnie. Nie mogłem się powstrzymać i zdjąłem mu koszulkę, a Taemin gdzieś zniknął. Po chwili Zelo był w samych bokserkach i zaczął mnie rozbierać, tak jak Himchan co noc. Czy on chciał zrobić mi to samo co Himmie? O nie! Dziś to ja będę Himchanem!
Oboje byliśmy całkiem nadzy. Dotykałem delikatnej skóry naszego maknae i składałem pocałunki na jego szyi. On leżał na plecach cicho pomrukując. Wyciągnąłem z szafki Himiego wazelinkę i posmarowałem nią palec.Po czym zacząłem robić to, co mój hyung robił ze mną za pierwszym razem. Zelo seksownie pojękiwał, to chyba oznaczało że jest gotowy na więcej. Dołożyłem drugiego paluszka, a Żelosław zaczął głośniej jęczeć zachęcając mnie do dalszego działania. Znowu zajrzałem do szafki Himiego która była bardzo blisko. Znalazłem tam dużo ciekawych rzeczy, postanowiłem je wykorzystać. Po chwili jedna z owych rzeczy znalazła się w środku Maknae. Po dłuższej chwili tą zabawkę zastąpiłem ja i sam znalazłem się w Zelo. Młody bardzo jęczał, a po chwili oboje doszliśmy. To było wspaniałe uczucie. Byłem wtedy taki fajny, taki na topie. Zasnęliśmy razem przytuleni, bo było zimno a nikomu nie chciało się ubierać.
-co tu się stało?!- rano obudził mnie głos Dae
-Chłopaki ja was rozumiem sami i w ogóle,a le co tu kurwa robi Taemin?!
_________________________________
Mieliśmy wolny weekend. Starsi planowali coś już od tygodnia, pewnie jakiś wypad na imprezę. Ale jako że ja i Zelo jesteśmy najmłodsi, nie liczyłem na to że nas zabiorą. I tak było. Ale Zelo jak zwykel się sprzeciwiał
-Gukkie, ale czemu mnie nie zabierzesz?
-Zelo, jesteś za młody.
-Wcale że nie.
-A więc zostanę z tobą, jeżeli tak bardzo chcesz.
-Jak masz mi robić łaskę, to sobie idź- powiedział Zelo, jak dla mnie głosem zbuntowanego ukesia.
Yongguk hyung jednak został w dormie. Zelo nie odzywając się tego wieczora do Banga, poszedł spać. A hyung gdzieś wyszedł gdy tylko Zelo zasnął. Siedziałem w łóżku oglądając Krainę Lodu (3 raz dzisiaj, ale who cares?) i właśnie gdy miała nadejść moja ulubiona scena, podszedł do mnie Zelo z kilkoma butelkami w rękach.
-Jeśli nie pozwalają nam pić z nimi, będziemy pić sami
-To mogę sok pomarańczowy?
-Jongup, jesteś idiotą
-Kto się przezywa sam się tak nazywa
-Jongup, to nie podstawówka, trzymaj - powiedział po czym podał mi butelkę z czymś czerwonym.
Otworzyłem butelkę i napiłem się. Na początku było dziwne, ale po kilku łykach smakowało coraz bardziej. I jakoś tak wypiło mi się 4 butelki, chyba. Postanowiliśmy pograć w butelkę, ale że było nas za mało postanowiliśmy zadzwonić po Taemina, który przyszedł po 15 minutach. Zelo dał mu też kilka butelek i zaczęliśmy grać. Na początku było kilka głupich pytań, jakieś łatwe wyzwania, ale potem Taemin wypił już za dużo i kazał Zelo mnie pocałować. Myślałem że po prostu cmoknie mnie w usta i wróci na swoje miejsce, ale on całował mnie namiętnie i bardzo agresywnie. Nie mogłem się powstrzymać i zdjąłem mu koszulkę, a Taemin gdzieś zniknął. Po chwili Zelo był w samych bokserkach i zaczął mnie rozbierać, tak jak Himchan co noc. Czy on chciał zrobić mi to samo co Himmie? O nie! Dziś to ja będę Himchanem!
Oboje byliśmy całkiem nadzy. Dotykałem delikatnej skóry naszego maknae i składałem pocałunki na jego szyi. On leżał na plecach cicho pomrukując. Wyciągnąłem z szafki Himiego wazelinkę i posmarowałem nią palec.Po czym zacząłem robić to, co mój hyung robił ze mną za pierwszym razem. Zelo seksownie pojękiwał, to chyba oznaczało że jest gotowy na więcej. Dołożyłem drugiego paluszka, a Żelosław zaczął głośniej jęczeć zachęcając mnie do dalszego działania. Znowu zajrzałem do szafki Himiego która była bardzo blisko. Znalazłem tam dużo ciekawych rzeczy, postanowiłem je wykorzystać. Po chwili jedna z owych rzeczy znalazła się w środku Maknae. Po dłuższej chwili tą zabawkę zastąpiłem ja i sam znalazłem się w Zelo. Młody bardzo jęczał, a po chwili oboje doszliśmy. To było wspaniałe uczucie. Byłem wtedy taki fajny, taki na topie. Zasnęliśmy razem przytuleni, bo było zimno a nikomu nie chciało się ubierać.
-co tu się stało?!- rano obudził mnie głos Dae
-Chłopaki ja was rozumiem sami i w ogóle,a le co tu kurwa robi Taemin?!
czwartek, 24 lipca 2014
Biuro dzieci znalezionych Banga Yongguka
Pierwsze opowiadanie napisane razem z Ylwą sooo enjoy :D dziękujemy dla Kpopowe suhory za możliwość użycia kilku tekstów :3
_______________________________________________-
Między Koreą północną a południową wybuchła kolejna wojna. Konkretnych powodów nie znałem, lecz wynikało to z pewnych nieporozumień. I w ten magiczny sposób, wytwórnie które zwykle ze sobą konkurowały, połączyły siły w trosce o nasze bezpieczeństwo. Postanowili więc wywieść nas do kraju o którym wiele osób nie ma pojęcia gdzie jest. Tak, mówię o Polsce. Do miasta, którego nazwy nawet nie potrafiłem wypowiedzieć, jak i reszta z mojego tymczasowego towarzystwa. A składało się ono z nas, Bap, Exo, Shinee, Bts i Topp Dogg. Zamieszkaliśmy w budynku w którym wcześniej znajdowało się liceum, ale miasto użyczyło nam go. Mimo tego że mieliśmy dwie większe grupy, zmieściliśmy się bez najmniejszego problemu. Nasz tymczasowy dom znajdował się w centrum miasta, blisko była pizzeria, bar azjatycki, warzywniak, księgarnia, duży park, przedszkole, sklep z dywanami, kościół i kilka innych budynków. Ogólnie okolica miła, nikt nas nie kojarzył, oprócz dwóch fangirls które nas wiecznie stalkowały i próbowały zwabić Taemina na mleko bananowe, lecz Minho bronił go dzielnie. Po jakimś czasie w którym niezbyt zwracaliśmy na nie uwagę, odczepiły się na trochę, czyli jakieś kilka dni, które okazały się ciszą przed burzą, a mianowicie porwały one Jongupa. Ale nawet one miały go dosyć więc dały mu worek słodyczy, kazały mu wracać i nie wzywać policji. Szczęśliwy Jongup po prostu wrocił i powiedział że był na spacerze a jakieś dziewczyny kupiły mu słodycze które później zjadł z częścią członków Topp Dogg i Zelo. Za mądry to ten nasz Uppie nie był, nawet nie odróżniał porwania od spaceru. Ale ważne że mu się podobało, one nic mu nie zrobiły a Himchan przestał się martwić. Po tym w miarę się uspokoiły, ale nadal podrzucały prezenty. Ostatnio dostałem kilka pomadek, błyszczyków i eyelinery a nawet przecier pomidorowy. Eyelinery użyłem tak jak każdy porządny kpopowiec, a pomadki....no cóż, Zelo nie narzekał. Dae z Jae prawie w ogóle nie pokazywali się reszcie na oczy, zawsze siedzieli w swoim pokoju, oczywiście wiadomo co uke-team tam robiło. Nie, nie mam na myśli oglądania kreskówek, co aktualnie robiła większość osób w holu, który przekształciliśmy w wygodny salon. Jednak po jakimś czasie nawet Zelo i Kookie się znudzili, więc wszyscy (teoretycznie) poszli spać. Ja z Żelkiem także. Ale przez szalejącą burzę, nie mogłem zasnąć.
- ej, Zelo, śpisz już?
- nie, hyung- odpowiedział z nutką strachu w głosie.
- jak chcesz, możemy spać razem.
Nie odpowiadając, zszedł pośpiesznie z góry piętrowego łóżka które (na nasze nieszczęście) nam się trafiło. Gdy wdrapał się pod kołdrę, wtulił się we mnie i zasnął. Wyglądał tak słodko, jak małe, bezbronne dziecko. Objąłem go, pocałowałem w czoło i sam zasnąłem. Postanowiłem po zwiedzać miasto. Zajęło mi to kilka dni. Pewnego razu gdy wróciłem z jednej z moich wypraw, zastałem ostro wkurzonego Zelo.
- Bang Yongguk, może mi łaskawie wytłumaczysz gdzie byłeś?!
- no bo ja...dywany oglądałem.
- dywany? Przez tyle czasu?
- no bo nie było żadnych ładnych.
- skoro nie było, to po co tam chodziłeś?
- myślałem że będzie jakaś dostawa.
- ta, oczywiście. A czemu z przedszkola zginęło dziecko?
- To Rapmon.
- Rapmon powiadasz? A przelewy na konto przedszkola, które znalazłem w naszym pokoju?
- Eh, no bo widzisz, tam jest napis "sprzedaż na raty" co nie?
- mhhm.
- I ja płacę, płacę, a dziecka jak nie było tak nie ma.
- no, kontynuuj.
- więc poszedłem tam i wziąłem to co mi się należy.
- BOŻE, BANG JESTEŚ IDIOTĄ! Gdzie masz to dziecko?
- Spokojnie, jest w bezpiecznym miejscu. Policja go nie znajdzie
- Na pewno?
- Tak.
Cały Zelo, nie martwił się o dziecko, tylko o to czy coś stanie się mi. Byłby dobrą żoną. Ale zdecydowanie wolę go jako faceta. Razem z moimi wspaniałymi kolegami postanowiliśmy wynająć lokal, który zmieniliśmy w biuro dzieci znalezionych. Oficjalnie funkcjonowało to jako przedszkole. A nieoficjalnie zmieniało się to w jeden wielki chaos, ale czego można było się spodziewać po wspaniałej przedszkolance V? Ale coż, tylko on okazywał chęć opiekowania się tymi dziećmi. Inni czasami przychodzili się z nimi bawić, najczęściej byli to maknae. Starsi woleli wykorzystywać małe dzieci do rzeczy które za nie robili, jak np. Sprzątanie, robienie kawy, pranie, chodzenie do sklepu. A żeby zrobiły cokolwiek wystarczy przekupić je słodyczami czy zabawką, czyż nie genialne? A do tego płacili mi, jakże genialnemu Yonggukowi. Spółka Rapmonster & Bang, była idealna. Ja załatwiałem sprawy organizacyjne a Namjoon chodził po mieście w poszukiwaniu dzieci, wabiąc je do nas kilkoma zdaniami których nauczył się mówić po polsku, a mianowicie 'cześć dziecko, chcesz poznać legendę o trzech palcach Rapmona?' "cześć chłopczyku/dziewczynko chcesz cukierka?' Lub 'Chodź ze mną, będzie fajnie, pobawimy się w dom' a dzieci, jak to dzieci były naiwne i szły za nim nawet gdyby prowadził je do Pedolandu. Jednak nasze faneczki nie były bezużyteczne, nauczyły go nawet wymawiać te zdania tak przekonywująco że nawet Onew by się skusił. Pomijając fakt że Onew leci tylko na kurczaki, a tych Rapmon też czasami używał do 'zbierania' dzieci. Niektóre nawet same do nas przychodziły. Przez nasz 'zakład' miałem mniej czasu dla Zelo, ale ten i tak udawał że wszystko jest w prządku. Jednak ja nie, gdyż znalazłem jego pamiętnik w którym wszystko było napisane. Postanowiłem spędzać z nim więcej czasu. Pewnego, sobotniego wieczora zabrałem go na spacer.
- Bangie, chodźmy na plac zabaw.
- nie jesteś na to za duży?
- nie~ -odpowiedział stanowczym głosem po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził na najbliższy plac. Kiedy przechodziliśmy koło kościoła, akurat kończyła się wieczorna msza. Obserwując ludzi wychodzących z budynku, zauważyłem kogoś, kto wyglądał znajomo. Nawet bardzo. Był to nikt inny jak Siwon. Ubrany w błękitny garnitur. Był on ostatnią osobą której bym się tu spodziewał. Myślałem że został w Korei i poszedł do wojska, a tu proszę, w polskim kościele, w tym samym miejscu co my. Oczywiście nie mogłem do niego zagadać, gdyż memu kochanemu Zelo bardzo się spieszyło. w końcu dotarliśmy na plac
- Gukkie pohuśtaj mnie- powiedział słodkim głosikiem, oczywiście nie mogłem mu się oprzeć. Zaczęło się na huśtaniu, a skończyło na tym że ja sam bawiłem się lepiej od maknae. Ale zrobiło się tak zimno że musieliśmy wracać. Żelkowi było tak zimno że oddałem mu własną kurtkę. Gdy wróciliśmy, wszyscy znowu siedzieli przed tv oglądając film 'Kill Bill', nawet Dae z Jae wynurzyli się z swego bunkru antysemowego. Jongup nic nie rozumiejąc, siedział z głupim uśmieszkiem wtulony w Himchana. Dobrze że nie oglądali straszniejszych rzeczy, wtedy wszystkie shipy naszych fangirl by się wyłoniły. Xiumin przytulił się do Luhana, co wywołało niesamowitą zazdrość u maknae exo, ale na szczęście tylko do tego stopnia że patrzył na niego morderczym wzrokiem. Ale oni się tym zbytnio nie przejmowali, a gdy Luhan zauważył Sehuna, pocałował pierożka w policzek. Zaśmiałem się, ale nikt nie wiedział czemu. Gdy film się skończył, wróciliśmy z Zelo do pokoju, który był tak zmęczony że nawet nie chciało mu się wdrapać na górę, w wyniku czego spaliśmy razem. Następnego dnia wszyscy postanowili wybrać się na miasto, ale ktoś musiał pilnować naszego "dormu", wypadło na Jongupa. Boże, za co? Cały czas martwiłem się o te że coś zrobi, ale Himchan zapewniał mnie że mieli wyczerpującą noc, więc napewno będzie spał cały dzień. Troszkę mnie to uspokoiło. Po powrocie Himchan opowiedział mi historię, jak to nasz Uppie pilnował dormu.
"Wyszedłem z dormu razem z Kibumem, Hansolem, Xero, Yano, Naktą, Sehunem, Suho, Xiuminem i Luhanem. Jako że było nas dużo, trochę czasu nam zajęło kupowanie potrzebnych nam rzeczy. Po obejściu kilku sklepów, oni postanowili jechać po coś do innego miasta. Ja nie miałem na to najmniejszej ochoty, więc zabrałem ich rzeczy i wróciłem. Zastałem tam Uppcia z naszymi faneczkami, siedzącymi raz z nim w salonie, popijając herbatkę, żartując i jedząc słodycze. Oczywiście poczęstowały mnie i postanowiły już wracać. Chyba się mnie bały.
- Jongup, dlaczego je tu wpuściłeś?
- Bo one były dla mnie miłe, wcześniej zabrały mnie na spacer a dziś przyniosły nam słodycze, a was nie było to musiałem coś z nimi zrobić. Wpuściłem je i zrobiłem herbatę. To chyba nic złego, nie?
- Tak, to coś złego.
- Ale czemu?
- Nie pomyślałeś o tym że te dwie szalone fanki, mogły cię np. porwać dla okupu czy coś?
- Ale one mnie lubią, hyung.
- Jasne.
- Przynoszą mi prezenty, i zawsze mają dla mnie czas, a nie jak ty.
Te słowa mnie lekko zabolały, MÓJ Upek wolał fanki ode mnie. Pięknie.
- No to jak wolisz je ode mnie, to droga wolna.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak pomyślałeś.
- Hyung, a skąd ty możesz to wiedzieć?
- Bo to magiczna magia.
- A umiesz coś jeszcze?
- Tak, ciągnąć za króliczka.
- Takiego z kapelusza?
- Tak, Upciu, tak. Ale chodź już spać, czeka cię długa noc~
- Dobrze.
Wtedy poszedł grzecznie spać, a ja posprzątałem salon, żeby nikt się o tym nie dowiedział."
No tak, mogłem się tego spodziewać. Ale tego że mój przyjaciel będzie AŻ tak wylewny, nie. No coż, tak to jest jak się żyje z Jongupem. Najważniejsze że nic się nie stało. Postanowiłem wstąpić do mojego biura dzieci znalezionych. A to, co tam zastałem zaskoczyło mnie w tym dniu najbardziej. Kris. Czy to jakieś spotkanie towarzyskie? Najpierw Siwon, teraz on. Ciekawe o czyim pobycie jeszcze nie wiem.
- Witaj Kris, co ty tu do cholery robisz?
- Ano, potrzebowałem dziecka w jednej sprawie.
- Tao ci nie wystarcza?
- On też tu jest?!
- Mhhm
- Dobra, ale na razie nie mów mu że tu jestem. Nikomu nie mów. Jutro o tej samej godzinie, przyprowadź mi Luhana, Minho, Sangdo, Naktę i Rapmonstera.
- Ale po co?
- Zobaczysz jutro. Proszę, zrób to dla mnie. Mogę ci nawet zapłacić, przyjacielu.
- Nie trzeba.
- A więc, zrobisz to?
- Okej.
Pożegnałem się i wyszedłem. Tego samego dnia zwołałem wyznaczonych przez Krisusa. Nie bardzo wiedziałem jak mam im to wszystko wytłumaczyć, ale ostatecznie zgodzili się i przysięgli że nikomu o tym nie powiedzą. Wtedy jeszcze nie wiedziałem w co się pakuję. Następnego dnia, przyszliśmy wszyscy do biura ale Kris kazał wchodzić nam pojedynczo. Mnie Kris kazał przyprowadzić Yano, płacąc mi. Jednak nikt nie szedł ze mną, co oznaczało że wyznaczył wszystkim godziny. Przyprowadzenie maknae Topp Dogg nie zajeło mi dużo czasu. Po dostarczeniu go, Kris zaprowadził go do innego pokoju, a mnie kazał usiąść z resztą w poczekalni. Siedząc tam, usłyszałem płacz Żelka. Tego było za wiele. Poszedłem go poszukać. Ale Kris zawołał nas do pokoju, gdzie były poustawiane klatki a w środku maknae....czekaj, czekaj, maknae..a więc co robił tu Xiumin? Za chwilę jednak uzyskałem na to odpowiedź.
- Rapmon idioto, miał być maknae a nie najstarszy hyung. -powiedział Kris
- Ale ja myślałem że on jest najmłodszy.
- Tobie od tego tlenionego blondu się we łbie poprzewracało.
Na co Rapmon już nie odpowiedział, był zbyt przygnębiony tym że jego Kookie też tu był. Wszyscy spoglądali na swych słodkich maknae no i Xiumina. Po zapaleniu wszystkich świateł, Kris wyjaśnił wszystko
- A więc panowie..i Luhan. W tych klatkach są wasi ukochani. Bang, nie zaprzeczaj, ja wiem co ty tam wyprawiasz z Zelo.
I w tym momencie gdy Kris oczekiwał mej odpowiedzi, usłyszeliśmy tylko ciche "Gukkie" z ust mojego małego Zelo. Mało co się nie popłakałem, ale w końcu zawsze byłem twardy i tym razem także pozostałem taki, jak żelki z biedronki które ostatnio kupiłem.
- Musicie wykonać 10 zadań, a mianowicie pierwszym zadaniem będzie test z matematyki, spokojnie Minho, nie będzie liczenia delt, wystarczy tabliczka mnożenia. Kolejne, jako że jestem fanem sztuki i artystą, musicie mi namalować piękne kółko, ale nie jakieś zwykłe, wysilcie się trochę i mnie zaskoczcie. Trzecim zadaniem będzie znalezienie kurczaków w parku, jeżeli ktoś znajdzie co najmniej 3,klucz dostanie od razu, ale każdy musi znaleźć kurczaka z własnym imieniem. Czwartym będzie bieg z przeszkodami z nagrobkiem na plecach po opuszczonym cmentarzu w lesie. Piątym zadaniem będzie przekopanie ogródka maczetą, każdemu wyznaczymy część lasu na 'ogródek'. Jeżeli myślicie że już nic was nie zdziwi, recytowanie biblii w oryginale powinno być idealne. Następnym zadaniem będzie zatańczenie kankana w tęczowej spódnicy z króliczymi uszami i gorsetem na głównym placu miasta. Ósme zadanie będzie polegać na jedzeniu kaszanki, kto zje najwięcej wygra. Przedostatnim zadaniem będzie spacer po rozżarzonych węglach z głową świni w rękach. TUMTUMDUM, panie panowie i jelenie, ostatnie zadanie czyli...AEGYO! Życzę powodzenia i możemy przejść do pierwszego zadania.
Zasiedliśmy w ławkach w innym pokoju. Kris rozdał nam kartki i długopisy. Test był banalny. Ale tak jak zwykle w szkole bywało, zawsze znalazł się ktoś lepszy ode mnie. Nie, to nie Minho. To tak oczywiste jak to że 2+2 nie równa się gwiyomi, czyli tak jak ten idiota napisał. Zadanie wygrał Sangdo, ale według zasad Krisa musiał uczestniczyć w reszcie zadań. Kolejne zadanie było także łatwe, ale artyzm (i autyzm) Krisa nie pozwolił wygrać nikomu, gdyż twierdził że jego kółko było najpiękniejsze. Wszyscy udaliśmy się do parku w poszukiwaniu kurczaków. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie to że były na drzewach a do tego mrożone z pierwszego lepszego supermarketu. Chyba była promocja na nie, trzeba później kupić na obiad. Bang do cholery, o czym ty myślisz? Odnalazłem swego kurczaka jako jeden z pierwszych. a gdy wszyscy znaleźli już po jednym.. okazało się że więcej nie było bo ktoś tu był idiotą i kupił za mało. Udaliśmy się więc na cmentarz w lesie, gdzie każdy dostał nagrobek, a raczej musiał go sobie wyrwać z ziemi. Nawet Luhanowi się to udało. Spodziewałem się innych przeszkód niż doły, murki, drzewa, korzenie, ludzie z toporami i chwasty. Tutaj by się ta maczeta przydała. Ale gdy byłem już przy końcu i prawie wygrałem, wyprzedził mnie Luhan. No prawdziwy jeleń, jak mu się to niby udało?! Przeszliśmy do wyznaczonych miejsc gdzie mieliśmy przekopać ogródek maczetami. Tym razem wygrał Minho. Następnie wszyscy udaliśmy się nad rzekę gdzie mieliśmy recytować biblię w oryginale, ale Kris się chyba przeliczył w naszych umiejętnościach gdyż nikt nie potrafił powiedzieć nawet zdania. A mogłem wtedy zagadać do Siwona...eh. Po dotarciu na plac Kris i jego pomoc w postaci fangirls, rozdali nam spódniczki, gorsety i królicze uszy. Ale to zadanie było tylko po to by Kris miał radochę i więcej subów na youtubie, także nikt z nas nie wygrał. Muszę się wsiąść w garść inaczej nie odzyskam Zelo. Kolejne Zadanie było chyba jednym z najgorszych, po 4 kaszankach miałem dość, ale Nakcie udało się ich zjeść aż 12, dzięki czemu wygrał. Przy kolejnym zadaniu, Krisowi przyszła do głowy myśl, by założyć nam spódniczki z trawy. Fajnie, fajnie, ja nie wiem co on i jego dusza artysty jeszcze wymyślą. Przedostatnie zadanie, został tylko Rapmon i ja. Ale takie już moje szczęście że głowa świni wypadła mi z rąk w połowie, dzięki czemu Namjoon wygrał. Hmm, może to i dobrze, wystarczy że zrobię aegyo i Żelo mój. Moje aegyo było ostatnie, ale myślałem że inni nie będą się starać, bo przecież mieli już klucze. Ale na moje jebane szczęście, wszyscy byli świetni. No coż, zapomniałem o moim image'u twardziela robiąc supermegaultra aegyo połączone z gwiyomi. Chyba na to Krisałek liczył, ponieważ wygrałem. Ale zanim wszyscy zabrali się do wydostania swoich ukochanych, zadałem jedno pytanie organizatorowi tego jakże wspaniałego 'konkursu'
- Kris, tak właściwie, po co było to wszystko?
- Potrzebowałem wyświetleń na jutubie, za hajs z jutuba baluj.
I nagle wszyscy walnęli zsynchronizowanego facepalma po czym otworzyli klatki i wrócili do domu. Ale ja z moim szczęściem, miałem problem z klatka i zostałem tam tylko z Zelo i Krisem. A gdy już udało mi się ją otworzyć, przytuliłem do siebie zapłakanego Zelo i nagle nie wiadomo skąd usłyszałem głos Jongupa
-Aleee tu faaajnie!
a tutaj mały making of co by nam się nie pomyliło xD
_______________________________________________-
Między Koreą północną a południową wybuchła kolejna wojna. Konkretnych powodów nie znałem, lecz wynikało to z pewnych nieporozumień. I w ten magiczny sposób, wytwórnie które zwykle ze sobą konkurowały, połączyły siły w trosce o nasze bezpieczeństwo. Postanowili więc wywieść nas do kraju o którym wiele osób nie ma pojęcia gdzie jest. Tak, mówię o Polsce. Do miasta, którego nazwy nawet nie potrafiłem wypowiedzieć, jak i reszta z mojego tymczasowego towarzystwa. A składało się ono z nas, Bap, Exo, Shinee, Bts i Topp Dogg. Zamieszkaliśmy w budynku w którym wcześniej znajdowało się liceum, ale miasto użyczyło nam go. Mimo tego że mieliśmy dwie większe grupy, zmieściliśmy się bez najmniejszego problemu. Nasz tymczasowy dom znajdował się w centrum miasta, blisko była pizzeria, bar azjatycki, warzywniak, księgarnia, duży park, przedszkole, sklep z dywanami, kościół i kilka innych budynków. Ogólnie okolica miła, nikt nas nie kojarzył, oprócz dwóch fangirls które nas wiecznie stalkowały i próbowały zwabić Taemina na mleko bananowe, lecz Minho bronił go dzielnie. Po jakimś czasie w którym niezbyt zwracaliśmy na nie uwagę, odczepiły się na trochę, czyli jakieś kilka dni, które okazały się ciszą przed burzą, a mianowicie porwały one Jongupa. Ale nawet one miały go dosyć więc dały mu worek słodyczy, kazały mu wracać i nie wzywać policji. Szczęśliwy Jongup po prostu wrocił i powiedział że był na spacerze a jakieś dziewczyny kupiły mu słodycze które później zjadł z częścią członków Topp Dogg i Zelo. Za mądry to ten nasz Uppie nie był, nawet nie odróżniał porwania od spaceru. Ale ważne że mu się podobało, one nic mu nie zrobiły a Himchan przestał się martwić. Po tym w miarę się uspokoiły, ale nadal podrzucały prezenty. Ostatnio dostałem kilka pomadek, błyszczyków i eyelinery a nawet przecier pomidorowy. Eyelinery użyłem tak jak każdy porządny kpopowiec, a pomadki....no cóż, Zelo nie narzekał. Dae z Jae prawie w ogóle nie pokazywali się reszcie na oczy, zawsze siedzieli w swoim pokoju, oczywiście wiadomo co uke-team tam robiło. Nie, nie mam na myśli oglądania kreskówek, co aktualnie robiła większość osób w holu, który przekształciliśmy w wygodny salon. Jednak po jakimś czasie nawet Zelo i Kookie się znudzili, więc wszyscy (teoretycznie) poszli spać. Ja z Żelkiem także. Ale przez szalejącą burzę, nie mogłem zasnąć.
- ej, Zelo, śpisz już?
- nie, hyung- odpowiedział z nutką strachu w głosie.
- jak chcesz, możemy spać razem.
Nie odpowiadając, zszedł pośpiesznie z góry piętrowego łóżka które (na nasze nieszczęście) nam się trafiło. Gdy wdrapał się pod kołdrę, wtulił się we mnie i zasnął. Wyglądał tak słodko, jak małe, bezbronne dziecko. Objąłem go, pocałowałem w czoło i sam zasnąłem. Postanowiłem po zwiedzać miasto. Zajęło mi to kilka dni. Pewnego razu gdy wróciłem z jednej z moich wypraw, zastałem ostro wkurzonego Zelo.
- Bang Yongguk, może mi łaskawie wytłumaczysz gdzie byłeś?!
- no bo ja...dywany oglądałem.
- dywany? Przez tyle czasu?
- no bo nie było żadnych ładnych.
- skoro nie było, to po co tam chodziłeś?
- myślałem że będzie jakaś dostawa.
- ta, oczywiście. A czemu z przedszkola zginęło dziecko?
- To Rapmon.
- Rapmon powiadasz? A przelewy na konto przedszkola, które znalazłem w naszym pokoju?
- Eh, no bo widzisz, tam jest napis "sprzedaż na raty" co nie?
- mhhm.
- I ja płacę, płacę, a dziecka jak nie było tak nie ma.
- no, kontynuuj.
- więc poszedłem tam i wziąłem to co mi się należy.
- BOŻE, BANG JESTEŚ IDIOTĄ! Gdzie masz to dziecko?
- Spokojnie, jest w bezpiecznym miejscu. Policja go nie znajdzie
- Na pewno?
- Tak.
Cały Zelo, nie martwił się o dziecko, tylko o to czy coś stanie się mi. Byłby dobrą żoną. Ale zdecydowanie wolę go jako faceta. Razem z moimi wspaniałymi kolegami postanowiliśmy wynająć lokal, który zmieniliśmy w biuro dzieci znalezionych. Oficjalnie funkcjonowało to jako przedszkole. A nieoficjalnie zmieniało się to w jeden wielki chaos, ale czego można było się spodziewać po wspaniałej przedszkolance V? Ale coż, tylko on okazywał chęć opiekowania się tymi dziećmi. Inni czasami przychodzili się z nimi bawić, najczęściej byli to maknae. Starsi woleli wykorzystywać małe dzieci do rzeczy które za nie robili, jak np. Sprzątanie, robienie kawy, pranie, chodzenie do sklepu. A żeby zrobiły cokolwiek wystarczy przekupić je słodyczami czy zabawką, czyż nie genialne? A do tego płacili mi, jakże genialnemu Yonggukowi. Spółka Rapmonster & Bang, była idealna. Ja załatwiałem sprawy organizacyjne a Namjoon chodził po mieście w poszukiwaniu dzieci, wabiąc je do nas kilkoma zdaniami których nauczył się mówić po polsku, a mianowicie 'cześć dziecko, chcesz poznać legendę o trzech palcach Rapmona?' "cześć chłopczyku/dziewczynko chcesz cukierka?' Lub 'Chodź ze mną, będzie fajnie, pobawimy się w dom' a dzieci, jak to dzieci były naiwne i szły za nim nawet gdyby prowadził je do Pedolandu. Jednak nasze faneczki nie były bezużyteczne, nauczyły go nawet wymawiać te zdania tak przekonywująco że nawet Onew by się skusił. Pomijając fakt że Onew leci tylko na kurczaki, a tych Rapmon też czasami używał do 'zbierania' dzieci. Niektóre nawet same do nas przychodziły. Przez nasz 'zakład' miałem mniej czasu dla Zelo, ale ten i tak udawał że wszystko jest w prządku. Jednak ja nie, gdyż znalazłem jego pamiętnik w którym wszystko było napisane. Postanowiłem spędzać z nim więcej czasu. Pewnego, sobotniego wieczora zabrałem go na spacer.
- Bangie, chodźmy na plac zabaw.
- nie jesteś na to za duży?
- nie~ -odpowiedział stanowczym głosem po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził na najbliższy plac. Kiedy przechodziliśmy koło kościoła, akurat kończyła się wieczorna msza. Obserwując ludzi wychodzących z budynku, zauważyłem kogoś, kto wyglądał znajomo. Nawet bardzo. Był to nikt inny jak Siwon. Ubrany w błękitny garnitur. Był on ostatnią osobą której bym się tu spodziewał. Myślałem że został w Korei i poszedł do wojska, a tu proszę, w polskim kościele, w tym samym miejscu co my. Oczywiście nie mogłem do niego zagadać, gdyż memu kochanemu Zelo bardzo się spieszyło. w końcu dotarliśmy na plac
- Gukkie pohuśtaj mnie- powiedział słodkim głosikiem, oczywiście nie mogłem mu się oprzeć. Zaczęło się na huśtaniu, a skończyło na tym że ja sam bawiłem się lepiej od maknae. Ale zrobiło się tak zimno że musieliśmy wracać. Żelkowi było tak zimno że oddałem mu własną kurtkę. Gdy wróciliśmy, wszyscy znowu siedzieli przed tv oglądając film 'Kill Bill', nawet Dae z Jae wynurzyli się z swego bunkru antysemowego. Jongup nic nie rozumiejąc, siedział z głupim uśmieszkiem wtulony w Himchana. Dobrze że nie oglądali straszniejszych rzeczy, wtedy wszystkie shipy naszych fangirl by się wyłoniły. Xiumin przytulił się do Luhana, co wywołało niesamowitą zazdrość u maknae exo, ale na szczęście tylko do tego stopnia że patrzył na niego morderczym wzrokiem. Ale oni się tym zbytnio nie przejmowali, a gdy Luhan zauważył Sehuna, pocałował pierożka w policzek. Zaśmiałem się, ale nikt nie wiedział czemu. Gdy film się skończył, wróciliśmy z Zelo do pokoju, który był tak zmęczony że nawet nie chciało mu się wdrapać na górę, w wyniku czego spaliśmy razem. Następnego dnia wszyscy postanowili wybrać się na miasto, ale ktoś musiał pilnować naszego "dormu", wypadło na Jongupa. Boże, za co? Cały czas martwiłem się o te że coś zrobi, ale Himchan zapewniał mnie że mieli wyczerpującą noc, więc napewno będzie spał cały dzień. Troszkę mnie to uspokoiło. Po powrocie Himchan opowiedział mi historię, jak to nasz Uppie pilnował dormu.
"Wyszedłem z dormu razem z Kibumem, Hansolem, Xero, Yano, Naktą, Sehunem, Suho, Xiuminem i Luhanem. Jako że było nas dużo, trochę czasu nam zajęło kupowanie potrzebnych nam rzeczy. Po obejściu kilku sklepów, oni postanowili jechać po coś do innego miasta. Ja nie miałem na to najmniejszej ochoty, więc zabrałem ich rzeczy i wróciłem. Zastałem tam Uppcia z naszymi faneczkami, siedzącymi raz z nim w salonie, popijając herbatkę, żartując i jedząc słodycze. Oczywiście poczęstowały mnie i postanowiły już wracać. Chyba się mnie bały.
- Jongup, dlaczego je tu wpuściłeś?
- Bo one były dla mnie miłe, wcześniej zabrały mnie na spacer a dziś przyniosły nam słodycze, a was nie było to musiałem coś z nimi zrobić. Wpuściłem je i zrobiłem herbatę. To chyba nic złego, nie?
- Tak, to coś złego.
- Ale czemu?
- Nie pomyślałeś o tym że te dwie szalone fanki, mogły cię np. porwać dla okupu czy coś?
- Ale one mnie lubią, hyung.
- Jasne.
- Przynoszą mi prezenty, i zawsze mają dla mnie czas, a nie jak ty.
Te słowa mnie lekko zabolały, MÓJ Upek wolał fanki ode mnie. Pięknie.
- No to jak wolisz je ode mnie, to droga wolna.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak pomyślałeś.
- Hyung, a skąd ty możesz to wiedzieć?
- Bo to magiczna magia.
- A umiesz coś jeszcze?
- Tak, ciągnąć za króliczka.
- Takiego z kapelusza?
- Tak, Upciu, tak. Ale chodź już spać, czeka cię długa noc~
- Dobrze.
Wtedy poszedł grzecznie spać, a ja posprzątałem salon, żeby nikt się o tym nie dowiedział."
No tak, mogłem się tego spodziewać. Ale tego że mój przyjaciel będzie AŻ tak wylewny, nie. No coż, tak to jest jak się żyje z Jongupem. Najważniejsze że nic się nie stało. Postanowiłem wstąpić do mojego biura dzieci znalezionych. A to, co tam zastałem zaskoczyło mnie w tym dniu najbardziej. Kris. Czy to jakieś spotkanie towarzyskie? Najpierw Siwon, teraz on. Ciekawe o czyim pobycie jeszcze nie wiem.
- Witaj Kris, co ty tu do cholery robisz?
- Ano, potrzebowałem dziecka w jednej sprawie.
- Tao ci nie wystarcza?
- On też tu jest?!
- Mhhm
- Dobra, ale na razie nie mów mu że tu jestem. Nikomu nie mów. Jutro o tej samej godzinie, przyprowadź mi Luhana, Minho, Sangdo, Naktę i Rapmonstera.
- Ale po co?
- Zobaczysz jutro. Proszę, zrób to dla mnie. Mogę ci nawet zapłacić, przyjacielu.
- Nie trzeba.
- A więc, zrobisz to?
- Okej.
Pożegnałem się i wyszedłem. Tego samego dnia zwołałem wyznaczonych przez Krisusa. Nie bardzo wiedziałem jak mam im to wszystko wytłumaczyć, ale ostatecznie zgodzili się i przysięgli że nikomu o tym nie powiedzą. Wtedy jeszcze nie wiedziałem w co się pakuję. Następnego dnia, przyszliśmy wszyscy do biura ale Kris kazał wchodzić nam pojedynczo. Mnie Kris kazał przyprowadzić Yano, płacąc mi. Jednak nikt nie szedł ze mną, co oznaczało że wyznaczył wszystkim godziny. Przyprowadzenie maknae Topp Dogg nie zajeło mi dużo czasu. Po dostarczeniu go, Kris zaprowadził go do innego pokoju, a mnie kazał usiąść z resztą w poczekalni. Siedząc tam, usłyszałem płacz Żelka. Tego było za wiele. Poszedłem go poszukać. Ale Kris zawołał nas do pokoju, gdzie były poustawiane klatki a w środku maknae....czekaj, czekaj, maknae..a więc co robił tu Xiumin? Za chwilę jednak uzyskałem na to odpowiedź.
- Rapmon idioto, miał być maknae a nie najstarszy hyung. -powiedział Kris
- Ale ja myślałem że on jest najmłodszy.
- Tobie od tego tlenionego blondu się we łbie poprzewracało.
Na co Rapmon już nie odpowiedział, był zbyt przygnębiony tym że jego Kookie też tu był. Wszyscy spoglądali na swych słodkich maknae no i Xiumina. Po zapaleniu wszystkich świateł, Kris wyjaśnił wszystko
- A więc panowie..i Luhan. W tych klatkach są wasi ukochani. Bang, nie zaprzeczaj, ja wiem co ty tam wyprawiasz z Zelo.
I w tym momencie gdy Kris oczekiwał mej odpowiedzi, usłyszeliśmy tylko ciche "Gukkie" z ust mojego małego Zelo. Mało co się nie popłakałem, ale w końcu zawsze byłem twardy i tym razem także pozostałem taki, jak żelki z biedronki które ostatnio kupiłem.
- Musicie wykonać 10 zadań, a mianowicie pierwszym zadaniem będzie test z matematyki, spokojnie Minho, nie będzie liczenia delt, wystarczy tabliczka mnożenia. Kolejne, jako że jestem fanem sztuki i artystą, musicie mi namalować piękne kółko, ale nie jakieś zwykłe, wysilcie się trochę i mnie zaskoczcie. Trzecim zadaniem będzie znalezienie kurczaków w parku, jeżeli ktoś znajdzie co najmniej 3,klucz dostanie od razu, ale każdy musi znaleźć kurczaka z własnym imieniem. Czwartym będzie bieg z przeszkodami z nagrobkiem na plecach po opuszczonym cmentarzu w lesie. Piątym zadaniem będzie przekopanie ogródka maczetą, każdemu wyznaczymy część lasu na 'ogródek'. Jeżeli myślicie że już nic was nie zdziwi, recytowanie biblii w oryginale powinno być idealne. Następnym zadaniem będzie zatańczenie kankana w tęczowej spódnicy z króliczymi uszami i gorsetem na głównym placu miasta. Ósme zadanie będzie polegać na jedzeniu kaszanki, kto zje najwięcej wygra. Przedostatnim zadaniem będzie spacer po rozżarzonych węglach z głową świni w rękach. TUMTUMDUM, panie panowie i jelenie, ostatnie zadanie czyli...AEGYO! Życzę powodzenia i możemy przejść do pierwszego zadania.
Zasiedliśmy w ławkach w innym pokoju. Kris rozdał nam kartki i długopisy. Test był banalny. Ale tak jak zwykle w szkole bywało, zawsze znalazł się ktoś lepszy ode mnie. Nie, to nie Minho. To tak oczywiste jak to że 2+2 nie równa się gwiyomi, czyli tak jak ten idiota napisał. Zadanie wygrał Sangdo, ale według zasad Krisa musiał uczestniczyć w reszcie zadań. Kolejne zadanie było także łatwe, ale artyzm (i autyzm) Krisa nie pozwolił wygrać nikomu, gdyż twierdził że jego kółko było najpiękniejsze. Wszyscy udaliśmy się do parku w poszukiwaniu kurczaków. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie to że były na drzewach a do tego mrożone z pierwszego lepszego supermarketu. Chyba była promocja na nie, trzeba później kupić na obiad. Bang do cholery, o czym ty myślisz? Odnalazłem swego kurczaka jako jeden z pierwszych. a gdy wszyscy znaleźli już po jednym.. okazało się że więcej nie było bo ktoś tu był idiotą i kupił za mało. Udaliśmy się więc na cmentarz w lesie, gdzie każdy dostał nagrobek, a raczej musiał go sobie wyrwać z ziemi. Nawet Luhanowi się to udało. Spodziewałem się innych przeszkód niż doły, murki, drzewa, korzenie, ludzie z toporami i chwasty. Tutaj by się ta maczeta przydała. Ale gdy byłem już przy końcu i prawie wygrałem, wyprzedził mnie Luhan. No prawdziwy jeleń, jak mu się to niby udało?! Przeszliśmy do wyznaczonych miejsc gdzie mieliśmy przekopać ogródek maczetami. Tym razem wygrał Minho. Następnie wszyscy udaliśmy się nad rzekę gdzie mieliśmy recytować biblię w oryginale, ale Kris się chyba przeliczył w naszych umiejętnościach gdyż nikt nie potrafił powiedzieć nawet zdania. A mogłem wtedy zagadać do Siwona...eh. Po dotarciu na plac Kris i jego pomoc w postaci fangirls, rozdali nam spódniczki, gorsety i królicze uszy. Ale to zadanie było tylko po to by Kris miał radochę i więcej subów na youtubie, także nikt z nas nie wygrał. Muszę się wsiąść w garść inaczej nie odzyskam Zelo. Kolejne Zadanie było chyba jednym z najgorszych, po 4 kaszankach miałem dość, ale Nakcie udało się ich zjeść aż 12, dzięki czemu wygrał. Przy kolejnym zadaniu, Krisowi przyszła do głowy myśl, by założyć nam spódniczki z trawy. Fajnie, fajnie, ja nie wiem co on i jego dusza artysty jeszcze wymyślą. Przedostatnie zadanie, został tylko Rapmon i ja. Ale takie już moje szczęście że głowa świni wypadła mi z rąk w połowie, dzięki czemu Namjoon wygrał. Hmm, może to i dobrze, wystarczy że zrobię aegyo i Żelo mój. Moje aegyo było ostatnie, ale myślałem że inni nie będą się starać, bo przecież mieli już klucze. Ale na moje jebane szczęście, wszyscy byli świetni. No coż, zapomniałem o moim image'u twardziela robiąc supermegaultra aegyo połączone z gwiyomi. Chyba na to Krisałek liczył, ponieważ wygrałem. Ale zanim wszyscy zabrali się do wydostania swoich ukochanych, zadałem jedno pytanie organizatorowi tego jakże wspaniałego 'konkursu'
- Kris, tak właściwie, po co było to wszystko?
- Potrzebowałem wyświetleń na jutubie, za hajs z jutuba baluj.
I nagle wszyscy walnęli zsynchronizowanego facepalma po czym otworzyli klatki i wrócili do domu. Ale ja z moim szczęściem, miałem problem z klatka i zostałem tam tylko z Zelo i Krisem. A gdy już udało mi się ją otworzyć, przytuliłem do siebie zapłakanego Zelo i nagle nie wiadomo skąd usłyszałem głos Jongupa
-Aleee tu faaajnie!
a tutaj mały making of co by nam się nie pomyliło xD
sobota, 19 lipca 2014
Niespodzianka (himup)
Od naszego debiutu minęło już trochę czasu. Wszyscy w miarę zaczęli się dogadywać, jedni bardziej inni mniej. Bang z Zelo nawet BARDZIEJ niż inni. Ba, oni pieprzyli się noc w noc. Biedny maknae. Ale ja nawet nie zabierałem głosu w tej sprawie, w końcu sam wykorzystywałem młodszego Jongupa. Co prawda nie seksualnie, ale jednak. Zaczęło się od zwykłego 'hyung, chcesz kawy?' Poźniej ciągle pytał o rzeczy które mógłby dla mnie zrobić. A skoro sam to proponował, a mnie to pasowało, nie widziałem w tym problemu. Z czasem moje lenistwo doprowadziło do tego że zacząłem mu rozkazywać, w czym reszta widziała problem. Jednak ja nadal nie. A Jongup bez słowa sprzeciwu sełniał moje kolejne zachcianki. Jako że nasza zakochana para odstawiała conocny rytuał nigdy nie dojdącego do skutku zapładniania, zamieniliśmy się pokojami. Jongup przyszedł na miejsce Banga, a Bang na jego. W pokoju z Upem było całkiem miło. Czasami w nocy pakował mi się do łóżka, wtulał we mnie i zasypiał, na co mu pozalałem uważając to za rekompensatę, za wykorzystywanie go jako taniej siły roboczej. Niedługo nasz debiut w Japonii... Właściwie to za dwa dni mieliśmy wyjeżdżać. A więc, myśląc też o Uppiem, następnego dnia kazałem spakować się jemu, by kolejnego dnia miał czas na spakowanie moich rzeczy. Gdy młodszy pakował otchłań mej szafy do toreb i walizek ja postanowiłem spędzić trochę czasu w łazience, przekształcając je w domowe spa. Udałem się więc w kierunku łazienki. Ale ktoś oczywiście musiał pokrzyżować moje plany. Zapukałem w drzwi i wrzasnąłem
-Kurwa, długo jeszcze?!
-Eeee, mo-moment. -usłyszałem ściszony głos Youngjae.
Na szczęście ten pizdowaty lead vocal nigdy nie spędzał tam dużo czasu. Tak więc przysiadłem na kanapie niedaleko drzwi łazienki, wlepiając wzrok w głupawe kreskówki oglądane przez Zelo. Nie rozumiem fenomenu tych bajek, ja oglądałem je bez jakichkolwiek emocji, właściwie tylko po ty by mieć jakieś zajęcie, a maknae śmiał się do łez rzucając się po kanapie. Czekam, czekam...chyba się kurwa nie doczekam. Po 2h byłem już nieźle wkurwiony. Bez zastanowienia wparowałem do łazienki. To co tam zastałem niemal zwaliło mnie z nóg. Dae. Jae. Razem. W JEDNEJ WANNIE. No pięknie, mamy kolejnych homosi... Jeden plus, że dzieci z tego nie będzie.
-Co tu się odpierdala?!
-....
-No mów, ukesiu.
-No...bo tego...my-y.
-Dobra, starczy! Chyba już wszystko wiem. Jak wrócę ma was tu nie być -powiedziałem po czym udałem sie do kuchni skąd zabrałem kilka rzeczy potrzebnych do zrobienia maseczki. Tak więc powróciłem do raju dla Himchana (i innych...) Na szczęscie nie pozostawili po sobie śladu. Oddając się przyjemności domowych zabiegów, myślałem o jutrzejszej podróży. Byłem bardzo podekscytowany. Wróciwszy do pokoju w mej ulubionej piżamce, zauważyłem Moona śpiącego na jednej z walizek. Postanowiłem wrzucić go do łózka. Ten tylko coś wybełkotał ale odrazu zasnął jak grzeczne dziecko. Chwila, skoro on jest dzieckiem to ja byłem surową mamusią? Może być. Idę spać. Rano jak zwykle obudził mnie Bang, jakieś 3h przed wylotem do Japonii. Ten frajer w ogóle o mnie nie myśli. Przecież ja potrzebowałem o wiele więcej na przygotowanie się. Ale od czego jest Jongup? Z jego pomocą ogarnąłem się na czas, jemu też się to w miarę udało. Dobre dziecko. Co ja bym nez niego zrobił? Tak więc spędzimy tam trochę czasu. Debiut, nagrywanie MV. Zbyt dużego wyboru nie mialem więc wybrałem pokój z Uppiem. Przynajmniej nie będę musiał go szukać gdy będę czegoś potrzebował. Mimo tego że mieliśmy mnóstwo roboty, miło wspominam wyjazd do Japonii. Może oprócz ostatniego dnia, kiedy to poszedłem chlać z Bangiem. Reszta gdzieś się zmyła więc mogliśmy spokojnie się napić. Po istnej libacji wrociłem do pokoju w którym nadal nie było tancerzyka. Nie żebym się martwił. Ściągając jedynie buty wczołgałem się do łóżka momentalnie zasypiając. Obudzilo mnie coś a raczej ktoś przywierający do mych pleców. Jongup. Nie kontrolując siebie samego po prostu zwaliłem go na podłogę. Ten oszołomiony usiadł przy moim łóżku.
-hyung?
-odpierdol się! -wrzasnąłem, po czym z całej siły uderzyłem go w twarz. Nie przejmując się tym, zasnąłem. Rano zobaczyłem odrobinę krwi na podłodze, ale nie pamiętałem skąd się tam wzięła. Nieważne. Tego dnia wracaliśmy do Seulu. Gdy nasz samochód podjechał pod dorm, pierwszy wparował Zelo, zaraz po nim Yongguk, a następnie dwie, piszczące papużki nierozłączki. A ja po prostu wszedłem do domu i czekałem aż Jongup przyniesie moje i swoje rzeczy, co, jak przypuszczałem posłusznie wykonał. Gdy skończył po prostu podszedł do mnie, przyciągnął za koszulę do siebie i pocałował. Na domiar złego wcale uznałem że to dziwne... Te towarzystwo źle na mnie działa. Zdecydowanie. Zanim się otrząsnąłem jego już nie było. A walić to. Pójdę spać, ewentualnie później przejdę się na spacer. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Wędrując nocą ciemnymi ścieżkami Seulu, dostałem smsa. Od Jongupa "Himchan, przygotowałem kolację". Jako że byłem głodny, wróciłem pośpiesznie do dormu. Zastałem tylko pusty stół i błogą ciszę, wszyscy pewnie spali. No nic, rano się najem. Poszedłem do pokoju. O. MÓJ. BOŻE. Zamurowało mnie. Stałem w progu z opadniętą szczęką nadal nie wierząc w to co mam przed oczami. Na zasłanym łóżku leżał Up. NAGI. Z SUSHI POUKŁADANYM NA TORSIE. A ja nadal nie uważałem że jego zachowanie jest dziwne. Wręcz przeciwnie. Co prawda nieźle mnie zaskoczył, ale właśnie wtedy, pierwszy raz pomyślałem o facecie że wygląda seksownie. Jeju, co się ze mną dzieje?!
- Witaj hyung~
-co co co CO TO JEST?
-niespodzianka
No nieźle, kto by pomyślał że taki nieśmiały Jongup potrafi być TAKIM JONGUPEM. Zdecydowanie mi się to podobało. Przysiadłem na poduszce przy łóżku, wziąłem przygotowane pałeczki i zacząłem jeść. Takie pyszne. Odniosłem wrażenie że było takie smaczne, bo jadłem je właśnie z Upa. Ja pierdolę, Himchan, o czym ty myślisz?! Gdy już skończyłem Jongup skinął palcem w moją stronę, przywołując mnie tym gestem do siebie. Przysunąłem mą twarz do jego, myśląc że chce mi coś powiedzieć, a ten po prostu złapał moją twarz w dłonie i pocałował. Kurdeczka, normalnie nie poznaje Jongupa. Po chwili jednak odwzajemniłem jego pocałunek. I mimo że Uppie udziela się bardziej ciałem niż wokalem, to język ma wyjątkowo sprawny. A gdy już miałem zaczynać, Jongup złapał mnie, obrócił tak że wylądowałem na plecach, usiadł między moimi nogami i z władczym uśmiechem powiedział
-No to, panie Himchanie, nadszedł czas zemsty.
-Ze-zemsty? Ale...- nie zdążyłem nic więcej powiedzieć gdyż ktoś zatkał mi usta swoimi, zdjął koszulkę, a potem swym zwinnym językiem zaczął lizać mi ucho, a następnie całował szyję lekko ją podgryzając. Przejechał palcem od mego mostka w dół, zatrzymując się na spodniach które odpiął jednym ruchem. Sprytny Jongup nie przestaje mnie zaskakiwać. Powróciwszy do całowania mych ust, delikatnie ocierał swym udem o moje krocze, co doprowadziło do tego że gdy po chwili gdy zdjął mi majtki, ja byłem już twardy. No i super. Nigdy nie przypuszczałem że napale się na faceta. I w dodatku TAK BARDZO. Uppie nie zwlekając wziął mojego penisa do ust i zaczął go ssać. Matko, Jongup jest cudowny. Głaszcząc go po jego miękkich włosach, po chwili doszłem. Odrywając się ode mnie, sięgnął do torby stojącej za łóżkiem i wyciągnął z niej buteleczkę z fioletowym płynem. Ja, podnosząc się na łokciach pomyślałem 'no to zacznie się zabawa!'. Lecz nie do końca poszło po mojej myśli, gdyż Jongup polał żelem swój palec i wpechnął go we mnie, potem drugi. Bolało, ale to całkiem przyjemne. Wyjął je, przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował, po czym powoli wszedł we mnie. Poruszał się z coraz większym impetem co doprowadziło mnie do szaleństwa. Istnego szaleństwa, z przyjemności.
niedziela, 13 lipca 2014
najlepszy dzień w życiu? część 2 (MetoxKoichi)
Koichi:
Kiedy wzięliśmy wszystkie rzeczy Meto mogłem się już cieszyć tym, że będę miał swojego ukochanego tylko dla Siebie i nikt nam nie przeszkodzi. Kiedy przyszliśmy do mieszkania zrobiłem nam jakąś kolacje, oczywiście planowałem coś więcej po kolacji, ale nie wiem czy się uda.
Meto:
Leżałem w łóżku i czekałem na Koichiego, to była nasza pierwsza wspólna noc. Trochę długo go nie było, ale się tym nie przejmowałem. Kiedy usłyszałem skrzypienie drzwi uśmiechnąłem się. Koichi przybliżył swoją twarz do mojej i mnie pocałował.
Koichi:
Meto patrzył się na mnie zdziwiony, a ja próbowałem zdjąć z niego piżamę
-no kochanie nie patrz się tak na mnie -powiedziałem i pogłaskałem go delikatnie po cieplutkim policzku, po czym zdjąłem mu koszulkę i zacząłem całować jego tors. Zjeżdżałem językiem coraz niżej, jednak zatrzymałem się przy jego spodniach i natychmiast wróciłem do całowania jego ust, potem szyi. Znowu moje pocałunki zbliżały sie do okolic jego rozporka, ale tym razem odrazu pozbyłem sie zbędnych spodnii z mojego ukochanego. Po chwili moja lolita nie pozostała mi dłużna i także pozbawiła mnie ubrań. Księżniczka wzięła do ust moje przyrodzenie i wprawnie zaprezentowała co potrafi za pomocą ust.
-Oh kotku, jesteś jak profesjonalista!-Meto na chwilę przerwał dogaszanie mi i się uśmiechnął. Ah jak ja kocham jego uśmiech. Kiedy skończył pocałowałem go namiętnie i powoli zacząłem napierać na jego moim interesem. Kiedy Meto wydobył z swoich ust bardzo seksowny jęk zachęcający mnie do jego dogłębnego spenetrowania, wszedłem w niego pewnym ruchem. Poruszałem się w nim szybko,a jego jęki były muzyką dla moich uszu. Kiedy oboje doszliśmy, jeszcze raz go pocałowałem, położyłem się koło niego i mocno go przytuliłem. Zasnęliśmy.
MiA:
Leżałem w łóżku i myślałem nad poważnym problemem wstać czy nie wstać o to jest pytanie. W końcu podjąłem decyzję i postanowiłem poleżeć jeszcze godzinę może dwie. Nagle zadzwonił telefon
-kurwa kto o tej godzinie?- spytałem sam siebie i odebrałem. Ah to tylko Tsuzuku chce się dziś spotkać i kazał zadzwonić do Koichiego i go o tym powiadomić. Spotkanie za 3 godziny czyli trzeba wstawać. Zadzwoniłem do Koichiego i zacząłem się szykować.
Meto :
Zaraz mieliśmy wychodzić.
-Koichi rusz dupe- krzyknąłem
-Zaraz lolitko nie denerwuj się tak- podszedł do mnie z uśmiechem i pocałował mnie w policzek.
-kocham Cię Koichi- przytuliłem się do niego. Bałem się dzisiejszego dnia, mieliśmy spotkać się z Tsuzuku, a chyba każdy wie jak mogło się to skończyć.
-Meto co jest?- on to chyba zauważył
-no bo mamy spotkać się z Tsuzuku- powiedziałem cicho.
-przecież nie musisz się martwić nie będziesz sam! Będę ja i MiA- uśmiechnął się i wyszliśmy. Do miejsca spotkania nie mieliśmy daleko więc poszliśmy spacerkiem. Gdy doszliśmy na miejsce złapałem mocno za rękę mojego chłopaka i weszliśmy do środka. Już czekali tam na nas.
-widzę, że Meto się kurwi -uśmiechnął się Tsuzuku. Jak ten jego uśmiech mnie denerwuje.
-Tsuzuku raczej ty- powiedział do niego różowo-wlosy
-pyskaty jesteś- powiedział lekko wkurwiony czarno-włosy, a później nastała cisza.
-Dobra to co chcieliście? -spytał się MiA
-w sumie to chodzi o teledysk- odparł Tsuzuku i zaczął mówić nam o co chodzi dokładnie
-Koichi- powiedziałem cicho
-co jest Meto?-spytał się
-Źle się czuje chyba wrócę do domu- powiedziałem i przytuliłem się do chłopaka
-Meto tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży- prawie krzyknął wystraszony Koichi
-Koichi kurwa powiedz mi proszę co ty miałeś z biologii?- MiA zaczął się śmiać a razem z nim Tsuzuku. Mój kochany zrobił się czerwony na twarzy i postanowił, że wrócimy juz do domu. Pasowało mi to.
Kiedy wzięliśmy wszystkie rzeczy Meto mogłem się już cieszyć tym, że będę miał swojego ukochanego tylko dla Siebie i nikt nam nie przeszkodzi. Kiedy przyszliśmy do mieszkania zrobiłem nam jakąś kolacje, oczywiście planowałem coś więcej po kolacji, ale nie wiem czy się uda.
Meto:
Leżałem w łóżku i czekałem na Koichiego, to była nasza pierwsza wspólna noc. Trochę długo go nie było, ale się tym nie przejmowałem. Kiedy usłyszałem skrzypienie drzwi uśmiechnąłem się. Koichi przybliżył swoją twarz do mojej i mnie pocałował.
Koichi:
Meto patrzył się na mnie zdziwiony, a ja próbowałem zdjąć z niego piżamę
-no kochanie nie patrz się tak na mnie -powiedziałem i pogłaskałem go delikatnie po cieplutkim policzku, po czym zdjąłem mu koszulkę i zacząłem całować jego tors. Zjeżdżałem językiem coraz niżej, jednak zatrzymałem się przy jego spodniach i natychmiast wróciłem do całowania jego ust, potem szyi. Znowu moje pocałunki zbliżały sie do okolic jego rozporka, ale tym razem odrazu pozbyłem sie zbędnych spodnii z mojego ukochanego. Po chwili moja lolita nie pozostała mi dłużna i także pozbawiła mnie ubrań. Księżniczka wzięła do ust moje przyrodzenie i wprawnie zaprezentowała co potrafi za pomocą ust.
-Oh kotku, jesteś jak profesjonalista!-Meto na chwilę przerwał dogaszanie mi i się uśmiechnął. Ah jak ja kocham jego uśmiech. Kiedy skończył pocałowałem go namiętnie i powoli zacząłem napierać na jego moim interesem. Kiedy Meto wydobył z swoich ust bardzo seksowny jęk zachęcający mnie do jego dogłębnego spenetrowania, wszedłem w niego pewnym ruchem. Poruszałem się w nim szybko,a jego jęki były muzyką dla moich uszu. Kiedy oboje doszliśmy, jeszcze raz go pocałowałem, położyłem się koło niego i mocno go przytuliłem. Zasnęliśmy.
MiA:
Leżałem w łóżku i myślałem nad poważnym problemem wstać czy nie wstać o to jest pytanie. W końcu podjąłem decyzję i postanowiłem poleżeć jeszcze godzinę może dwie. Nagle zadzwonił telefon
-kurwa kto o tej godzinie?- spytałem sam siebie i odebrałem. Ah to tylko Tsuzuku chce się dziś spotkać i kazał zadzwonić do Koichiego i go o tym powiadomić. Spotkanie za 3 godziny czyli trzeba wstawać. Zadzwoniłem do Koichiego i zacząłem się szykować.
Meto :
Zaraz mieliśmy wychodzić.
-Koichi rusz dupe- krzyknąłem
-Zaraz lolitko nie denerwuj się tak- podszedł do mnie z uśmiechem i pocałował mnie w policzek.
-kocham Cię Koichi- przytuliłem się do niego. Bałem się dzisiejszego dnia, mieliśmy spotkać się z Tsuzuku, a chyba każdy wie jak mogło się to skończyć.
-Meto co jest?- on to chyba zauważył
-no bo mamy spotkać się z Tsuzuku- powiedziałem cicho.
-przecież nie musisz się martwić nie będziesz sam! Będę ja i MiA- uśmiechnął się i wyszliśmy. Do miejsca spotkania nie mieliśmy daleko więc poszliśmy spacerkiem. Gdy doszliśmy na miejsce złapałem mocno za rękę mojego chłopaka i weszliśmy do środka. Już czekali tam na nas.
-widzę, że Meto się kurwi -uśmiechnął się Tsuzuku. Jak ten jego uśmiech mnie denerwuje.
-Tsuzuku raczej ty- powiedział do niego różowo-wlosy
-pyskaty jesteś- powiedział lekko wkurwiony czarno-włosy, a później nastała cisza.
-Dobra to co chcieliście? -spytał się MiA
-w sumie to chodzi o teledysk- odparł Tsuzuku i zaczął mówić nam o co chodzi dokładnie
-Koichi- powiedziałem cicho
-co jest Meto?-spytał się
-Źle się czuje chyba wrócę do domu- powiedziałem i przytuliłem się do chłopaka
-Meto tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży- prawie krzyknął wystraszony Koichi
-Koichi kurwa powiedz mi proszę co ty miałeś z biologii?- MiA zaczął się śmiać a razem z nim Tsuzuku. Mój kochany zrobił się czerwony na twarzy i postanowił, że wrócimy juz do domu. Pasowało mi to.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)