Mingyu wstał jak zawsze punktualnie o 6 rano. Był to jego pierwszy dzień ostatniej już klasy liceum. Założył swój schludny mundurek, zjadł śniadanie i wyszedł do szkoły. Gdy stał na przystanku zaczął padać deszcz. Nie była to wielka ulewa ale mimo to Mingyu schował się pod dachem bo nie chciał żeby jego idealna fryzura się popsuła.
Wszedł do szkoły. Grzecznie przywitał się z nauczycielami których spotykał po drodze do klasy. Lubili go bo był jednym z najlepszych uczniów. Poza tym, był naprawdę popularny. Większość dziewczyn przez cały czas starała się o jego względy. Przynosiły mu prezenty, próbowały dotykać gdy on pomagał im w nauce a raz nawet któraś zaciągnęła go do toalety i zmusiła do pocałunku. Miała szczęście że Mingyu był na tyle rozsądny że nie rozpowiedział tego całej szkole i po prostu o tym zapomniał. Mimo tego że spaliła się ze wstydu miała szczęście. Była prawdopodobnie jedyną dziewczyną która go pocałowała. I chociaż przysięgała mu że nikomu o tym nie powie, dowiedziała się o tym cała szkoła. Przez cały tydzień musiał wszystkim udowadniać że nie są razem.
Życie Mingyu w szkole bardzo się różniło od tego co było w domu. W szkole wszyscy go podziwiali, myśleli że jest idealny. W domu mieszkał praktycznie sam a jedyne jego zajęcie to uczenie się. Jego matka dużo pracowała by utrzymać siebie i jego. Kilka lat temu jego ojciec zginął w wypadku. Od tamtego czasu jego matka nikogo sobie nie znalazła. A przynajmniej wydawało jej się, że Mingyu tak myśli. On jednak doskonale wiedział że od roku spotyka się z jakimś facetem. Może i siedział całymi dniami z nosem w książkach ale nie był ślepy. Widział jak prawie codziennie odwozi ją do domu. Nigdy jednak nie miał odwagi żeby o tym z nią pogadać. Dzisiaj znowu wróciła później tłumacząc się tym że musiała dłużej zostać w pracy. Mingyu zastanawiało tylko kiedy w końcu się przyzna.
Trzecia klasa liceum wydawała mu się najgorsza ze wszystkiego co do tej pory przeżył. Niby był przyzwyczajony do uczenia się i nawet zarywania przez to nocy jednak w tym roku już od pierwszych dni miał o wiele więcej nauki. Zaczęło go to trochę przerażać. Nie miał jednak nawet z kim o tym pogadać. Zresztą, nawet gdyby miał, pewnie by tego nie zrobił. Nie z jego charakterem. Był strasznie uparty i wszystkie uczucia i przemyślenia zazwyczaj zatrzymywał dla siebie. Może dlatego nie miał przyjaciół? Kto wie. On sam uważał że to przez ilość nauki. A tak naprawdę skrywał przez to coś jeszcze. Nigdy nie był jak inni chłopacy.
Po około miesiącu nauki w życiu Mingyu pojawił się pewien problem, a zaraz po nim wiele innych. Zaczęło się to pewno piątku. Chłopak nie spodziewał się niczego nadzwyczajnego. Po kilku lekcjach został wezwany do swojego wychowawcy. Pewna dziewczyna posądziła go o kradzież telefonu. Była to Yoon Hyerim. Mingyu od razu wiedział o co chodzi. Hyerim była jego rywalką. Cały czas w klasowym rankingu była druga i próbowała za wszelką cenę wybić się na pierwsze miejsce. To z kolei od zawsze należało do Mingyu. Chłopak starał się grzecznie wyjaśnić to nieporozumienie tym, że ona zrobiła to specjalnie. Nauczyciel powiedział że to nie jest żaden dowód i postanowił przeszukać jego torbę. Oczywiście telefon tam był. Mingyu chyba nigdy nie czuł się tak upokorzony. Nadal szedł w zaparte że on tego nie zrobił. Ustalił z nauczycielem że jeśli nie wyjaśni tego do poniedziałku dopiero wtedy będzie mógł go ukarać. Jako że Mingyu był jego ulubionym uczniem, zgodził się.
Chłopak wrócił wkurzony do domu. O dziwo jego mama była w domu i coś gotowała. Pachniało pięknie domowym jedzeniem jednak on nawet nie miał ochoty na swoje ulubione pierożki które właśnie się gotowały. Był tak bardzo zły przez Hyerim że jedyne czego chciał w tej chwili to prysznic przy jego ulubionej muzyce.
- Mingyu kochanie, musze ci coś powiedzieć.
- Nie mam ochoty z tobą o niczym rozmawiać. Idę się umyć.
- Ale kochanie...
Nie zdążyła nawet dokończyć bo Mingyu zniknął za drzwiami łazienki. Zaczął cicho płakać. Musiał jakoś rozładować napięcie spowodowane całą sytuacją. Gdy trochę mu przeszło włączył na telefonie swój ulubiony kawałek Deana i wszedł pod prysznic. Jak tylko gorąca woda zaczęła spływać po jego ciele poczuł ulgę. Zdołał się trochę odprężyć gdy nagle ktoś otworzył drzwi. Spojrzał w ich stronę. Stał tam chłopak którego widział pierwszy raz na oczy. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- J-ja przepraszam. Po-pomyliłem drzwi - chłopak w ułamku sekundy zrobił się czerwony na twarzy.
Szybko zamknął drzwi i wyszedł. Do Mingyu dotarło to dopiero po kilku sekundach. Poczuł się dziwnie przez to że jakiś facet zobaczył go nago. Wyszedł spod prysznica i szybko się ubrał. Poszedł do kuchni. Przy stole siedział ten sam chłopak i jakiś nieznajomy mężczyzna. Chłopak był ubrany cały na czarno.
- Chciałam ci powiedzieć wcześniej ale uciekłeś.
- Kim oni są?
- A może byś się najpierw grzecznie przywitał? Nie tak cię wychowałam.
- Bardzo przepraszam. Miałem dziś ciężki dzień.
Mingyu ukłonił i przedstawił się znajomym swojej mamy. Oni również się przedstawili. Młody chłopak którego grzywka prawie zasłaniała oczy nazywał się Jeon Wonwoo i był od Mingyu zaledwie rok starszy. Drugi mężczyzna przedstawił się jako Jeon Wonki. Był on 3 lata starszy od jego mamy. Mingyu jednak nadal nie rozumiał co oni tu robią. Może to jacyś krewni których nie znał? Pomyślał.
- Mingyu. Uznałam że nie mogę dłużej tego ukrywać. Wonki to mój narzeczony.
Mingyu nie skomentował tego tylko spojrzał pytająco na Wonwoo.
- Ah, no tak. Wonwoo to mój syn - wyjaśnił Wonki.
- Siadaj, zjesz z nami.
Mingyu usiadł niepewnie. Wcale nie chciał z nimi siedzieć ale postanowił że nie może zawieść matki.
- Opowiadaj jak było w szkole. Co się stało?
- Nic.
- Jak to nic? Przecież widzę. Mingyu, znam cię lepiej niż ktokolwiek. Nawet lepiej niż ty sam.
Mingyu trochę wątpił w słowa swojej matki ale mimo to zaczął opowiadać o tym co się stało.
- Hm, do którego liceum chodzisz? - spytał Wonki.
Mama Mingyu dumna z syna szybko rzuciła nazwę najlepszego liceum w mieście.
- Naprawdę? No to masz szczęście.
- O czym pan mówi?
- Pracuje w firmie monitoringowej i mam dostęp do kamer w twojej szkole.
- Naprawdę? - Mingyu był podekscytowany.
- Tak. Możesz jutro pojechać ze mną do pracy to zobaczymy nagrania.
- Dziękuję bardzo - Mingyu poczuł ulgę i uśmiechnął się do mężczyzny.
Od razu nabrał apetytu. Zaczął jeść nie mówiąc wiele. Co jakiś czas tylko spoglądał na chłopaka po jego lewej stronie. Wyglądał jakby nie chciał w ogóle jeść i się do tego zmuszał. Wonwoo nadal był zawstydzony. Próbował nie patrzeć na Mingyu jednak mu to nie wychodziło. Chociaż chłopak go nie poznał, Wonwoo doskonale wiedział kim jest. Wbrew pozorom kiedyś znali się całkiem dobrze. Chłopak bał się porozmawiać z Mingyu. Bał się że go nie pamięta, że go odrzuci albo co gorsza wyśmieje. Jedyne co do niego powiedział tego wieczora to kolejne 'przepraszam'.
Po kolacji mama Mingyu usiadła z nim na kanapie w salonie. Miała mu do powiedzenia coś bardzo ważnego.
- Kochanie - złapała go za rękę. - Mam nadzieję że ich polubiłeś.
Czy tak było? On sam do końca nie wiedział.
- Są bardzo mili.
- Bo jest jeszcze coś, o czym ci nie powiedziałam.
- Słucham.
- Zanim się pobierzemy... Wonki i jego syn z nami zamieszkają.
Mingyu był zaskoczony.
- Ja wiem że to wszystko może ci się wydawać zbyt gwałtowne, ale to nie był mój pomysł. Twoja babcia stwierdziła że najlepiej poznam mężczyznę mieszkając z nim... i w sumie ma rację.
- Rzeczywiście - zgodził się z nią.
- Czyli nie jesteś zły?
- Skąd. Dobrze że jesteś z nim szczęśliwa.
- Oh - przytuliła go. - Kocham cię synu.
- Ja ciebie też mamo.
Poszedł do swojego pokoju i od razu zasnął. Jako że był piątek nie musiał się uczyć.
Kolejnego dnia pojechał do firmy w której pracował Wonki. Dostał od niego nagranie jak jedna z uczennic podrzuca mu do plecaka telefon Hyerim. Podziękował mu i zadowolony wrócił do domu. W poniedziałek okazało się że Hyerim namówiła dziewczynę do zrobienia tego. Obie dostały karę.
Jakiś czas później Mingyu zaczął powtarzać materiał do testów próbnych. Był tym bardzo przejęty. Mimo że to tylko próba przed prawdziwym egzaminem on brał to na poważnie. Jak każdy inny test czy nawet kartkówkę.
Pewnego dnia gdy przyszedł do domu zauważył, że łóżko w jego pokoju, które zawsze stało złożone, jest zaścielone. Kompletnie zapomniał o tym że Wonwoo i jego ojciec mieli się dziś wprowadzić. Nagle podbiegł do niego mały, pomarszczony piesek. Mingyu nigdy nie miał żadnych zwierząt. Uśmiechnął się na jego widok, ukucnął i go pogłaskał.
- Cześć, jak masz na imię? - spytał tak jakby pies potrafił mu odpowiedzieć.
- To Frank - usłyszał niski głos Wonwoo.
- Bardzo ładnie - wziął go na ręce. - Jesteś bardzo uroczy ale musze się uczyć więc idź już sobie - postawił go przed drzwiami do pokoju.
Wonwoo wziął psa i wyszedł z nim na spacer. Ciągle myślał o Mingyu. Nie wierzył w to że znowu go spotkał i to w takich okolicznościach. Przez chwilę pomyślał że to przeznaczenie a później sam siebie wyśmiał. Był przekonany że musi kogoś mieć skoro o nim zapomniał.
Gdy wrócił, Mingyu uczył się słuchając po cichu muzyki. Wonwoo zaczął nucić piosenkę która właśnie leciała.
- Cicho - prawie krzyknął a on od razu przestał nucić.
Wyszedł z pokoju do kuchni. Pomyślał że zrobi dla niego herbatę.
- Jaką Mingyu lubi herbatę? - spytał mamy chłopaka która akurat była w kuchni.
- Zieloną. Tu stoi - wskazała palcem na niewielką puszkę. - Pamiętaj, bez cukru.
Pokiwał głową i zabrał się za robienie herbaty.
- Nie musiałeś - Mingyu uniósł głowę znad książki gdy Wonwoo postawił mu na biurku kubek.
Nic nie odpowiedział. Usiadł na swoim łóżku i zaczął powoli pić swoją, czarną herbatę. Frank podszedł do jego łóżka i próbował na nie wskoczyć. Nie udało mu się i spadł. Wonwoo zaczął się z niego śmiać.
- Chodź tu - złapał go i położył na łóżku.
Piesek przytulił się do niego i zasnął.
Mingyu miał ochotę znowu go uciszyć ale w tym samym momencie Wonwoo zamilkł.
- Zawsze tyle się uczysz?
Spytał, chociaż dobrze wiedział. Po prostu nie miał pomysłu jak zacząć rozmowę.
- Tak. Mam niedługo ważne testy.
- Teraz? Chyba próbne.
- Dokładnie. Też mógłbyś się trochę pouczyć.
On nie miał na to ochoty. I tak nie był w szkole po której mógłby się dostać na dobre studia. Nie miał wielkich ambicji.
- Ja nie muszę.
- Nie musisz? Myślałem że to ważne na studiach.
- Ja jeszcze nie studiuję. Nadal jestem w liceum - przyznał lekko zawstydzony.
- W takim razie z takim nastawieniem nie dostaniesz się na żadne studia.
Zaczął go odrobinę irytować. Nigdy nie lubił gdy ktoś go pouczał. Kiedyś taki nie byłeś, pomyślał Wonwoo.
- Pójdę wziąć prysznic. Baw się dobrze ze swoją książką od historii.
- Bawię się z nią lepiej niż z tobą - mruknął cicho Mingyu ale Wonwoo tego nie usłyszał.
Tak było prawie codziennie. Starszy zawsze próbował nawiązać z nim rozmowę ale Mingyu nigdy się to nie podobało. Wolał swoje podręczniki od niego.
Wonwoo siedział wpatrzony w Mingyu. Ten zauważył to dopiero po chwili.
- Coś się stało? Mam coś na twarzy?
- Huh? - chłopak nawet nie zauważył że gapi się na niego od dobrych dziesięciu minut.
- Patrzysz na mnie bez przerwy.
- Oh, wybacz - zarumienił się i szybko wstał odchodząc w stronę swojego łóżka - Po prostu mi kogoś przypominasz.
- Przypominam?
- Tak.
- Ten ktoś musiał naprawdę dobrze wyglądać~
- Zgadza się.
Wonwoo uśmiechnął się do siebie przypominając sobie czasy gdy mógł patrzyć na jego twarz z takiej odległości o której inni mogą tylko pomarzyć. Był wtedy taki nieśmiały i spokojny.
Życie Wonwoo było właściwie nudne. A przynajmniej do czasu gdy znowu pojawił się w nim Mingyu. Nigdy o nim nie zapomniał i cały czas miał nadzieję że go znowu spotka. Był teraz jeszcze wyższy, przystojniejszy i bardziej pociągający. Wydawał się taki dojrzały. Nawet mu to imponowało. Był naprawdę szczęśliwy przez to że znowu ma okazję chociaż się z nim zaprzyjaźnić. Tyle w zupełności by mu wystarczyło.
Czas mijał a jemu nadal nie udało się zaprzyjaźnić z Mingyu. Był zawiedziony. Coraz bardziej się załamywał bo on nawet nie zwracał na niego uwagi. A jeśli już to robił to albo był dla niego wredny albo go pouczał. Mingyu wcale nie chciał być aż tak bardzo niemiły. Po prostu był bardzo zestresowany. To był ostatni rok w liceum i musiał się bardzo postarać żeby dostać się na swoje wymarzone studia. Zaczął się przepracowywać aż dostawał częstych krwotoków z nosa. Wiedział o tym tylko Wonwoo który wtedy mu pomagał je zatamować. Mingyu nie chciał żeby ktoś się o tym dowiedział bo nie chciał nikogo martwić. Nie wiedział jednak że osobą która martwi się o niego najbardziej był właśnie Wonwoo. Czasami nie mógł zasnąć gdy on siedział do późna nad książkami. Raz nawet Mingyu zasnął na biurku i Wonwoo musiał go zanieść do łóżka.
Dwa miesiące przed testami na koniec liceum Mingyu potrafił nie pójść spać przez dwa dni z rzędu. Ciągle się uczył i wyglądał na strasznie zmęczonego. Wonwoo nie mógł na to patrzeć. Bał się że coś mu się stanie. Mógł przez to naprawdę poważnie zachorować. Kilka razy nawet zemdlał w szkole i Wonwoo zwalniał się lub uciekał z lekcji żeby go odebrać i zaprowadzić do domu. Pilnował go wtedy żeby porządnie się wyspał.
- Wonwoo, ja muszę być w szkole.
- Nie musisz.
- Muszę - podniósł się i chciał wyjść z łóżka.
Wonwoo złapał go za rękę i przytrzymał.
- Masz tu zostać. Jestem starszy i powinieneś się mnie słuchać.
- Nie będziesz mi rozkazywał - wyrwał rękę z jego uścisku.
- W takim razie proszę cię żebyś tu został i się wyspał. Jutro pójdziesz do szkoły. Nie chcę żeby coś ci się stało.
- Od kiedy się tak o kogoś martwisz? Nie obchodzi cię nic poza sobą i twoim głupim psem.
- Obchodzi mnie naprawdę wiele rzeczy. Nie jak ciebie. Dla ciebie liczy się tylko szkoła.
- Nie szkoła tylko moja przyszłość.
- Nie zapominaj o teraźniejszości Mingyu. A tym bardziej o przeszłości.
- Co masz na myśli?
- Może kiedyś sobie przypomnisz - Wonwoo znowu posmutniał. Chciało mu się płakać.
- Wszystko w porządku? - spytał Mingyu.
- Jasne. Zrobić ci herbaty? - wstał i podszedł do drzwi.
- Poproszę.
- Nie ruszaj się z łóżka.
- No dobra - zrezygnowany położył głowę na poduszce.
Gdy tylko Wonwoo wyszedł z pokoju po jego policzkach pociekły łzy. Nie mógł znieść faktu że Mingyu o nim zapomniał. Albo gorzej, udaje że go nie pamięta. Czuł się z tym naprawdę coraz gorzej.
Mingyu ostatnimi czasy bardzo się zmienił. Nawet jego matka to zauważyła. Rozmowy z nią nic nie dawały. Przejmował się szkołą bardziej niż swoim zdrowiem. Uczył się nawet w piątki. Wcześniej zawsze w każdy piątek robił sobie wolne od nauki. Wonwoo pomyślał że zrobi dla niego niespodziankę. Znalazł ich ulubiony film. Kupił trochę jedzenia i nawet ustawił na stole trzy świeczki o zapachu jaśminu. Uwielbiał ten zapach. Usiadł na kanapie i czekał aż Mingyu wróci ze swoich zajęć dodatkowych. Bardzo się denerwował. Miał cichą nadzieje że ten film mu o nim przypomni. Gdy Mingyu wrócił, nawet nie zwrócił uwagi na Wonwoo siedzącego w salonie. Od razu poszedł do pokoju który dzielił teraz z Wonwoo. Chłopak wstał, zapalił świeczki, zgasił światło i zapalił jedynie niewielką lampkę stojącą obok kanapy. Podekscytowany poszedł do Mingyu który nawet nie przebrał się ze swojego mundurka. Siedział w nim ucząc się. Był piątek.
- Przyjdziesz do salonu?
- Po co?
- No wiesz... tata dziś nie wraca na noc, twoja mama też więc pomyślałem że może chciałbyś...
- Nie.
- Nawet nie dałeś mi dokończyć.
- Bo nawet nie mam czasu ciebie słuchać. Weź Franka na spacer czy coś.
- Egoista - powiedział starszy cicho.
- Co powiedziałeś?
Wonwoo na chwile zamilkł. Zacisnął dłonie w pięści.
- Że jesteś pieprzonym egoistą - chciał to wykrzyczeć jednak zanim to wypowiedział, zaczął płakać. - Myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Nie widzisz tego jak się dla ciebie staram - wybiegł do łazienki.
Zamknął drzwi na klucz. Zssunął się po drzwiach w dół siadając na zimnej podłodze. Skulił się pod drzwiami i zaczął głośno płakać. Mingyu nawet nie pomyślał żeby za nim pójść i spytać o co chodzi. Szczerze niezbyt go to obchodziło. Miał ważniejsze rzeczy do roboty.
Wonwoo siedział w łazience dość długo. Czuł się okropnie. Naprawdę bolało go zachowanie Mingyu. Starał się udawać obojętnego ale miał już tego dość. Miał dość wszystkiego. Jedyne o czym myślał to samobójstwo. Nie chciał żyć. Życie bez Mingyu i tak nie miało dla niego sensu. Myślał o tym już wcześniej przez te trzy lata ale zawsze myśl o tym że może go znowu spotkać go powstrzymywała. Teraz gdy znowu się spotkali nie było tak, jak on to sobie wyobrażał. Był naiwny. Naiwny jak dziecko. Myślał o tym jak może skończyć ze swoim życiem. Przypomniał sobie o scyzoryku który trzymał w pokoju. Podcięcie żył nie było zbyt oryginalne ale nie widział w tej chwili innej opcji. Poczekał aż Mingyu zaśnie. Wziął kartkę i napisał dla niego list. Pożegnalny list w którym pisał o tym czego nie potrafił mu powiedzieć.
Mingyu tej nocy miał dziwny sen. Był w ogromnej bibliotece. Gubił się wśród półek z książkami. Oglądał wszystko po kolei gdy nagle na kogoś wpadł. Chciał go przeprosić i iść dalej ale zauważył że był to ktoś znajomy. Ktoś kto był mu bardzo bliski. Obudził się krzycząc imię chłopaka który właśnie żegnał się z życiem w jego łazience. Nagle wszystko sobie przypomniał. Przypomniał sobie kim jest Wonwoo, dlaczego cały czas wydawał mu się dziwnie znajomy i co najważniejsze z tego wszystkiego, przypomniał sobie co do niego czuje. Wstał i po omacku znalazł w ciemności łóżko Wonwoo. Był w nim tylko Frank i kartka A4. Zapalił światło. Owa kartka była listem. Na wierzchu było zapisane dużymi literami 'Mingyu'. Otworzył go i zaczął czytać.
'Mój ukochany,
Pewnie gdy znajdziesz ten list, mnie już tu nie będzie. Nie chciałem tak żyć. Nie chciałem żyć ze świadomością że mnie nie pamiętasz. Chciałem zrobić to już dawno jednak nie traciłem nadzieji na to że jeszcze się spotkamy. Pewnie uznasz mnie za tchórza który nawet nie potrafił powiedzieć ci prosto w oczy co czuje. Bałem się że mnie odrzucisz, wyśmiejesz lub uznasz że oszalałem bo przecież się nie znamy. A ja znam cie bardzo dobrze. Może ty o mnie nie pamiętasz ale ja pamiętam o tobie wszystko. Pamiętam każdą chwilę którą z tobą spędziłem. Nawet to jak wtedy pachniałeś. Pamiętam jak to wszystko się zaczęło. Byliśmy razem w gimnazjum, w trzeciej klasie bo raz nie zdałem. Znowu miałem problem żeby zdać z fizyki a nasza wychowawczyni poprosiła cię żebyś mi pomógł. Z każdym spotkaniem byliśmy ze sobą coraz bliżej aż w końcu olaliśmy naukę zajmując się sobą. Myślałem wtedy że to tylko chwilowe, że za jakiś czas o tobie zapomnę. Myliłem się. Do tej pory nie zapomniałem o chociażby minucie spędzonej z tobą. Nawet regułki z fizyki nadal pamiętam.
Mingyu, naprawdę nadal cię kocham. Zawsze będę cię kochał. Nawet po śmierci. Pewnie teraz się ze mnie śmiejesz ale musiałem ci to jakoś powiedzieć.
Żegnaj Mingyu'
Chłopak wpadł w panikę. Ręce mu się trzęsły a z oczu płynęły łzy. Zaczął się zastanawiać gdzie może być. W jego głowie pojawiały się tysiące miejsc na minutę. Nie potrafił się opanować. Nie chciał go stracić. Wybiegł z pokoju i zaczął wołać Wonwoo. Próbował otworzyć drzwi które znajdowały się naprzeciwko tych do jego pokoju. Były zamknięte co znaczyło że Wonwoo jest w środku. Zaczął w nie walić. Nic to nie dawało. W końcu zaczął uderzać w nie całym ciałem aż je wybił. Wonwoo leżał z zakrwawioną ręką pod prysznicem. Jeszcze żył. Spojrzał na niego przymkniętymi oczami. Nie zostało mu dużo czasu. Mingyu tylko modlił się w myślach żeby przeżył. Szybko zadzwonił po pogotowie. W międzyczasie próbował zatamować jego krwotok. Zdjął swoją bluzkę od piżamy i zacisnął ją mocno na jego nadgarstku. Złapał go za drugą dłoń która była coraz bardziej zimna i prosił go. Prosił żeby nie umierał, żeby go nie zostawiał. Mówił mu że go kocha, że wszystko pamięta. Powtarzał to w kółko aż przyjechała karetka. Zabrali Wonwoo szybko do szpitala. Mingyu pojechał z nimi. W szpitalu usiadł na korytarzu i schował twarz w dłonie. Nadal nie mógł przestać płakać. Obwiniał się o to co się stało. Zadzwoniła do niego jego mama. Chłopak nawet nie mógł powiedzieć co się stało. Nie potrafił się wysłowić przez płacz. Mama powiedziała mu że przyjedzie tam najszybciej jak to możliwe. Lekarz który zajął się Wonwoo podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Spokojnie, nie płacz już. Twój brat żyje.
Zdziwił się nieco gdy usłyszał słowo brat ale nagle się uśmiechnął i ze szczęścia aż przytulił lekarza stojącego przed nim.
- Dziękuję panu. Naprawdę dziękuję - jego płacz przerodził się w płacz ze szczęścia.
- Czy ja mogę go zobaczyć?
- Nie teraz. Poczekaj aż się obudzi.
- Dobrze. Będę tu cierpliwie czekać.
- Naprawdę masz zamiar tu zostać nawet przez cały dzień?
- Tak. Nie mogę ominąć momentu gdy się obudzi.
- Skoro tak...
Gdy zaczynało już świtać do szpitala przybiegł ojciec Wonwoo.
- Co się stało? - był przerażony.
Mingyu złapał go za rękę.
- Wonwoo chciał się zabić.
- Że co?
- Ale żyje. Tamten lekarz go uratował - kiwnął głową w jego stronę.
- Dzięki Bogu.
- Usiądź - zaproponował Mingyu.
Wonki puścił dłoń chłopaka i usiadł kolo niego. Widział że Mingyu nadal płacze. Wyciągnął chusteczkę i mu podał.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - starał się go pocieszyć.
- Ja wiem ale to wszystko moja wina. Pewnie mnie za to teraz znienawidzisz.
- Skąd - objął Mingyu ramieniem. - Nie możesz się o to obwiniać. On sam tego chciał. Zresztą, powinieneś się cieszyć że nic mu nie jest.
- On chciał to zrobić przeze mnie.
- Słuchaj, nie wiem o co chodzi i może lepiej żebym nie wiedział ale naprawdę nie możesz się o to obwiniać. Przecież nic się nie stało.
- Ale mogło mu się coś stać.
- I co byś wtedy zrobił?
- To samo.
- Musicie być naprawdę dobrymi przyjaciółmi ale nawet to nie jest powód by przez niego zginąć.
Mingyu chciał mu powiedzieć wszystko, ale nie mógł. Uznał że będzie lepiej gdy się nie dowie. W końcu niedługo będą rodziną i to będzie wyglądało jeszcze dziwniej. Zaczął się zastanawiać co będzie gdy Wonwoo już do siebie dojdzie. Czy będzie chciał do niego wrócić? Nie miał pojęcia.
Wonwoo obudził się około 12. Mingyu był już strasznie zmęczony ale poczuł przypływ energii gdy lekarz powiedział że może już go zobaczyć.
- Mogę z nim porozmawiać pierwszy? - spytał Wonkiego.
- No pewnie. Poczekam tutaj.
Mingyu uśmiechnął się do niego i wszedł do sali. Wonwoo leżał w niej sam. Młodszy usiadł obok jego łóżka na taborecie i złapał go za rękę. Uśmiechnął się do niego.
- Mingyu? Jak się tu znalazłem?
- Dzięki mnie.
- Aaa, już pamiętam - powiedział powoli i spojrzał na Mingyu. - To ty mnie uratowałeś.
- To lekarz nie ja.
- Ale gdyby nie ty nadal bym tam leżał. Już martwy.
Do chłopaka dopiero dotarło to że naprawdę uratował mu życie.
Mingyu zaczął głaskać Wonwoo po głowie.
- Jak się czujesz?
- Słabo ale mogło być gorzej - uśmiechnął się do niego lekko.
Wonwoo czuł się przyjemnie gdy Mingyu go dotykał.
- Jak już stąd wyjdziesz to musimy porozmawiać.
Przez chwilę przestraszył się że może chodzić o jego list. Potem jednak przypomniał sobie jak Mingyu płakał, jak próbował go ratować i ciągle powtarzał mu że go kocha. Był szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy.
- Zawołam twojego ojca.
Wonwoo pokiwał głową a Mingyu wyszedł. Usiadł na korytarzu gdy Wonki wszedł do środka. Po chwili przyszła mama Mingyu. Chłopak od razu wstał i ją przytulił.
- Czy coś się stało Wonwoo? - mówiła z przerażeniem.
- Już wszystko dobrze.
- To dlaczego tak nagle mnie przytulasz? Nigdy tego nie robisz.
- Bo tak. Przytuliłem dziś nawet lekarza ze szczęścia.
- Oh, Mingyu. Musiałeś się naprawdę martwić o Wonwoo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Mogę go zobaczyć?
- Wonki jest teraz u niego.
- Jak myślisz, powinnam poczekać czy wejść do środka?
- Wejdź. Wonwoo się ucieszy.
- Poczekaj tu na mnie.
Mingyu usiadł na ławce i czekał na matkę i swojego prawie ojczyma. Później wrócili razem do domu.
- Mamo, zanim się zdenerwujesz, pamiętaj że cię kocham.
- Mingyu, co żeś znowu zrobił?
Chłopak wskazał palcem w stronę łazienki. Jego matka popatrzyła na to z przerażeniem.
- To wygląda jak po jakiejś bitwie. Nie pobiłeś go, prawda?
- Nigdy w życiu bym tego nie zrobił.
- No ja mam nadzieję.
Nie okazywała tego ale syn widział że jest zła. Oszczędzała przecież pieniądze na swój ślub.
Mingyu codziennie po szkole przychodził do Wonwoo.
- Znowu uciekłeś z zajęć dodatkowych? Nieładnie Mingyu, nieładnie.
Chłopak się zaśmiał.
- Wiesz już kiedy wyjdziesz do domu?
- Jeśli nadal będę czuł się tak dobrze to chyba w piątek.
- Nie mogę się doczekać.
- Czemu? - uśmiechnął się do niego.
- Dobrze wiesz czemu.
W piątek Mingyu nawet nie poszedł do szkoły. Wstał wcześnie i tylko czekał na telefon od Wonwoo że może już po niego przyjechać. Strasznie się niecierpliwił.
Wrócili razem do domu. Mingyu nosił wszystkie rzeczy za niego chociaż Wonwoo powtarzał że nie musi tego robić. Ale on nie słuchał.
Usiadł na łóżku Mingyu i czekał aż on wróci z kuchni. Postawił dwie szklanki soku na biurku i od razu podszedł do Wonwoo. Usiadł obok niego i złapał go za rękę.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- Chciałem cię przeprosić. Byłem dla ciebie okropny i tak bardzo nie zwracałem na ciebie uwagi myśląc tylko o sobie że nawet nie mogłem sobie przypomnieć skąd cię kojarzę.
Wonwoo oparł głowę o jego ramię.
- Najważniejsze że w końcu sobie przypomniałeś... bo teraz już wszystko pamiętasz, prawda?
- Oczywiście. Jeon Wonwoo, moja pierwsza miłość. Niższy o kilka centymetrów mimo że jesteś starszy. Pomagałem ci z fizyką w trzeciej klasie gimnazjum. Na początku się mnie bałeś i wstydziłeś się zakładać przy mnie swoich okularów. A dla mnie wyglądałeś przeuroczo. Często wychodziliśmy razem na spacery. Miałeś wtedy innego psa, pudla. A gdy twoich rodziców nie było w domu...
- Stop. Tyle wystarczy - Wonwoo się zarumienił.
- Oh, Wonwoo - przytulił go i przewrócił na łóżko.
Leżeli blisko siebie patrząc sobie w oczy. Mingyu uśmiechnął się i go pocałował. Całowali się powoli i niezdarnie tak jakby robili to pierwszy raz. Mingyu pomyślał że jego usta nadal smakują tak samo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem - powiedział Wonwoo.
Mingyu poczuł się winny tego że o nim zapomniał. Chłopak jednak mu wybaczył. Wiedział przecież ile czasu poświęca jedynie nauce. Też nie miałby czasu na myślenie o kimkolwiek. Wonwoo położył się na Mingyu i go przytulił.
- Wonwoo.
- Tak?
- Co my teraz zrobimy?
- O czym ty mówisz? - podniósł się.
- No bo niedługo będziemy tak jakby rodziną...
- Tak jakby. Nigdy nie będziemy prawdziwą rodziną więc ja nie widzę problemu.
- A co jak rodzice to odkryją?
- Nie martw się. Będę się starał jak najlepiej żeby się nie wydało.
- Mój mały Wonwoo - Mingyu przytulił mocno chłopaka.
- Tylko nie mały.
- Przecież to prawda.
- Czy ty wykorzystujesz to że jestem słaby i nie mogę się bronić?
- Hm, może trochę - cmoknął go w policzek.
- Odejdź i nie wracaj - Wonwoo chciał się podnieść ale Mingyu go przytrzymał tuląc do siebie.
- Kocham cię Wonwoo.
- Ja ciebie też - wyszeptał po chwili w odpowiedzi.
Nigdy w życiu nie czuł się lepiej. Pierwszy raz w życiu pomyślał, że jednak ma szczęście. Wystarczyło tylko trochę na to poczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz