Junghyuk usiadł obok mnie na kanapie. Automatycznie się odsunąłem.
- Nadal jesteś zły? - przysunął się i złapał mnie za rękę.
- Nie widać? - zabrałem swoją rękę i odsunąłem się jeszcze dalej.
Znajdowałem się już na samym końcu kanapy.
- Kochanie, nie bądź na mnie zły. Przecież nic nie zrobiłem.
- Jak to nie?! A kto zrobił dziecko fance? G-dragon?
- Powtarzam ci, że nic nie zrobiłem.
- Jasne.
- Przecież nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił.
- Dziecka też byś mi nie zrobił więc wolałeś fankę, super. Masz 37 lat a zachowujesz się jak gówniarz.
- Hyesung, kotku, dlaczego wierzysz jej i jakimś mediom a nie mi?
- Bo ty nie masz nic na swoją obronę.
- Mówiłem ci już, że miałem dużo pracy.
- Jasne.
- Oh Hyesung - pogłaskał mnie po głowie. - Idę zrobić kolację. Co byś zjadł?
- Cokolwiek.
Wróciłem do oglądania telewizji. Po chwili jednak wyłączyłem telewizor. Miałem też ogromną chęć rozwalenia go. Wszędzie pokazywali wiadomości o tym że szanowny Eric Mun zmajstrował fance dziecko. Byłem na niego strasznie zły. Chciałem się od niego wyprowadzić gdy tylko o tym wczoraj usłyszałem. Zatrzymał mnie jednak i powiedział że będę mógł się od niego wyprowadzić gdy testy DNA wykażą że rzeczywiście nie jest ojcem. Zgodziłem się. Czekałem na ten dzień z niecierpliwością.
Junghyuk zrobił kolację. Wziąłem swoją porcję i poszedłem zjeść do salonu. Gdy to zauważył usiadł obok mnie.
- Nie będziesz jadł sam.
- A może ja wolę jeść sam?
- Nie obchodzi mnie to.
Gdy skończył przysunął się i mnie przytulił.
- Kocham cię Hyesung. Wiesz o tym prawda?
Nie odpowiedziałem mu.
- Idę spać.
Wyszedł do sypialni. Stwierdziłem że będę dziś znowu spać na kanapie. Boli mnie od tego szyja ale nie chciałem spać z nim.
Leżałem i cały czas myślałem o Junghyuku. Nadal bardzo go kocham i nie potrafię tak po prostu przestać mimo tego co zrobił. Przypomniałem sobie sytuację przez którą jesteśmy razem.
Był 2003 rok. Dwa miesiące po odejściu z wytwórni. Wtedy Eric traktował mnie tylko, że tak powiem, służbowo. Nigdy do tej pory nie rozmawiałem z nim o swoim życiu prywatnym lub o czymkolwiek poza sprawami zespołu. Ciekawiło mnie dlaczego. Zwłaszcza że on mi się wtedy podobał. Mimo wszystko był przystojny, miły i był dla nas naprawdę dobrym liderem. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że nie rozmawiał tylko ze mną.
Jechałem do domu po odwiedzinach u mojej rodziny. Mieszkali dość daleko a ja poprzedniego dnia trochę wypiłem. Jadąc przez las, na zakręcie wpadłem z drogi. Mój samochód spadł w dół i dosłownie leżał do góry nogami. Czułem straszny ból w nodze. Potworny. Jakby miała mi zaraz odpaść. Próbowałem odpiąć pasy i wydostać się na zewnątrz. Gdy tylko wychyliłem się z samochodu, zemdlałem. Dziwnym trafem obudziłem się w łóżku. W pokoju było cicho, dopóki nie pojawiła się ona.
- Cześć Hyesung. Wiesz kim jestem? - zabrzmiało to psychopatycznie. Dużo się nie pomyliłem.
- Nie.
- Jestem twoją największą fanką.
- Co ja tu robię? Porwałaś mnie?!
- Ja tylko się tobą opiekuję.
- Co to ma być za opieka? Gdzie ja w ogóle jestem?
- Nigdy się nie dowiesz.
Pięknie. Jakaś wariatka wywiozła mnie Bóg wie gdzie.
W ręku miałem igłę podłączoną do kroplówki.
- Co to ma być?
- Spokojnie. To tylko kroplówka. Moja mama jest lekarzem więc dużo się od niej nauczyłam.
- I ja mam ci zaufać?
- Lepiej dla ciebie bo trochę tu zostaniesz.
- Ile?
- Zobaczysz.
Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi. Ja wtedy zasnąłem. Gdy się obudziłem ona siedziała obok łóżka.
- Proszę - podała mi tabletkę.
- Co to?
- Przeciwbólowa.
To nie tak że jej zaufałem. Wziąłem wtedy tą tabletkę tylko dlatego, że noga strasznie mnie bolała i zrobiłbym wszystko żeby pozbyć się tego bólu.
- Mogę zadzwonić?
- Gdzie?
- Czy to ważne?
- Tak.
- Do Junghyuka - był pierwszą osobą o której wtedy pomyślałem.
- Odmawiam.
- Gdzie ja w ogóle jestem?
- Nieważne. Nie zadawaj tylu pytań.
- A mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz?
- Jiyeon.
Wyszła z pokoju. Oczywiście znowu zamknęła drzwi. Tak jakbym potrafił wtedy wstać z łóżka...
Kolejnego dnia czytała mi jakąś książkę. Ogólnie starała się zająć mnie czymś. Ja siedziałem cicho.
Przez noc obmyśliłem plan, który polegał na tym żeby mi zaufała a ja jakoś postaram się uciec lub skontaktować z kimkolwiek. W dodatku gdybym się jej stawiał mogłaby mi coś zrobić. Taki udawany syndrom sztokholmski.
Z rana przyszła i pierwszy raz podała mi coś do jedzenia. Był to tylko kleik ryżowy ale od dwóch dni żyłem jedynie na kroplówce. Ona chyba mało się nauczyła od tej swojej matki.
- Dziękuję. Jesteś miła.
- Ty też. To aż dziwne.
- Dlaczego?
- Wcześniej taki nie byłeś - brzmiało to jakby coś podejrzewała.
- Skoro mam tu zostać przez długi czas to nie chce się z tobą kłócić.
- Rzeczywiście. Jesteś naprawdę fajny. Fajniejszy niż myślałam - oparła łokcie o moje łóżko. - Opowiesz mi coś o byciu idolem?
- Chciałabyś zostać gwiazdą?
- Ja? Nie - zawstydziła się lekko. - Ja nawet nie umiem śpiewać.
- Uwierz mi, nie wszyscy w tej branży potrafią.
- Nie interesują mnie inni. Kocham tylko Shinhwa.
- To dobrze.
- A zwłaszcza ciebie Hyesung. Ciebie lubię najbardziej - pogłaskała mnie po głowie.
Później wcisnąłem jej kilka zmyślonych rzeczy. Nie mogłem przecież mówić byle komu szczerze o tym co dzieje się w zespole.
Nie wiem nawet ile dni mnie u siebie trzymała. Byłem jedynie ciekaw czy ktoś mnie szuka. Miałem nadzieję że tak bo czas tutaj płynął bardzo wolno. Niczym w szpitalu tylko z gorszą opieką medyczną. Jedyne co dla mnie zrobiła w kwestii zdrowia to usztywnienie złamanej nogi, podawanie leków przeciwbólowych i wcześniejsza kroplówka. Ale poza tym że przecież było to porwanie, opiekowała się mną nawet dobrze. Gotowała dobre obiady i często ze mną rozmawiała.
- Zaśpiewasz mi coś? - spytała.
- Jaką piosenkę?
- Cokolwiek. Nawet wlazł kotek na płotek brzmiało by w twoim wykonaniu genialnie.
Siedziała wsłuchana w to jak śpiewałem mimo że wtedy trochę wpadłem z formy.
- Świetnie! Więcej, więcej.
Zaśpiewałem jeszcze dwie piosenki. Była zachwycona.
- Już nie mogę, zmęczyłem się.
- Że co?! - chyba się wkurzyła. - I ty siebie nazywasz piosenkarzem? Jesteś beznadziejny!
- Spokojnie, daj mi tylko chwilę i będę mógł śpiewać dalej. Mogłabyś mi przynieść trochę wody?
Jej złość powoli opadała.
- Dobrze.
Wróciła po chwili i dała mi wodę.
- Ja przepraszam. Wcale nie chciałam mówić ci takich rzeczy. Przecież cię kocham. Jestem twoją największą fanką.
Ciągle powtarzała ostatnie zdanie. Nawet jeśli rozmawialiśmy o pogodzie. Zawsze wtedy miałem ochotę odpowiedzieć jej, że nigdy by mi tego nie zrobiła gdyby naprawdę nią była.
- A co z moją nogą? - spytałem następnego dnia.
- Spokojnie. Dobrze się nią zajęłam.
- Dziękuję.
- Oh, nie ma za co.
Miałem już dosyć udawania miłego dla niej. Wkurzała mnie niesamowicie.
- Co to ma być? - Pokazała mi gazetę gdy przyjechała rano.
- Gazeta.
- Gazeta? Gazeta?! A wiesz co w niej jest?!
- Nie, zaraz zobaczę.
Było w niej napisane plotki o rozpadzie Shinhwa. Nie planowaliśmy tego ale widocznie niektórzy tak.
- Jesteś okropny - zaczęła płakać. - A najgorszy jest wasz durny lider. Nie potrafi nawet utrzymać was razem! Frajer! - zaczęła obrażać Junghyuka na wszelkie możliwe sposoby.
Już chciałem coś powiedzieć bo w tym momencie zdenerwowała mnie najbardziej. Ona jednak wzięła pierwszą rzecz którą miała pod ręką, czyli parasol, i zaczęła mnie nim bić. Głównie po nogach. Bolało strasznie. Dosłownie krzyczałem z bólu aż zdarłem sobie gardło. Po jakimś czasie po prostu odjechała gdzieś samochodem. Wróciła rano gdy jeszcze spałem.
- Przepraszam - znowu tylko to potrafiła mi powiedzieć. Durna kobieta.
- Rozumiem że się zezłościłaś ale nie bierz każdej plotki do siebie. Nie wszystko jest prawdą.
Rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi. W końcu pojawiła się nadzieja że ktoś mnie znalazł.
- Mamy gości? - spytałem.
Zaniemówiła.
- Jak mnie tu znaleźli? - powiedziała z przerażeniem. - To twoja wina! Musiałeś komuś powiedzieć! Zabije cię! - Zaczęła się na mnie wydzierać. Byłem przerażony.
W momencie gdy wzięła do ręki pogrzebacz i zamachnęła się nade mną, ktoś wyważył drzwi. Zdziwiłem się. Był to Eric. Za nim weszła policja. Szybko się nią zajęli. Junghyuk zaś podszedł do mojego łóżka i mocno mnie przytulił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem - usłyszałem że zaczął płakać.
- Czemu płaczesz? Przecież żyję.
- Właśnie dlatego. Nic ci się nie stało?
- Oprócz złamanej nogi i tego że mnie prawie zabiła to nie.
- Jak to się stało?
- Miałem wypadek, zemdlałem i obudziłem się tutaj.
- Musimy jechać do szpitala.
Zaniósł mnie do samochodu. Porozmawiał chwilę z policjantami i wsiadł do auta. Starał się jechać ostrożnie żeby nic mi się nie stało.
- Dziękuję Junghyuk.
- To tamci policjanci cię znaleźli.
- Ale to ty mi teraz pomagasz.
Dotarliśmy do szpitala. Kazał mi poczekać chwilę. Wrócił z noszami i pielęgniarką.
Zrobili mi prześwietlenie nogi. Jednak Jiyeon dobrze mi ją usztywniła. Po tym jak założyli mi gips zostałem w szpitalu. Junghyuk był cały czas ze mną.
Kolejnego dnia przyjechała policja by zebrać zeznania i podpisać parę rzeczy. Opowiedziałem im wszystko. Z tego co dowiedziałem się później, Jiyeon trafiła do szpitala psychiatrycznego. Czułem wtedy ulgę.
- Hyesung, jesteś głodny?
- Nie, jadłem niedawno. Dziękuję.
- To pójdę kupić ci coś do picia.
- Nie musisz.
- Sam przecież nie pójdziesz.
Wrócił i znowu usiadł obok mojego łóżka.
- Junghyuk, robisz to bo jest ci mnie szkoda?
- Nie rozumiem czemu tak uważasz.
- Nigdy taki nie byłeś.
Nie odpowiedział mi tylko pogłaskał mnie po głowie i się uśmiechnął.
- Kiedy stąd wyjdziesz?
- Jutro. Zawiózłbyś mnie do domu?
- Nie.
- No dobra... zamówię taksówkę.
- Zawiozę cię ale do mnie.
- Czemu? - zaskoczył mnie.
- A kto będzie się tobą opiekował? Chyba nie będziesz kłopotał swojej mamy która mieszka tak daleko.
- Poradzę sobie.
- Wątpię. Hyesung, naprawdę chcę ci pomóc.
- Nie jestem kaleką.
- Wiem o tym ale wolałbym żebyś został u mnie. Naprawdę dobrze się tobą zaopiekuję.
- Skoro tak mówisz.
- Czyli się zgadzasz? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak.
Jego zachowanie odkąd wróciłem było naprawdę dziwne. Nie ukrywam jednak że mi się to podobało.
Kolejnego dnia czekałem już na niego siedząc na wózku. Przyjechał po mnie z kwiatami w ręku.
- Co ty robisz?
- Pomyślałem że to będzie miłe...
- Dziękuję - wziąłem od niego bukiet.
- Chodź już.
- Czekaj.
- Coś się stało?
- Ja tylko... nie mam portfela. Jak zapłacę za szpital?
- Ja zapłacę.
- Dzięki. Oddam ci gdy będę mógł.
- Nie. Powiedziałem że zapłacę a nie ci pożyczę.
- Ale ja nie chcę cię wykorzystywać. I tak dużo dla mnie robisz.
- Bo sprawia mi to przyjemność. Chodźmy.
Zawiózł mnie do samochodu, pomógł mi wejść do środka i wrócił by zapłacić.
Pojechaliśmy najpierw do mnie po rzeczy. Później do niego. Zaniósł mnie do mieszkania i posadził na kanapie. Włączył mi telewizor i poszedł do sklepu. Gdy wrócił zaczął robić obiad. Patrzyłem na niego z zaciekawieniem jak tańczył i śpiewał gotując. Było to o wiele ciekawsze niż telewizja. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego.
Wieczorem siedzieliśmy razem oglądając film.
- Junghyuk, odkąd wróciłem jesteś całkiem inny. Nie że mi to przeszkadza... po prostu jestem ciekaw czemu.
Dotknął dłonią mojego policzka i delikatnie zaczął przesuwać po nim palcem.
- Posłuchaj. Gdy tak nagle zniknąłeś zrozumiałem, że jeśli coś by ci się stało, żałowałbym że nie spędziłem z tobą więcej czasu. Że rozmawiałem z tobą tylko o pracy. Że nigdy nawet nie wyszliśmy razem czegoś zjeść czy się napić. Ja naprawdę chciałbym wiedzieć o tobie więcej.
Na chwilę oboje zamilkliśmy.
- Oh, jestem beznadziejny... To już zabrzmiało jak wyznanie miłości, prawda?
- T-trochę - byłem zaskoczony.
Junghyuk nie zastanawiając się długo, przysunął się do mnie i mnie pocałował.
- Naprawdę cię lubię Hyesung. Nawet jeśli ty mnie teraz znienawidzisz.
- Dlaczego miałbym? - uśmiechnąłem się do niego.
- Sądziłem że zareagujesz inaczej.
Przytuliłem go.
- Ja też chciałbym wiedzieć o tobie więcej.
Od tamtego czasu dużo się nie zmieniło. Nadal myśli tylko o mnie, nigdy o sobie. Czasami mnie to irytuje ale przecież go kocham.
Wstałem i poszedłem do Junghyuka. Już prawie spał. Położyłem się obok niego i go przytuliłem.
- Przepraszam.
- Za co?
- Za to że ci nie wierzyłem. Wiesz, - odsunąłem się i oparłem głowę o rękę - przypomniałem sobie jak zostaliśmy parą.
- Tak?
Pocałowałem go w policzek.
- Kocham cię Junghyuk. Jesteś najlepszym facetem jakiego mogłem mieć.
- Oh, Hyesung - przytulił mnie. - Ja też cię bardzo kocham.
- Ale pamiętaj, że wiem o tobie wszystko. Jeśli mnie okłamałeś i to jest twoje dziecko to będziesz skończony.
- Czyli mogę spać spokojnie - pogłaskał mnie po głowie. - Mówiłem ci już że to wariatka.
- Dobranoc - przytuliłem go i zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz