To miał być oneshot ale przypadkowo napisałam część drugą i przypadkowo piszę już trzecią, ale ja niezdarna.
***
- Więc, o co chodzi? - spytałem mojego kolegi z którym pracowałem.
Podczas przerwy zaprosił mnie do szpitalnego baru. Twierdził że ma do mnie ważną sprawę.
- No bo mam do ciebie prośbę.
- Słucham.
- Muszę na kilka dni wyjechać z moją żoną do jej rodziny, do Chin a nie mam z kim zostawić mojej córki. Wiem, że nie znamy się za długo ale wiem że mogę ci ufać.
- Chętnie ci pomogę tylko muszę spytać mojego wspólokatora - mało co nie powiedziałem czegoś innego...
- W porządku.
- A kiedy wyjeżdżasz?
- Za 3 dni.
- To ja napiszę do ciebie wieczorem.
- Jasne. Dziękuję.
Wracając z pracy zastanawiałem się czy Jooheon mówił kiedyś coś o dzieciach. Pamiętałem tylko opowieści o jego dzieciństwie i nic poza tym. Martwiłem się o to że mógł nie lubić dzieci.
Gdy wróciłem do domu, Jooheon oglądał telewizję. Usiadłem obok niego na kanapie.
- Cześć. Co oglądasz?
- Return of superman.
- O, to się świetnie składa.
- Tak? Czemu?
- No bo... muszę cię o coś spytać.
- Mów - objął mnie ramieniem.
- Czy ty... lubisz dzieci?
- Jasne że tak. Tylko... skąd to pytanie? Ty chyba nie chcesz...
- Nie, nie, to nie tak. Po prostu mój kolega pytał czy mógłbym zaopiekować się jego córką przez kilka dni bo musi coś załatwić. Chciałem najperw spytać czy tobie to pasuje.
- Oczywiście. Mogłeś od razu się zgodzić - uśmiechnął się do mnie.
- Myślałem że byłbyś zły gdybym nagle przyprowadził ci dziecko do domu.
- No gdybyś mnie nie uprzedził to mogłoby to wyglądać dość... dziwnie.
- Racja. A zrobiłeś coś na obiad?
- Tak. Jak ładnie poprosisz to mogę ci nawet przynieść~
- Proszę - przytuliłem go.
Spojrzał na mnie jakby chciał jeszcze więcej. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.
- Okej, powiedzmy że wystarczy - wstał z kanapy. - Albo i nie - usiadł z powrotem i się do mnie uśmiechnął.
W końcu mu odpuściłem. Złapałem go za policzek i przysunąłem się bliżej jego twarzy.
- A co ugotowałeś?
- Zupę z kalmarów.
Pocałowałem go.
- Mówiłem już że cię kocham?
- Tak, ale nie miałbym nic przeciwko gdybyś mówił mi to częściej~
- Lepiej nie bo by ci się w końcu znudziło.
- Wcale że nie - wstał z kanapy i poszedł do kuchni.
Wrócił po chwili z ciepłą zupą i miseczką ryżu. Postawił moje jedzenie na stole i wrócił do oglądania telewizji.
- A ty już jadłeś?
Pokiwał głową.
- Było pyszne. Dziękuję - powiedziałem gdy skończyłem.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
Przysunąłem się bliżej niego i położyłem głowę na jego ramieniu.
- Pójdę się umyć - powiedział gdy skończył się odcinek.
- Okej.
Nie czekałem na niego długo. Skończył w niecałe pół godziny, a później ja poszedłem się umyć. Gdy wszedłem do sypialni, myślałem że Jooheon już śpi. Wysłałem jeszcze smsa do Youngjuna i po cichu położyłem się obok. Wtedy okazało się że jednak nie spał. Przysunął się bliżej i mnie przytulił.
- Dobranoc - pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc Jooheon - wtuliłem się w niego i zasnąłem.
Rano jak zwykle wstawałem wcześniej niż Jooheon bo on zaczynał pracę później. Mimo to obudził się chwilę po tym gdy ja wstałem.
- Idź jeszcze spać. Masz dużo czasu.
- Nie chce mi się juz spać. Zrobię ci śniadanie.
- Nie musisz.
Wstał z łóżka, ubrał szlafrok i poszedł do kuchni.
Ubrałem się i wyszedłem do łazienki. Później poszedłem do kuchni. Jooheon coś smażył. Położyłem mu brodę na ramieniu.
- Naleśniki? - objąłem go w pasie.
- Mhm.
- Oh, jesteś najlepszy.
Zaśmiał się cicho.
Stałem tak chwilę patrząc jak smaży naleśniki a później usiadłem do stołu i czekałem na Jooheona. W międzyczasie Boo przyszedł i położył mi się na kolanach.
- Proszę - postawił talerz przede mną.
- Dzięki.
Jooheon usiadł naprzeciwko mnie.
- To kiedy przywiozą to dziecko?
- Nie pytałem ale myślę że jutro.
- I wiesz już ile tu zostanie?
- Spytam dziś Youngjuna. Za dużo mi ostatnio nie powiedział.
- A, rozumiem.
- Mam nadzieję że damy sobie radę z tym dzieckiem.
- Ja też. Tylko...
- Hm?
- Jak będzie z pracą?
- To znaczy?
- Bo czasami pracujemy w tym samym czasie a ona nie może być sama.
- O tym nie pomyślałem. To może zróbmy tak. Ja dowiem się na ile dni dokładnie ma zostać u nas Minji i wtedy ty weźmiesz kilka dni wolnego a później ja.
- No dobra.
- O, ja już muszę iść. Było pyszne. Dziękuję - wstałem od stołu.
Podeszłem do Jooheona i go pocałowałem.
- Pa~
- Do zobaczenia - uśmiechnął się.
Wyszedłem do pracy.
Na przerwie Youngjun znowu zaprosił mnie do baru. Kupił mi i sobie kawę.
- Proszę - podał mi papierowy kubeczek.
- Dzięki.
Usiedliśmy przy stole.
- Minhyuk. Bo ja... ja mam pytanie.
- Tak?
- Mógłbym przywieźć moją małą Minji jutro rano?
- Jasne. Chyba nawet mam jutro dyżur na popołudnie.
- Tak? To świetnie.
- A wiesz już na ile dni wyjeżdżacie?
- Na cztery.
- Okej.
- Jak przywieziemy ci małą to żona powie ci wszystkie szczegóły.
- Jasne - uśmiechnąłem się. - Czyli możemy już wracać do pracy.
Dzień w pracy minął mi całkiem dobrze. Gdy wróciłem do domu Jooheon jak zwykle oglądał telewizję. Podeszłem do niego i usiadłem mu na kolanach.
- Hej~ co oglądasz?
- Jakąś nudną dramę. Nic w tej telewizji nie ma.
- Oh, mój biedny - przytuliłem go. - Ale spokojnie, twój kochany chłopak wrócił już do domu więc nie będziesz się nudził~
- Nie? A co masz w planach?
- Hm, no wiesz jakoś ci muszę wynagrodzić cztery dni celibatu.
- O czym ty mówisz?
- No wiesz, mała będzie u nas przez cztery dni i tak przy niej to raczej nie bardzo...
- Przecież to tylko dziecko.
- Ale rozumne dziecko. Jak powie coś rodzicom? Będę skończony. To nie tak że się wstydzę... no ale sam rozumiesz.
- No tak. Masz rację. Ale mogłeś mówić wcześniej... kupiłbym wino czy coś.
- A, spokojnie ja o wszystkim pomyślałem~
- Jesteś super.
- Naprawdę? - pocałowałem go.
- Oj tak.
Poszedłem po wino i kieliszki. Usiadłem obok niego.
- Otworzysz?
- Jasne.
- Dzięki - zacząłem nalewać wina.
Z rana pierwszą rzeczą jaką sobie przypomniałem to ile wypiłem. Później spojrzałem na śpiącego Jooheona i cieszyłem się że to nie było aż tak dużo bo przypomniał mi się cały wieczór. Wszystko od rozebrania mnie przez czułe pocałunki aż do skończenia w sypialni.
- Jooheon - szepnąłem mu do ucha. - Kochanie, wstawaj.
- Co się stało? - spytał zaspanym głosem.
- Jeszcze nic ale zaraz się stanie.
- Co takiego?
- Youngjun powinien tu niedługo być.
- I co?
- No przywiezie tu Minji.
- Aa.
Nagle usłyszałem jak ktoś po prostu otwiera drzwi do mieszkania. Od razu wiedziałem kto to. Changkyun, nasz durny sąsiad.
- Cześć sąsiady. Znowu się grzmociliście w nocy?
- A co? Chciałbyś kiedyś dołączyć?
- Chyba mnie nie ciągnie do trójkącików.
- No tak, jednego faceta nie potrafisz znaleźć a co dopiero dwóch.
- Miałem ich więcej niż ty i twój chłopak razem wziętych.
- Boże zawsze musicie mi od rana psuć humor? - Jooheon chyba się wściekł.
- Sorry stary - jak na gówniarza przystało odezwał się Changkyun.
- Nie martw się kochanie, on zaraz sobie stąd pójdzie.
- Wcale że nie. Przyszedłem z wami zjeść.
- Nie masz własnego mieszkania?
- Mam. Ale nie lubię jeść sam.
- To nie mój problem.
- Możesz zostać - powiedział Jooheon.
- Dzięki - wyszedł do salonu.
- Czemu zawsze jesteś dla niego taki?
- Bo byś go chyba zaraz pobił byleby tylko wyszedł z naszego domu.
- Wcale że nie. Ja mam poziom nie jak ten szczeniak.
- A co było tydzień temu?
- Raz z liścia się nie liczy...
- Oh, Minhyuk, Minhyuk - przytulił mnie. - Odpuść mu trochę. To tylko Changkyun.
- No tak, to tylko Changkyun.
- A teraz chodź. Trzeba posprzątać zanim przyjedzie twój kolega.
- Dobra.
Specjalnie ociągałem się ze sprzątaniem z nadzieją że nasz sąsiad sobie pójdzie bo nie będzie mu się chciało czekać. Myliłem się jednak.
- Ej sąsiady, co macie dziś na śniadanie?
- Minhyuk, co chcesz zjeść? - spytał Jooheon.
- Hmm, może ryż z kimchi?
- Okej. To ja idę do kuchni.
Czekając na jedzenie chciałem pooglądać telewizję ale Changkyun zabrał mi pilota. Żeby znowu się nie kłócić z tym dupkiem poszedłem do Jooheona.
- Pomóc ci w czymś?
- Hm... możesz pokroić mięso.
- Jasne.
Gdy skończyłem usiadłem na blacie.
- Czemu on zawsze musi tu tyle siedzieć?
- Nie mam pojęcia.
- Ciebie on nie irytuje?
- Irytuje.
- To czemu nigdy nie chcesz żeby sobie poszedł.
- Bo i tak by tu został. No i pracuje w sklepie bycie miłym i opanowanym mam wyuczone.
- No tak. Jooheon?
- Tak?
- Możesz dać dla niego trochę więcej chilli?
- Jesteś niemożliwy.
- No proszę~ - uśmiechnąłem się do niego.
- Okej, okej. Dla ciebie wszystko.
- Dziękuję - podeszłem do niego i pocałowałem go w policzek.
- Tyle wystarczy? - Wrzucił dwie łyżki stołowe.
- Idealnie.
Jooheon wymieszał wszystko a ja zadbałem o to żeby nie pomylić porcji.
- Changkyun, do nogi.
- Bardzo śmieszne - mimo wszystko od razu zjawił się w kuchni.
- Siadaj i jedz zanim przestanę być cierpliwy.
- Ta.
Zaczęliśmy jeść. Z trudem próbowałem opanować śmiech. Na początku jakoś dawał radę. Chwilę później zaczął płakać do talerza. Rzucił pałeczki na stół i pobiegł do łazienki.
- Widzisz Boo - zacząłem mówić do kota który akurat przyszedł żebrać o mięso. - On jest tak głupi i myśli że woda mu pomoże.
Kot tylko zamiałczał i sięgnął łapą do jego talerza.
- Zostaw. Bo skończysz jak ten o. Chodź, nakarmię cię.
Wziąłem kota do kuchni i dałem mu jeść.
- Changkyun, umarłeś już?
- Ja nie ale ty zaraz zginiesz.
- Czemu ja?
- To ty mi to zrobiłeś.
- Ale co?
- Nie udawaj.
- Nie wiem o co ci chodzi ale wyłaź zanim mi całą łazienkę uświnisz.
- Jak wyjdę to będziesz martwy.
- Ta, oczywiście.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Dopiero teraz przypomniałem sobie że Youngjun miał przyjechać ze swoją żoną i córką.
- Już idę - otworzyłem drzwi. - Cześć, wejdźcie do środka.
Pierwszy raz widziałem jego żonę i Minji. Wyglądały całkiem inaczej niż je sobie wyobrażałem. Żona była wysoka. Wyższa niż większość koreanek i miała długie włosy upięte w kucyk. Mała natomiast była bardzo urocza. Miała na sobie różowy płaszczyk a włosy splecione w warkocze.
- To jest Jiao - wskazał na swoją żonę która się do mnie uśmiechnęła.
- Bardzo mi miło. Jestem Minhyuk.
Po chwili rozmowy wszyscy przeszliśmy do salonu. Gdy Jiao zaczęła mówić o tym jak mam się zajmować Minji z łazienki wyszedł Changkyun.
- Minhyuk, normalnie ci zaraz... o dzień dobry - ukłonił się udając grzecznego.
- To twój współlokator? - spytał Youngjun.
- Nie, to tylko sąsiad z góry.
- To ja idę do Jooheona.
- Zawołaj go tu przy okazji. To na czym skończyliśmy?
- Dobrze by było gdyby zdrzemnęła się w dzień. Wtedy jest spokojna - kontynuowała żona Youngjuna.
- Jasne. A co lubi jeść?
- Właściwie wszystko byleby nie było za ostre.
Chciało mi się śmiać bo przypomniał mi się Changkyun.
- A i przed snem zawsze pije mleko.
Nie rozmawialiśmy długo o Minji. Gdy skończyliśmy poszedłem pomóc Youngjunowi przynieść jej rzeczy z samochodu. Nie wiedziałem że tego będzie aż tyle. Odprowadzając Youngjuna do samochodu powiedział coś w stylu że mi to wynagrodzi. Dowiedziałem się o co chodzi dopiero gdy wróciłem do mieszkania. Minji siedziała na Changkyunie i biła go plastikowym kucykiem krzycząc na niego po chińsku. Przez moment wydawała mi się urocza ale później pomyślałem że przecież może robić to samo (lub gorzej) nam.
- Minji, jesteś urocza ale jak chcesz go obrażać to rób to po koreańsku. Też chcę się pośmiać.
- Nauce cię.
- Czego?
- Chińskiego.
- Naprawdę?
- Tak - zeszła z Changkyuna po drodze uderzając go jeszcze raz kucykiem i usiadła na kanapie.
Dowiedziałem się że to co krzyczała przed chwilą to było "jedź koniu".
- A jak powiedzieć mu że jest głupi?
- Benjiahuo.
- Benjiahuo Changkyun?
Mała się zaśmiała. Była bardzo bystra jak na czterolatkę.
- Jooheon.
- Tak?
- Chcesz się z nami pouczyć chińskiego?
- Chińskiego?
- Mama Minji jest z Chin więc ona też trochę umie. Właśnie nauczyła mnie mówić głupi.
Nagle on zaczął mówić do niej po chińsku.
- Czekaj, to ty mówisz po chińsku?
- Trochę. Uczyłem się w liceum.
- Ja miałem japoński...
- I pamiętasz coś jeszcze?
- Poza tym jak się przedstawić i powiedzieć dzień dobry to nie bardzo.
- Słaby jesteś - odezwał się Changkyun.
- Ja tam tylko spałem.
- Dobra sąsiady. Przyjdę później. Opanujcie trochę to dziecko.
- Postaramy się.
- W końcu sobie poszedł. Minji chcesz coś słodkiego?
Pokiwała głową.
- To ja idę do sklepu. Tobie też coś kupić?
- Nie trzeba.
- A ty Boo?
Kot tylko na mnie spojrzał.
- Okej, zaraz wracam.
Kupiłem dla Minji kilka lizaków, ciastka i truskawkowe mleko. Z tego co pamiętam to je uwielbia. Wziąłem jeszcze trochę jedzenia, karmę dla kota i wróciłem do domu. Minji siedziała na kolanach Jooheona i ciągnęła go za włosy.
- Minji, zostaw Jooheona.
- On był niegrzeczny.
- Niegrzeczny?
- Zabrał mi lalkę.
- Ja tylko chciałem się z nią pobawić.
- Dobra, jak go puścisz to dam ci lizaka.
Od razu do mnie podbiegła.
- Proszę - otworzyłem jej lizaka.
- Dziękuję. Mogę pooglądać bajki?
- Jasne. Zaraz ci włączę.
Włączyłem kanał dla dzieci. Mała od razu wyglądała na szczęśliwszą.
- Minhyuk, chodź na chwilę do kuchni.
Pokiwałem głową i poszedłem za nim. Przy okazji zabrałem zakupy.
- Coś się stało?
- Właściwie to nie ale...
- Ale?
- Nie mówiłeś że jest taka.
- Bez przesady. Zawsze można zawołać Changkyuna żeby się na nim wyżyła.
- Ty go serio nie lubisz - zaśmiał się.
- Gdzie tam... ja go lubię.
- Chyba wkurzać.
- Co racja to racja...
- A o której wychodzisz do pracy?
- Za półtorej godziny.
- To zrobię obiad.
- Pomogę ci.
- Okej - uśmiechnął się do mnie.
Zanim skończyliśmy usłyszałem że coś się stłukło w pokoju. Od razu tam poszedłem. Oczywiście to była Minji. Rozbiła doniczkę z jednym z moich ulubionych kaktusów.
- Minji! Co ty zrobiłaś?
- To kotek.
- Ale kot śpi. Nie kłam.
Nie odpowiedziała nic. Usiadła na kanapie i po prostu oglądała dalej bajki. Wkurzyłem się i poszedłem do kuchni.
- Co się stało?
- Minji rozbiła doniczkę z moim kaktusem.
- Spokojnie. Pewnie da się go jeszcze uratować.
- A jak mam wsadzić taki duży kaktus z powrotem do ziemi? Przecież się ukłuję.
- Oh... Zjemy obiad i wtedy coś z tym zrobimy, okej?
Pokiwałem głową.
Gdy jedliśmy obiad do domu przyszedł Changkyun. Już odkąd otworzył drzwi dało się usłyszeć jego słynne "sąsiady". Minji od razu do niego podbiegła. Ustała naprzeciwko niego i popatrzyła na jego twarz.
- O, czyżbyś chciała się ze mną pobawić?
Pokiwała przecząco głową.
- Nie? To co takiego? - ukucnął obok dziewczynki.
Ta przewróciła go, usiadła na nim i znowu udawała że jest jej koniem.
- Zabierzcie ją! Proszę.
Oboje podeszliśmy do niego.
- Minji, dobrze się bawisz?
- Tak! Ale...
- Ale co?
- Muszę do łazienki.
- Pójdziesz z nią? - spojrzałem na Jooheona.
- Jasne. Chodź Minji - złapał ją za rękę i poszedł z nią do łazienki.
Ja wróciłem do stołu. Changkyun poszedł za mną. Po chwili wrócił Jooheon.
- Sąsiedzie mój kochany...
- Zaraz będziesz tak kochany że wylecisz przez balkon.
- Chciałem go tylko poprosić o obiad. Czemu od razu musisz być tak zazdrosny?
- Ja mogę ci przynieść.
- To świetnie.
Wstałem od stołu. Planowałem napluć mu do miski lub znowu dosypać mu chilli jednak Minji załatwiła to lepiej. Gdy wszedłem do kuchni stała na krześle obok kuchenki i wyspywała do garnka ziemię od kaktusów.
- Minji, jesteś świetna.
Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie i sobie poszła. Nałożyłem trochę zupy z "dodatkiem" dla Changkyuna i wróciłem do chłopaków.
- Smacznego.
- Dzięki.
- To ja pójdę do Minji - nie chciałem znowu powstrzymywać się od śmiechu.
- Okej.
Minji siedziała przed telewizorem.
- Chcesz się pobawić?
- Tak! - zaczęła podskakiwać na siedząco.
- To chodź.
Zanim jeszcze zaczęliśmy się bawić, do pokoju przyszedł Changkyun.
- Sąsiad! Ja już nic więcej u was nie zjem!
- To brzmi tak pięknie. Zaraz się wzruszę.
- Wy pewnie chcieliście mnie niedługo otruć... ha! Dobrze że was przechytrzyłem.
- Ta, to teraz możesz sobie już iść.
- A żebyś wiedział że tak zrobię.
Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Oj Minji, chyba konik się wkurzył.
- Co mu się stało? - do pokoju przyszedł Jooheon.
- Nic takiego. Minji tylko przyprawiła mu zupę.
- Znowu chili?
- Lepiej. Ziemia od kaktusa.
Jooheon zaczął się śmiać.
- Teraz będzie że źle gotuje.
- Jak dla mnie jesteś najlepszy~
- Naprawdę?
Pokiwałem głową a on się do mnie uśmiechnął.
- Dobra, to teraz chyba trzeba to posprzątać.
- No tak. Na szczęście dzięki Minji i Changkyunowi mamy mniej roboty - pogłaskałem dziewczynkę po głowie.
Razem z Jooheonem udało nam się posprzątać i wsadzić mojego ulubionego kaktusa z powrotem do ziemi.
- Która godzina? - spytałem Jooheona myjąc ręce.
- Hm.. dochodzi 15.
- O to muszę już wychodzić.
- Okej.
- Poradzisz sobie czy zawołać po drodze Changkyuna?
- Raczej dam radę. Zresztą, on pewnie sam przyjdzie niedługo.
- No tak, przecież nie byłby sobą.
- No właśnie.
- To ja lecę, pa - pocałowałem go.
- Do zobaczenia.
- Cześć Minji - pomachałem jej stojąc przy drzwiach. - Nie zrób krzywdy Jooheonowi.
- Papa - odmachała mi klockiem którym akurat się bawiła.
Mimo wszystko polubiłem Minji. Potrafiła nabroić ale była urocza i miałem wrażenie że to mnie lubiła najbardziej.
Gdy wróciłem zmęczony do domu nawet nie miałem siły żeby wziąć prysznic a co dopiero zjeść cokolwiek. Przebrałem się tylko i poszedłem do sypialni. Jooheon spał przytulony do Minji. Wyglądało to strasznie słodko. Położyłem się obok Jooheona i go przytuliłem.
- Minhyuk? Śpisz? - szepnął Jooheon gdy już prawie zasnąłem.
- Jeszcze nie.
- Nie jesteś głodny?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak. Śpij już.
- Mhm - pocałował mnie w czoło. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc.
Musiałem go okłamać że nie jestem głodny. On potrafił o każdej godzinie wstać i zrobić dla mnie coś do jedzenia.
Rano przy śniadaniu Jooheon opowiedział mi co zrobiła Minji gdy wyszedłem z domu. Jooheon poszedł z nią do sklepu a ona poprosiła go by kupił jej farbki. Oczywiście nie mógł odmówić małej, uroczej dziewczynce. W domu dał jej farbki i kartki. Minji siedziała sobie przy stole i malowała. Jooheon stwierdził że nie może sobie nic przy tym zrobić więc poszedł oglądać telewizję. I rzeczywiście sobie nic nie zrobiła ale Boo na tym ucierpiał. Wyglądał jakby go jednorożec zjadł i zwrócił.
Poza tym chciała zamurować Changkyuna klockami. Niestety nie starczyło jej klocków.
Po śniadaniu wykąpałem kota. Jooheon nie mógł go wczoraj złapać i dopiero mi się to udało.
Później standardowo przyszedł Changkyun. Był jeszcze w piżamie.
- Siemanko sąsiady. Ja z taką prośbą małą przychodzę.
- Co znowu?
- No bo mamusia od samego rana sprząta i żem się nie wyspał. Mogę się zdrzemnąć na kanapie?
- Było pomóc mamie a nie uciekać.
- Ona nawet nie chce mojej pomocy. To jak, mógłbym?
- Ta.
O dziwo Minji go nie zaatakowała. Widziałem jednak że coś kombinuje.
- Minji chcesz mleka?
- Tak!
Podbiegła i przytuliła się do moich nóg.
- To chodź - wziąłem ją na ręce.
Posadziłem ją na blacie w kuchni i sięgnąłem do lodówki po kartonik mleka.
- Proszę - powiedziałem po wbiciu słomki.
- Xiexie.
- Hm?
Mała tylko na mnie spojrzała i piła sobie dalej.
- Jooheon.
- Tak? - przyszedł od razu do kuchni.
- Jej się chyba języki mylą. Co znaczy xiexie?
- Dziękuję.
- Oh to dobrze. Już się bałem że mnie też zaczyna obrażać po chińsku.
- Wątpię.
- Cem iść do pokoju - powiedziała Minji.
Postawiłem ją na podłogę a ona rzucając pustym kartonikiem pobiegła do pokoju. Poszliśmy z Jooheonem za nią.
Changkyun smacznie sobie spał chrapiąc przy tym.
- Farbki - Minji pociągnęła Jooheona za koszulkę. - Cem farbki.
- Chcesz znowu pomalować kota?
Pokiwała przecząco głową.
- Cem zlobić obrazek dla Minhyuka.
- Jeżeli tak to mogę ci dać.
Minji uśmiechnęła się.
- Proszę - Jooheon położył jej na stolik koło kanapy farbki i kartki.
- Musicie iść. To będzie niespodzianka - powiedziała Minji otwierając pudełko.
- Chodźmy do sypialni. Przyjdź do nas gdy skończysz.
- Dobrze - odpowiedziała Minji.
Na wszelki wypadek zabraliśmy Boo z nami.
Jooheon usiadł na łóżku a ja położyłem się kładąc głowę na jego nogach.
- Jestem ciekawa co to będzie.
- Mam nadzieję że nie rysunek na cały stolik.
Jooheon zaczął bawić się moimi włosami.
- Lubie twoje włosy. Są miękkie.
- Zastanawiałem się czy nie pofarbować ich na blond.
- Na blond? Skąd ten pomysł?
- Nigdy nie farbowałem włosów a ostatnio sporo chłopaków to robi.
- No tak.
- A tobie by się podobało?
- We wszystkim wyglądałbyś ślicznie.
- Dziękuję - podniosłem się i go przytuliłem.
- Naprawdę. Zawsze będziesz mi się podobać. Nawet jakbyś się zgolił na łyso.
- I tak będę musiał.
- No tak.
- Nie chce iść do wojska. Gdy tylko pomyślę o tym że miałbym żyć bez ciebie przez dwa lata...
- Nawet mi o tym nie przypominaj.
- Ale będziesz na mnie czekał?
- Oczywiście. Choćbym miał czekać nawet 20 lat.
- Zaraz się rozpłaczę. Jesteś najlepszy i nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też - pocałował mnie.
I w takim pięknym momencie Minji zapukała lekko do drzwi.
- Już idziemy!
Wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. Minji stała w drzwiach z pędzelkiem w ręku. Miała całe rączki ubrudzone od farby.
- Ale się ubrudziłaś. Może pójdziemy najpierw umyć ci ręce, co?
- Nie. Chodź telaz.
- No dobrze.
Nie mogłem uwierzyć w to co zrobiła. Myślałem że popłaczę się ze śmiechu.
Changkyun spał odkryty. Z tyłu na koszulce miał namalowanego jednorożca i obok trochę krzywy napis Minji. Na spodenkach miał żółwia a na nogach różnokolorowe plamki.
- Minji, chyba cie kocham.
- Podoba ci się?
- To najładniejszy rysunek jaki dostałem. Dziękuję.
Nadal nie mogłem powstrzymać śmiechu. Jooheon dosłownie upadł na podłogę śmiejąc się.
Gdy w końcu trochę się uspokoiłem nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem mu kilka zdjęć. Zanim zdążył się przekręcić i ubrudzić mi kanapę obudziłem go.
- Coś się stało?
- Dzwoniła twoja mama. Masz szybko iść do domu bo przyjechali do was goście.
- Goście?
- Tak. Biegnij bo się wkurzy.
- O nie, mamusia nie może się na mnie wkurzyć bo zginę. Dzięki sąsiady.
- Nie ma za co.
Założył byle jak swoje kapcie i wybiegł z naszego mieszkania. Nawet nie zauważył że był cały w farbie. Znowu zaczęliśmy się śmiać. Nawet Minji.
- Jak myślisz, za ile się zorientuje?
- Jak mu mama nie powie to pewnie jakieś 10 minut.
- To może pójdziemy na spacer?
- Świetny pomysł.
- Chodź Minji, ubierzemy się.
- Dobrze.
Wyszliśmy z domu zamykając drzwi. Przeszliśmy się parkiem. W połowie drogi Minji się zmęczyła i Jooheon musiał ją nosić. Nagle odzyskała energię gdy zobaczyła plac zabaw.
- Chcesz się tu pobawić? - spytał Jooheon.
- Tak!
Postawił ją na ziemi a mała od razu pobiegła na zjeżdżalnie. Pomógł wejść jej na górę a ja usiadłem i patrzyłem jak się bawią.
- Na huśtawkę! Cem na huśtawkę.
- Jasne, chodźmy - złapał ją za rękę i poszedł w stronę huśtawki.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Razem wyglądali tak uroczo. Jooheon byłby naprawdę dobrym ojcem.
- To może teraz piaskownica?
Minji pokiwała głową.
- Idę pobawić się z wami.
Razem zbudowaliśmy spory zamek z piasku. Dopiero gdy skończyliśmy zauważyłem że zakopaliśmy Jooheonowi nogę.
- No pięknie.
Minji zaczęła się śmiać.
- To wszystko twoja sprawka Minji!
- To on - wskazała na mnie.
- Ej, wcale że nie! On sam się zakopał.
- Kochanie za kogo ty mnie masz? Za Changkyuna?
- Aż tak nisko nie upadłem.
- Dobra, lepiej pomóż mi to odkopać.
Tak oto nasz zamek nie przeżył nawet pięciu minut. Jooheon wyczyścił buty i wróciliśmy do domu. Przed drzwiami na wycieraczce siedział Changkyun.
- A ty co tu robisz?
- Czekałem na was.
- Nie mogłeś poczekać u siebie?
- A... rzeczywiście.
- Idiota - mruknąłem cicho.
- Słyszałem!
- I dobrze.
- To może wejdziemy do środka? - zaproponował Jooheon.
- Racja. Złaź z wycieraczki zgredek.
- Sam jesteś zgredek!
Otworzyłem drzwi. Changkyun oczywiście wepchał się pierwszy.
- Minji, może chcesz się zdrzemnąć?
Ziewnęła i pokiwała głową. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem do naszego łóżka.
- Dobra, chciałeś coś od nas czy przyszedłeś żeby nas powkurzać jak zwykle?
- Chciałem spytać czemu namalowaliście mi coś na plecach i nogach.
- To Minji.
- Jasne, zgoń na dziecko. Najlepiej.
- Pomyśl trochę. Jakbym ja ci coś namalował na plecach to nie byłoby to tak ładne i urocze.
Nie odpowiedział mi.
- To teraz możesz już sobie iść - powiedział Jooheon.
- Wyganiacie mnie?
- No gdzie tam... a czekaj, tak. Wyganiamy cię.
- Fajnie. Zapamiętam to sobie!
- Zamknij się. Właśnie dlatego chcę żebyś poszedł. Minji chce spać.
- Dobra, dobra. Ja wiem co ty kombinujesz.
- Niby co?
- Nie nic. Idę już. Nie będę przeszkadzać.
- Cześć.
- Papa~~
Gdy tylko zamknął drzwi odetchnąłem z ulgą. Usiadłem obok Jooheona i go przytuliłem.
- W końcu mamy chwilę spokoju.
- Tak - złapał mnie za rękę.
- Wiesz, chyba Minji też cię polubiła.
- Serio?
- No - położyłem mu brodę na ramieniu.
- Sądziłem że lubi tylko ciebie.
- Przecież ciebie nie da się nie lubić.
- Tak?
Pokiwałem głową uśmiechając się przy tym.
- Jooheon~
- Tak?
- Jak myślisz ile ona może spać?
- Hm, no nie wiem. Wczoraj gdy ciebie nie było spała z godzinę.
- To może się czegoś napijemy?
- Pilnując dziecka chyba nie wypada...
- E tam, nikt nie zauważy.
Zostało nam jeszcze trochę wina po ostatnim razie. Wypiliśmy resztę rozmawiając przy tym.
- Wiesz Jooheon, byłbyś dobrym ojcem.
- Chyba wypadłeś z formy. Po takiej odrobinie już cię wzięło?
- Nie jestem pijany. Mówię serio.
- Może i tak...
- Nie chciałbyś mieć dzieci?
- Sugerujesz coś?
- Nie, skąd. Zastanawiam się tylko czy kiedyś myślałeś o tym żeby założyć rodzinę i tak dalej...
- Jedno duże dziecko i kot stanowczo mi wystarczy.
- Czy ty właśnie nazwałeś mnie dzieckiem?
- Żartowałem - pocałował mnie.
- No ja mam nadzieję.
- Nie Minhyuk, nie myślałem o dzieciach. A wiesz czemu?
Pokiwałem przecząco głową.
- Bo i tak nie mógłbym ich mieć z tobą. A tylko z tobą chce spędzić resztę życia. No i z Boo.
Przytuliłem go.
- Nie zamienił bym cię na nikogo innego Minhyuk. Nigdy.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Wtuliłem się tylko w niego mocniej. Jooheon objął mnie i zaczął gładzić dłonią po włosach. Spojrzałem na niego. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Uśmiechnął się do mnie. Jak zwykle wtedy ledwo co było mu widać oczy. Poza dołeczkami chyba właśnie to było najbardziej urocze w jego wyglądzie. Także się uśmiechnąłem widząc to. Dotknąłem jego policzka, później ust a na końcu go pocałowałem. Odchyliłem się do tyłu i położyłem się na plecach. Jooheon który był teraz nade mną zaczął dotykać mnie pod koszulką swoją zimną dłonią. Na początku aż przeszedł mnie dreszcz.
- Joo... - Nie zdążyłem nawet dokończyć jego imienia bo znowu mnie pocałował.
- Tak? - odpowiedział po chwili odrywając nasze usta od siebie na taką odległość że czułem jego oddech.
- Co jak Minji się obudzi a my tu na kanapie...
- To musimy się spieszyć - znowu mnie pocałował.
Nie stawiałem oporu. Nie śmiał bym.
Dotknął mojego krocza przez spodnie i zaczął powoli je masować. Jooheon przerwał nasz długi pocałunek by zacząć całować mnie po szyi. Ja w tym czasie wsunąłem mu rękę w majtki. Zaczął oddychać coraz szybciej. Czułem to na swojej szyi. Każdy jego oddech.
- Minhyuk - szepnął mi prosto do ucha lekko dotykając go ustami. - Przestań.
- Ale co? - spytałem chociaż dobrze wiedziałem o co chodzi.
- Ręka.
- Która ręka? - ścisnąłem go mocniej dłonią.
- Właśnie tą.
- No dobra, dobra.
- Dziękuję - pocałował mnie w ucho. Ugryzł je delikatnie a później zaczął dotykać je językiem.
- Ała! - krzyknął nagle prosto do mojego ucha.
- Kochanie, co się stało?
- Zejdź! - usłyszałem jak Minji krzyczy. No pięknie. Znowu przerwała w najlepszym momencie.
- Zejdź z Minhyuka!
- Nie zejdę. On jest mój - Jooheon położył się na mnie.
Minji wdrapała mu się na plecy i nadal go biła.
- Minji. Zejdź na dół. Dam ci lizaka.
W mgnieniu oka znalazła się na podłodze. W międzyczasie zapiąłem swoje spodnie.
- A co robiliście?
- My? Nic takiego.
- Okej Jooheon możesz już ze mnie zejść.
- A może mi tu wygodnie?
- Minji lepiej się odsuń.
Posłusznie ustała z boku kanapy a ja zrzuciłem Jooheona na podłogę.
- Ała! Czy wy wszyscy chcecie mnie dziś zabić?
- Tak. Zwłaszcza ja - uśmiechnąłem się do niego.
- Może pomożesz mi wstać co?
- No dobra dobra. Minji, poczekaj na nas w kuchni.
Pokiwała głową i szybko sobie poszła. Pomogłem Jooheonowi wstać. Gdy tylko stanął przede mną przysunął się do mnie i mnie objął.
- Dziś ci odpuszczę, ale jak tylko ona wróci do domu to ty przez całą noc nie zaśniesz.
- Na to właśnie liczę - pocałowałem go. - A teraz chodź do Minji zanim coś sobie zrobi.
O dziwo stała sobie grzecznie w kuchni. Szczerze mówiąc byłem na nią trochę zły ale przecież to tylko dziecko.
- Trzymaj - podałem jej lizaka.
- Dziękuję - pobiegła z nim do pokoju.
- Może zrobimy obiad? - zaproponowałem.
- Okej.
- Oby tylko ten dureń... - w tym samym momencie załamałem się słysząc otwierane drzwi. - Za co? Co ja takiego zrobiłem?
- A może by go tak olać?
- Podoba mi się ten pomysł - oparłem się o blat a Jooheon zaczął mnie całować.
Kompletnie nie zwracaliśmy na niego uwagi zajmując się sobą. Chciałem zacząć się śmiać ale wszystko bym zniszczył. Gdy już sobie poszedł Jooheon oderwał się ode mnie. Spojrzałem na niego i zacząłem się śmiać.
- Jesteś najlepszy, wiesz? - objąłem ramionami jego szyję.
- Tak? W czym?
- We wszystkim - pocałowałem go.
- Oh, czyżby?
Pokiwałem głową uśmiechając się do niego.
- Mogę drugiego? - w drzwiach stanęła Minji.
- Drugiego? - podeszłem do niej. - Tak szybko zjadłaś?
Tylko pokiwała głową.
- To wydaje się podejrzane... ale okej.
Wyjąłem z szafki lizaka i jej dałem. Podziękowała i sobie poszła.
- Może weźmiemy się za ten obiad?
- Lepiej usiądź. Ja zrobię.
- Ale Jooheon, ja chcę ci pomóc.
- Lepiej nie bo jeszcze skończymy pieprząc się w kuchni przy czterolatce.
- No dobra, dobra. To ja pójdę do Minji.
W tym samym momencie przyszła do kuchni.
- Więcej.
- Ale zjadłaś już dwa.
- Proszę - spojrzała na mnie niczym kot ze Shreka. W wykonaniu małej dziewczynki wyglądało to jeszcze bardziej uroczo.
- Oh no dobra. Ale to już ostatni.
Dałem jej lizaka a ta z nim uciekła.
- Nie biegaj z lizakiem w buzi.
- Wiesz co Minhyuk? Ty za to byłbyś dobrą matką.
- Na szczęście dzięki niej mam dosyć dzieci.
- Wiesz że ja też?
- O i przez Changkyuna.
Znowu w tym samym momencie wlazł nam do mieszkania.
- Czy ty zawsze musisz tu wchodzić gdy tylko powiem twoje imię?
- Ale wcześniej nazwałeś go durniem.
- A to nie to samo?
- A no tak.
- Milej byłoby po prostu powiedzieć dzień dobry czy coś... - odezwał się Changkyun.
- Jaki tam dobry...
- Dobra sąsiady. Ja tylko przyszedłem do was z nowiną~
- Ale potem już sobie pójdziesz?
- A żebyś wiedział że tak. Umówiłem się.
- Oho, czyżby znowu napalony na ciebie czterdziestolatek przez którego cały miesiąc nawet nie chciałeś ruszyć się z domu?
- Nie no, on jest młodszy... chyba.
- Chyba?
- No nie wiem poznałem go w klubie.
- A i tak po prostu umówiłeś się z nim nawet nie znając jego imienia?
- No tak.
- Ty naprawdę tylko szukasz okazji żeby się z kimś przespać.
- No i co z tego? Jestem młody mogę się jeszcze pobawić.
- Pobawić to by się chciała Minji z tobą.
- Wolałbym nie. Dopiero ułożyłem włosy i...
- O mój Boże Boo! - wziąłem na ręce kota który miał do sierści przylepione trzy lizaki. - Nic ci nie jest? Chodź kochanie, umyję cię.
- Ej, do mnie tak nie mówisz.
- A co nie potrafisz sam?
- A co jeśli nie?
- No to już ja cię nauczę, spokojnie.
Wyszedłem do łazienki.
- Przepraszam Boo, muszę zmoczyć ci głowę.
Kot mało co mnie nie zaatakował.
- Jooheon! Pomóż mi.
- Już idę.
- Trzymaj go a ja mu odkleję lizaki.
Wyrwałem mu przy tym trochę sierści ale przynajmniej pozbyłem się wszystkiego. Wytarłem kota i wróciliśmy do pokoju. Bylem zdziwiony. Minji nie zabiła jeszcze Changkyuna. Ale chyba była blisko bo siedziała na nim i biła go klockami po głowie.
- Wam nie powinno się ała... dawać dzieci.
- Przecież jest grzeczna.
- Zabierz jej te klocki bo mi głowę rozwali.
- Minji, oddaj klocki.
Grzecznie mi je dała ale zaczęła teraz ciągnąć Changkyuna za włosy.
- Jooheon weź ją bo on to by jej pozwolił mnie nawet wypchnąć z balkonu.
- Oh, Changkyun... - wziął Minji na ręce. - Czasami to ja sam mam ochotę cię z tego balkonu zepchnąć.
- Idę sobie zanim mnie zabijecie. Przyjdę wieczorem albo jutro i opowiem wam jak było na randce~ na razie.
- Że też on nie potrafi się na nas wkurzać.
- No, to aż dziwne. Dobra wracam do kuchni. Pilnuj Minji.
- Jasne.
Oglądaliśmy razem bajki aż Jooheon skończył.
Kolejnego dnia z samego rana przyszedł podjarany Changkyun.
- Chłopaki! Ja chyba zaraz umrę.
- Czyżby tym razem hot50?
- Nie. Ma 27 lat i... w sumie i tak byście mi nie uwierzyli.
- Co?
- No bo... znacie Jokwona?
- Jasne. Uwielbiam go. Czyżby ten chłopak był jego psychofanem?
- Lepiej. To był on.
- Że co? - właśnie doznałem szoku. Siedziałem i nie wiedziałem co powiedzieć.
- To na pewno był on? Wiesz, na pewno znajdzie się ktoś kto wygląda jak on.
- To na pewno. Wątpię jednak że ktoś kto byłby tylko sobowtórem potrafiłby identycznie śpiewać.
- I jeszcze dla ciebie śpiewał?! Nie no, ja zawału dostanę.
- Tylko sąsiady, wy nic nie wiecie. On by się wkurzył gdyby wiedział że komukolwiek powiedziałem. Ale chyba mogę wam ufać, nie?
- Jasne. Mimo że cię nie lubię to was nie wydam.
- Dzięki sąsiad.
- Czyli mam rozumieć że planujesz z nim dłuższy związek niż jedna noc?
- Może. W sumie jest strasznie uroczy. Nawet dał mi kwiaty.
- Że co? Tobie?
- Tak. Mówił że bardzo mu się podobam.
- Nie no, ja w to nie mogę uwierzyć.
- Mówiłem. Może kiedyś mi uwierzysz.
- Chyba musiałbym was zobaczyć razem.
- Wątpię żeby on chciał się spotkać z wami choćbym go błagał na kolanach.
- No tak.
- A jak w ogóle ktoś taki jak Jokwon się z tobą umówił? - spytał Jooheon.
- Mówiąc w skrócie poznaliśmy się w klubie, dałem mu swój numer, rozmawialiśmy dość długo no i tak jakoś wyszło.
- A wtedy nie zauważyłeś kim jest?
- Było dość ciemno no i nawet jak go zobaczyłem ciężko było mi ogarnąć kim jest dopóki się nie przedstawił.
- Jak tak mogłeś? Przecież to Jokwon.
- Nie obwiniaj mnie. Ja wolę hip hop.
- Ta, a kto ostatnio bts słuchał?
- To była moja mama.
- Jasne.
- Ona kupiła nawet ich lightstick. Nie żartuje.
- Dobra, wracając do Jokwona. Czy on nie boi się umawiać z przypadkowym gościem z gejowskiego klubu?
- Dla niego nie jestem byle kim jak dla ciebie.
- Ty patrz, chyba pierwszy raz przyznam ci rację.
- A mówiłeś swojej mamie?
- Tak.
- I co ona na to?
- "Szkoda że to nie Jungkook no ale szczęścia synku"
- Dobra, chyba właśnie uwierzyłem ci w to że nie słuchałeś bts.
- Dziękuję?
- Ale w to że się umówiłeś z Jokwonem jakoś nie chce mi się wierzyć.
- Trudno. Ważne że nikomu nie powiesz.
- Nie boisz się że możesz zniszczyć mu karierę gdy wszystko się wyda?
- Nie zastanawiałem się nad tym.
- Ty to jednak głupi jesteś.
- Ale nie mogę przecież z nim zerwać.
- Czyli już jesteście razem?
- No tak...
- Szybki jesteś. Ja się musiałem starać żeby się z nim umówić tylko na spacer jakieś dwa tygodnie.
- Naprawdę? - zdziwił się Jooheon.
- N-no tak. Wydawało mi się że mówiłem ci wcześniej.
- Ahh, jesteście uroczy.
- Idź bądź uroczy ze swoim Jokwonem.
- Zazdrościsz mi?
- Niby czego? To tylko Jokwon. Jooheonowi nikt nie dorówna.
- Dobra sąsiady, ja spadam wy sobie słodźcie dalej.
- Cześć.
- Ugh jak ja go nie lubię.
- Wiem kochanie, ja też. A co myślisz o tym Jokwonie?
- Właściwie... o boże Minji!
Siedziała na podłodze obok szafki z butami. W ręku trzymała opakowanie pasty do butów. Zdążyła ubrudzić siebie i znowu kota.
- Mój biedny Boo - zabrałem jej kota.
- Jooheon, wolisz myć kota czy Minji?
- Kot drapie więc wybieram Minji.
- Ale ona może cię ugryźć - zabrałem szybko kota do łazienki żeby nie zdążył się wymienić.
- Ej!
Jooheon po chwili przyniósł Minji do łazienki.
- Ale pomożesz mi z nią zaraz?
- Oczywiście.
Nie udało mi się do końca wyczyścić Boo. W pewnych miejscach został czarny a w większości jego sierść stała się szara. Przynajmniej Minji udało się domyć.
Pod wieczór Jooheon wyszedł do sklepu. W tym czasie rysowałem sobie z Minji. Nie jestem dobry w rysowaniu ale uważam że Minji ma talent.
- Wycięłam ci serduszko.
- Ooo, dziękuję. Ja narysowałem ciebie.
- Mam też dla Jooheona.
- Czemu dla niego jest ładniejsze? Jego lubisz bardziej?
Pokiwała głową.
- Ale ciebie też lubię.
- Ja ciebie też Minji.
Chwilę później wrócił Jooheon.
- O, co robicie?
- Rysujemy. Minji ma coś dla ciebie.
- Tak? Zaraz do was przyjdę.
Zdjął buty, kurtkę i podszedł do stolika.
- Te jest dla ciebie. Dostałeś ładniejsze bo ciebie lubi bardziej.
- Naprawdę?
- Tak powiedziała.
- Dziękuję Minji - przytulił ją. - Pomożesz mi z zakupami?
- Jasne.
- A, tu jest reszta.
Położyłem pieniądze na stół i pomogłem Jooheonowi zanieść wszystkie torby do kuchni. Później razem wszystko poukładaliśmy.
- Mój Boże, Minji - nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.
- Co tym razem?
- Sam zobacz. Ja zaraz zwariuje.
Minji powycinała z banknotów osoby na nich. Zaczęła nawet przyklejać je na kartkę.
- Robię obrazek. Dla was.
- Nie trzeba było.
Na szczęście nie było tam dużo pieniędzy.
- Chodź Jooheon, potrzebuję kawy.
- Kawy? Od kiedy pijesz kawę?
- Po prostu chodź do kuchni.
- Okej.
Przytuliłem go.
- Jestem już zmęczony opiekowaniem się Minji.
- Spokojnie, został jeszcze jeden dzień. Damy sobie radę - Jooheon pocałował mnie w czoło.
- Racja. Z tobą przeżyje wszystko. Nawet to destrukcyjne dziecko.
- No pewnie - przytulił mnie mocniej.
Razem posprzątaliśmy po Minji a po kolacji i kąpieli mała poszła spać. Pożegnałem się z Jooheonem który musiał iść na noc do pracy i położyłem się obok Minji. Gdy już prawie zasnąłem złapała mnie za ramię i przytuliła się do niego.
Wcześnie rano Jooheon wrócił do domu. Od razu przyszedł do sypialni. Wyglądał na strasznie zmęczonego.
- Wszystko w porządku?
- Tak tylko mnie wymęczyli dostawą.
- Zrobię ci herbaty.
Gdy wróciłem z kuchni, trzymając w ręku kubek, Jooheon już prawie zasypiał. Odstawiłem herbatę na stolik i usiadłem obok niego.
- Kochanie - dotknąłem jego policzka. - Masz. Wypij i wtedy idź spać.
- Oh, dziękuję.
- Nie ma za co - pocałowałem go w policzek.
Położyłem się po drugiej stronie tak, że oddzielała nas Minji. Gdy Jooheon skończył herbatę, przysunął się bliżej Minji żeby mógł mnie złapać za rękę i zasnął. Nie mogłem spać więc patrzyłem raz na Minji raz na Jooheona. Oboje wyglądali przeuroczo gdy spali. Jooheon w dodatku uśmiechał się przez sen. Wpatrywanie się w niego przerwała mi Minji budząc się. Jej włosy były rozczochrane. Popatrzyła na mnie zaspanym wzrokiem i powiedziała po cichu "cześć".
- Dzień dobry Minji. Wyspałaś się? - Mówiłem szeptem.
- Dlaczego mówisz tak cicho? - w połowie zdania ziewnęła.
- Jooheon śpi. Chodźmy stąd, on musi się wyspać.
- Jest zmęczony?
- I to bardzo. Dlatego musimy być cicho.
Mała pokiwała głową i wstała razem ze mną z łóżka. Posadziłem ją na kanapie w salonie i włączyłem jej bajki żebym mógł ją uczesać. Nie lubiła się czesać więc musiałem ją czymś zająć jak zwykle. Przy Minji nauczyłem się nawet zaplatać warkocze. Nie było to tak trudne jak sądziłem. Nawet nieźle mi to szło.
- Gotowe.
- Co?
- Uczesałem cię.
Minji dotknęła swojego warkoczyka.
- Nawet nie poczułam.
- No widzisz. Ze mną polubisz czesanie.
- Nie polubię - zaśmiała się.
- No trudno. Chcesz płatki?
- Tak!
Jedliśmy sobie na kanapie razem oglądając pororo. Podobało mi się to.
- Minji.
- Tak?
- Dziś chyba przyjadą po ciebie rodzice.
- A muszą?
- No tak. Musisz wrócić do domu.
- Ale w domu się nudzę.
- Też strasznie się nudziłem jak mieszkałem sam. Ale ty mieszkasz z rodzicami. Twoja mama się z tobą nie bawi?
- Tylko czasami.
- Ohh, może nie ma czasu.
Nie odpowiedziała mi.
- A może przyjadę kiedyś do ciebie, hm?
- Z Jooheonem?
- Jeśli będzie miał czas.
Ucieszyła się.
- To teraz jedz do końca i pójdziemy się ubrać.
Pokiwała głową. Jak zwykle jedzenie zajmowało jej wieki. Gdy skończyła najpierw ubrałem ją a później sam siebie.
Siedzieliśmy dalej na kanapie oglądając telewizję. Po jakimś czasie standardowo przyszedł Changkyun.
- Cześć sąsiady i sąsiadeczki. Co tam u was?
- Nic.
- Tak? A u mnie świetnie~~
- Kto tym razem? Bruno Mars?
- Nie. Jeszcze nie. Nadal Jokwon. On chyba się we mnie zakochał.
- Że co?
- No serio.
- Przy okazji, bądź proszę ciszej. Jooheon śpi.
- Jasne... Hm, to dziwne.
- Że śpi o tej godzinie?
- Nie. Jestem tu juz kilka minut a ty ani razu mnie nie obraziłeś ani nie wygoniłeś do domu.
- No i co?
- Czyżbyś był miły bo chcesz poznać Jokwona?
- Nie. W tej chwili chcę tylko żebyś był cicho.
- Jasne, jasne.
- Ale ty wiesz że ja ci nadal nie wierzę?
- Udowodnię ci to.
- Jak? Przekupisz mamę żeby mi to powiedziała? A może Minji?
- Jeszcze nie wiem jak ale ci to udowodnię.
- Zobaczymy. Możesz już iść o tym myśleć w swoim domu.
- Ale chciałem z wami posiedzieć bo się nudzę.
- Jooheon śpi a ja i Minji nie chcemy z tobą rozmawiać.
- Burak.
Minji wyzwała go po chińsku i wystawiła język.
- Jesteś urocza - pogłaskałem ją po głowie.
- Skoro mnie nie chcecie... to ja zostaje i poczekam aż Jooheon wstanie.
- Idź sobie robisz tylko niepotrzebnie hałas.
Minji poszła po swoje farbki, usiadła mu Changkyunowi na kolanach i spytała:
- Chcesz ze mną pomalować?
- Dobra, to ja jednak pójdę do domu. Papa Minji - posadził ją na kanapie i wyszedł.
- Dziękuję Minji. Mam go dosyć.
Mała uśmiechnęła się i spojrzała na mnie jakby doskonale rozumiała co czuję.
Jakiś czas później Jooheon się obudził.
- Wyspałeś się?
- Nawet.
- To dobrze.
- Jedliście już?
- Tak.
- To teraz ja pójdę coś zjeść.
- Okej. Umm... Jooheon.
- Tak?
- Wyjdziemy gdzieś później?
- Jasne. A o której przyjadą po Minji?
- Youngjun jeszcze nie dzwonił. Pewnie będą wieczorem.
- A okej.
Jooheon wyszedł do kuchni.
- Minji, lubisz pizzę?
- Lubię.
- A bubble tea?
- Tak!
- To świetnie.
Godzinę później wyszliśmy do galerii handlowej. Gdy jedliśmy pizzę zadzwonił Youngjun.
- Cześć Minhyuk. Przyjedziemy dzisiaj około 19 po Minji.
- Jasne. Właśnie wyszliśmy coś zjeść.
- To świetnie. Ja musze już kończyć, pa~
- Do zobaczenia.
- Youngjun? - spytał Jooheon.
- Tak. O 19 przyjadą.
Skończyliśmy jeść i poszliśmy na bubble tea. Wychodząc z galerii Jooheon kupił dla Minji małego pluszaka. Bardzo się cieszyła z tego prezentu.
Gdy przyjechali ją odebrać, pierwszą rzeczą którą zrobiła było pokazanie mamie misia. Posiedzieli chwilę u nas i wrócili do domu. W naszym mieszkaniu nagle zapadła cisza. Przyzwyczaiłem się do tego że była u nas Minji i bez niej było zbyt spokojnie.
Długo to nie trwało bo przyszedł Changkyun.
- Siemanko, gdzie te demoniczne dziecko?
- Tam stoi - wskazałem na niego.
- Gdzie? - odwrócił się myśląc że Minji jest za nim.
- Idiota. Coś chcesz czy tak przyszedłeś nas powkurzać?
- Ja tylko na chwilę zobaczyć co u was. Także, już pójdę. Dobranoc.
- Dobranoc - powiedziałem z niezbyt wielkim entuzjazmem.
- Jooheon!
- Tak? - przyszedł z kuchni do salonu.
- Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Nie za bardzo...
- Nie? - podeszłem do Jooheona i go objąłem w talii przysuwając się najbliżej jak tylko mogłem. - Jesteś tego pewien?
- Chyba sobie przypominam - pocałował mnie. - Tylko poczekaj chwilę bo robie kolację.
- Wolałbym coś innego na kolację~
- W takim razie daj mi tylko wyłączyć zupę.
- Jasne.
Wrócił w mig. Zaniósł mnie jak księżniczkę do sypialni i sprawił że ta noc była niezapomniana~ ♡
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz