- Heechul wracajmy już.
- A gdzie ci się tak spieszy? Daj mi wybrać odżywkę. Moje włosy muszą być w idealnym stanie. Zawsze.
- Dobra, dobra ale się pospiesz. Już jestem zmęczony.
- Kyuhyun, nie narzekaj. Daj mi chwilę.
- Masz 5 minut.
- 10.
- Nie możesz po prostu wziąć tej co zawsze?
- Nigdy nie biorę tej samej.
- Jesteś taki skomplikowany.
- I tak mnie kochasz.
- Kto ci takich bzdur naopowiadał?
- Ty.
- Chyba musiałem być bardzo pijany.
- Wziąć tą czy tą? - pokazałem mu dwie buteleczki.
- Ta ma ładniejsze opakowanie.
- Nie oceniaj książki po okładce. Patrz - wziąłem opakowanie z półki. - Ta ma brzydkie opakowanie a jest świetna.
- To czemu jej nie weźmiesz?
- Bo kupiłem ją ostatnio.
- Stary bądź facetem i się w końcu zdecyduj.
- Jestem facetem. Uwierz że kobietom zajmuje to dłużej.
- Tak? - spojrzał na kobietę która podeszła do półki z odżywkami, wzięła jedną i odeszła do kasy. - Jesteś pewien?
- Tak. Może ona po prostu nie zmienia odżywki i zawsze tą bierze.
- Taa...
- Chyba wezmę tą.
- Pan wysłuchał moich modłów. To teraz do kasy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do lady sklepowej zanim zdążyłem się rozmyślić.
Później zaciągnął mnie do windy.
- Kyuhyun.
- Co?
- Mówiłem ci milion rady że boje się wind.
- Oh, naprawdę? - powiedział z wyraźnym sarkazmem.
- Udusze cię zaraz.
Winda zatrzymała się.
- Kyuhyun! - złapałem go za ramiona. - Czemu stoimy? Czy my tu utknęliśmy? Teraz oboje tu zginiemy!
- Heechul, zatrzymaliśmy się na parterze. Wysiadamy.
- No przecież wiem - zarzuciłem torebką tak, że Kyu prawie dostał w łeb i wyszedłem z windy.
Wróciłem do domu. Poukładałem rzeczy które kupiłem. Wszystko jak zawsze miałem uporządkowane.
Zrobiłem sobie ramyun i poszedłem grać. Zawsze tak mnie to wciągało że trafiłem poczucie czasu. Sprawdziłem godzinę. Była już prawie 23. Poszedłem szybko się umyć a później spać. Musiałem się wyspać.
Poniedziałek. Jak zwykle z samego rana miałem dostawę do mojego butiku. Posiadanie go od zawsze było moim marzeniem. Okazało się też moim sukcesem. Zarabiałem tyle że w planach miałem otworzenie drugiego.
Dużo osób otwarcie przyznawało że przychodzi tu tylko dla mnie. Nic dziwnego. W końcu byłem piękny~
- Dzień dobry - do środka weszła starsza kobieta.
- Witam. Pomóc pani w czymś?
- Może później. Na razie trochę się rozejrzę.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się do niej.
Jedyne czego nie lubiłem w tej pracy to bycie miłym. Na szczęście miałem od tego ludzi.
Skończyłem przyjmować towar i mogłem trochę odpocząć bo nie miałem chwilowo klientów. Gdy piłem kawę, do sklepu wpadł mój przyjaciel Kyuhyun.
- Cześć Heechul.
- Cześć.
- Robisz dziś coś wieczorem?
- Raczej nie.
- To świetnie. Co ty na to żeby iść do klubu?
- Dobra, tylko daj mi w ciszy i spokoju wypić kawę.
- To ja pójdę też sobie zrobić.
- Nie mam już.
- Jasne. Zawsze masz kawę.
- Ale nie mam jej dla ciebie.
- Sknera. Dobrze że nie zgodziłem się na pracę u ciebie.
- Również się cieszę. Tylko by mi popyt zmalał.
- Z taką twarzą raczej by ci wzrósł dwukrotnie.
- Chyba poziom cholesterolu.
- Czy ty sugerujesz mi że jestem gruby?
- Skąd, przyjacielu...
- Znam cię za dobrze. To ja spadam, wpadnę po ciebie wieczorem.
- Jasne.
Tego dnia miałem sporo klientów. Na szczęście na drugą zmianę przyszedł Jungsoo i mogłem wrócić do domu. Cieszyłem się że u mnie pracował. W przeciwieństwie do mnie nie musiał udawać miłego bo rzeczywiście taki był. Potrafił pomóc każdemu klientowi. No i był przystojny. Jedynym minusem było to że nadal go nie rozgryzłem i nie wiedziałem czy mogę liczyć na to że kiedyś się ze mną prześpi.
Kolejnego dnia obudziłem się śpiąc na Kyuhyunie. Na szczęście w swojej sypialni.
- Kyu. Wstawaj.
- Co się stało? Mama?
- Wytrzeźwiej człowieku. Właśnie dlatego nie powinno się pić w poniedziałek.
- Oj tak. Zaraz umrę. Daj mi pić.
- To ty mi przynieś wody.
- Jak ja ci przyniosę to to na pewno woda nie będzie.
- No tak. Nie można ci ufać w kwestii jedzenia i picia. Wstawaj i chodź do kuchni.
Kyuhyun wlał sobie wody i usiadł przy stole.
- Idiota.
- Mówisz o sobie?
- Nie. Ja nie jestem na tyle głupi żeby pić samą wodę na kaca.
- Masz lepszy pomysł? Albo cokolwiek innego do picia?
- Nie, ale mam moje cudowne tabletki.
- To ja poproszę - położył głowę na stole.
- Czy ty zawsze musisz tyle pić?
- A czy ty musisz zawsze mi to wypominać?
- Tak. Mogę ci też wypominać to z iloma chłopakami się przespałeś gdy twój ukochany jest w wojsku.
- Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.
- Gorzej gdy kiedyś cię zaskoczy.
- Dlatego nigdy nie robię tego z innymi w naszym mieszkaniu.
- Jesteś okropny.
- A ty wcale nie lepszy.
- Ej, ja nie mam chłopaka. Mogę spać z kim chcę.
- Jeszcze nie masz chłopaka...
- Jak na razie nie planuje go mieć. Pasuje mi takie życie. Mam poczucie że leci na mnie tylu facetów~
- Ta, to raczej desperacja.
- Chyba w twoim przypadku.
- Dobra, to ilu było wczoraj?
- O ile dobrze pamiętam to trzech.
- Uuu, wypadłeś z formy. Pamiętam te czasy gdy potrafiłeś zaliczyć nawet ośmiu jednej nocy.
- To i tak mało. Mój rekord to 12.
- Nieźle~
Siedzieliśmy tak wspominając czasy gdy mieliśmy więcej czasu na imprezy aż nie poczuliśmy się lepiej. Wyszedłem wtedy do mojego butiku a Kyu poszedł do domu.
- Cześć Jungsoo.
- Dzień dobry.
- Jak ci idzie?
- Świetnie. Nie było na razie wielu klientów.
- No tak. Jest całkiem wcześnie.
- W dodatku środek tygodnia.
- Racja. Mógłbyś zapakować rzeczy do wysyłki?
- Oczywiście. Już się za to biorę.
- Świetnie. To ja zastąpię cię tutaj.
Jungsoo wyszedł na zaplecze. Obsługiwałem młodą kobietę gdy usłyszałem hałas dobiegający zza ściany. Nie miałem pojęcia co to było ale nie miałem też czasu żeby pójść i sprawdzić.
Godzinę temu do sklepu jak burza wleciał Kyuhyun.
- Coś się stało? Czyżby Siwon wrócił?
- Musze ci powiedzieć coś ważnego. Możesz wyjść na chwilę?
- Jungsoo, wychodzę na 10 minut.
- Jasne - odpowiedział.
Usiadłem z Kyu na ławce stojącej niedaleko mojego butiku.
- Więc co było takie ważne że musiałeś mnie wyciągnąć ze sklepu?
- Słyszałeś ten hałas wcześniej?
- Musiałbym być głuchy.
- Wiesz co tam robią? - powiedział uśmiechając się.
- Nie mam pojęcia.
- Salon fryzjerski.
- I co w związku z tym?
- To że podobno będą go prowadzić sami faceci. Fryzjerzy są przystojni i często są też gejami.
- Pierwsze słyszę.
- Co ty wiesz o świecie. Znam takie salony gdzie wszyscy fryzjerzy są homo.
- No i fajnie. To nie znaczy ze oni też tacy będą.
- Kto wie.
- Nie zapominaj też że masz chłopaka.
- Chwilowo nie mam. Chodźmy na kawę to może ich zobaczymy~
- Ale ja muszę zaraz wracać.
- To weźmiemy na wynos i wypijemy u ciebie.
- No niech ci będzie.
Przeszliśmy na drugą stronę budynku w którym znajdował się mój sklep. Dokładnie za jego ścianą trwał remont. Ustawiali meble, malowali, montowali różne rzeczy. Kyuhyun ich obserwował a ja poszedłem kupić kawę.
- To co zawsze. Trzy razy.
- Jasne.
Zapłaciłem i wyszedłem do Kyuhyuna który stał wpatrzony jak w obrazek.
- I co? Ilu już wyruchałeś wzrokiem?
- Co najmniej czterech.
- Nieźle~
- Nieźle będzie jak któregoś wyrwę.
- To życzę powodzenia ale jak masz zamiar tu zostać to ja biorę twoją latte - ruszyłem w stronę butiku.
- Już idę - podbiegł do mnie. - Czemu kupiłeś trzy?
- Dla Jungsoo.
- A rzeczywiście. Zapomniałem o nim.
- Przez tych fryzjerów to ty byś nawet o własnej matce zapomniał.
- Bez przesady. A tak przy okazji to ten Jungsoo też jest całkiem niezły~
- Oj tak.
- Nie wiesz czy on...
- Nie mam pojęcia. Nie mogę go rozgryźć. Nigdy nie wspominał o żadnej dziewczynie.
- A o chłopakach?
- Sądzisz że przyznałby się otwarcie?
- A no tak.
- Myśl czasami. I otwórz mi drzwi.
Weszliśmy do sklepu. Jungsoo uśmiechnął się do nas. Dałem mu kawę a sam usiadłem z Kyu na kanapie stojącej koło okna.
- Czy to nie wygląda mało profesjonalnie gdy sobie tu tak siedzisz a on stoi na kasie?
- Uznajmy że mam przerwę. Nie obrazisz się chyba, co Jungsoo?
- Skąd.
- I świetnie.
Dwa dni później ci zza ściany skończyli remont. Od razu milej mi się pracowało.
- Dzień dobry. Czy mógłby mi pan pomóc wybrać sukienkę?
- Oczywiście. Jakaś specjalna okazja?
- To na moją rocznicę ślubu. Chciałabym coś eleganckiego ale prostego.
- Mam kilka idealnych.
Gdy kończyłem ją obsługiwać ktoś wszedł do butiku. Zauważyłem tylko szerokie ramiona i to że trzymał w ręku koszyk z babeczkami.
- Dziękuję. Reszta dla pani i zapraszam ponownie.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
Dopiero teraz przyjrzałem się mężczyźnie stojącemu przy drzwiach. Był tak cholernie przystojny że moje serce przez chwilę zaczęło bić szybciej. Uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry. Nazywam się Gunhee. Przyszedłem się przywitać i przy okazji przeprosić.
- Za co?
- Za ten hałas przez ostatnie kilka dni. Założyłem salon fryzjerski i pomieszczenie potrzebowało przeróbki.
- Ah, rozumiem.
- Proszę - wyciągnął w moją stronę babeczki. - Poczęstuj się.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się i wziąłem jedną.
- Um... a jak ci na imię?
- Oh, wybacz. Jestem Heechul - z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić na początku.
- Miło mi cię poznać.
- Mnie również.
- Masz bardzo ładne włosy.
- Dziękuję.
- Wpadnij do mnie gdybyś chciał coś z nimi zrobić.
- Oczywiście.
- Muszę już iść. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Gdy tylko oddalił się na bezpieczną odległość zadzwoniłem do Kyuhyuna.
- Stary, mam problem.
- Jaki? Nie wiesz które szpilki pasują ci do oczu?
- Nie, ja się chyba zakochałem.
- Będę za 15 minut.
Rzeczywiście był punktualnie.
- O co chodzi? Mówisz serio?
- No ja... nie wiem. Ale jak go zobaczyłem myślałem że mi stanie na miejscu.
- Jest źle. Też tak miałem z Siwonem.
- Co mam robić? On jest idealny.
- A kim jest ten twój książę z bajki?
- Fryzjerem stamtąd - kiwnąłem głową w stronę ściany. - To on założył salon i przyszedł się przywitać. Dał mi nawet babeczkę. Patrz jaka śliczna.
- O nie, naprawdę jest źle - dotknął mojego czoła. - Aż tak ci się podoba?
- Tak.
- Mógłbyś nawet przestać spać z kim popadnie dla niego?
- Tak.
- No to pięknie.
- Co ja mam teraz zrobić?
- Może idź do jego salonu?
- Tak od razu? Przecież dopiero mnie zaprosił.
- Zaprosił cię?
- Tak. Myślisz że zapraszał też innych? Bo nie wiem czy mam się czuć wyróżniony.
- Hm... możemy spytać Shindonga z restauracji obok czy też go zaprosił.
- Świetny pomysł. Zapytajmy też tego Donghae z supermarketu z naprzeciwka.
- To ja pójdę do restauracji a ty do marketu.
- Ale kto zostanie w butiku?
- No dobra, to pójdę sam.
- Dzięki.
Niecierpliwiłem się. Kyuhyun wrócił po chwili.
- To twój szczęśliwy dzień. Z tamtymi tylko się przywitał.
- Tak! Już jest mój!
- Nawet nie śmiał bym ci go sprzątnąć sprzed nosa.
- Tylko byś spróbował a Siwon dowiedziałby się o każdej osobie z którą spałeś gdy go nie ma.
- I właśnie dlatego się przyjaźnimy.
- To teraz jak powinienem do niego zagadać?
- Pójdź za kilka dni do tego salonu, zbajeruj jak zawsze facetów i tyle.
- Ale ja nie potrafię. Potrafię tylko ich tak poderwać żeby się z nimi przespać i tyle.
- Oh, czyli planujesz coś więcej?
- Może.
- Zawsze możesz tam iść i czekać na cud.
- A co jak powiem coś głupiego? Albo tylko się ze mną prześpi?
- To drugie nie byłoby aż takie złe...
- A co jak w ogóle nie jest gejem, ma żonę, dwójkę dzieci i jamnika?
- Dramatyzujesz. Chociaż spróbuj.
- Okej, okej. Ale nie teraz.
- To kiedy?
- Nie mogę działać tak szybko. Pomyśli że jestem zdesperowany.
- Oj stary, co ci szkodzi.
- Dużo.
- Rób jak chcesz ale jak twój książę odjedzie rumakować z innym to nie przychodź z płaczem.
- Spokojnie.
Po prawie miesiącu w końcu wybrałem się do tego salonu. Przez ten czas zrozumiałem że ten koleś naprawdę mi się podoba.
- Dzień dobry.
- Witaj - Gunhee uśmiechnął się do mnie. - W końcu się zdecydowałeś żeby tu przyjść?
- Po prostu moja grzywka jest już za długa.
- Rozumiem. To siadaj.
Zrobiłem co mówił. Strasznie się denerwowałem. Zaczął dotykać moich włosów.
- Są bardzo miękkie.
- Słucham?
- Nie, nic. Chciałbyś coś może zmienić czy po prostu podciąć grzywkę?
- A mogę ci ufać?
- Oczywiście. Nie że się chwaląc się jestem naprawdę dobrym fryzjerem.
- Tak?
- A przynajmniej bardzo dużo osób mi to mówiło.
- Więc rób z nimi co chcesz tylko żebym nie skończył łysy ani z dziwnym kolorem na głowie bo klientów odstraszę.
- O to się nie martw. A co masz na myśli mówiąc dziwny kolor?
- Po prostu nie chcę skończyć wyglądając jak żarcie dla jednorożca.
- Jednorożce są urocze.
- Tak. I kolorowe włosy pozostawmy im.
- Hm... to może blond?
- Nigdy jeszcze nie miałem blond włosów.
- Pasowały by ci. Masz taką delikatną twarz.
- Tak myślisz?
Pokiwał głową.
- Więc niech będzie blond. Lubię próbować nowych rzeczy.
- To teraz się odpręż - dotknął moich ramion.
Nie wierzyłem że zgodziłem się na jakiekolwiek zmiany zaproponowane przez obcego mi faceta. Zawsze ufałem tylko mojemu fryzjerowi. Gunhee jednak też wyglądał na kogoś komu mogę ufać.
- Masz tu dużo klientów?
- Nie narzekam. A jak jest u ciebie?
- Nie chwaląc się to idzie mi świetnie. Mam w planach nawet założenie drugiego butiku.
- Chyba lubisz to robić, co?
- Szczerze mówiąc posiadanie butiku było moim marzeniem. Od zawsze lubiłem ubrania i tak dalej...
- Musi przychodzić tam dużo kobiet.
- Niektóre otwarcie przyznają się że przychodzą by na mnie popatrzeć.
- Nie dziwię się.
- Co takiego? - udawałem że nie usłyszałem.
- Nic, nic.
Gdy skończył byłem zaskoczony. Miałem piękne włosy. Wyglądałem tak niewinnie.
- O matko!
- Coś nie tak? Przecież wyglądasz pięknie.
- Dziękuję. Nigdy nie miałem tak dobrze zrobionych włosów.
- Naprawdę?
- Tak. Jestem pod wrażeniem. Chyba zmienię fryzjera.
Gunhee uśmiechnął się szeroko.
- To ile płacę?
Mężczyzna nachylił się nade mną.
- To zależy.
- Od czego?
- Od ciebie.
- Jak to?
- Jeżeli dasz się zaprosić na kawę to wszystko gratis.
- Hm, nie ukrywam, podoba mi się ten pomysł - uśmiechnąłem się.
- To świetnie. O której jutro kończysz?
- O 15.
- Idealnie. Poczekam na ciebie przed tą kawiarnią naprzeciwko.
- Okej. To ja już pójdę. Dzięki i do zobaczenia jutro~
- Do widzenia.
Starałem się zachowywać normalnie póki byłem w zasięgu jego wzroku. Gdy tylko wszedłem do butiku zadzwoniłem do Kyuhyuna.
- Kyu. Chyba zaraz umrę.
- Czyżby był jednak hetero?
- Chyba właśnie wręcz przeciwnie i dlatego zaraz umrę. Przyjadę do ciebie gdy tylko przyjdzie tu Hyukjae na swoją zmianę.
- Spoko.
- To pa.
Rozłączyłem się. Strasznie się niecierpliwiłem. Gdy Hyukjae wszedł wybiegłem ze sklepu natychmiast. Powiedziałem tylko że mam ważną sprawę i muszę spadać.
Niecałe pół godziny później byłem już pod drzwiami Kyuhyuna. Byłem tak podjarany tym wszystkim że aż go przytuliłem na powitanie. Weszliśmy do jego mieszkania.
- Co on ci zrobił?
- A co? Nie pasuje mi?
- Nie mówię o włosach. Chyba nigdy nie widziałem ciebie tak szczęśliwego - postawił na stole ciastka.
- Ja nie wiem od czego zacząć.
- Może tak od początku?
- Świetny pomysł. Więc przyszedłem tam i powiedziałem mu żeby robił co chce z moimi włosami.
- Naprawdę mu na to pozwoliłeś? Ja nawet samą ręką nie mogę ich dotknąć.
- No i on zaproponował blond. Zgodziłem się i gdy rozjaśniał mi włosy chwile z nim rozmawiałem. Powiedział wtedy że wcale nie dziwi go to, że niektóre kobiety przychodzą do butiku tylko żeby na mnie popatrzeć.
- Ooo to urocze.
- To nie wszystko. Gdy skończył zapytałem ile mu zapłacić a on wtedy że to zależy od tego czy dam się zaprosić na kawę.
- Serio? No to widzę że też mu się podobasz.
- Naprawdę?
- No tak. Jesteś ślepy czy głupi?
- Przy nim jedno i drugie.
- Nie mogę przywyknąć do rozmawiania z tobą w ten sposób...
- Ja sam nie wierzę w to że mówię takie rzeczy.
- Dobra. Więc kiedy się z nim umówiłeś?
- Jutro o 15 w kawiarni naprzeciwko salonu.
- To tak, przede wszystkim zachowuj się naturalnie.
- Jak mam być wredny jak zawsze to od razu ucieknie.
- Dobra, bądź sobą nie licząc bycia wrednym. Zaurocz go ale bez przesady. A no i nie strój się za bardzo. Jeszcze wyjdziesz na desperata.
- Jasne.
Kolejnego dnia czas w sklepie dłużył mi się w nieskończoność. Na szczęście przez kilka godzin towarzyszył mi Kyuhyun. Wkurzanie go skutecznie pomogło w zabiciu czasu.
- Jesteś gotowy? - Kyu spytał gdy już prawie dochodziła 15.
- Szczerze? Nie. Denerwuje się bardziej niż przed moim pierwszym razem. A Jungsoo nawet jeszcze nie przyszedł.
- Na pewno zaraz będzie.
Spóźnił się jednak 10 minut. Byłem zły ale nie miałem czasu nawet na niego nakrzyczeć. Zresztą nie miałbym serca, był zbyt uroczy.
- Cześć Gunhee. Przepraszam, spóźniłem się bo Jungsoo dopiero przyszedł do sklepu.
- W porządku to tylko 10 minut.
Weszliśmy do środka. Nie było tam dużo ludzi. Nic nowego. Stanęliśmy przy ladzie w kolejce.
- Czego się napijesz?
- Latte jak zawsze. Może wezmę jeszcze jakieś ciasto.
Gunhee zamówił espresso i ciasto czekoladowe. Na początku nie wiedziałem o czym rozmawiać. Cała moja pewność siebie nagle zniknęła.
- Lubisz zwierzęta?
- Lubię koty.
- Masz jakieś?
- Jednego. Nazywa się Heebum. Czekaj, pokażę ci go.
Wyjąłem telefon i szybko znalazłem zdjęcie mojego ukochanego kota.
- Jaki uroczy. Zawsze chciałem mieć kota ale szczerze mówiąc trochę się ich boję.
- Czemu?
- Kiedyś miałem kota który dosłownie rzucał się z pazurami na wszystko i wszystkich.
- Heebum nie jest taki. Gdybyś go poznał od razu byś pokochał koty.
- Mam nadzieję że będę miał kiedyś okazję.
Uśmiechnąłem się do niego.
- W sumie czemu nie? - zacząłem grzebać widelcem w moim cieście i zacząłem żałować tego co powiedziałem.
- Czy to znaczy że zapraszasz mnie do siebie?
Czułem jak zaczynam się czerwienić na twarzy. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Nie wiedziałem co robić.
- Jeśli chcesz. Wybacz, chyba mi nie dobrze. Zaraz wrócę.
Wyszedłem na dwór. Stałem tam jakieś 10 minut zastanawiając się czy uciec stąd czy nie. W końcu Gunhee przyszedł do mnie.
- Wszystko w porządku?
- Ja... nie wiem. Chyba wrócę już do domu. Tylko zapłacę.
- Już zapłaciłem. Dasz radę dojść sam czy ci pomóc?
Przez głowę przewinęło mi się nagle milion fantazji seksualnych z nim w roli głównej.
- Nie trzeba - uśmiechnąłem się do niego. - I dziękuję że za mnie zapłaciłeś. Następnym razem ja zapłacę - tym oto sposobem wkopałem się w kolejną randkę.
- Mnie pasuje.
Wymieniliśmy się jeszcze numerami i wróciłem do domu. Od razu zadzwoniłem do Kyuhyuna.
- Wróciłem już.
- Tak szybko?
- Przyjedź to opowiem ci jak beznadziejny jestem.
- Jasne.
Nie musiałem długo czekać. Usiadłem z Kyuhyunem na kanapie przed telewizorem.
- No to nawijaj bo trochę się spieszę.
- Ja się do tego nie nadaję.
- Mówisz o randkach?
- Tak. A właściwie o randkach z Gunhee. Wszystko popsułem.
- Co głupiego mu powiedziałeś?
- Przez przypadek zaprosiłem go do siebie a chwilę później myślałem że moja twarz spłonie więc wyszedłem na zewnątrz mówiąc że źle się czuję.
- I wtedy uciekłeś?
- Nie do końca. Po jakimś czasie Gunhee przyszedł sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku. W dodatku zapłacił za mnie i tu znowu przez przypadek się z nim umówiłem. Głupi powiedziałem że następnym razem ja stawiam.
- Jemu byś chętnie postawił coś innego...
- To byłoby o wiele prostsze. Co ja mam robić?
- Idź z nim na kolejną randkę i postaraj się opanować. Może po jakimś czasie przywykniesz.
- Mam nadzieję.
- Co ty na to żeby iść teraz do klubu i się odstresować?
- Nie mam ochoty.
- To ja w takim razie już pójdę bo jestem tak jakby umówiony.
- Spoko.
- Przyjdę jutro do butiku.
Gdy wyszedł położyłem się na kanapie i przykryłem kocem. Po chwili przyszedł Heebum i położył się na moim brzuchu.
- To wszystko twoja wina.
Kot spojrzał na mnie obojętnie.
- Ale w sumie, kto wie? Może jednak coś z tego będzie? - mój monolog przerwał dźwięk smsa.
To był Gunhee. Akurat gdy o nim mówiłem.
"Hej. Czujesz się już lepiej?"
Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyłem w telefon i zastanawiałem się czy mu odpisać.
"Tak, dziękuję. I przepraszam że zepsułem nasze spotkanie. Obiecuję że niedługo ci to wynagrodzę. "
Zaczęliśmy rozmawiać przez smsy. Pisaliśmy ze sobą do późna. Dzięki temu na kolejnych spotkaniach z nim czułem się coraz pewniej.
W końcu nadszedł dzień gdy Gunhee odwiedził mnie w domu. Wszystko posprzątałem i nawet zrobiłem normalny obiad.
- Sam to zrobiłeś? - spytał gdy zaczęliśmy jeść.
- Tak. Ale nie jestem zbyt dobry w gotowaniu. Żywię się głównie gotowymi daniami lub jjajangmyeonem z pobliskiej restauracji.
- To nie dobrze. Powinieneś jeść normalne obiady.
- Nie mam na to zbytnio czasu.
- Rozumiem. Tak czy siak to wyszło ci świetnie.
- Dzięki. Chcesz obejrzeć jakiś film gdy skończymy jeść?
- Jasne. Lubisz horrory?
- Nawet.
- Ja niezbyt.
- Czyżbyś się bał?
- To nie tak.
- Jasne, jasne...
- A ty się nigdy nie bałeś takich filmów?
- Raczej nie. Zawsze miałem siebie za gorszego niż te wszystkie demony czy duchy.
- Wcale nie jesteś zły.
- Mój najlepszy przyjaciel powiedziałby coś innego...
- Aż tak go męczysz?
- Czasami. Mimo wszystko to dobry przyjaciel. W dodatku wiemy o sobie za dużo by się pokłócić.
- Rozumiem.
Po obiedzie specjalnie włączyłem najstraszniejszy horror który polecił mi Hyukjae. Ja miałbym problem z wybraniem najstraszniejszego bo wszystko mnie śmieszy. Kyuhyuna wolałem nie pytać bo ten psychopata śmieje się bardziej ode mnie na tego typu filmach.
Zgasiłem światło, usiadłem na kanapie i jak zwykle okryłem się moim ulubionym kocem.
- Kocyk z Olafem i Anną?
- Jeżeli masz coś do mojego kocyka to tam są drzwi.
- Skąd. Jest uroczy. Też chcę taki.
- Skończ się ze mnie śmiać i siadaj.
- Ale ja się z ciebie nie śmieję.
- Jasne.
Film się już zaczął więc nie chciałem dalej się z nim kłócić. Co jakiś czas dyskretnie spoglądałem na niego. Miałem ochotę zacząć się śmiać za każdym razem gdy na niego patrzyłem. Dorosły facet, ramiona takie ze mógłby grać Hulka a siedzi i trzęsie się ze strachu przy słabym horrorze. Zrobiło mi się go szkoda więc przesunąłem się bliżej niego i podzieliłem się moim kocem.
- Dziękuję - szepnął i uśmiechnął się do mnie.
W pewnym momencie coś nagle wyskoczyło na ekranie. Ja zacząłem się śmiać a Gunhee aż złapał mnie za rękę. Ścisnął ją dość mocno. Wysunąłem swoją dłoń z jego żelaznego uścisku i splotłem nasze dłonie. Poczułem jak moje serce zaczęło bić szybciej. Mimo wszystko było to przyjemne.
Gdy film się skończył Gunhee odetchnął z ulgą.
- Tak dla pewności, śmiałeś się ze mnie czy z filmu?
- Z filmu.
- Jasne.
- Czyżbyś mi nie wierzył?
W tym momencie Heebum wskoczył Gunhee na kolana. Podskoczył wystraszony a ja się zaśmiałem.
- Okej, tym razem to było z ciebie. Wybacz.
- Postaram się.
- Poznaj Heebuma, moje dziecko.
- W bólach rodzone?
- I to w jakich.
Zaczął go głaskać a Heebumowi się to spodobało. Położył się na plecach specjalnie żeby ten głaskał go po brzuchu.
- Sprytny jesteś.
- Ma to po mnie.
- Nie wątpię.
Gunhee bawił się przez chwilę z kotem aż zdał sobie sprawę z tego która jest godzina.
- Późno już. Lepiej pójdę do domu.
- Okej. Musimy jeszcze kiedyś obejrzeć coś razem.
- Tylko tym razem to ja wybiorę film.
- No dobra. Tylko bez żadnych komedii romantycznych.
- Spokojnie. Też ich nienawidzę.
- Chociaż z tym się zgadzamy.
Zaśmiał się i próbował ciągnąć temat dalej. Doskonale wiedziałem o co mu chodziło.
- Gunhee, wybacz że ci przerywam ale chcę o coś spytać.
- Tak?
- Czy ty boisz się wracać do domu sam?
- Nie, skąd - zaśmiał się a ja patrzyłem na niego z poważną miną. Skończył się śmiać i pełen zażenowania spuścił głowę w dół. - Eh, aż tak to po mnie widać?
- Niestety. Odprowadzę cię.
- Nie musisz. Pewnie jesteś zmęczony.
- Nie pytałem cię o zdanie. Co ja zrobię gdy jakiś duch zza rogu ci wyskoczy i padniesz na zawał?
- Bardzo śmieszne.
Wyszliśmy z mojego bloku. Było dość chłodno jak na letni wieczór.
- Daleko stąd mieszkasz?
- Nie. Tylko dwa przystanki dalej.
Gdy dojechaliśmy autobusem na miejsce było strasznie ciemno.
- Tu zawsze tak?
- Nie. Lampy musiały się zepsuć. Teraz boję się jeszcze bardziej. Jestem beznadziejny.
- Nie jesteś - zapałem go za rękę.
Gunhee włączył latarkę w telefonie i mocniej ścisnął moją dłoń. Odprowadziłem go aż pod sam blok.
- Dasz radę wrócić sam?
- Jasne. To do zobaczenia.
Puściłem jego dłoń i odwróciłem się by wrócić na przystanek. Nie minęło kilka sekund gdy Gunhee złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął mnie jedną ręką a drugą dotknął mojego policzka. Uśmiechnął się lekko i mnie pocałował. Myślałem że serce mi zaraz dosłownie wyskoczy.
- Szczerze mówiąc to tego bałem się najbardziej.
- Naprawdę? Czyli jednak jestem straszny? Spoko, przywykłem.
- Bałem się że mnie odrzucisz.
- Oh, Gunhee. Może i boisz się kotów i horrorów ale mimo to cię lubię. A teraz puść mnie i pozwól mi już iść do domu bo zaraz tu zamarznę.
Gunhee powoli zabrał swoje ramię z mojej talii. Gdy już to zrobił zdjął swoją bluzę i zarzucił mi ją na ramiona.
- Uważaj na siebie.
- Ty też. Nigdy nie wiadomo kiedy duchy pojawią się na twoich schodach.
- Skończ już, proszę. Czuje się zażenowany.
- Dobra, już idę. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Pomachałem mu i odeszłem w stronę przystanku. Cieszyłem się jak głupi. Gdy przyszedłem do domu od razu zadzwoniłem do Kyuhyuna.
- Zgadnij co się stało.
- Powiedział żebyście zostali przyjaciółmi?
- Nie, nigdy bym na to nie pozwolił.
- Więc co się stało?
- Pocałował mnie. I powiedział że mnie lubi.
- Naprawdę? W sumie po twoim tonie głosu od razu mogłem się domyślić.
- To ja brzmię jakoś inaczej?
- Jeszcze nigdy twój głos nie był taki. Brzmisz jakbyś był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- No bo jestem!
- No tak...
- Nie narzekaj, musiałem też przez to przechodzić gdy ty poznałeś Siwona.
- Wybacz.
- To ja kończę bo muszę iść się umyć.
- Spoko. Papa.
- Pa~
Gdy wychodziłem już z łazienki zabrałem ze sobą bluzę Gunhee mimo tego że odłożyłem ją do prania. Usiadłem na kanapie przed telewizorem i znowu ją na siebie założyłem. Pachniała tak przyjemnie nim. Zasnąłem tam przykryty jedynie kocem. Kolejnego dnia strasznie bolały mnie przez to plecy.
Zbliżał się koniec lipca. Pewnego dnia gdy siedziałem wieczorem z Gunhee jedząc kolację, do mojego domu wręcz wbiegł Kyuhyun.
- Heechul.
- Co się stało?
- Siwon.
- Zerwał z tobą?
- Nie. Wraca jutro na kilka dni.
- No to chyba dobrze, nie?
- Niby tak, ale...
- Ale co?
- Zadzwonił gdy byłem... no wiesz, z innym.
Gunhee spojrzał na niego zdziwiony.
- No i co mu nazmyślałeś?
- Że zacząłem biegać.
Myślałem że popłacze się ze śmiechu. Aż updałem na podłogę.
- Nic ci nie jest? - spytał Gunhee.
- Poza tym że zaraz umrę ze śmiechu to nie. Ty? Biegać? - nie mogłem powstrzymać śmiechu. - I co on na to?
- Że on w wojsku biega co rano i wieczorem więc żeby nie wypaść z formy będzie biegał ze mną.
- Boże jakim ty jesteś idiotą - otarłem łzy które zaczęły spływać z moich oczu.
- Ja nie chce biegać. Co mam zrobić?
- Musisz go tak w nocy wymęczyć żeby nie miał rano siły na bieganie a wieczorem zająć się nim wcześniej.
- Chyba żartujesz. On ma taką kondycję że po nieprzespanej nocy przebiegł by z 10 kilometrów jak nie więcej.
- No to masz, krótko mówiąc, przejebane.
- Wiem.
- Ostatnio przywieźli mi do butiku ładne dresy to może ci dam z litości jakiś rabat.
- Dzięki...
- Masz też całą noc żeby poprawić swoją kondycję. Może tamten pan z wcześniej ci w tym pomoże?
- Dlaczego ja się z tobą przyjaźnie?
- Bo mnie kochasz.
- Chciałbyś. Wracam do domu. Muszę jeszcze posprzątać bo znając jego przyjedzie z samego rana.
Kyu wyszedł.
- Nie chcę być wścibski ale... gdzie jest jego chłopak?
- W wojsku.
- I dlatego go zdradza?
- On tego tak nie nazywa. Po prostu czasami sypia z innymi facetami ale jak Siwon wraca jest całkiem inny. Nawet nie spojrzy na innego faceta. Kiedyś pewnie będzie żałował tego co zrobił ale skoro mu to pasuje...
- Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę z tego że już byłem w wojsku.
- Szkoda.
- Czemu?
- Wyglądałbyś seksownie w mundurze.
Gunhee się zaśmiał.
- A ty?
- Ja też już byłem. Ale nie wspominam tego za dobrze.
- Czemu?
- Nie dali mi się wyspać i wyglądałem jak panda.
- Mój biedny. Ale przyznaję, wstawanie rano było najgorsze.
- W dodatku często kończyłem na zmywaku za 'złośliwość wobec wyżej stojących żołnierzy'. Nie moja wina że oni byli wredniejsi ode mnie.
- Tak się da?
- Dzięki...
- Żartuję. Dla mnie nie jesteś taki wredny.
- To chyba oczywiste, nie?
Uśmiechnął się i jadł dalej.
Kolejnego dnia, pod wieczór Kyuhyun odwiedził mnie z Siwonem.
- Cześć Heechul - objął mnie na powitanie.
- Cześć. Dawno cię nie było - poklepałem go po plecach.
Już widziałem tą zazdrość w oczach Kyuhyuna...
- Opowiadaj. Jak tam służba wojskowa?
- Nie narzekam ale wolałbym już ją skończyć. Szczerze mówiąc martwię się o Kyuhyuna. Musi przez tyle czasu żyć sam.
- Spokojnie. Ja się nim dobrze... opiekuję - miałem ochotę się roześmiać. Ledwo się powstrzymałem.
- A jak u ciebie? Znalazłeś kogoś czy nic się nie zmieniło i nadal zaliczasz kilku dziennie?
- I tu cię zaskoczę. Mam chłopaka.
- Tak? Ile już z tobą wytrzymał?
- Niedługo będzie już miesiąc.
- Gunhee powinien dostać za to nagrodę Nobla. I to pokojową - wtrącił się Kyuhyun który do tej pory siedział cicho.
- Narzekasz więcej niż on sam.
- Ktoś musi.
- Czyli mówisz że dobrze wam razem?
- Świetnie.
Siwon i Kyuhyun siedzieli u mnie dość długo. Gdy wyszli zadzwonił do mnie Gunhee.
- Co robisz?
- Właściwie nic takiego. Kyuhyun i Siwon dopiero ode mnie wyszli więc mam chwilę czasu żeby pograć.
- A o której jutro idziesz do pracy?
- Dopiero na 15 bo Hyukjae będzie od rana.
- To może pójdziemy gdzieś razem?
- Jasne. Ostatnio byłem z Kyuhyunem w fajnej cukierni. Możemy tam pójść.
- Mi pasuje. To ja kończę. Dobranoc.
- Dobranoc.
Z rana zadzwoniłem jeszcze do Kyuhyuna żeby upewnić się czy pamiętam drogę do tej cukierni. Gunhee przyszedł po mnie aż do mieszkania.
- Cześć - pocałował mnie.
- Hej.
- To idziemy?
- Jasne. Tylko wezmę torbę.
Złapałem go za rękę i wyszliśmy z domu. Do pewnego momentu pamiętałem drogę idealnie jednak po jakimś czasie się zgubiłem.
- Jesteś pewien że to tutaj?
- Niezbyt.
Zadzwoniłem do Kyuhyuna.
- Kyu. Chyba się zgubiłem.
- Jak to się zgubiłeś?
- No skręciłem tak jak mówiłeś koło parku w lewo ale trafiłem na jakieś osiedle.
- Mówiłem w prawo. Idiota - rozłączył się.
- Wredna menda.
- Może mu przeszkodziłeś. W końcu musi się nacieszyć chłopakiem...
- Dobra. To teraz musimy stąd jakoś wrócić do tego parku.
- Może tędy?
- Czekaj, wiem gdzie jesteśmy. Tam jest... o kurde, chowaj się - ukucnąłem z nim za śmietnikiem.
- Co się stało?
- Tu mieszka Jungsoo.
- I co w związku z tym?
- Spójrz w jego okno.
Gunhee wychylił się na chwilę.
Przez okno Jungsoo było widać jak on całuje się z jakimś facetem.
- Czy każdy wokół mnie musi być homo?
- Najwidoczniej ich przyciągasz.
- Kim Heechul. Magnes na gejozę.
- Więc panie magnes na homo mężczyzn, masz zamiar tu tak siedzeć cały dzień?
- Nie. Chcę na ciasto. Chodźmy.
Szliśmy dalej jakby nic się nie wydarzyło. Po dłuższej chwili udało mi się znaleźć tą cukiernię.
- Mówiłem że wiem gdzie to jest.
- Ani trochę w ciebie nie zwątpiłem.
- Ta...
- To co bierzemy?
- Zjadłbym ciasto marchewkowe.
- A ja chcę to z kremem cytrynowym.
Gunhee poszedł kupić ciasto a ja zająłem miejsce. Siedzieliśmy tam około godziny. Później oboje poszliśmy do pracy.
Wieczory zwykle spędzałem sam siedząc tylko z Heebumem. Czasami Gunhee lub Kyuhyun mnie odwiedzali lub ja ich.
Tego wieczora dopiero zdałem sobie sprawę z tego że ja i Gunhee jeszcze tego nie robiliśmy. Wiedziałem że czegoś mi brakowało ale żebym zapomniał o takiej rzeczy? Postanowiłem że chcę to zmienić.
Niedziele prawie zawsze spędzaliśmy razem. Żaden z nas wtedy nie pracował. Zaproponowałem Gunhee żeby przyszedł już w sobotę i został na noc ale miał coś ważnego do zrobienia w pracy. Przyszedł za to w niedzielę. Siedzieliśmy razem na kanapie.
- Gunhee, mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Ilu miałeś już facetów?
- Wliczając ciebie?
Pokiwałem głową.
- No to...hmm...aż jednego.
- Czekaj... mówisz serio?
- Tak. A ty ilu miałeś?
- Wliczając ciebie?
- Tak.
- O ile nie pomyliłem się z obliczeniami to jednego.
- Ty? Sądziłem że były ich miliony...
- Widocznie nikt do tej pory nie był dość dobry dla mnie. Jest też opcja że tylko ty znosisz mój charakter...
- Jak zwykle przesadzasz. Dla mnie jesteś idealny.
- Bo tylko dla ciebie potrafię być miły.
Gunhee mnie pocałował a później przytulił.
Przez jakieś dwa tygodnie próbowałem go jakoś uwieść by w końcu się z nim przespać. Nic nie pomogło. Nawet gdy otworzyłem mu drzwi stojąc jedynie w damskim szlafroku który kiedyś dostałem od Kyu. Nie chciałem jednak pytać go wprost o co chodzi. Może się boi bo nigdy tego nie robił? Mnie, szczerze mówiąc, też na początku stresował brak doświadczenia. A może ma jakiś głupi tatuaż i nie chce żebym go zobaczył? Mam nadzieję że kiedyś się dowiem.
Pewnej niedzieli gdy nudziłem się w domu napisał do mnie Gunhee.
"Masz jakieś plany na kolejny weekend?"
Zacząłem się zastanawiać co planuje.
"Poza spotkaniem z tobą raczej nie."
Po chwili do mnie zadzwonił.
- Tak sobie myślałem... moglibyśmy pojechać nad morze póki jeszcze jest ciepło.
- Hm, podoba mi się.
- Więc się zgadzasz?
- Oczywiście.
- To świetnie. Postaram się wszystko załatwić.
- Jasne.
- Dobranoc.
- Dobranoc Gunhee.
Nie wiem dlaczego tak nagle wpadł na ten pomysł ale bardzo mi się podobał.
W piątek po południu ruszyliśmy w drogę do Busan. Sklep zostawiłem pod opiekę Jungsoo.
- Nie mogę się doczekać. Nie byłem nad morzem już jakieś dwa lata - powiedział Gunhee.
- Ja jeszcze dawniej.
Dźwięk jadącego pociągu może i nie był zbyt relaksujący ale mimo to wtuliłem się w Gunhee i zasnąłem.
Gdy się obudziłem byliśmy już niedaleko.
- Wysłałeś się? - pogłaskał mnie po głowie.
- Nie. Jesteś niewygodny.
- Powinienem się za to obrazić czy raczej nie?
- Jak chcesz - mimo to nadal przytulałem jego ramię.
Dojechaliśmy na miejsce. Gunhee zabrał nasze bagaże a ja torby. Jakoś trafiliśmy do hotelu. W pokoju okazało się że mamy dwa osobne łóżka.
- Czyli nawet tu mamy spać osobno? - spytałem.
- Jutro coś wymyślimy. Dziś jestem wykończony. Wytrzymasz jedną noc, hm?
- Jasne.
Rozejrzałem się trochę po naszym pokoju. Był spory, mieliśmy w nim telewizor, kanapę. W łazience była duża wanna. Od razu poszedłem się w niej wykąpać. Siedziałem w niej dobre pół godziny.
Kolejnego dnia, gdy się obudziłem Gunhee już nie spał. Podszedłem do niego.
- Dzień dobry - ziewnąłem. - Już nie śpisz? - objąłem jego szyję ramionami.
- Jest już prawie 12. Nigdy tyle nie śpię.
- Mnie się zdarza...
- Zauważyłem. Ubieraj się. Idziemy na plażę.
- Daj mi pół godziny.
- Aż tyle?
- To i tak krótko bo potrzebuję mniej makijażu.
- I tak jesteś najpiękniejszy.
- Wiem.
- I skromny.
- Ja tylko stwierdzam fakty.
Udało mi się ogarnąć w mniej niż pół godziny. Gunhee był dumny.
- Chodźmy na lody!
- Okej.
Podbiegłem do budki z lodami znajdującej się w drodze na plażę. Chwilę mi zajęło wybranie czegokolwiek. W końcu zdecydowałam się na truskawkowy shake.
- Nie chciałeś lodów?
- Kobieta zmienną jest.
Dotarliśmy na plażę. Było strasznie gorąco jednak od morza wiała lekka bryza.
- Jak przyjemnie.
Patrzyłem przez chwilę na wodę popijając mojego shake'a a później spojrzałem na Gunhee. O mało co nie wyplułem wszystkiego co właśnie miałem w buzi. Pierwszy raz zobaczyłem mojego chłopaka bez koszulki. Wiedziałem że był całkiem nieźle zbudowany, ale że aż tak? Zatkało mnie.
- Wszystko w porządku?
Nadal stałem w niego wpatrzony. Aż zapomniałem mu odpowiedzieć.
- Heechul?
- Nigdy nie wspominałeś że masz tatuaże.
- Nie?
- Nie.
- Podobają ci się?
- Strasznie.
Gunhee uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz co jest w tym miejscu najlepsze? - objął mnie w pasie.
- Ja?
- Też. A poza tym?
- Nie wiem.
- To że nikt nas tu nie zna - pocałował mnie a ja aż upuściłem moje picie.
- Zwariowałeś?
- Już dawno.
Znaleźliśmy miejsce gdzie rozłożyliśmy nasze rzeczy.
- To idziemy do wody? - spytał.
- Idź sam.
- Nie. Chcę iść z tobą.
- A co jak nas okradną?
- Są tu tylko dzieci i starsze panie. Kto ma cię okraść?
- Nigdy nic nie wiadomo...
- No chodź - złapał mnie za rękę.
- Nie.
- Boisz się?
- Nie.
- A już rozumiem. Nie umiesz pływać.
- Dlaczego miałbym umieć? Mieszkam przecież w Seulu.
- A nie chodziłeś nigdy na żaden basen czy coś?
- Nie.
- Przecież będę z tobą. Nic ci się nie stanie.
- No dobra. Poczekaj tylko chwilkę.
Podszedłem do starszej pani siedzącej blisko nas.
- Przepraszam, czy byłaby pani tak miła i popilnowała mi torby?
- Oczywiście dziecko.
- Dziękuję bardzo - położyłem torbę koło niej i wróciłem do Gunhee.
- Co takiego masz w tej torbie że potrzebujesz do niej opiekunki?
- Była droga.
- No tak, tylko mój wspaniały Heechul nosi najdroższe torebki na zwykłą plaże.
- Ta nie była najdroższa... to idziemy?
- Jasne.
Chciałem pójść do przodu ale zanim zdążyłem zrobić chociażby krok, Gunhee z łatwością mnie podniósł i poszedł w stronę morza.
- Co ty robisz?
- Uwalniam orkę.
- Nie odzywaj się do mnie.
- Żartowałem.
- Ts...
- Ja cie noszę jak księżniczkę żebyś nie musiał się męczyć z chodzeniem po piasku a ty się obrażasz.
- Okej, księżniczka bardziej mi się podoba od orki. Może ci wybaczę.
- Wiesz, zawsze możesz skończyć bez gruntu pod nogami. Nie zapominaj kto cię nie właśnie niesie.
- Dobra, nie było tematu.
Chwilę później staliśmy oboje w wodzie. Była zimna ale było to całkiem orzeźwiające. Gunhee próbował nauczyć mnie pływać. Nic mu z tego nie wyszło ale przynajmniej mnie trochę poobmacywał. Nie żebym narzekał...
- Gunhee!
- Tak?
- Jestem głodny. Chodźmy coś zjeść.
- Jasne.
Wyszliśmy z wody. Poszedłem jeszcze po moja torbę przy okazji dziękując grzecznie starszej kobiecie i poszliśmy szukać restauracji.
- Może pójdziemy najpierw się przebrać? Hotel jest niedaleko.
- Dobry pomysł.
Wychodząc spytaliśmy kobiety z recepcji o dobre restauracje. Na szczęście była na tyle miła by nam kilka polecić.
Wróciliśmy do hotelu pod wieczór.
- To co robimy? - spojrzałem na łóżka.
- Sądzisz że możemy je po prostu przestawić?
- I tak jutro wracamy. Rano ustawimy je z powrotem.
- No dobra.
Gunhee przestawił łóżka a ja później rozłożyłem na nich pościel.
Nie licząc tego gdy raz zasnął mi na kolanach przy nudnym filmie, to tej nocy mieliśmy spać pierwszy raz razem. Nie chciałem przegapić takiej okazji ale Gunhee tylko mnie przytulił, powiedział że mnie kocha i zasnął. Chociaż tyle.
Rano obudziłem się leżąc na jego klatce piersiowej. Zacząłem jeździć palcem po jego brzuchu.
- To łaskocze.
Zaśmiałem się ale wcale nie przestawałem.
- Heechul! Przestań.
- Nie.
W końcu to on zaczął łaskotać mnie. Wybiegłem z łóżka a Gunhee zaczął mnie gonić. Biegaliśmy jak dzieci aż wpadłem na Gunhee.
- Dobra, starczy. Idziemy na plażę?
- Jasne.
Zjedliśmy, ubraliśmy się i wyszliśmy.
- Gunhee, to o której dziś wracamy?
- O 17.
- Szkoda że już dziś musimy wracać.
- No.
- Może za rok przyjedziemy na dłużej?
- Byłoby fajnie.
- Moglibyśmy wziąć też Kyu i Siwona.
- No.
- Chyba że nie chcesz...
- O ile będą mieć pokój z dala od nas to się zgadzam.
- Czemu?
- Nie wiem czy byłbym w stanie się wyspać słysząc wszystko co robią w nocy...
- Rzeczywiście.
Tego dnia spędziliśmy na plaży mniej czasu. Musieliśmy się jeszcze spakować no i coś zjeść.
Do Seulu wróciliśmy dość późno. Gunhee doprowadził mnie do domu. Twierdził że sobie nie poradzę z bagażami.
- Dziękuję - objąłem go i pocałowałem w policzek.
- Nie ma za co. Śpij dobrze.
- Dobranoc.
Był już prawie koniec lata. Postanowiłem zrobić w moim butiku wyprzedaż. Codziennie było chyba dwa razy więcej ludzi niż zwykle.
Raz, gdy kolejka ciągnęła się aż na zewnątrz, przyszedł Gunhee.
- Bardzo przepraszam ale muszę z nim porozmawiać. To ważne.
Gunhee złapał mnie za rękę i zaciągnął na zaplecze sklepu.
- Czy ty oszalałeś? Będą na mnie wściekli. Co jest aż tak ważne że musisz mówić mi to teraz?
- Muszę wyjechać.
- Coś się stało?
- Nie. Po prostu mój przyjaciel poprosił mnie o pomoc przy kursie który organizuje. Najgorzej, że to aż w Daegu.
- I ile cię nie będzie?
- Miesiąc.
- Czemu tak długo?
- Nie mam pojęcia.
- Przecież ja nie dam rady bez ciebie.
Gunhee mnie przytulił.
- Dasz radę kochanie. To tylko miesiąc, nie cały rok.
- A kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro rano.
- Więc przyszedłeś się pożegnać?
- Tak. Później nie miałbym kiedy a nie chcę wyciągać cię o 4 rano z łóżka.
- Tylko!
- Tak?
- Masz do mnie dzwonić.
- Oczywiście.
Gunhee pocałował mnie tak, jakby żegnał się przed służbą wojskową. Albo jakby naprawdę wyjeżdżał na rok. Jeżeli to zrobi to chyba go zabiję.
- Swoją drogą, czemu mówisz mi to dopiero teraz?
- Ostatnio byłeś tak zajęty że nie miałem kiedy się z tobą spotkać. Nie chciałem też mówić ci tego przez telefon.
- Rozumiem.
- Do zobaczenia. Dbaj o siebie.
- Ty też. Do widzenia Gunhee. Będę za tobą tęsknić.
- Ja za tobą jeszcze bardziej.
Znowu mnie pocałował i wyszedł a ja wróciłem do sklepu.
Miesiąc bez niego był bardzo trudny. Przez pierwszy tydzień dzwonił codziennie. Później dzwonił coraz mniej a w końcu w ogóle. Nie wiedziałem nawet czy powinienem być o ty zły, smutny czy martwić się o niego. Kyuhyun cały czas mówił mi żebym to ja do niego zadzwonił jednak tego nie zrobiłem.
Nadszedł dzień w którym Gunhee miał wrócić. Postanowiłem że poczekam na niego na dworcu. Przyjechał pociąg którym miał wrócić ale jego tam nie było. Zacząłem się naprawdę martwić. Wróciłem do domu i zacząłem płakać. Nie chciałem nawet myśleć o tym że mogło mu się coś stać jednak tylko takie scenariusze pojawiały się w mojej głowie.
Pod wieczór ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłem a tam stał Gunhee. Myślałem przez chwilę że to tylko moja wyobraźnia. Zamknąłem mu drzwi przed nosem zanim zdążył się ze mną przywitać.
- Heechul, otwórz.
- Idź stąd i więcej nie wracaj.
- Będę tu siedział dopóki ze mną nie porozmawiasz.
Mimo to nie otworzyłem mu drzwi. Nie chciałem tego robić.
Była już prawie 12 w nocy a ja nie mogłem zasnąć. Nadal martwiłem się o tego idiotę bo ciągle tam siedział. W końcu nie wytrzymałem i poszedłem otworzyć drzwi. Gunhee wstał z podłogi na której przez cały czas siedział.
- Cześć Heechul.
Chciałem znowu zamknąć mu drzwi ale tym razem je przytrzymał.
- Chodź ze mną.
- Po co?
- Chodź. Muszę ci coś powiedzieć.
- Jest już późno.
- I co z tego?
Ubrałem się szybko i wyszedłem z nim na dwór. Szliśmy w ciszy wzdłuż rzeki.
- Czemu przyjechałeś później? - przerwałem niezręczną ciszę.
- Co? Skąd wiesz?
- Czekałem na ciebie.
- Spóźniłem się na pociąg bo musiałem jeszcze coś zrobić.
- A czemu nie dzwoniłeś? Martwiłem się.
- Przepraszam.
- Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć?
Nagle się zatrzymał.
- Nie. Mam ci o wiele więcej do powiedzenia.
Stanął na przeciwko i najpierw mnie przytulił.
- Najpierw, nawet nie będę próbował kłamać że nie dzwoniłem przez to że nie miałem czasu. Przez pewien czas tak było. Później nie chciałem. Musiałem coś przemyśleć.
- I to było aż tak ważne?
- Tak.
Złapał mnie za ręce. Poczułem pierścionek na jego palcu. Spojrzałem na jego rękę. Wyglądało to jak ślubna obrączka.
- Heechul - oderwałem wzrok od jego dłoni i spojrzałem mu w oczy. - Oh... powinienem był ci to powiedzieć na samym początku. Byłoby prościej.
- Ja chyba wiem o co chodzi.
- O czym ty mówisz?
Podniosłem jego dłoń.
- Tak naprawdę miałeś od samego początku dziewczynę, ze mną byłeś dla zabawy a teraz się z nią ożeniłeś, hm?
- Nigdy nie zrobiłbym nikomu czegoś takiego. Wyglądam na aż tak złą osobę?
Popatrzyłem na niego i pokiwałem przecząco głową.
- No właśnie. Tak naprawdę chciałem powiedzieć ci coś całkiem innego i jeżeli mnie rzucisz raczej to zrozumiem.
Myślałem że wyzna mi teraz jakiś chory fetysz albo coś w tym stylu.
- Ja jestem aseksualny.
- Że jak?
- Oh... Heechul. Kocham cię. Bardzo cię kocham ale po prostu nie czuję potrzeby by się z tobą przespać.
Dłuższą chwilę zajęło mi ogarnięcie tego co właśnie powiedział. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Przecież ja mógłbym napisać książkę grubości Biblii o moim życiu seksualnym a Gunhee po prostu go nie miał. Powiedziałem tylko "przepraszam" i odszedłem w drugą stronę.
Zacząłem tego żałować. Przecież też bardzo go kocham i nie chciałbym go stracić. Odwróciłem się. Gunhee odszedł dość daleko. Musiałem go dogonić. Zacząłem biec w jego stronę. Gdy już byłem przy nim zwolniłem, podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu.
- Gunhee. To ty powinieneś zostawić mnie.
- Heechul? O czym ty mówisz? - Gunhee ustał przede mną.
- Jestem do niczego i myślę tylko o sobie. Gdy... gdy ty mi to wyznałeś... - ledwo mogłem złapać oddech.
- Spokojnie. Mów powoli.
- Ja sądziłem że do siebie nie pasujemy. Ale przecież... przecież nigdy nie znajdę nikogo takiego jak ty. Nie chcę nikogo innego - przytuliłem go. - Ja chcę być tylko z tobą - nie wiem dlaczego ale zacząłem płakać.
- Nie płacz - zaczął głaskać mnie po głowie.
- Gunhee, kocham cię i nie chcę wyjść na dupka który chce tylko jednego. Przecież w byciu razem nie chodzi tylko o jedno.
- Masz rację.
- Przepraszam za to co zrobiłem.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Tylko... jesteś pewien że nadal chcesz ze mną być?
- Oczywiście. Nigdy nie byłem niczego tak bardzo pewny.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
Gunhee mnie pocałował. Kompletnie nie obchodziło go to że mimo późnej godziny było tu trochę osób. Ja tym bardziej się tym nie przejmowałem.
- A co do tej obrączki... - Gunhee zaczął szukać czegoś w kieszeniach swojej kurtki. - O znalazłem - podał mi pudełko. - To dla ciebie.
Otworzyłem je a w środku była obrączka.
- Dlaczego kupiłeś nam takie same? Czy ty mi się oświadczasz?
- Jeszcze nie. I nie są takie same. Patrz - zdjął pierścionek z palca i pokazał mi go od środka.
Było tam wygrawerowane moje imię. Spojrzałem na tą którą mi właśnie dał. Na Na tej był napis "Gunhee". Byłem szczerze wzruszony jednak udało mi się nie rozkleić kolejny raz.
- Dziękuję - założyłem obrączkę na swój palec. - Jest śliczna. Będę ją zawsze nosić.
- Mam nadzieję.
- Chodźmy już do domu - złapałem go za rękę. - Jestem wykończony.
- Ja też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz