Heechul wrócił właśnie do ich wspólnego mieszkania. Wspólnego czyli jego i jego najlepszego przyjaciela Kyuhyuna. Mała, ciasna, zabałagniona klitka w starej kamienicy która dosłownie się sypała.
- Cześć - przywitał go Kyuhyun uśmiechając się.
- Hej młody~
- Nie mów tak do mnie - Heechul potargał jego grzywkę która i tak już odstawała na wszystkie strony. Pewnie znowu dopiero wstał.
- Już się nie wściekaj. Wychodzisz dziś?
- Tak, niedługo.
- Dobrze.
Jak powiedział tak zrobił. Wyszedł z domu po godzinie w czasie której rozmawiał ze swoim przyjacielem. Poszedł w miejsce w którym był umówiony. Dokładnie wiedział kogo ma się spodziewać. Był przecież jego zaufanym klientem, a ostatnio też jednym z nielicznych. Niemalże niezauważalnie wymienili się. Jeden przekazał pieniądze drugi woreczek z białym proszkiem z wiadomą substancją. Gdy Kyuhyun chciał już odchodzić podeszło do niego dwóch facetów. Zaczęli wydzierać się by oddał im pieniądze. Wyśmiał ich i biorąc dwójkę za podrzędnych pijaków chciał odejść. Tamci jednak złapali go i przewracając na ziemię zaczęli kopać tak że stracił resztki sił. Nie mógł się nawet podnieść. I tak leżał bez grosza w kieszeni dopóki nie podeszła pewna osoba w jasno różowym płaszczyku.
- O Jezu, nic ci nie jest? - klepał Kyuhyuna po policzku klęcząc obok niego.
Kyuhyun starał się powiedzieć cokolwiek jednak bezwzględnie wychodził mu jedynie jakiś mało zrozumiały bełkot. Owa osoba w różowym płaszczu nazywała się Sungmin. Myślał że Kyuhyun stracił przytomność, jednak on tylko zasnął z wycieńczenia. Nie wiedział co ma zrobić. Usiadł na ziemi i położył jego głowę na swoich kolanach. W pobliżu nie było żywej duszy a jego telefon rozładował się w idealnym momencie. Poczuł lekką ulgę zauważając że młodszy tylko spał. Obudził go najdelikatniej jak umiał. Pomógł mu wstać i zbierając w sobie wszystkie siły niósł go na plecach do swojego mieszkania. Posadził go na jasnej, skórzanej kanapie i zdjął mu kurtkę, kładąc ją gdzieś obok, a potem buty które ustawił pod ścianą. Położył go na poduszce by wygodnie się zdrzemnął i okrył go miękkim kocem. Siedział przy nim aż się obudził. Kyuhyun otworzył oczy i zdziwił się nie widząc szarego, popękanego sufitu do którego widoku był przyzwyczajony gdy się budził. Podniósł się tak gwałtownie że prawie zderzył się z Sungminem głowami.
- Witaj, nazywam się Lee Sungmin. Przyniosłem cię tu gdy tamci cie pobili.
Kyuhyun nic nie odpowiedział przyglądając się mu z uwagą. Żaden oczywisty powód dla którego nie mógł oderwać od niego wzroku nie przychodził mu do głowy. A czy nie było to aż nazbyt oczywiste?
- J-jestem Kyuhyun - wydusił po chwili.
- Dobrze - uśmiechnął się do niego - jak się czujesz?
- Bywało gorzej.
- Chcesz może coś do picia?
- Nie, dziękuję. Pójdę już - odkrył koc i usiadł rozglądając się za swoimi butami.
Sungmin złapał go za rękę.
- Zostań.
- Nie chcę przeszkadzać.
- Nie przeszkadasz mi. Dawno nikogo u mnie nie było...
- Czemu?
- Nie mam wielu przyjaciół... właściwie to nikogo.
- A rodzina?
- Nie mają zbytnio czasu.
- Rozumiem... ale ja naprawdę muszę już wracać. Mój przyjaciel będzie się martwił.
- Przyjaciel?
- Tak.
- Dobrze - wyraźnie posmutniał.
- Coś nie tak? - spytał Kyuhyun.
- Nie, nic. Wszystko w porządku.
- Okej... To do widzenia - powiedział gdy już się ubrał.
- Do widzenia.
Kyuhyun cały czas miał przed oczami jego twarz. Cały czas zastanawiał się dlaczego zabrał go z ulicy do domu widząc go pierwszy raz na oczy, w dodatku pobitego i okradzionego z kilkudniowego zarobku. Mówiąc o pieniądzach, wystarczyło kilka telefonów by mógł sobie pozwolić na dobrą imprezę. Wybrał się do baru kolejnego dnia. Osuszał kufle piwa jedno po drugim ślepo wierząc że uda mu się zapomnieć o Sungminie. Może byłoby prościej gdyby nie to że właśnie zjawił się obok niego znikąd.
- Co ty tu robisz? - wybełkotał.
- Często tu jestem. Nie wiedziałem że też tu przychodzisz...
- Jestem tu pierwszy raz.
- Chodźmy tam - wskazał palcem na wolną kanapę w rogu.
- Aaale pomóż mi... - wstał i zachwiał się prawie upadając, jednak starszy go złapał.
- Już, już - złapał go w pasie i prowadził prosto na kanapę.
Posadził Kyuhyuna którego głowa momentalnie przechyliła się na bok. Sungmin usiadł obok i uniósł ją.
- Nie śpij.
- J-ja wcale nie śpię...
- Jasne~
- Chodźmy zatańczyć! - wstał i równie szybko upadł na Sungmina.
- Chyba nie dasz rady.
- No chyba jednak nie...
- Zostań tu.
- Tu? Tak jak teraz? - poprawił się siadając na nim okrakiem.
- Jeżeli chcesz...
- Jasne że chcę.
Oboje jednocześnie uśmiechnęli się do siebie. Sungmin wyciągnął rękę w kierunku jego twarzy i zaczął gładzić go po policzku.
- Wiesz... chyba się zakochałem.
- T-tak? W kim?
- W kimś kogo poznałem niedawno, przypadkowo i całkiem niespodziewanie. W kimś kto jest najładniejszą osobą jaką w życiu widziałem i kimś kto właśnie siedzi schlany na moich kolanach.
Kyuhyun rozejrzał się dookoła jakby szukając osoby pasującej do opisu. Po chwili dopiero zrozumiał że chodzi o niego. Idiota. Wskazał nieśmiało palcem na siebie. Sungmin w odpowiedzi pocałował go. Jego usta smakowały tanim piwem jednak nie przeszkadzało mu to. Kyuhyun złapał go za krocze i zaczął je coraz mocniej uciskać i masować. Sungmin wiercił się nerwowo z podniecenia.
- Ch-chodźmy do mnie - zaproponował Sungmin odrywając się od Kyuhyuna.
- Dobrze.
Kyuhyun wstał i upadł na podłogę. Sungmin podniósł go i pomógł dotrzeć do samochodu. Otworzył tylne drzwi i posadził go. Kyuhyun złapał go za rękę.
- Ja chce teraz~
- Wytrzymaj jeszcze. To niedaleko.
Kilka minut później faktycznie byli już na miejscu. Gdy tylko Sungmin zamknął drzwi mieszkania Kyuhyun pocałował go przyciskając mocno do ściany. Sungmin złapał go za rękę prowadząc prosto do sypialni. Kyuhyun pocałował starszego, ściągnął mu koszulkę i popchnął na łóżko. Także pozbywając się górnej części ubrania po chwili leżał na nim. Całował go najpierw po szyi, przygryzając ją. Potem zjeżdżał coraz niżej by w końcu dotrzeć do spodni których po chwili się pozbył. Majtek także. Drocząc się z nim przejechał palcem po całej długości jego penisa. Po chwili jednak zaczął go masować dłonią przy czym całował go po brzuchu. Gdy prawie doszedł w jego rękę, Kyuhyun zabrał ją i odwrócił go na brzuch. W mgnieniu oka pozbył się swoich spodni.
- Czekaj.
- Hm?
Wysunął szufladę stolika który stał obok i wyjął małą butelkę żelu. Kyuhyun wylał go odrobinę na swojego penisa i wszedł w niego dostatecznie szybko by Sungmin wydał z siebie krzyk. Po dłuższym czasie jego krzyki i płacz zamieniły się w jęki z przyjemności.
Tej nocy powtarzali to jeszcze dużo razy aż oboje byli już tak zmęczeni że zasnęli.
Kyuhyun wstał rano wtulony w Sungmina. Początkowo czuł zadowolenie, jednak potem przypomniał sobie wszystko spostrzegając że jest kompletnie nagi. Odkrył się i chciał uciec jednakże leżał tak blisko krawędzi łóżka że podnosząc się upadł na podłogę przy okazji uderzając głową w półkę z której spadło kilka rzeczy. Obudził tym samym Sungmina.
- Nic ci nie jest?
- C-co ja tu robię?
- Ee - lekko się zarumienił - no wiesz...
- Jak?
- Spotkałem cię w barze no i... jakoś tak wyszło.
Kyuhyun siedział nadal na podłodze ze spuszczoną głową cały czerwony na twarzy. Wstał i chciał uciekać jednak Sungmin wstał szybko i złapał go za rękę. Kyuhyun odwrócił się w jego stronę. Starszy przyciągnął go do siebie i pocałował.
- Zostań. Nie zostawiaj mnie znowu samego.
- Dobrze.
Kyuhyun chciał wrócić do łóżka. Jednak był na tyle głupi by po drodze nadepnąć na ramkę ze zdjęciem które spadło z półki. Podniósł je siadając na łóżku. Na zdjęciu były 3 osoby, prawdopodobnie jego rodzina.
- Co się z nimi stało? - spytał przejeżdżając palcem po czarnej wstążce w rogu.
- O-oni wszyscy zginęli w wypadku.
- Oh... przykro mi.
- W porządku.
Kyuhyun przytulił go.
- Naprawdę wszystko jest już dobrze.
- A co z resztą rodziny?
- Od tamtego czasu nie spotkałem nikogo, nawet z nikim nie rozmawiałem.
- Oh..
Rozmawiali potem kilka godzin, opowiadając sobie różne historie. Po południu Kyuhyun chciał już wracać do domu. Sungmin odprowadził go pod jego kamienicę całując na pożegnanie.
- Heechul? Jesteś tu?
- Kyuhyun, pakuj się. Szybko.
- Co? Co się stało?
- Opowiem ci w samochodzie. Naprawdę, pospiesz się.
- O co chodzi?
- No rusz się. Nie mamy czasu.
Kyuhyun jak zwykle ufając przyjacielowi spakował najpotrzebniejsze rzeczy.
- Masz wszystko co ci potrzebne? Bo już tu nie wrócimy.
- Dlaczego?
- Zleciłem komuś zniszczenie mieszkania by nie znaleźli żadnych dowodów.
- Kto?
- Policja.
- Ktoś na nas doniósł?
- Nie do końca. Zaraz ci wszystko powiem. Na pewno wziąłeś wszystko?
- Tak, chodźmy.
Przeszli szybko do miejsca gdzie stał ich samochód i spakowali do niego wszystkie torby i walizki. Ruszyli.
- A do miasta wrócimy?
- Tak, ale jeszcze nie teraz.
- A gdzie jedziemy? W ogóle dlaczego się wynosimy?
- Pamiętasz jeszcze kim był Choi Hyosang?
- No tak... nasz szef.
- Złapali go i pewnie teraz próbują wyciągnąć od niego nazwiska wszystkich.
- O kurwa...
- Właśnie dlatego to idealny moment by zniknąć na trochę.
- Tak. A gdzie jedziemy?
- Do naszego domku.
- Tego w lesie?
- Tak.
- To ja się prześpię.
- Dobrze Kyuhyunnie.
Dotarli tam w nocy. Heechul obudził Kyuhyuna i wnieśli razem wszystkie bagaże. W domku było tylko jedno łóżko więc zmuszeni byli spać razem. Kyuhyun życząc Heechulowi dobrej nocy odwrócił się do niego plecami i gdy prawie zasnął Heechul przytulił go. Chciał się odsunąć jednak ten ściskał go zbyt mocno. Nie mając wyboru odwrócił się do niego i także wtulając się zasnął. Kolejnego dnia zaczęli rozpakowywać rzeczy.
- Ile tu zostaniemy?
- Obstawiam jakieś dwa miesiące. Chyba tyle wystarczy...
- Oh, dobrze...
- A co?
- Nie nic...
- Kyuhyun, mów - uśmiechnął się do niego.
- Bo... poznałem chłopaka.
- Aww! Opowiadaj~ - jak na Heechula przystało, brzmiało to i wyglądało gejowsko.
- Poznałem go trzy dni temu gdy ktoś mnie pobił.
- Awn, i pomógł ci? To urocze!
- Tak...
- To szczęścia życzę - pogłaskał go po głowie udając że się cieszy.
Dwa miesiące w kompletnej dziczy minęły im dość szybko. Kyuhyun był szczęśliwy wracając do miasta. Chciał w końcu zobaczyć Sungmina. Pojechali prosto do mieszkania które załatwił Heechul. Nie musieli się już kryć w jakiejś starej kamienicy więc ich nowe lokum było o wiele ładniejsze i bardziej zadbane. Kolejnego dnia Kyuhyun poszedł odwiedzić swojego chłopaka. A przynajmniej takim mianem go określał aż do momentu gdy otworzyła mu drzwi kobieta w samym szlafroku.
- Kochanie, to chyba ktoś do ciebie - odeszła na bok gdy Sungmin podszedł.
- Czego tu chcesz?
Dziewczyna uwiesiła się na ramieniu Sungmina.
- Kim ona jest?
- Kotku, zostawisz nas na chwilę samych?
- W porządku - odeszła w stronę łazienki.
Kyuhyun wszedł za Sungminem do kuchni.
- Słuchaj, zapomnij o wszystkim co się stało.
- Czemu? Mówiłeś że mnie ko...
Wyśmiał go.
- Kocham? Jak naiwny byłeś wierząc w to? Po prostu raz chciałem spróbować z chłopakiem gdy moja dziewczyna wyjechała...
- Ty świnio...
Chciał rzucić kilkoma innymi, należącymi mu się wyzwiskami jednak skończył na spoliczkowaniu go. Gdy prawie upadł złapał go za włosy i uderzył głową w szafkę na tyle mocno że stracił przytomność. Hałas którego narobił sprawił że jego laska wybiegła z łazienki. Zaczęła piszczeć i rzuciła się na Kyuhyuna okładając go pięściami. Jednak on był silniejszy i złapał ją za nadgarstki przyciskając ją do ściany.
- Siedź cicho, bo zabije jego i ciebie. Siadaj tam - wskazał na krzesło przy stole - i ani słowa.
Kyuhyun zadzwonił po Heechula prosząc o kilka potrzebnych mu rzeczy. Gdy przyjechał najpierw zakneblowali oboje najzwyklejszą taśmą izolacyjną i chusteczką wepchniętą do ust a potem związali i zanieśli do samochodu.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Zawsze ci pomogę. To co z nimi?
- A jak myślisz? - uśmiechnęli się do siebie po chwili przybijając piątkę.
Heechul rozumiał go bez słów. Od razu ruszył do ich domku w lesie po uprzednim wstrzyknięciu ofiarom silnych środków nasennych. Wnieśli ich do środka. Prosto do piwnicy. Rzucili ich na stosy poukładanych desek. Przy każdym rogu były powbijane pale podtrzymujące stos do których Heechul przywiązał kończyny Sungmina. Dziewczynę przywiązali razem do krzesła które przyniósł Kyuhyun. Patrzeli na to co zrobili z podziwem i dumą. Kyuhyun przytulił Heechula.
- Idziemy spać? Jutro się z nimi pobawimy jak się wyśpią.
- Jasne~
Kyuhyun wtulił się w swojego hyunga i zasnął, wyglądając przy tym uroczo. Jak niewinne dziecko. Heechul przyglądał mu się dłuższy czas. Zgasił lampkę, pocałował Kyuhyuna w czoło i także zasnął. Rano zjedli to co zostało im jeszcze po ostatnim pobycie tutaj i poszli odwiedzić swoich 'gości'. Oboje już się obudzili. Byli widocznie przerażeni. Trzęsli się z zimna i strachu. Słusznie.
- Dzień dobry, dzień dobry. Jak minęła noc? Wygodnie się spało? - spytał Heechul.
- Ha no oczywiście że mi nie odpowiecie. Biedactwa.
Według planu ułożonego przy śniadaniu, Kyuhyun ustał za dziewczyną kladąc ręce na jej ramionach, a Heechul podszedł do Sungmina. Szarpnął go za włosy tak by spojrzał na Kyuhyuna.
- Widzisz go? To mój najlepszy przyjaciel. Moim przyjaciołom nie łamie się serca. Inaczej... wiesz jak to się kończy?
Odrywając wzrok od Kyuhyuna popatrzył na Heechula z przerażeniem.
- Kończy się to właśnie tak.
Kyuhyun nachylił się nad jej uchem.
- Przepraszam. Nie pisnęłaś ani słowa a jednak ja i tak to zrobię. Wybacz, ale wyjścia nie mam...
Odgarnął włosy opadające wokół całej jej głowy. Złapał je i pociągnął na bok przechylając jej głowę. Wyjął ostry sztylet z tylnej kieszeni i najpierw przejechał lekko samym czubkiem po szyi. Przyłożył dłoń do niej próbując wyczuć gdzie znajduje się tętnica. Gdy już ją odnalazł, nie wahając się, szarpnął mocniej i szybkim, pewnym ruchem przejechał w poprzek szyi. Krew trysła na niego. Szybko odsunął się w stronę przyjaciela.
- Czyż to nie urocze? - uśmiechnął się do Heechula.
- Oh tak Kyuhyunnie~ jesteś najlepszy.
- To teraz ty - "skończona szmato" dokończył w myślach.
Z przerażenia machał głową na wszystkie strony. Heechul puścił jego włosy i wytarł rękę w koszulkę.
- Dla ciebie, mój słodki, mam coś specjalnego.
Wyszedł na chwilę i wrócił z samurajskim mieczem.
- Podoba ci się?
Spojrzał na zdobioną osłonę i rękojeść.
- Hm? Odpowiadaj! - dźgnął go mocno w brzuch samą osłoną.
- Ups... zapomniałem... mój biedny, bezbronny Minnie nie może mówić. Wielka szkoda. Chciałbym wiedzieć jakie będą twoje ostatnie słowa ale nie zniosę więcej twojego głosu. Papa~
Usiadł na nim i wyjął miecz. Uniósł go do góry i wbił prosto w jego serce. Przebił jego ciało na wylot. Czuł się jeszcze bardziej szczęśliwy niż podczas seksu z nim. Wyjął miecz i krew wytrysnęła na niego i Heechula. Zszedł na ziemię i jeszcze chwilę podziwiał to co zrobił.
- To co robimy z nimi teraz?
- Kyu, wiesz... mamy tu taki ładny piecyk. Duży piecyk.
- Jejku - przytulił Heechula - jesteś najlepszy!
- Tak wiem~
Szybko pozbyli się ciał spalając je. Ubrania brudne od krwi i wszystko czym sprzątali także poszło z dymem.
- Pójdziemy się umyć?
- Razem?
- Czemu nie?
- No dobrze~
Po wspólnej kąpieli jak gdyby nigdy nic usiedli w salonie popijając herbatę.
- Kyu, chyba jednak zostaniemy tu na dłużej.
- W porządku. Z tobą mogę tu siedzieć do końca życia.
- Tak?
- Tak - pocałował Heechula w policzek.
- Jesteś uroczy Kyuhyunnie~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz