Zacząłem przygotowania do randki z Chanmi. Randka którą wygrała w A song for you. Cieszyłem się że spędzę trochę czasu z kimś innym. Zresztą może być całkiem fajnie.
Ubrałem moją ulubioną koszulę i ciemne spodnie. Popsikałem się odrobiną perfum i wyszedłem z mieszkania. Pojechałem do miejsca gdzie byliśmy umówieni. Byłem trochę przed czasem więc postanowiłem poczekać. Chanmi się spóźniała. Rozumiem, jest dziewczyną i tak dalej... ale żeby aż godzinę? Najgorsze było że stracę rezerwację w restauracji. A łatwo nie było jej dostać...
Straciłem nadzięję na to że się zjawi. Trudno. Zadzwonię do kogoś innego. Wszyscy mieli nagle ciekawsze zajęcia. Został mi jeszcze Heechul.
- Hyung? co robisz?
- Oglądam krainę lodu, a co chcesz? randka nie wyszła?
- skąd wiedziałeś?
- Intuicja.
- Kangin wracaj do dormu co będziesz robił.
- Ale zapłaciłem tyle za rezerwację...
- Jak to?
- Chciałem pójść do dobrej restauracji...
- Rozumiem Cię, to co chcesz z tym zrobić?
- Nie zjadłbyś ze mną kolacji?
- Oh Kangin, a co podaja dobrego?
- Hm, a na co masz ochotę?
- Owoce morza.
- Idealnie, mają tu świetne~
- Powiedz gdzie jesteś.
- W Pro Ganjang Gejang Sinsa.
- Już jadę
Heechul był na miejscu pół godziny później. Nie spodziewałem się jednak tego że przebierze się za Annę z Krainy Lodu...
- Co ty do ciężkiej cholery masz na sobie?
- Ubrania - powiedział z obojętną miną i wzruszył ramionami.
- Dobra, nieważne. Siadaj - odsunąłem mu krzesło.
- Oh dziękuję Kangin-ah - uśmiechnął się do mnie i usiadł.
Po chwili przyszedł kelner spisując nasze zamówienie.
- Co dziś robiłeś?
- Więc jako że mieliśmy dzień wolny byłem u kosmetyczki i oglądałem filmy disneya, a ty?
- Spałem dość długo więc zdążyłem wyjść z psem, zrobić obiad i pogadać chwilę z Leeteukiem.
- A potem na randkę? - zaśmiał się.
- Taa... przynajmniej miałem okazję żeby się z tobą spotkać.
- I kupisz mi jedzenie. Wszyscy szczęśliwi.
- No tak, za kobiety należy płacić na randkach~
- Gdyby nie to, że zrobiłem dziś paznokcie dostałbyś po głowie.
- Wybacz, Madame~
- Kangin, bo najwyżej pójdę jeszcze raz robić te paznokcie.
- Dobra, dobra, nie unoś się, przed okresem jesteś czy jak?
- Nie będę komentował.
- Dobra, ja już lepiej będę cicho.
- Lepiej tak. Jedzenie idzie.
Koło naszego stolika pojawił się kelner z dwoma talerzami.
- Smacznego.
- Nawzajem Kanginku. Zamówimy coś do picia?
- Wino?
- Tak~ czerwone? będzie romantycznie.
- Okej~
Zamówiłem moja ulubione wino i zabraliśmy się za jedzenie. Po godzinie wypiliśmy już kilka butelek. Heechul ledwo trzymał się na krześle.
- Kangin kocham Cię.
- Tak Heechul, wiem. Ja ciebie też.
- Wracamy?
- Do mnie?
- Tak. Możemy się pobawić.
Hm, pobawić~?
- Masz może bierki? albo chińczyka? Jengę?
- Jasne.
- A zaniesiesz mnie?
- W porządku.
Zawołałem kelnera by zapłacić. Wziąłem potem Heechula na ręce i starałem się nie upuścić jej, zważając na mój stan. Po drodze kilka razy ją pocałowałem.
- To co z tymi grami?
- A może pogramy w coś innego?
- Chińczyka?
- Nie śliczna - pogłaskałem ją po głowie - w coś całkiem innego.
- Kangin chodzi ci o Monopoly?
- Nie - znowu ją pocałowałem.
- To ja nie wiem.
Wymieniała jeszcze kilka gier.
- Pobawmy się w dom. Będziesz mamą a ja tatą~
- Masz lalki?
- Nie mam. Musimy zrobić sobie dzieci~
- A co jak jestem bezpłodny?
- Warto spróbować.
- Dobrze. A będzie bolało?
- Postaram się żeby nie bolało.
- Dziękuję kochanie. Kiedy będziemy u ciebie?
- Za chwilę.
Byłem właśnie przed moim blokiem. Wniosłem ją bez trudu po schodach. Przed drzwiami mieszkania postawiłem ją by móc je otworzyć.
- Poczekaj chwilę kochanie.
Otworzyłem drzwi i wniosłem ją do środka. Od razu moją uwagę przykuł spory stół obok kuchni. Położyłem ją na nim.
- Masz bardzo ładną sukienkę ale lepiej będzie bez niej.
- Kangin mieliśmy się bawić - zrobiła minę naburmuszonego dziecka.
- To właśnie część zabawy kotku~
Pocałowałem ją w usta i próbowałem zdjąć sukienkę
- Nie chcę, zostaw mnie.
- Kochanie będzie Ci bardzo dobrze.
Zdjąłem z niej sukienkę.
- Masz małe cycki i chyba za dużo w spodniach.
- Zoooooostaw mnie!
Musiałem poszukać czegoś poślizgowego i upewnić się, że skończyła 12 lat.
Gdy już miałem to co chciałem zadałem jej jedno pytanie.
- Ile masz lat?
- Ja?
- No tak.
- 31 debilu.
Byłem bezpieczny. Zdjąłem jej majtki i okazało się, że to był on. No cóż, kto wybrzydza ten nie rucha. Posmarowałem go tam moją super wazelinką i bez zbędnych czynności wszedłem w niego.
- Ał to boli - płakał - wyjdź i nie wracaj.
- Nie płacz zaraz będzie przyjemnie - i miałem racje po chwili jęczał z przyjemności.
Mi też było bardzo przyjemnie. Kilka pchnięć i doszedłem mając go trochę w dupie. Znaczy nie dosłownie, bo to on miał mnie. Pomogłem mu dojść ręką i zaniosłem do łóżka, żeby mógł zasnąć i tak ledwo trzymał się na nogach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz