W tamtym roku mi się nie udało napisać świątecznego ficzka, ale w tym już tak XD także, wesołych Świąt~
- Co wy robicie? - było to moje pierwsze pytanie gdy wszedłem do sali ćwiczeń gdzie Ken z Hyukiem wyglądali jakby się bili lub obściskiwali na materacu.
- My... tego... bawiliśmy się.
- W co? W dom?
- Oszalałeś?
- To który z was był mamusią?
- Żebyś ty zaraz nią nie został - od kiedy te maknae takie wyszczekane?
- Dobra, cicho już. Wracamy do dormu, moglibyście ruszyć tyłki?
- Ta, zaraz będziemy.
Wyszedłem z sali. Przez chwilę miałem ochotę posłuchać o czym rozmawiają, ale się powstrzymałem. Od jakiegoś czasu byli bardzo dziwni i aż zaczęło mnie to fascynować.
Gdy wróciliśmy do dormu, zamówiłem coś do jedzenia na kolację. Akurat gdy skończyłem nakrywać do stołu, dostarczyli nam jedzenie. Wszyscy na raz rzucili się do stołu. A pomóc nie było komu... no cóż, takie marne życie lidera.
- Ej, mam pomysł! - nagle wyskoczył Ken.
- Jaki?
- Zróbmy sobie święta~
- Święta? co masz na myśli?
- No wiecie, takie jak w Amerykańskich filmach! Z choinką, prezentami i tak dalej.
- Jaehwan, jest listopad.
- I co z tego? trzeba zacząć wszystko planować już teraz. Zresztą, listopad niedługo się kończy.
- Więc sugerujesz że mam kupować dla każdego prezent? Nie że coś, ale nas jest sporo...
- Jest nas 6 więc możemy się dobrać w pary i każdy zrobi prezent sobie nawzajem.
- Ty to sobie wszystko przemyślałeś, co?
- Po prostu wczoraj oglądałem taki film i pomyślałem że byłoby całkiem miło spędzić święta razem chociaż raz.
- Czyli mogę wybrać komu będę robił prezent?
- Byłoby śmieszniej gdybyśmy na przykład losowali.
- A może... - odezwał się Ravi - jak na boysband przystało, zagrajmy w kamień papier i nożyce. Wygrani będą mogli wybrać komu robią prezent.
- Racja. Przynajmniej nie będziemy się wymieniać.
Zaczęliśmy grę. Najpierw przegrał Leo i Ken. W kolejnej rundzie przegrałem ja. Później reszta grała o to kto będzie pierwszy wybierał. Wygrał Ravi.
- Hakyeon - uśmiechnął się do mnie.
Potem przyszła kolej na Hyuka. Oczywiście według moich spekulacji wybrał Jaehwana. No i dla Hongbina został Leo.
Od razu zacząłem się zastanawiać co mogę kupić komuś, kto raczej niczego nie potrzebuje. Skarpetki? Nie wiem.
Kolejnego dnia nagrywaliśmy weekly idol. Na początku było zabawnie, ale oczywiście ktoś musiał mnie zdenerwować. A mówiąc ktoś, mam na myśli Taekwoona i jego cudowny portret przedstawiający mnie. Picasso się znalazł. Udawałem że mnie to nie obchodzi ale on i tak dostanie za swoje. Już z menadżerem załatwię mu sprzątanie dormu przez dwa tygodnie. Był moim przyjacielem ale to nie znaczy że nie mogę się na nim mścić~
Wieczorem oglądałem z Ravim telewizję. Leżałem trzymając głowę na jego kolanach.
- Wonsik - podniosłem się i spojrzałem na niego.
- Hm?
- Czy ja naprawdę jestem aż taki ciemny?
- Nadal się tym przejmujesz? To był tylko żart.
Nie odpowiedziałem nic tylko patrzyłem na niego morderczym wzrokiem.
- Hakyeonie - przysunął się bliżej mnie i objął mnie ramieniem. - Spójrz na to z innej strony.
- Co masz na myśli?
- No bo... pomyśl, jacy ludzie chcą być teraz?
- Bardziej bladzi.
- No właśnie. A ty jesteś?
- Ciemny.
- Widzisz, właśnie to czyni cię wyjątkowym.
Mimo że on też czasami żartował z mojego koloru skóry, niesamowicie mnie wtedy podniósł na duchu.
- Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie a ja z powrotem położyłem głowę na jego kolanach i wlepiłem wzrok w telewizor.
Kilka dni po wyemitowaniu tego nieszczęsnego odcinka weekly idol, skończyliśmy promocje w Korei. W planach mieliśmy teraz wyjazd do Chin.
Trafiłem do pokoju z Ravim.
- Chyba coś im się pomyliło.
- Czemu?
- Bo mamy tylko jedno łóżko.
- Jedno, duże łóżko. Zmieścimy się.
- Tylko wiesz, to łóżko małżeńskie...
- No to... albo mnie wygonisz na podłogę albo zostaniesz na kilka dni moją żoną.
Zacząłem się śmiać i rzuciłem się na łóżko. Wonsik położył się na mnie.
- Co ty robisz? Udusisz mnie i nici z nocy poślubnej.
Obrociłem się tak że teraz ja leżałem na nim. Podparłem się na łokciach.
- Znacznie lepiej - uśmiechnąłem się.
- Hakyeon złaź, ciężki jesteś.
- Na pewno lżejszy od ciebie. Grubasie.
- Ej, nie jestem gruby! To mięśnie tyle ważą.
- Jasne. Jakie mięśnie? Toż to zwykły flak - ścisnąłem lekko jego ramię.
- Zaraz ten flak zwali cię na podłogę i tam będziesz spać.
- Dobra, dobra. Już schodzę.
Sturlałem się obok niego. Zacząłem się śmiać.
- Co cię tak śmieszy?
- Nie mam pojęcia.
Odwróciłem się w jego stronę i objąłem go ramieniem.
- Co robisz?
- Chcę spać, jestem zmęczony.
- Idź chociaż wziąć prysznic.
- Nie mam siły.
- Będziesz spał w ubraniach?
- Tak. Chyba że chcesz mnie rozebrać i ubrać w piżamę.
Oczywiście żartowałem a on zaczął rozpinać moje spodnie.
- Czekaj Wonsik, dam radę.
- Spokojnie, przecież to nic takiego.
Pozwoliłem mu się rozebrać, pięknie. Siedziałem w samych majtkach czekając aż znajdzie moją piżamę. Gdy ją znalazł spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Co cię tak bawi?
- Nie, nic.
- Oddawaj - chciałem zabrać mu moją piżamę ale wyrwałem mu z ręki tylko spodnie.
Wstałem i ubrałem je. Chwilę później Wonsik ustał przede mną i nałożył mi koszulkę. Od razu położyłem się do łóżka.
- Idziesz już spać?
- Nie, ale mi zimno.
- Rozumiem. To ja pójdę się umyć.
- Okej.
Wielkim plusem mieszkania z Wonsikiem było to, że zawsze wychodził spod prysznica bez koszulki i tak spał. Wtedy udając że śpię patrzyłem na niego. Ostatnio więcej czasu spędzał na siłowni i wyglądał jeszcze lepiej.
Leżałem i w oczekiwaniu na Raviego grałem w coś na telefonie. Gdy usłyszałem że wychodzi, odłożyłem telefon i położyłem się na plecach a wzrok wbiłem w jego nagi tors. Po chwili położył się obok mnie. Odwróciłem się do niego plecami.
- Hakyeon.
- Hm?
- Mogę cię przytulić?
- Jasne - odwróciłem się w jego stronę nawet nie pytając czemu chciał to zrobić.
Wtuliłem się w niego a on objął mnie mocno swoimi umięśnionymi ramionami. Pachniał tak przyjemnie że mógłbym tak leżeć aż do rana a nawet dłużej.
Lubiłem spać z Ravim. Mimo tego że w nocy czasami kopał mnie przez sen. Budzenie się na jego piersi było bardzo przyjemne. Zwłaszcza gdy jeszcze spał i mogłem leżeć tak aż się obudzi.
- Hakyeon, spisz jeszcze? - szepnął.
Specjalnie się nie odzywałem. Chwilę później udawałem że się budzę i znowu go przytuliłem.
- Dzień dobry.
- Cześć - pogładził mnie po głowie.
- Wiesz, chyba ci kiedyś zwiąże nogi jak będziesz szedł spać.
- Znowu cię kopnąłem?
- Tylko kilka razy.
- Wybacz. Mogę spać od jutra na kanapie jeśli chcesz...
- Nie, nie chce żebyś mi potem narzekał cały dzień że coś cię boli.
- Skoro tak...
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wstałem żeby je otworzyć. Był to menadżer który kazał nam przygotować się do próby przed koncertem.
- Lepiej wstawaj bo sam cię z tego łóżka zwalę.
- Spróbuj - zaśmiał się.
Wskoczyłem na łóżko i próbowałem go zepchnąć. Jak już mówiłem, ostatnio więcej ćwiczył więc teraz był cięższy i nie mogłem go zepchnąć. Gdy w końcu mi się udało, spadłem razem z nim. Czując się dość niezręcznie, wstałem i wyszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się.
Po koncertach w Chinach wróciliśmy do Korei. Mieliśmy całkiem sporo roboty a jeszcze musiałem myśleć nad prezentem dla Raviego. Pewnego razu, gdy skończyliśmy ćwiczyć postanowiłem pogadać z Kenem o tym czy ma jakiś pomysł na prezent.
- Jaehwan, chodź tu.
Zamknąłem się z nim w pokoju.
- Mam do ciebie sprawę.
- Spoko, tylko czemu nas zamknąłeś?
- Żeby Ravi tu nie wszedł.
- Ah, rozumiem. Więc o co chodzi?
- Kompletnie nie mam pomysłu co mu kupić. A ty wymyśliłeś te święta więc teraz mi pomóż.
- Jakbyś się tak przewiązał wstążką i położył na łóżku... na pewno by mu się podobało.
- Że co? Co ty powiedziałeś?
- Chyba coś czego nie powinienem.
- Za kogo ty mnie masz?
- To nie tak, Hakyeon. To po prostu...
- Co?
- Nie mogę ci powiedzieć.
Ugh, jak on mnie wtedy wkurzył.
- Powiedz, proszę.
- Ale on mnie zabije.
- Czemu?
- Oh, nie zniosę tego. Chodź tu - kiwnął palcem w swoją stronę żebym przysunął się bliżej.
- Ale choćby nie wiem co, obiecaj że nie powiesz tego nikomu i nie zareagujesz jak wariat.
- Obiecuje.
- No bo... on cię lubi.
- Dużo osób mnie lubi.
- Ale on cię tak lubi lubi.
- Co masz na myśli?
- Hakyeon, boże. Co z tobą? No podobasz mu się.
- Że co?
- No tak.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
- To lepiej uwierz.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. Jednocześnie jednak się ucieszyłem.
- Dobra, ja idę spać. A ty pamiętaj, nic nikomu nie mów.
Pokiwałem głową.
- Bo jak on się dowie to zginę ja, nie ty. A wtedy sam będziesz sobie wyciągać highnote.
- Obiecuję. To dobranoc.
- Dobranoc.
Cały czas myślałem o tym co powiedział mi Ken. Nie mogłem w to uwierzyć. Chciałem tak bardzo spytać o to Raviego. Ale nie mogłem. To było strasznie frustrujące. Dopiero po jakimś czasie przypomniałem sobie że nie zapytałem go o prezent, a to co wymyślił na początku nie wchodziło w grę. Poszedłem zapytać Leo.
- Taekwoon, widziałeś Wonsika?
- Wyszedł do sklepu.
- O to musisz mi szybko pomóc.
- Jasne. W czym problem?
- Bo nie wiem co kupić dla Wonsika.
- Hm, może jakieś ubrania? Albo buty?
- W sumie dobry pomysł. Dzięki.
Kilka dni później chłopaki wyszli na świąteczne zakupy. Zostałem w domu z Ravim bo nie czuł się za dobrze. Oglądaliśmy razem telewizję siedząc pod kocem. Ravi zasnął na moich kolanach. Przez ciąg długich reklam przypomniałem sobie że nie poprosiłem ich by kupili miód. Wziąłem telefon Raviego bo mój został w pokoju.
- Jaehwan?
- Tak? Czemu tak cicho mówisz?
- Bo Wonsik śpi. Zapomniałem wam powiedzieć żebyście kupili miód.
- A okej. Zaraz po niego pójdę.
- Dzięki. Papa.
- Pa~
Gdy się rozłączyłem, jego telefon się zaciął i klikając przypadkowe rzeczy trafiłem do galerii. Wtedy doznałem szoku. Było tam pełno moich zdjęć. Takich które zrobił sam, lub po prostu nasze selfie a nawet zdjęcia z fanowskich stron. Nagle przypomniało mi się to, co mówił Jaehwan. To jednak była prawda. Boże.
Odłożyłem jego telefon i spojrzałem na niego. Nadal spał. Zacząłem głaskać go po głowie. Zastanawiałem się co teraz zrobić. Przecież nie mogłem mu powiedzieć że widziałem jego galerie ani że Ken mi powiedział.
Była sobota. W końcu wymyśliłem prezent dla Raviego. Kupiłem uroczą ramkę i włożyłem do niej pierwsze zdjęcie które sobie z nim zrobiłem. Do tego kupiłem mu świąteczny szalik i nowe buty. Na pewno mu się spodoba.
Kolejnego dnia Ken kupił choinkę i wszyscy razem ją dekorowaliśmy.
- Hakyeon, podsadzę cię i założysz ją na czubek - Ravi dał mi do ręki gwiazdkę.
Spojrzałem na niego i pokiwałem głową. Podniósł mnie i gdy tylko założyłem gwiazdę na choinkę, Wonsik prawie się przewrócił.
- Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku - uśmiechnąłem się do niego.
Skończyliśmy ubieranie choinki. Wyglądała naprawdę ładnie. Te wszystkie mieniące się światełka, bombki i łańcuchy sprawiały że cały pokój od razu nabrał świątecznego nastroju. A to nie koniec. Później zaczęliśmy dekorować resztę domu według zamysłu Kena który kupił wszystkie potrzebne rzeczy. Nawet poduszki na kanapie miały teraz świąteczny motyw.
Byłem już tak zmęczony że prawie zasypiałem na fotelu. Wonsik podszedł do mnie.
- Nie zasypiaj tutaj.
- Ale jestem zmęczony.
- To może cię zaniosę do łóżka?
Popatrzyłem na niego. Chciałem sam wstać i jakoś dotrzeć do łóżka ale gdy tylko się podniosłem, Wonsik wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego łóżka. Chciał wyjść z pokoju.
- Czekaj. Zostań ze mną.
- Czemu?
- Bo tak.
Usiadł koło mnie. Przez chwilę mi się przyglądał a potem zaczął bawić się moimi włosami. Zabrałem jego rękę z mojej głowy i złapałem go za nią. Po chwili zasnąłem. Obudziłem się w środku nocy. Ravi spał obok na siedząco a ja nadal trzymałem jego rękę. Jakoś udało mi się ułożyć go w łóżku obok mnie. Tak jak zwykle, przytuliłem go i zasnąłem.
Rano gdy się obudziłem on jeszcze spał. Położyłem się bliżej niego i przyglądałem się jego twarzy. Myślałem nad tym wszystkim co ostatnio się stało i pomyślałem że wyznam mu wszystko w wigilię. Nie do końca wiedziałem jak na to wszystko zareaguje, ale skoro wiem że on też mnie lubi to raczej nie będzie tak źle.
Gdy Ravi się obudził, przez chwilę na mnie popatrzył i się uśmiechnął.
- Dzień dobry.
- Cześć - odwróciłem się do niego plecami.
Przytulił mnie.
- Czemu śpimy razem?
- Bo zasnąłeś na siedząco na moim łóżku.
- Wybacz.
- W porządku. A teraz wstawaj bo się spóźnimy.
Wigilia. Dzień najbardziej wyczekiwany przez dzieci, jeszcze bardziej przez Kena a najbardziej przeze mnie. Już z samego rana Ken obudził nas wszystkich żebyśmy zaczęli się przygotować. Ciężko było mi wstać z łóżka bo spodziewałem się że będę mógł dzisiaj pospać więcej skoro mamy wolne ale cóż, myliłem się. Jeszcze zasypany wpadłem na Raviego. Przewrócił bym się gdyby nie to że mnie złapał.
- Dzień dobry. Chyba powinieneś jeszcze spać.
- Ta, ale ktoś mi na to nie pozwolił.
- To idź się jeszcze połóż.
- Nie - ziewnąłem. - Dam radę.
- Na pewno?
- Tak.
Uśmiechnął się do mnie i poszedł do kuchni.
Przez cały dzień pomagałem Kenowi. Nie wiem dlaczego zrobił aż tyle jedzenia skoro jesteśmy tylko w szóstkę bo menadżer pojechał do rodziny.
Wieczorem, podczas kolacji było naprawdę miło. Zawsze czułem się jakby oni byli moją rodziną, ale tego wieczora jeszcze bardziej. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Wszystko wkoło było bardzo ładnie przystrojone, na stole świeczki i różne ozdoby. Ken naprawdę bardzo się postarał. Byłem mu za to wdzięczny.
Gdy skończyliśmy jeść, Ken postanowił że czas na prezenty. Wszyscy poszli do pokoi po prezenty. Złapałem Wonsika za rękę gdy tylko on został w salonie.
- Weź swój i przyjdź do mojego pokoju.
W odpowiedzi pokiwał głową.
Poszedłem od razu do siebie i wyciągnąłem spod łóżka prezent dla Raviego. Po chwili zapukał do drzwi. Zacząłem się denerwować.
- O co chodzi?
- Chodź, chodź.
- Coś nie tak?
- Wszystko w porządku. Wchodź zanim ktoś tu przyjdzie.
Ravi wszedł do środka.
- Proszę - wręczył mi torebkę z prezentem.
Od razu zajrzałem do środka. Wyciągnąłem z niej rękawiczki. Były miękkie, różowe i miały duże czerwone serduszko na środku. Założyłem je.
- Ale mięciutkie, patrz - dotknąłem jego policzka.
- No tak - nie wiedziałem czy był zaskoczony, zakłopotany czy nie wiedział o co chodzi.
Resztę postanowiłem obejrzeć później i dałem mu prezent dla niego.
- Dziękuję. Mogę? - spojrzał na torebkę a później na mnie.
- Oczywiście. Zresztą sam ci pokażę.
- Okej.
- Patrz, - wyciągnąłem ramkę - to pierwsze zdjęcie które razem sobie zrobiliśmy.
- Nadal je masz? - uśmiechnął się szeroko.
Gdybym mógł to pewnie bym się teraz zarumienił.
- Tak. O a tu są buty, myślę że ci się spodobają.
Otworzył pudełko.
- Dzięki, są super.
- I kupiłem ci jeszcze szalik.
Zawiązałem mu go na szyi. Złapałem za oba jego końce i na niego spojrzałem.
- Wonsik. Jest... coś jeszcze.
- Co takiego?
- Bo ja...
Spojrzał mi prosto w oczy.
- Tak?
Spojrzałem tylko na chwilę na jego usta. To wystarczyło bym zaraz potem go pocałował wysuwając palce w jego włosy. Był strasznie zaskoczony.
- Czekaj... co ty...
- Ja... przepraszam. Ken powiedział że... o boże.
- Zabije go.
- Nie, czekaj. Zostaw go. Ja... - przytuliłem go - ja też cię lubię.
- Ale... mówisz serio?
- Oczywiście. Czemu miałbym cię oszukiwać?
- Nie wiem - objął mnie.
- Wonsik, mogę cię o coś spytać?
- Jasne. O co tylko chcesz.
- Po co ci tyle moich zdjęć na telefonie?
- Co? Jak je zobaczyłeś?
- Przypadkowo.
- Bo ja... ja po prostu uwielbiam na ciebie patrzeć.
- Przecież ze mną mieszkasz.
- Ale...
Dopiero teraz wpadłem na to co on mógł robić...
- Wonsik, ty - zanim zdążyłem rzucić jakimś wyzwiskiem, uciszył mnie pocałunkiem.
- Nie mówmy już o tym.
- Okej.
Uśmiechnął się do mnie.
- Wonsik.
- Tak?
- Czy ty... ty na pewno chcesz ze mną być?
- Skąd nagle to pytanie?
- No bo wiesz... to mogłoby się wydać i nie byłoby fajnie. Nie chce tracić naszych fanów.
- Niby tak. Ale z drugiej strony nie po to się męczyłem tyle czasu ukrywając to że cię kocham tylko po to żebyś mi teraz mówił takie rzeczy. Poradzimy sobie.
- Ale ja jestem tak szczęśliwy że mam ochotę powiedzieć całemu światu że jesteśmy razem.
- Cały zespół ci nie wystarczy?
- Jak na razie może być - uśmiechnąłem się.
Wonsik znowu mnie pocałował. Tym razem głęboko, namiętnie, przyciskając mnie do ściany.
Nie zauważyłem nawet że ktoś wszedł do pokoju. Dopiero gdy usłyszałem silne uderzenie w drzwi, odezwałem się od Raviego i spojrzałem w ich stronę.
Na podłodze siedział Taekwoon który dotykał swojej głowy, prawdopodobnie szukając guza. Musiał najwidoczniej wejść w złym momencie.
- Nic ci nie jest? - podeszłem szybko do niego.
- To raczej ja powinienem spytać co jest z wami. Cholera.
- Spokojnie, my tylko... - Ravi bezskutecznie próbował jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Ja chyba zaraz zemdleje.
- Nie, Taekwoon. Chcesz wody? Może coś zimnego na głowę?
- Przydałoby się.
Ravi wyszedł do kuchni. Gdy wrócił, przyszła za nim reszta.
- Trzymaj, była tylko ryba.
- Dzięki.
- Co się stało? - spytał Hongbin.
- No... Taekwoon się przypadkowo uderzył w drzwi.
- To wasza wina. Ci dwaj się całowali - wskazał na mnie i Wonsika.
- Naprawdę? - spojrzałem na wyraźnie szczęśliwego Kena.
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Spojrzałem na resztę. Hyuk wyglądał na zmieszanego. Jaehwan oczywiście się cieszył i przytulał Hyuka, a Hongbin po prostu na nas patrzył lekko się uśmiechając.
- Czemu nic nie mówicie? - odezwał się poszkodowany.
- A od kiedy ty taki rozmowny?
- Dobra - Ken wyszedł na środek. - Teraz słuchacie mnie. Są święta, więc macie się nie kłócić jak dzieci o byle co. Taekwoon idź może już spać bo ci się jeszcze pogorszy. Wy sobie róbcie co chcecie tylko nie głośno a ja z Hyukiem idę oglądać Kevina - złapał chłopaka za rękę. - Dobranoc.
Gdy tylko wszyscy wyszli z pokoju, usiadłem z Ravim na łóżku i od razu zaczęliśmy się śmiać.
- Reakcja Taekwoona była bezcenna.
- Tak. Mam tylko nadzieję że szybko mu przejdzie.
- Spokojnie, jeszcze raz wpadnie na drzwi to może mu się coś znowu pomiesza.
- Gorzej jak trafi w twarz.
Żartowaliśmy z niego tak długo i tak głośno że aż znowu wpadł do mojego pokoju.
- Coś nie tak? - spytałem jak gdyby nigdy nic.
- Bądźcie cicho bo wam się zaraz w głowach poprzestawia jak dostaniecie tym oto krzesłem.
- Ej - Wonsik szturchnął mnie łokciem - Chyba serio jest z nim gorzej bo za dużo gada. I jakiś taki bardziej agresywny się zrobił.
Zanim Leo zdążył coś powiedzieć, przyszedł Hongbin.
- Chodź już spać.
- Czekaj, najpierw ich zabije.
- Taekwoon, zostaw ich bo im powiem co robisz jak reszty nie ma...
Grzecznie wyszedł z pokoju zamykając drzwi za sobą.
- Teraz mnie to ciekawi, wiesz?
- Nie tylko ciebie.
- Hakyeon.
- Tak?
- Mogę z tobą spać?
- Jasne.
- I Hakyeon.
- Hm?
Przysunął się bliżej mnie i usiadł mi na kolanach.
- Dziękuję ci - pocałował mnie czule.
- A za co to?
- Za najlepsze święta w moim życiu - przytulił mnie. - Kocham cię Hakyeon.
- Ja ciebie też.